JustPaste.it

Jesteś powodem...

Opowieść pewnej kobiety

Opowieść pewnej kobiety

 

negative6-28-4a_1__small.jpg

 

Kobieta zaczęła się śmiać:

Ale ma pan szczęście! Nadarza się panu okazja by zrobić coś dobrego dla innych?

Opowiem panu co mnie spotkało: zobaczyłam na dworcu kobietę, która próbowała się przespać na ławce. Wierciła się bardzo; chciała się zdrzemnąć, ale był taki ruch że nie mogła zasnąć. Ja zazwyczaj mam przy sobie opaski na oczy, których używam przy medytacji; dzięki temu  mogę medytować nie widząc co się dzieje dookoła. Miałam taką opaskę w kieszeni. Nigdy wcześniej nie widziałam tej kobiety, ale powiedziałam: „Widzę, że nie może pani zasnąć, proszę spróbować z tym..."

Miała zaskoczoną minę: ktoś jest dla mnie miły, ktoś kto mnie nie zna? Powiedziałam: „Miłych snów” i odeszłam. Wiem, że rozjaśniłam jej dzień, może nawet tydzień albo miesiąc. Dzięki prostemu gestowi. Takie proste rzeczy mogą wiele znaczyć. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam zrobić coś takiego. Taka życzliwość, taka dobroć – nieważne czy potem ta kobieta mnie przeklęła i wyzwała od idiotów – nic mnie to nie obchodzi, chciałam tylko skorzystać z okazji, żeby się przysłużyć, dać komuś coś i pomóc...

 Medytuje pani? - zapytałem, przerywając jej…

Jestem buddystką - odpowiedziała z uśmiechem - Kilkanaście lat temu zmarł mój mąż i zostawił  mnie i córce spory majątek. Nie muszę zawodowo pracować. Po latach smutków, depresji i poszukiwań odnalazłam siebie w buddyzmie. Odwiedzam rożne miejsca na świecie, głównie klasztory gdzie uczę się i też jak mnisi wygłaszam mowy licząc, że zainteresuje sponsorów losem biednych i potrzebujących pomocy. Teraz wybieram się z córką do Indii na zaproszenie przyjaciół. 

Nie męczy to panią .. to pomaganie? Mogłaby pani żyć sobie spokojnie w mieście?- zapytałem.

 O nie! Teraz rzadko odwiedzam swój dom - roześmiała się -  Ten wyjazd to kolejna okazja, żeby służyć i dawać. Można pomyśleć, że mnie to zmęczy, że będę wyczerpana. Córka i ci, którzy mnie znają  mówią: „Zwolnij. Zabijesz się. Tyle pracy, tyle podróży. Nie jesteś już młoda, odpuść sobie.”

Rok temu, pojechałam do Tajlandii i spotkałem starego mnicha… jest znany z opowieści buddyjskich. To on poklepał kobrę królewską. Kobra przyszła do niego w dżungli, z podniesioną głową, sycząc groźnie przed nim. A on co? Poklepał ją po głowie: „Tak, tak, dziękuję”- powiedział do niej. To dopiero mnich. To prawdziwa historia, w stu procentach; naprawdę to zrobił.

Pojechałam się z nim zobaczyć – to dobry przyjaciel – i opowiedziałem mu o tym, jak ludzie mówią, żebym tyle nie podróżowała, że za ciężko pracuję, że powinnam się zrelaksować. Powiedział mi: „Powiedz im, że jeśli przestaniesz podróżować i pracować, to umrzesz”.

Proszę uwierzyć, że dawanie i służenie to jedyny sens życia. Jeśli tego nie robi się, to może i zarobi się mnóstwo pieniędzy, może i będzie się mieć mnóstwo czasu, ale nie będzie się mieć w ogóle energii duchowej. Nie samym chlebem człowiek żyje. Żyjesz, jeśli dajesz. Jeśli służysz. Nie mam na myśli dawania pieniędzy, tylko pomaganie sobie nawzajem i służenie ludziom; pomaganie w porządkach domowych, odwiedzanie domu opieki, opiekowanie się chorymi etc To dlatego ludzie wpadają w depresję... bo nie dzielą się i nie służą sobie nawzajem. Brakuje im duchowej siły, którą generuje pomaganie innym…

Kobieta tyle miała do opowiadania o swoim życiu , że słuchając jej, czas podróży mijał szybko a kolejne stacje, na których zatrzymywał się pociąg, pozostawały w tyle. 

Opowiadała o buddyzmie i jego przesłaniach i tym głównym by nauczyć się żyć bez cierpienia. Gdzieś w połowie drogi do Warszawy zapytałem ją czym zajmowała się przed fascynacją buddyzmem.

Odpowiedziała, że  pracowała najpierw w szpitalu ale po kilku latach - zrezygnowała.  Nie odpowiadały jej metody leczenia oparte na zadawaniu cierpień pacjentom a i stosunki pomiędzy personelem w szpitalu dawały dużo do życzenia. Zajęła się leczeniem niekonwencjonalnym. Otworzyła własny gabinet w którym leczyła swoich pacjentów głównie ziołami,  które w odpowiednich porach roku i czasie zbierała  razem z córką.  

Powiedziała - Wspominam ten okres jako najcudowniejszy w moim życiu. Chodziłyśmy z córka po łąkach, lasach, bagnach i odkrywaliśmy jak fascynujace i urocze jest  życie zbieracza roślin. To było życie blisko natury, życie koło kochanej osoby… życie dla innych.

