JustPaste.it

Cisza życia

Dźwięk słów ma dziwną nad nami władzę

Dźwięk słów ma dziwną nad nami władzę

 

 

Video thumb

 

Dźwięk słów ma dziwną nad nami władzę;

jakie ważne stały się dla nas niektóre wyrazy - Miłość, Bóg, kraj, ojczyzna, kapłan, demokracja, rewolucja...

 

783f7f8bb72915b07c60155c6dfaa842.jpg

Zapełniamy pustkę wewnętrzną słowem, dźwiękiem, lub zgiełkiem działania, ruchu, akcji. Muzyka i śpiew stają się także wielce miłą ucieczką od kłopotów i nudy naszego życia. Słowa przepełniają nasze biblioteki, a rozmowom naszym nie ma końca. Wydaje się iż nie mamy odwagi pozostać bez książki w ręku, bez żadnego zajęcia, sami ze sobą. A gdy się zdarzy, że jesteśmy sami, umysł jest niespokojny, myśl błądzi, przeskakuje z przedmiotu na przedmiot, zwraca się ku wspomnieniom, przeżuwa troski, zgryzoty, strapienia, wciąż o coś walczy, czegoś się dopomina. Właściwie nigdy nie jesteśmy sami ze sobą - w ciszy.

Żyjemy słowami i lubujemy się wrażeniem jakie w nas wywołują. One to, te wrażenia, tak dużego, tak nadmiernego nabierają znaczenia. Słowa, bogate w treść dawnych zapomnianych przeżyć cieszą nas, a radują tym bardziej gdy zastępują lub przysłaniają to co jest.

Wprawdzie  powtarzanie słów, modlitwy, śpiewu, może uciszyć myśl, ukołysać ją do snu łagodnie i nieznacznie - jak środkiem nasennym - albo silnym rozkazem zmusić ją do spokoju. Można nawet mieć w tym stanie wizje i sny.

Ale myśl którą do spokoju przymusza jakaś dyscyplina, czy usypia rytuał lub powtarzane wersety i śpiew, nie będzie nigdy bystra, uważna, wolna, czujnie wrażliwa.Takie tłumienie lub ukołysanie myśli - delikatnie czy surowo - nie jest bynajmniej medytacją.

Przyjemnie jest śpiewać święte strofy sanskryckie, albo słuchać kogoś kto w tej sztuce jest mistrzem, i jedno i drugie dostarcza miłego wrażenia.

Ale wrażenia żywią się poprzednimi i domagają się następnych wrażeń, i prowadzę do ułud. Większość z nas lubi żyć złudzeniami. Jakże miło jest znajdywać wciąż głębsze ułudy!

A im szerszy zakreślają krąg tym bardziej się ich trzymamy. Lęk przed ich utratą skłania nas do przykrywania rzeczywistego, tego co jest, lub wręcz do zaprzeczania mu. Ale nie oznacza to bynajmniej, że nie stać nas na zrozumienie tego co jest. Jednak odsuwamy je w obawie iż rozwieją się nasze ulubione złudzenia.

Wpadać coraz głębiej w sieć ułudy nie jest medytacją; jak nie jest nią upiększanie i złocenie krat naszego więzienia.

Dopiero czujne zdawanie sobie sprawy bez chęci wyboru ani osądu ( z ruchów umysłu - twórcy ułudy} - jest początkiem prawdziwej medytacji.

Jakże dziwną się wydaje ta nasza łatwość wynajdywania różnych środków zastępczych - namiastek - i zadawalania się nimi, zamiast szukać wartości prawdziwych i rzeczywistych.

Symbol, słowo, obraz, większego nabierają znaczenia aniżeli rzeczy same w sobie; i wokół tych symboli wznosimy całe gmachy ułudy, wzmacniając je wiedzą i doświadczeniem. A doświadczenie na ułudzie oparte jest przeszkodą w zrozumieniu prawdy.

Używamy imion i słów nie tylko dla przekazywania myśli innym, ale i dla utrwalania naszych przeżyć, bo to wzmaga poczucie siebie, naszego "ja". 

Ale gdy raz ten proces pochwyci nas w swe tryby, coraz trudniej się staje "puścić" swoje doznania, czyli wychylić się po za  "ja". A przecie tak ważne jest pozwolić umrzeć wczorajszym przeżyciom i dzisiejszym wrażeniom, inaczej wszystko zaczyna się powtarzać i jest ciągłe odgrzewanie starego.

Powtarzanie tych samych słów, rytuałów, czynności, jest puste i jałowe; nigdy nie może przynieść odnowienia. Umieranie w dawnych przeżyciach - to twórczość... ?

 

Wędrowałem po lesie...

 Wiatr szumiał wśród konarów sosen, długie cienie się kładły, kot chyłkiem przemknął wśród krzaków.

A cisza była nienaruszona. Wibrowała ruchem, ale ten ruch jej nie rozpraszał. Nie było skupienia uwagi które by się dało rozproszyć.

Rozproszenie następuje gdy uwaga odbiega ód głównego punktu zainteresowania, a w tej ciszy nie było w ogóle takiego punktu, więc też nie można było odeń się odchylić. Ruch nie był czymś od ciszy oddzielnym, zdawał się być w niej zawarty. Albowiem nie była to cisza martwoty, czy zaniku sił; była to cisza samego życia, wolnego od sprzeczności i tarć.

Większości z nas, przeciwstawianie bólu i radości, wahania pomiędzy nimi, oraz impuls ku działaniu dają poczucie życia; a gdyby nam ten impuls odebrać?Czulibyśmy się straceni, bezwolni i niebawem popadlibyśmy w rozstrój.

Ale ta cisza pulsowała wciąż odnawiającą się twórczością; taił się w niej ruch który nie miał początku, więc nie mógł mieć i końca, nie była również czymś co trwa.

Wszelki ruch wymaga czasu, ale tu, w tej ciszy, nie istniał czas. Czas to mniej i więcej, bliżej i dalej, wczoraj i jutro; a w tej ciszy wszystkie porównania znikły. I nie była to cisza która się kończy, aby znów się rozpocząć; była w niej jakaś jedyność i niepowtarzalność. Sprytne podstępy intelektu nie mogły się tu wślizgnąć.

 Umysł może operować tylko tym, co jest jego tworem, co się z niego wywodzi, ale nie pozostaje w żadnym związku z tym, czemu sam nie dał życia. A ta cisza nie z niego płynie, nie ma z nim nic wspólnego, więc intelekt nie może ani jej uchwycić i pogłębiać, ani się z nią jednoczyć i utożsamiać.

 

Treść tej ciszy jest dla słów niewyrażalna...

 

63b820d6f21840c67a26aa848e04d156.jpg

4e69d24b2284e3701a75b099d1ce4d15.jpg

85d3af479740517fb7f4926902f40e98.jpg

19a3141acaccef9ebdb7e7918d9b3691.jpg

d241a11933fe9ad79ea74d74bafc63b5.jpg