JustPaste.it

Niewolnicy kobiet?

Okazało się, że to nie jedyny przypadek takiej zależności od kobiet (żony), w moim najbliższym otoczeniu.

Byłem ostatnio w sanatorium w Połczynie Zdroju, gdzie za sąsiada w pokoju dostałem po raz kolejny cukrzyka (na szczęście w moim wieku). Po raz kolejny też, byliśmy w dwójkę zakwaterowani w pokoju trzyosobowym (ot szczęście). Po raz kolejny trafiłem też na faceta, całkowicie uzależnionego od swojej żony. Facet nawet z niezłą emeryturą (pracował na 1,5 etatu, aby po jego śmierci żona przeszła na jego emeryturę i mogła „spokojnie egzystować”), którą całą w dniu wypłaty oddaje żonie, która codziennie rozlicza wydatki z dokładnością do złotego (raz kupił kurier i zapomniał zgłosić wydatek 2,5 zł, z czego wynikła niezła awantura i ciche dni przez prawie miesiąc).

.

Być może współlokator nie opowiedziałby mi stosunków w domu, gdyby nie musiał co godzina „meldować się żonie”, z telefonu na którym nie miał pieniędzy, w ten sposób że puszczał do żony strzałkę a ona oddzwaniała. Jeżeli spóźnił się o kilka minut, to ona dzwoniła do niego, nieraz kilkadziesiąt razy gdy nie odbierał, o awanturze z tej okazji nie wspomnę. Do sanatorium dostał tylko tyle pieniędzy ile potrzeba na opłatę (żona dzwoniła do recepcji) i na benzynę na dojazd w obie strony (jedzenie i spanie miał przecież zapewnione).

.

Jak poszliśmy na pierwszy wieczorek, zapytałem się skąd ma pieniądze „na boki”, powiedział że żona nie kontroluje decyzji zwiększających jego emeryturę, więc przed oddaniem jej emerytury, wypłaca sobie nadwyżki i z tego wystarcza mu „na boki”. Na wieczorku trochę wypiliśmy i współlokator zapomniał o meldowaniu się co godzinę. Gdy wróciliśmy do pokoju i odebrał kolejny „x-dziesiąty” telefon, żona dała mu niezłą szkołę. Jak zapytałem się go, dlaczego się nie buntuje, dlaczego zgadza się na taką zależność od żony, odpowiedział mi że wkrótce będą obchodzić x-lecie ślubu, że właściwie ma od żony pełną obsługę jak w hotelu a nawet większą, więc żyje sobie spokojnie, jak u „Pana Boga za piecem”. Gdy, rozjeżdżaliśmy się do domów i podawaliśmy sobie numery telefonów, zaznaczył że on nie ma swojego telefonu, że na tym numerze telefon odbierze jego żona i jak będzie chciała to mnie z nim połączy.

.

Okazało się, że to nie jedyny przypadek takiej zależności od kobiet (żony), w moim najbliższym otoczeniu. Podobnie ma się sprawa z sąsiednim małżeństwem z 15-letnim stażem. Żona wzięła swojego męża pod pantofel, zmusiła go do zerwania wszelkich stosunków z przyjaciółmi i kolegami, nie pozwalając mu na częste kontakty z rodziną. Co prawda żona „dba o męża”, nie pozwalając mu pomagać rodzicom w niezbędnych pracach domowych, ale za to wymaga bezdyskusyjnego posłuszeństwa i ciągłego usługiwania. Żona odbiera telefony i gdy jest to telefon do męża (przełącza go na głośno mówiący), aby mieć pełną kontrolę nad mężem. A gdy mąż się buntuje, żona wpada w depresję i mąż musi ją przytulać i pocieszać, obiecując poprawę. Ot, współcześni niewolnicy kobiet!