Czy pan wie, że od początku istnienia człowieka na ziemi, pierwszymi produktami jakie spożywał były rośliny lub ich owoce. Przez wiele tysiącleci człowiek pierwotny prowadził koczowniczy tryb życia, przenosząc się z miejsca na miejsce zmuszony był żywić się, w każdej porze roku roślinami, które znalazł na trasie swojej wędrówki. Od początku musiał uczyć się wykorzystywania ich do różnych celów. Do poznania działania roślin dochodził człowiek powoli, przez długie tysiąclecia, obserwując zwierzęta, które dzięki bardziej rozwiniętemu i wyczulonemu instynktowi unikały roślin trujących, a niekiedy umiały wyszukać odpowiednie rośliny lecznicze. 

    W miarę gromadzenia z pokolenia na pokolenie doświadczeń powstawała wiedza o niezwykłych właściwościach roślin. Wiedza ta, przekazywana ustnie jedynie w bardzo wąskim gronie rodziny czy klanu, tworzyła krąg wtajemniczenia – stawała się atrybutem władzy, przedmiotem obrzędów, kultów religijnych bądź magii. W każdej grupie społecznej byli ludzie, którzy cieszyli się wśród współziomków wielkim szacunkiem, gdyż posiadali wiedzę o leczniczej mocy roślin. To oni przeważnie byli kierownikami dawnych obrzędów odbywających się w lasach, na pagórkach pod gołym niebem, gdzie śpiewano pieśni obrzędowe, palono ognie ofiarne i ucztowano. Takie autorytety organizowały pogańskie obrzędy, szerzyły wierzenia o złych i dobrych siłach, o duszach zamieszkujących pola, lasy i wody, jak również leczyły ziołami i różnymi magicznymi praktykami. Na początku byli to ludzie starsi, którzy dużo przeżyli, widzieli, i którzy w każdym wypadku mogli poradzić. Ludzie ci przekazywali z pokolenia na pokolenie swoją wiedzę, pochodząca od przodków. Zaczęto nazywać ich znachorami. 

Znachorzy ci zaczęli również czerpać z tradycyjnej wiedzy, która za pośrednictwem dworów i duchowieństwa, a także ze starych ksiąg lekarskich i kalendarzy szerzyła się w śród ludu. Przez wiele wieków umiejętność leczenia ludzi była okryta pewną tajemniczością, a samo leczenie wyglądało jak obrzędy, zaś środki lecznicze były pozyskiwane również w pewnych okolicznościach, powodujących wzmocnienie ich skuteczności. 

Niestety zielarska idylla nie trwała długo. Ponieważ zafascynowało mnie też jeszcze uprawiane przez stare kobiety na Podlasiu leczenie modlitwą - próbowałam swoich sił jako  szeptucha .  Znaleźli się jednak ludzie .. profesorowie, urzędnicy , którzy oficjalną ale i tak zwaną pokątną krytyką doprowadzili moją małą lecznicę do zamknięcia. Wie pan? Jedną z rzeczy, która mnie zainspirowała do zostania buddystką jest fakt, że w buddyzmie nie ma pojęcia zła czy grzechu, nikt z nas nie powie „jesteś zły, bo zrobiłeś to czy tamto” . Niegodziwość i zło – tak krańcowe pojęcia w buddyzmie nigdy nie występowały. Zamiast tego w buddyzmie obserwować można coś na kształt pierwowzoru utylitaryzmu, ponieważ Budda mówił, i ja to też teraz w kółko powtarzam, że podstawą moralności buddyjskiej nie jest to, że „w buddyzmie wszystko jest dozwolone”, tylko to czy to, co zrobisz, powiesz, a nawet pomyślisz będzie raniące dla ciebie lub innych osób. Jeśli tak, nie nazwiemy tego czymś złym, tylko nieumiejętnym.

„Nieumiejętny” jest świetnym określeniem, ponieważ nie zawiera w sobie moralnego osądu, jakby pochodziło od jakiegoś absolutu – to jest złe, a to jest dobre. Jeśli bowiem ktoś inny mówi wam, co jest dobre, a co złe, nie musicie nawet myśleć samodzielnie, po prostu mu wierzycie. Taka ślepa wiara prowadzi do wielkich kłopotów w dzisiejszym świecie. Jeśli ktoś nie myśli samodzielnie, może uwierzyć, że wysadzenie się w powietrze przybliży go do nieba. Purytanie na przykład biorą się z wiary, że seks jest zły. 

Zastanówmy się więc, jakie postępowanie byłoby w tych sytuacjach umiejętne. Przez „umiejętne” mam na myśli czy będzie sprzyjało celowi, którego szukamy, czy będzie pomocne i sensowne? Jakie konsekwencje przyniesie nam i innym? Tak działa uważność, sprawia że zastanawiasz się nad konsekwencjami swoich czynów, i do czego prowadzą.

 

 

Video thumb

 Calum Scott, Leona Lewis - You Are The Reason (Jesteś powodem)

"...Pokonałbym każdą górę

I przepłynął każdy ocean

Tylko po to, by być z tobą

I naprawić, to co zniszczyłem

Oh, bo potrzebuję cie, by dostrzec

Że ty jesteś powodem..."

negative0-01-31a_1__small.jpg