JustPaste.it

Dom dziecka, a M4

Co może mieć wspólnego z domem dziecka zmiana mieszkania M3 na M4?

Co może mieć wspólnego z domem dziecka zmiana mieszkania M3 na M4?

 

2c73feb4cee82cba36f14285cd3e66f2.png

 

 

Dom dziecka to szare gmaszysko jak wielki kloc z płaskim dachem i przyprostokątnymi skrzydłami. Niegdyś mieściła się w nim szkoła podstawowa, aż postanowiono je zasiedlić domem dziecka, chociaż w niczym nie przypominało ciepłego domowego ogniska.

Wczoraj spadł pierwszy śnieg. Zbliżały się święta. Do drzwi domu dziecka dobijała się para młodych ludzi.

-Państwo w jakiej sprawie? – spytała uchylając drzwi osoba o wyglądzie woźnej.

-My w sprawie adopcji dziecka.

-To proszę do dyrektora. Trzecie drzwi na prawo.

Poszli korytarzem. Zapukali do drzwi. Weszli.

-Dzień dobry panie dyrektorze.

-Dzień dobry państwu. – Znad biurka wstał posiwiały mężczyzna gestem zapraszając na wolne krzesła przed biurkiem. - Czym mogę państwu służyć?

Para siadła na krzesłach. Ostrożnie i na samym brzeżku.

-My w sprawie adopcji dziecka.

Dyrektor westchnął głęboko.

-Wiedzą państwo zapewne, że to dłuższa sprawa. Może potrwać rok albo więcej.

-Jesteśmy na to przygotowani – odpowiedzieli zgodnie.

-Jakiego dziecka państwo oczekujecie? Jaki wiek? Jaka płeć?

-To bez znaczenia.

-Niektóre dzieci są chore i wymagają większej opieki.

-Zapewnimy dziecku wszelką niezbędną opiekę.

Dyrektor obserwował swoich gości. To jakieś ideały. Czyżbyśmy mieli aż tyle szczęścia czy coś się za tym kryje?

-Może chcecie państwo zobaczyć dzieci?

-Tak. Chętnie.

Dyrektor skorzystał z telefonu. Krótko rozmawiał.

-Możemy zobaczyć Wawrzusia. On ma siedem lat i niestety jest chory na nerki.

Przeszli korytarzami na piętro. W pokoju bawiło się kilkoro dzieci. Dyrektor podszedł do jednego z siedmiolatków. Pogładził go po głowie.

-To jest właśnie Wawrzuś.

-Cześć Wawrzuś – odezwała się kobieta wyciągając rękę.

***

Jestem Wawrzek i mieszkam w domu dziecka. Znaczy się, nie mam mamusi ani tatusia. Są tylko panie, które zajmują się mną. Często się zmieniają i nawet nie zdążę do żadnej przywyknąć. Mam kolegów, ale oni też bardzo często się zmieniają, bo co rusz pojawiają się ludzie, którzy ich zabierają do siebie by być dla nich mamą i tatusiem. Tylko mnie nikt nie chce. Długo nie wiedziałem dlaczego zostaję taki sam, aż w końcu dowiedziałem się, że to z powodu mojej choroby. Żadna mamusia czy tatuś nie chce mieć na głowie chorego dziecka.

***

-Wawrzuś! To znowu państwo do ciebie – opiekunka oderwała dzieci od zabawy.

Zaciekawione popatrzyły na powitanie. Z zazdrością śledziły jakie prezenty otrzymuje.

-Podoba ci się? - spytała kobieta.

-Tak. Jeszcze takiego autka nie miałem.

Zadowolona spojrzała na mężczyznę. Miał rację wybierając prezent. Ona chciała kupić misia. Mężczyzna wziął autko i zademonstrował jak nim można się bawić. Wawrzuś był zachwycony.

***

Wreszcie się pojawili. Będą moimi rodzicami i zabiorą mnie stąd do ciepłego domu. Potrafią się też ze mną bawić. Mam mieć własny pokój! Tak jak inne dzieci wreszcie dostaję prezenty. Świat uśmiechnął się też do mnie. Wreszcie!

***

Minął rok od kiedy para po raz pierwszy pojawiła się w domu dziecka. Rok cotygodniowych odwiedzin i prezentów dla Wawrzusia. Rok zabiegów o jego adopcję, które zdaje się już są na finale. Znowu trafili do gabinetu dyrektora.

-Panie dyrektorze! Staramy się o mieszkanie spółdzielcze. W obecnym stanie rodziny należy nam się taka klitka M-3, ale gdybyśmy mieli zaświadczenie, że staramy się o adopcję to daliby nam M-4, tak że Wawrzuś miałby w nim własny pokoik.

-Oczywiście! Dam państwu takie zaświadczenie – odpowiedział dyrektor i zwrócił się do sekretarki – pani Isiu. Proszę wypisać państwu zaświadczenie i zaznaczyć, że chłopiec jest poważnie chory na nerki.

***

-Wawrzuś! Nie patrz tyle przez to okno – opiekunka jest już trochę zniecierpliwiona.

Może mi pozwoli jeszcze trochę i oni się pojawią. Przecież tyle razy przychodzili. Nie mogli zapomnieć, gdzie mieszkam.

-Idź wreszcie na miejsce! - tym razem opiekunka krzyczy.

Idę by siąść przy stoliku. Zapiszę coś w zeszycie:

„Jestem Wawrzek i mieszkam w domu dziecka. Znaczy się, nie mam mamusi ani tatusia. Są tylko panie, które zajmują się mną. Często się zmieniają i nawet nie zdążę do żadnej przywyknąć. Mam kolegów, ale oni bardzo często się zmieniają, bo co rusz pojawiają się panie i panowie, które ich zabierają do siebie by być dla nich mamą i tatusiem. Tylko mnie nikt nie chce. Długo nie wiedziałem dlaczego zostaję taki sam, aż w końcu dowiedziałem się, że to z powodu mojej choroby. Żadna mamusia czy tatuś nie chce mieć na głowie chorego dziecka.”