JustPaste.it

Narodzenie Królowej Nieba

Oskarżanie Polaków kochających swoją Królową, Żydówkę z Nazaretu o antysemityzm jest paranoją i absurdem eskimosów liczących na łatwą kasę

Oskarżanie Polaków kochających swoją Królową, Żydówkę z Nazaretu o antysemityzm jest paranoją i absurdem eskimosów liczących na łatwą kasę

 

Przychodzą szczęśliwe niewiasty z różowym kłębuszkiem zawiniętym w śnieżnobiałe płótno.
To jest Maryja, Mama! Maleńka Maryja, która mogłaby spać swobodnie tulona w ramionach dziecka.
Maryja jest nie dłuższa niż łokieć. Ma maleńką główkę jak z kości słoniowej zabarwionej lekko na
różowo. Małe karminowe usteczka już nie płaczą, lecz wykonują instynktowny ruch ssania, ale są tak
maleńkie, że nie wiadomo, jak sobie poradzą z ujęciem końca piersi. Maleńki nosek wystaje między
okrągłymi liczkami, a gdy otwierają się oczka, widać dwa skrawki nieba, dwa niewinne lazurowe
punkty, które patrzą nie widząc spomiędzy delikatnych płowych rzęs, tak jasnych, że prawie
różowych. Nawet delikatne włoski na okrągłej główce mają lekki różowy odcień, jak niektóre miody –
niemal białe. Uszka są jak dwie muszelki: przezroczyste, różowawe, doskonałe. A rączki...? Poruszają
się w powietrzu w kierunku buzi. W tej chwili są zaciśnięte w piąstki jak dwa młode pączki róży, w
których pękły zielone płatki i ukazuje się ich bladoróżowy jedwab. Gdy się otwierają, są jak dwa małe
klejnoty z kości słoniowej lub alabastru, ledwo zaróżowione, z pięcioma maleńkimi paznokciami w
kolorze jasno liliowym. Jakże sobie poradzą w przyszłości te ręce, żeby otrzeć tak wiele łez?
A nóżki? Gdzie one są? Na razie nóżki ukryte są w lnianych płótnach, lecz oto krewna siada
i odkrywa je. Jakież maleńkie stópki! Mają cztery centymetry długości, a podeszwy są jak koralowe
łupinki! Na wierzchu stopka wygląda jak śnieżna łupinka, ozdobiona niebieskimi żyłkami. Palce są
arcydziełami miniaturowej rzeźby, zakończone bladoliliowymi łuseczkami. W jaki sposób będzie
można znaleźć sandałki, gdy te maleńkie jak u lalki stópki będą stawiać pierwsze kroczki? Jak będzie
można na nich stanąć? Jak poradzą sobie, by odbywać w przyszłości dalekie i uciążliwe podróże i by
utrzymać pod krzyżem tyle cierpienia?
Jednak teraz nikt o tym nie wie. Wszyscy się śmieją i cieszą, widząc jak te śliczne nóżki
poruszają się i szamocą. Patrzą na miniaturowe zaokrąglone udka, tworzące z brzuszkiem dołki i
fałdki. Szyja wyłania się z doskonałej maleńkiej klatki piersiowej. Pod osłaniającym ją bardzo białym
jedwabiem widać ruchy oddychania. Kiedy zaś przyłoży się usta do klatki piersiowej – jak to właśnie
czyni szczęśliwy ojciec, żeby Ją pocałować – słychać bicie małego serduszka... tego najpiękniejszego
serca, jakie było kiedykolwiek na ziemi we wszystkich czasach: jedynego niepokalanego serca
ludzkiego.A plecy? Przewracają Ją na brzuszek i widać wygięcie kręgosłupa, okrągłe ramionka i
różowy karczek. Jest tak silny, że główka unosi się na małej szyi, wyglądając jak główka ptaszka.
