JustPaste.it

Spirytus "lubelski" z Czech.

Artykuł jest "przedrukiem" z portalu nowiny.plhttps://www.nowiny.pl/egazeta/nowiny-wodzislawskie/2005-08-02/8048-smierc-w-butelce.html

Artykuł jest "przedrukiem" z portalu nowiny.plhttps://www.nowiny.pl/egazeta/nowiny-wodzislawskie/2005-08-02/8048-smierc-w-butelce.html

 

Śmierć w butelce

02.08.2005 00:00 
Kilkanaście kilometrów od Wodzisławia Śl. za naszą południową granicą litr spirytusu można kupić za 16 zł. Na butelce widnieje etykieta lubelskiego „Polmosu”. Zainteresowaliśmy się sprawą i okazało się, że w Lublinie nigdy takiego alkoholu nie produkowano. „To straszne. Ludzie, którzy piją ten czeski spirytus, ryzykują swoim zdrowiem i życiem” – mówi rydułtowski lekarz Edward Pyrchała.
Kupowany w Czechach spirytus cieszy się u nas ogromną popularnością. Stoi dumnie na stołach podczas uroczystości rodzinnych, ludzie robią na jego bazie nalewki, a hitem sezonu są wiśnie w spirytusie. Pani Agnieszka z Mszany zrobiła już kilkanaście takich „procentowych” słoiczków. Wiśnie w tym roku obrodziły. Będą jak znalazł na zbliżające się urodziny. Mąż jeździ po ten spirytus do czeskiego Bohumina. Przywozi naraz po kilka butelek. W życiu nie mieliśmy tyle spirytusu w domu, bo nas nigdy nie było stać. A teraz mamy go pod dostatkiem! - mówi uradowana mieszkanka Mszany.
 
Paliwo lotnicze
 
Ludzie są przekonani, że złapali Pana Boga za nogi. Litr spirytusu z Polmosu za jedyne 16 złotych – to prawie jak sen, kiedy pół litra w polskim sklepie kosztuje ponad 40 zł. U nas jest drogi, bo taki jest narzut, ale wszyscy wiedzą, że sama produkcja kosztuje kilka złotych – usiłuje tłumaczyć tę różnicę w cenie jeden z Polaków spotkany na granicy w Godowie. Wiezie do domu dwie butelki, bo w sobotę czeka go impreza. Odchodzi na emeryturę. Przyjdą koledzy. Wiadomo, trzeba się napić. Tymczasem lekarze, a nawet sami producenci biją na alarm! Proszę zaapelować do wszystkich, żeby tego nie pili. To grozi zatruciem, a nawet śmiercią! - ostrzega Edward Pyrchała, lekarz z rydułtowskiego szpitala. Podobnie wypowiadają się pracownicy Lubelskich Zakładów Przemysłu Spirytusowego. Proszę powiedzieć ludziom, żeby tego nie spożywali, bo wyrób jest ewidentnie podrobiony. Daliśmy już próbki do badania w laboratorium - mówi Jan Tochman z lubelskiego „Polmosu”.
 
Trunek spod lady
 
Dla laika ten niby polski spirytus z Czech niczym nie różni się od tego z naszych sklepów. Etykieta z charakterystycznym napisem „Spirytus rektyfikowany” jest łudząco podobna do tej z oryginalnej butelki. Widnieje na niej nawet adres: LZPSiD, Lublin, ul. Spółdzielcza 6. Producent wprawnym okiem od razu widzi fałsz. Lublin nie produkuje tego trunku z taką etykietą, ale inną. Wyrób nosi nazwę  „Spirytus lubelski”. A „Spirytus rektyfikowany” to owszem jest produkt Polmosu, ale …warszawskiego.

