Pamiętacie? To było już ponad trzecią część wieku temu.
Jolkę poznałem jeszcze wiosną. Jednak nasza znajomość rwała się, bo nie miałem cierpliwości żeby do niej dojeżdżać. Ona mieszkała nad morzem, a ja w głębi kraju. Dzieliło nas sporo kilometrów. Jednak zapadła mi w pamięć jako niezwykle uczuciowa dziewczyna. Pewnego dnia na początku lata przyszedł list od niej. Pisała w nim:
„Mój kochany,
Tęsknię za Tobą.
Bez Ciebie jest mi źle.
Twoja Jolka”
Cóż było robić. „Wóz albo przewóz” – zadecydowałem. Zaraz po pracy wskoczyłem na motocykl i skierowałem się do niej. Nie przewidziałem tylko, że to tak daleko, a w baku mało benzyny. Kiedy już jej zabrakło stanąłem na poboczu i usiłowałem kogoś zatrzymać świecąc latarką.
Zatrzymał się jakiś motocyklista.
-Co to? Myślałem, że jesteś policjantem – powiedział lekko poirytowany.
-Odpaliłbyś mi trochę paliwa. Jadę do dziewczyny – prosiłem.
-Na szczęście mam wężyk to trochę odlejemy z mojego – powiedział jak gdyby nigdy nic.
Operacja trwała ledwo pięć minut. Widać miał chłopak wprawę.
-Ile ci jestem winien?
-Coś ty – odpowiedział na moje szczęście, bo u mnie z kasą było krucho.
Dalej już bez przeszkód dojechałem do Jolki.
-Więc jesteś. Jesteś ze mną – wołała w uniesieniu i bez zbędnych ceregieli zaprowadziła do swojej sypialni z ogromnym łóżkiem.
A ja ją wziąłem najdelikatniej jak umiałem i kochaliśmy się tak całą noc.
-Jeszcze, jeszcze – szeptała, a z jej oczu płynęły łzy i była taka czuła jak żadna dotąd.
Musieliśmy się miarkować, bo za ścianą spał jej kilkuletni syn. Jolka bała się, że mały nas zobaczy i opowie o wszystkim jej mężowi. Ale i tak było przyjemnie. Może z tego powodu nawet bardziej emocjonująco. Kryliśmy się przecież jak nastolatkowie.
-Nigdy aż tak tego nie przeżywałam – powiedziała mi w końcu ze łzami na policzkach, które ja zlizywałem smakując ich słodyczy, bo były tak słodkie jak krew.
Rano musiałem wracać do pracy. Ona jeszcze zdążyła zrobić mi śniadanie.
-Masz – powiedziała wciskając mi kanapki i brakującą kasę na paliwo.
I tak to powtarzało się jeszcze wielokrotnie. W któryś weekend widzieliśmy zaćmienie słońca.
-Następne będzie może za sto lat – powiedziała wtedy – Nas już wtedy na pewno nie będzie.
-Patrz kto tam idzie – pokazałem na zakonnice.
Zaśmiała się cicho.
-To dobry znak dla naszej miłości – szepnęła mi do ucha.
Tego dnia wydawało się, że słońce nie chciało zajść. Wreszcie gdy zapadł długo oczekiwany mrok poszliśmy do domu, gdzie w końcu pokazałaś mi cały dom swojego męża. Był duży z wielkim salonem, takąż sypialnią i pokaźną łazienką. W barku gustowny zestaw trunków, a w garażu stała srebrzysta toyota.
-A co robi twój mąż? – zapytałem zaciekawiony.
-Ciuła zielone pracując za granicą. Miał kiedyś piękną narzeczoną, ale ta go zdradzała z bogatymi Arabami. Zmienił się potem nie do poznania.
Mieliśmy do dyspozycji wielką wannę, prawie basen. Często tam kąpaliśmy się zupełnie nadzy po upiciu się markową wódką z pobliskiej knajpki.
Aż pewnego dnia Jolka mnie nie wpuściła. Już z daleka widziałem, że coś się święci, bo przed domem stał najnowszy sportowy mercedes, a dom cały błyszczał iluminacją.
-Uciekaj, bo on przyjechał – syknęła mi w progu.
Wolałem wziąć nogi za pas i wskoczyłem na motocykl gnając bez oglądania się za siebie.
Jakoś nigdy później nie znalazłem pretekstu by ponownie u niej się pojawić. Ona nie pisała ani nie dzwoniła. Ja też nie.
Nie wiem ciągle dlaczego zaczął się ten romans z Jolką i czemu nagle zgasł. Oczywiście nie zostałem sam, ale nie jest mi dobrze z coraz to inną dziewczyną. Ciągle tęsknię za Jolką.