Rozgląda się, żeby odkrywać nowy dla Niej świat. Wydaje lekki okrzyk niezadowolenia, że Ją
pokazują – tę Czystą i Skromną – tylu ludzkim oczom: Ją, której nikt już nigdy nie ujrzy nagiej, bo
jest najbardziej Dziewiczą, Świętą i Niepokalaną. Zakryjcie, zakryjcie czym prędzej ten Pączek lilii,
której kielich nigdy się nie rozchyli na ziemi – ten pączek, który da jeszcze piękniejszy od siebie
Kwiat, wyłącznie Bogu, pozostając na ziemi zawsze tylko Pączkiem. Dopiero w Niebie ta Lilia
Trójjedynego Pana rozchyli wszystkie płatki. Tam bowiem, w górze, nie ma już pyłu grzechu, który –
choćby tylko niechcący – mógłby sprofanować tę najwyższą czystość. Tam bowiem w górze przyjmie
Ją na oczach całego Nieba Trójosobowy Bóg, który – na razie ukryty w sercu bez skazy – będzie w
Niej za kilka lat jako Ojciec, Syn i Małżonek.
Oto na nowo jest w pieluszkach, trzymana w ramionach przez Jej ziemskiego ojca, do
którego będzie tak podobna. Ale nie teraz: obecnie jest tylko zarysem człowieka. Chcę powiedzieć, że
będzie podobna do Joachima jako dojrzała niewiasta. Z matki nie ma nic. Z ojca – cerę i kolor oczu, a
także włosów, które teraz są białe, lecz musiały być dawniej jasne, jak na to wskazują jego rzęsy. Rysy
twarzy Maryja ma takie jak ojciec, tylko doskonalsze, bo bardziej niewieście i delikatne. Jest przecież
niewiastą i to jaką Niewiastą! Po ojcu ma uśmiech i spojrzenie, gesty i wzrost. Gdy myślę o Jezusie –
takim, jakiego Go widzę – to wydaje mi się, że Anna dała Wnukowi wzrost oraz bardziej śniadą,
nieco ciemniejszą cerę. Maryja nie ma postawy Anny – przypominającej wysoką i strzelistą palmę –
lecz ujmujący wygląd ojca.
Niewiasty też rozmawiają o burzy, o ukazaniu się księżyca i gwiazdy, o ogromnej tęczy.
Przechodzą wraz z Joachimem do pokoju szczęśliwej matki, żeby jej oddać dziecko. Anna leży i
uśmiecha się do swoich myśli: «To Gwiazda – mówi. – Jej znak jaśnieje na niebie. Maryja – tęcza
pokoju! Maryja – moja gwiazda! Maryja – czysty księżyc! Maryja – nasza perła!»
«Nazywasz Ją Maryją?»
«Tak. Maryja: gwiazda, perła, światłość, pokój!...»
«Oznacza jednak też gorycz... Nie obawiasz się, że [to imię] przyniesie Jej nieszczęście?»
«Bóg jest z Nią. Należała do Niego, zanim jeszcze zaczęła istnieć. On Ją poprowadzi Swymi
drogami i cała gorycz życia przemieni się w niebiański miód. Teraz jesteś u Swojej mamy... jeszcze
przez jakiś czas, zanim cała będziesz należała do Boga...»
Widzenie kończy się na pierwszym śnie Anny - matki i Maryi - dzieciny.

«JEJ DUSZA UKAZUJE SIĘ PIĘKNA I NIESKALANA, JAKĄ BYŁA W
ZAMYŚLE OJCA»


Napisane 27 sierpnia 1944. A, 3468-3482

Jezus mówi: do małego Jana jak nazywał Marię Valtortę włoska mistyczkę


«Wstań szybko, mała przyjaciółko. Gorąco pragnę zabrać cię ze Sobą w rajski lazur
kontemplacji Dziewictwa Maryi. Wyjdziesz [z tego rozważania] z duszą odświeżoną, taką jaką i ty
byłaś ledwie stworzona przez Ojca, mała Ewa, która jeszcze nie zna ciała. Wyjdziesz z duchem
pełnym światła, bo zanurzysz się w arcydziele Bożym. Cały twój byt nasyci miłość, bo zrozumiesz, jak
Bóg potrafi kochać. Mówić o poczęciu Maryi, Tej Bez Skazy, oznacza zanurzyć się w lazurze, w
światłości, w miłości. Przyjdź i czytaj o Jej chwale w Księdze Przodka.
“Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, jako początek swej mocy, od dawna, od wieków jestem
stworzona, od początku, nim ziemia powstała. Przed oceanem istnieć zaczęłam, przed źródłami
pełnymi wody; zanim góry zostały założone, przed pagórkami zaczęłam istnieć; nim ziemię i pola
uczynił – początek pyłu na ziemi. Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad
bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej otchłani umacniał, gdy morzu
stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię. Ja byłam przy
Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi,
znajdując radość przy synach ludzkich.”