 

Szlakiem handlowym z Polski ruszyliśmy kupić ten osławiony polski spirytus w Czechach. Jak się okazało, jest to bardzo proste. Butelek wprawdzie nie ma na półkach, ale wystarczy o nie zapytać. Sprzedawca z tajemniczym uśmieszkiem wyciąga je spod lady. I tak się działo w każdym sklepie, gdzie pytaliśmy o polski spirytus! Dlaczego go chowacie, skoro inne alkohole są wystawione? Czy to jakiś lewy alkohol? -pytam. Ale Czeszka, która dość dobrze mówiła po polsku, błyskawicznie odwraca się do mnie plecami. 
#nowastrona#
Lądują w szpitalu
 
Kto jest producentem tego trunku? Prawdopodobnie Czesi. Alkohol na pewno pochodzi z lewego źródła, sprawą powinna się jednak zająć raczej policja czeska. Ustawa akcyzowa w Czechach jest inaczej sformułowana, prawo pod tym względem jest dość liberalne. Czesi sprzedają nieraz byle co, żeby zarobić, a Polacy to kupują i od tego głupieją. Normalny człowiek tego jednak nie kupi, bo może się otruć – stwierdza jeden z wodzisławskich policjantów.
 
Jak przekazali nam lekarze, nie ma tygodnia, żeby do szpitali w powiecie nie trafił ktoś z zatruciem alkoholowym. Są to dość częste przypadki, przynajmniej raz w tygodniu trafia do nas taki pacjent – mówi Edward Pyrchała, ordynator oddziału wewnętrznego w rydułtowskim szpitalu. Po wytrzeźwieniu na ogół nie chcą powiedzieć, co pili i z jakiego źródła.
 
Pijani ludzie są na ogół agresywni. Są zmorą szpitali, które jednak nawet w takiej sytuacji nie mogą im odmówić pomocy. Niech ludzie piją to świństwo, ale niech potem zapłacą za leczenie z własnej kieszeni. Dlaczego szpitale mają ponosić takie koszty, skoro wiadomo, że ogólnie brakuje pieniędzy na leczenie poważnie chorych - oburza się na ten fakt jedna z naszych Czytelniczek.
 
Zdemolował dom
 
Inna kobieta opowiedziała nam historię swojego męża. Pił z kolegami jakieś świństwo przywiezione z Czech. Nie wiem, być może był to ten spirytus. Na ogół jest dość spokojnym człowiekiem, ale to, co wyprawiał po wypiciu tej czeskiej wódki, to było straszne. Zdemolował cały dom, rzucił się na nas z pięściami. Jestem załamana, bo nigdy tego nie robił! Jakby diabeł w niego wstąpił! – denerwuje się nasza rozmówczyni.
 
Ordynator Pyrchała mówi, że jest to upojenie patologiczne, które cechuje zachowanie niekontrolowane i agresywne. W niektórych przypadkach może prowadzić nawet do samobójstwa. Nieraz trzeba takiego pacjenta uśpić, obezwładnić i czekać aż wytrzeźwieje – dodaje rydułtowski lekarz.
 
Edward Pyrchała lekarz z Rydułtów
Powiem krótko: to straszne. Ludzie, którzy piją ten czeski spirytus, ryzykują swoim zdrowiem i życiem. Grozi im uszkodzenie wewnętrzną rządowe, utrata wzroku, a nawet śmierć. Szkody mogą być nieodwracalne. Co do picia alkoholu, to żyjemy w kraju, gdzie zalecenia lekarzy nie mogą brzmieć: Pij na zdrowie! Wielu ludzi to potem wykorzystuje jako argument, że picie służy zdrowiu, a to nie jest prawdą. Można ogólnie powiedzieć, że dla zdrowego człowieka dawka alkoholu na dzień to ewentualnie 1 piwo lub 200 ml gronowego wina ze sprawdzonego źródła, lub jeden drink z 50-70 ml alkoholu 40 proc. A najlepiej nie pić wcale.

 

 

 

 

Autor: nowiny.pl

Licencja: Creative Commons