Odnieśliście do Mądrości [te słowa], ale one mówią o Niej: o Matce pięknej, o Matce świętej,
o dziewiczej Matce Mądrości, którą jestem Ja – Ten, który do ciebie mówi. Chciałem, abyś napisała
pierwszy werset tego hymnu na początku księgi mówiącej o Niej, aby była wyznawana i znana
pociecha oraz chwała Boża, powód stałej, doskonałej, głębokiej radości Boga Jedynego i
Trójosobowego, który wami kieruje i was kocha – a któremu człowiek dał tyle powodów do smutku –
przyczyna, dla której zachował rodzaj ludzki nawet wtedy, gdy po pierwszej próbie zasłużył na
zniszczenie; powód otrzymanego przez was przebaczenia.
Mieć Maryję, aby być przez Nią kochanym! O, warto było stworzyć człowieka i pozostawić
go przy życiu, i postanowić przebaczyć mu, aby mieć Dziewicę Piękną, Dziewicę Świętą, Dziewicę
Nieskalaną, Dziewicę Pełną Miłości, Córkę Umiłowaną, Matkę Najczystszą, Ukochaną Oblubienicę!
Tyle i jeszcze więcej dał wam i dałby wam Bóg, byle tylko posiąść Stworzenie, które jest Jego
rozkoszą, Słońcem Jego słońca, Kwiatem z Jego ogrodu. I tyle ciągle daje wam [Bóg] ze względu na
Nią, na Jej prośbę, dla Jej radości, gdyż Jej radość zlewa się z radością Bożą i powiększa blaski
napełniające iskrzeniem światłość – wielką światłość Raju. Każda zaś iskra jest łaską dla świata, dla
ludzkości, dla człowieka, dla samych błogosławionych, którzy odpowiadają promiennym okrzykiem
‘alleluja’ na każdy cud Boży, stworzony z pragnienia Boga Trójosobowego, pragnącego widzieć
promienny uśmiech radości Dziewicy.
Bóg zechciał dać króla światu, który sam stworzył z nicości. Króla, który przez swą naturę
materialną byłby pierwszym pośród wszystkich stworzeń stworzonych z materii i zawierających
materię. Króla, który ze względu na naturę duchową byłby prawie boski, napełniony Łaską, jak był
niewinnym w swym pierwszym dniu. Najwyższy Umysł zna wszystkie wydarzenia, [nawet przyszłe],
najbardziej odległe w wiekach. Jego spojrzenie spoczywa bezustannie na wszystkim, co było, jest i
będzie. Wpatrując się w przeszłość i dostrzegając równocześnie teraźniejszość, zagłębia spojrzenie w
najdalszej przyszłości i bez niejasności i braków wie, jaka będzie śmierć ostatniego człowieka. Zawsze
też wiedział, że [człowiek] – król przez Niego stworzony, aby być półboskim u Jego boku w Niebie,
dziedzicem Ojca – w czasie swojego dzieciństwa przeżywanego na ziemi, popełni w odniesieniu do
siebie samego zbrodnię zabicia w sobie Łaski i kradzieży [polegającej na] pozbawieniu siebie Nieba.
A miał przybyć, jako dorosły, do Jego Królestwa, po [okresie] życia w domu matki-ziemi, z której
[prochu] został uczyniony jako dziecko Wiecznego.
Po co więc Bóg go stworzył? Zapewne wielu stawia sobie to pytanie. Wolelibyście nie istnieć?
Czyż ten ziemski dzień – chociaż biedny i ogołocony, uczyniony cierpkim przez waszą złośliwość –
nie zasługuje na to, żeby go przeżyć choćby dla niego samego, dla poznania i podziwiania
nieskończonego Piękna, które ręka Boga zasiała we wszechświecie?
Dla kogo Bóg stworzył gwiazdy i planety, przesuwające się jak strzały i rysujące sklepienie
nieba? A [dla kogo] – przemieszczające się majestatycznie z pozorną powolnością ciała niebieskie,
które dają wam światło, wyznaczają pory roku i są wiecznie, niezmiennie – choć wciąż się zmieniają
– nową kartą do czytania na niebie każdego wieczora, miesiąca czy roku? One wydają się wam
mówić: “Zapomnijcie, ludzie, o waszych więzieniach. Porzućcie pisma zawierające tylko to, co
mroczne, zgniłe, brudne, jadowite, zakłamane, bluźniercze i zdemoralizowane. Wznieście się –
choćby tylko spojrzeniem – w stronę bezkresnej wolności firmamentu. Uczyńcie niebem waszą duszę,
patrząc na tyle jasności! Zgromadźcie zapasy światła, żeby je zanieść do waszego mrocznego
więzienia! Czytajcie słowo, które wypisujemy, śpiewając w naszych gwiezdnych chórach,
[brzmiących] bardziej harmonijnie niż wasze organy w katedrach. Czytajcie słowo pisane przez nas
naszym migotaniem: słowo, które piszemy z miłością, bo zawsze mamy obecnego [przed oczyma]
Tego, który nas obdarzył radością istnienia. I miłujemy Go za to, że dał nam istnienie, blask i
[możność] wędrowania, wolność i piękno pośród słodkiego lazuru [nieba], ponad którym widzimy
lazur jeszcze wznioślejszy: Raj. Na życzenie Boga spełniamy drugą część przykazania miłości i
kochamy was: naszych bliźnich we wszechświecie. Miłujemy was wskazując wam kierunek, dając
wam światło, ciepło i piękno. Czytajcie wypowiadane przez nas słowo: Bóg. Ono bowiem kieruje
naszym śpiewem, blaskiem, naszym uśmiechem:”
Dla kogo Bóg stworzył ten płynny lazur, zwierciadło nieba, drogę w kierunku ziemi, uśmiech
wody, głos fal, a także [każde] słowo, które – w szeleście poruszanego jedwabiu, w śmiechu
pogodnych dzieci, w westchnieniach starców, którzy wspominają i płaczą, w gwałtownych
podmuchach i uderzeniach piorunów, w ryku i grzmocie – mówi nieprzerwanie: ‘Bóg’?
Dla was jest morze oraz niebo z gwiazdami, a wraz z morzem – jeziora i rzeki, strumienie,
stawy i czyste źródła. Wszystko to służy wam do żeglowania, karmienia, zaspokajania pragnienia i
oczyszczania. Służąc zaś wam, [wody] służą Stwórcy i nie występują z brzegów, żeby was zatopić, jak
na to zasługujecie.
Dla kogo – jeśli nie dla człowieka, króla [stworzenia] – stworzył Bóg te niezliczone rodziny
zwierzęce, te jakby fruwające i śpiewające kwiaty, [te zwierzęta], które służą wam, pracują, dają
pożywienie i pociechę?
Dla kogo Bóg stworzył wszystkie niezliczone rodziny roślin i kwiatów, podobnych do motyli
lub do drogocennych kamieni albo też do nieruchomych ptaków? [Dla kogo stworzył] owoce
wyglądające jak naszyjniki z klejnotów, rośliny, ścielące się jak dywany pod wasze stopy, aby dać
wam schronienie, przyjemność, pożytek, radość dla umysłu, członków [ciała], oczu i powonienia?
Dla kogo Bóg stworzył minerały w głębinach ziemi, sole siarczane, jodowe i bromowe,
rozpuszczone w źródłach zimnych lub gorących, jeśli nie dla radości tego, który nie jest Bogiem, lecz
dzieckiem Bożym? Dla jednego: dla człowieka.
Bogu nic nie było konieczne ani dla Jego radości, ani dla [zaspokojenia] Jego potrzeb. On
Sam sobie wystarcza. Kontemplacja Siebie jest Jego szczęściem, pokarmem, życiem i odpoczynkiem.
To, co stworzył, nie pomnaża ani o najmniejszą odrobinę Jego nieskończonej radości, piękna, życia i
mocy. Wszystko to stworzył dla Swego dziecka, chcąc je uczynić królem wszelkiego Swego dzieła –
dla człowieka!
Warto więc żyć, żeby ujrzeć tak wiele dzieł Bożych i dziękować za Jego potęgę, która wam je
daje. Za to, że żyjecie, powinniście być wdzięczni. Nawet gdybyście zostali odkupieni dopiero na
końcu wieków, powinniście mieć wdzięczność, gdyż Bóg udziela wam radości [płynącej ze stykania
się z] pięknem wszechświata, [z korzystania] z dobroci wszechświata.
Chociaż wasi Przodkowie i wy sami staliście się i jesteście nadal wiarołomni, pyszni,
rozpustni, dokonujący zabójstw, Bóg traktuje was tak, jakbyście byli dobrzy, jak dobre dzieci, które
wszystkiego się uczy i wszystko im daje, aby osłodzić im życie i uczynić lepszym.
Wszystko, co wiecie [o dobru], znacie dzięki Bożemu światłu. Odkrywacie coś dzięki temu,
że Bóg wam to ukazuje. [Tak jest w dziedzinie] Dobra. Inne formy poznania i odkryć, które noszą
piętno zła, pochodzą od Najwyższego Zła: szatana.
Najwyższy Rozum, który zna wszystko, wiedział – zanim człowiek zaistniał – że uczyni on
siebie złodziejem i zabójcą. Ponieważ jednak Wieczna Dobroć nie ma granic w Swojej dobroci, zanim
zaistniał Grzech, pomyślała o Środku, aby go usunąć. Tym Środkiem jestem Ja, Słowo. [Odwieczna
Dobroć wymyśliła też] Narzędzie, dzięki któremu Ten, który jest Środkiem [zbawczym], mógł działać
[w ciele]: Maryję. I tak Dziewica pojawiła się we wzniosłej myśli Boga.
Wszystko zostało stworzone ze względu na Mnie – Syna umiłowanego Ojca. To Ja, Król,
miałem wszystko mieć pod Moją stopą Boskiego Króla: klejnoty, których żaden dwór królewski nie
posiadał, i śpiewy, i głosy, i sługi wokół Mojej Osoby – takie, jakich nie miał żaden władca – i kwiaty,
i drogie kamienie. [Miałem posiadać] wszystko, co najwspanialsze, najbardziej okazałe, najmilsze,
najdelikatniejsze, co może się wyłonić z Bożego umysłu.
Ale [jako Bóg jestem] Istotą duchową. Musiałem [jeszcze] stać się Ciałem: Ciałem, by zbawić
ciało; Ciałem, aby wywyższyć ciało, wznosząc je do Nieba na wiele wieków przed czasem. Ciało
zamieszkałe przez ducha jest arcydziełem Bożym i dla niego zostało stworzone Niebo.
Aby stać się Ciałem, potrzebowałem Matki. Ponieważ jednak byłem Bogiem, trzeba było, aby
[jedynym Moim] Ojcem był [tylko] Bóg. I tak Bóg [w Swoim odwiecznym Umyśle] stwarza Sobie
Oblubienicę i mówi do Niej: “Pójdź ze Mną. [Stań] u Mego boku i patrz, co stwarzam dla Naszego
Syna. Patrz i raduj się, odwieczna Dziewico, wieczna Dziecino! Niech Twój uśmiech napełnia
[radością] najwyższe niebo, niech podaje aniołom ton i niech uczy Raj niebiańskiej harmonii. Patrzę
na Ciebie i widzę, jaka będziesz, o Niewiasto Niepokalana, która teraz jesteś w [Moim] umyśle tylko
[wyobrażeniem] duchowym, w którym mam upodobanie.
Patrząc na Ciebie [w Moim umyśle], daję morzu i niebu lazur Twoich oczu, a świętemu
zbożu na chleb – kolor Twoich włosów. Twoją biel daję liliom, a Twój róż – kwiatom róży. Daję jej
też jedwabistość Twojej skóry. Na wzór Twych drobnych zębów stwarzam perły, a patrząc na Twe
usta, stwarzam słodkie truskawki. Wkładam w gardło słowika nuty Twoich pieśni, a synogarlicy –
Twój płacz. Czytając w Twoich przyszłych myślach i słuchając bicia Twego serca, tworzę [Sobie]
wzorzec, według którego stwarzam [świat].
Pójdź, Moja Radości, miej ciała niebieskie za zabawkę tak długo, aż w Moim umyśle zobaczę
Cię jako [rozradowaną nimi] i tańczącą światłość. [Niech] wywołują Twój uśmiech. Załóż więc Sobie
wieniec z gwiazd i gwiezdne naszyjniki, połóż księżyc pod Swoje miłe stopy, otocz się gwiezdną
szarfą Drogi Mlecznej. Dla Ciebie są gwiazdy i planety.
Pójdź i raduj się patrzeniem na kwiaty, które będą zabawką dla Twojego Dziecka i
wezgłowiem dla Syna Twojego łona. Chodź zobaczyć, jak stwarzam owce i jagnięta, orły i gołębice.
Bądź blisko Mnie, kiedy stwarzam czasze mórz i rzek, kiedy wznoszę góry i maluję je śniegiem i
lasami, zasiewając równocześnie zboża i drzewa, i winorośle. [Bądź przy Mnie w Moim umyśle],
kiedy stwarzam oliwkę dla Ciebie, Moja Pełna Pokoju, i winny krzew dla Ciebie, Moja Latorośli,
która będziesz nosiła Eucharystyczne Grono. Biegnij, podążaj, raduj się, o Piękna Moja, o Matko
Mego Syna, Królowo Mego Raju, Miłości Twego Boga, Kochająca w pełni. Przygotuj do miłowania
Mnie cały świat, stwarzany z godziny na godzinę i piękniejący dzięki Twemu uśmiechowi.”
A widząc [przez Swą wszechwiedzę] Grzech i patrząc na Tę bez Grzechu [mówi Jej]: “Pójdź
do Mnie, Ty która wymazujesz gorycz nieposłuszeństwa ludzkiego, nierządu człowieka z szatanem i
ludzkiej niewdzięczności. Ja sam wezmę wraz z Tobą odwet na szatanie.”
Bóg, Ojciec - Stwórca, powołał do istnienia mężczyznę i niewiastę z prawem miłości tak
doskonałym, że nie potraficie już nawet zrozumieć jego doskonałości. Błądzicie, zastanawiając się nad
tym, jak wyglądałaby natura ludzka, gdyby człowiek nie poddał jej podszeptom szatana.
Spójrzcie na rośliny rodzące owoc i nasienie. Czy przynoszą owoc i nasienie w następstwie
nierządu, z powodu jednego zapłodnienia na sto związków? Nie. Z kwiatu męskiego wydobywa się
pyłek i – prowadzony przez zespół praw meteorologicznych i magnetycznych – dostaje się on do
zalążni kwiatu żeńskiego. Ta otwiera się i przyjmuje go, i tworzy. Nie plami się odrzuceniem owocu,
jak wy czynicie, aby doznawać następnego dnia tego samego. Tworzy. [Roślina] nie okrywa się już
kwiatami aż do następnego sezonu. Kiedy zaś zakwitnie – to po to, żeby znowu coś wytworzyć.
Popatrzcie też na zwierzęta, na wszystkie. Czy widzieliście kiedykolwiek samca lub samicę,
żeby jedno szło ku drugiemu dla bezpłodnego zbliżenia i lubieżnego stosunku? Nie. Z bliska lub z
daleka, frunąc, pełzając, skacząc lub biegnąc, przychodzą one – gdy nadchodzi godzina godów
zapładniających – i nie uchylają się i nie ograniczają się do przyjemności. Przyjmują poważne i święte
następstwo [zbliżenia] – potomstwo.
Ten jedyny cel zwierzęcego aktu powinien być zaakceptowany przez człowieka, półboga
dzięki Łasce pochodzącej w całości ode Mnie. Powinien być przyjęty przez człowieka, który [przez
swój upadek] zstąpił o jeden stopień niżej od zwierząt. Wy bowiem nie postępujecie jak rośliny i
zwierzęta. Mieliście za nauczyciela szatana, chcieliście go za nauczyciela i [nadal] go pragniecie.
Dlatego dzieła, których się dopuszczacie, są godne chcianego przez was nauczyciela. Gdybyście zaś
pozostali wierni Bogu, mielibyście radość z posiadania dzieci w sposób święty, bez cierpienia, bez
wyczerpywania się w związkach bezwstydnych, niegodnych, których nie znają nawet zwierzęta –
istoty bez duszy rozumnej i duchowej.
Mężczyźnie i niewieście – zdeprawowanym przez szatana – Bóg chciał przeciwstawić
Człowieka zrodzonego z Niewiasty najbardziej wywyższonej przez Boga. [Została Ona wyróżniona]
do tego stopnia, że zrodziła bez poznania mężczyzny. To Kwiat, który rodzi Kwiat bez potrzeby
nasienia, dzięki jedynemu pocałunkowi Słońca, złożonemu na nienaruszonym kielichu Lilii – Maryi.
Odwet Boży! Sycz, o szatanie, wyrażając wściekłość, kiedy Ona się rodzi. Ta mała
dziewczynka pokonała cię! Zanim stałeś się Buntownikiem, Oszustem, Niszczycielem, już byłeś
Pokonanym. To Ona jest Zwycięzczynią nad tobą. Tysiące zastępów ustawionych w szyku są zupełnie
bezsilne wobec twojej potęgi. Broń wypada ludziom z rąk na widok twoich łusek, o Stały
[Niszczycielu]. Nie ma wichru, który zdołałby rozwiać smród twego oddechu. A jednak miażdży cię
bez strachu, a jednak zagania cię do twojej nory ta pięta dziecka – tak różowa, że wydaje się wnętrzem
czerwonawej kamelii; tak gładka i delikatna, że jedwab wydaje się szorstki w porównaniu z nią; tak
mała, że mogłaby wejść do kielicha tulipana i uczynić sobie pantofelek z jego roślinnej satyny. A
jednak jeden odgłos Jej kwilenia zmusza do ucieczki ciebie – tego, który nie boi się wojsk. Jej oddech
oczyszcza świat od twego fetoru. Jesteś pokonany. Jej imię, Jej spojrzenie, Jej czystość to włócznia,
grom i kamień, który cię przeszywa, powala i skazuje na więzienie w twej piekielnej jamie, o
Przeklęty, który odebrałeś Bogu radość bycia Ojcem wszystkich stworzonych ludzi!
[Okazuje się jednak] teraz, że na próżno psułeś tych, którzy zostali stworzeni jako niewinni, i
prowadziłeś ich do współżycia i do poczynania krętą drogą rozpusty. [Zaatakowałeś Boga] w Jego
stworzeniu i pozbawiłeś Go [radości] bycia Dawcą dzieci według zasad, które – gdyby zostały
zachowane – zapewniłyby na ziemi równowagę między osobami odmiennej płci i rasami. To
pozwoliłoby uniknąć wojen między ludami i nieszczęść w rodzinach.
Dzięki posłuszeństwu poznaliby miłość. Jedynie przez posłuszeństwo poznaliby miłość i
posiedliby ją. [Weszliby w] posiadanie pełne i spokojne tej Bożej emanacji, która z nadprzyrodzoności
zstępuje w to, co niższe, żeby ciało też cieszyło się nią w sposób święty – to ciało, które jest złączone z
duchem i stworzone przez tę samą Istotę, która stworzyła mu ducha.
Czymże jest teraz wasza miłość, o ludzie, [czym są] wasze miłości? Są albo żądzą
przyobleczoną w miłość, albo nieuleczalną obawą o utratę miłości współmałżonka z powodu
rozwiązłości jego lub innych osób. Odkąd pożądliwość istnieje w świecie, nie jesteście już nigdy
pewni posiadania serca małżonka lub małżonki. I drżycie, i płaczecie, i stajecie się szalonymi z
zazdrości, a czasami zabójcami, żeby zemścić się za zdradę. Kiedy indziej znów jesteście
przygnębieni, chwiejni w pewnych wypadkach, a nieraz – nawet obłąkani.
Oto co zrobiłeś, szatanie, synom Boga. Ci, których zepsułeś, mieli poznać radość posiadania
dzieci bez doznawania cierpienia, radości narodzenia się – bez strachu przed śmiercią. Teraz jednak
jesteś pokonany w Niewieście i przez Niewiastę. Począwszy od tej godziny ten, który Ją pokocha,
będzie ponownie kimś z Boga, kimś pokonującym twoje pokusy, aby móc patrzeć na Jej nieskalaną
czystość. Odtąd matki – nie mogąc poczynać bez bólu – będą mieć Ją za umocnienie. Od tej chwili
małżonkowie Ją będą mieć za Przewodniczkę, a umierający – za Matkę. Dzięki Niej [ludzie]
spokojnie będą umierać, w Jej ramionach, które jak tarcza [ochronią ich] przed tobą, Przeklęty, i
przed sądem Bożym.
Mario, Mój mały głosie, widziałaś narodzenie Syna Dziewicy i narodzenie się Dziewicy dla
Nieba. Widziałaś więc, że Ta, która jest bez grzechu, nie zaznała kary dawania życia [w bólu] ani
trwogi przed śmiercią. Skoro Najniewinniejszej Matce Bożej została zarezerwowana doskonałość
niebiańskich darów, to i wszystkim, którzy – od Prarodziców począwszy – wytrwaliby w niewinności i
byliby dziećmi Bożymi, przypadłoby rodzenie bez bólu, co byłoby słuszne, gdyż umieliby współżyć i
poczynać życie bez pożądliwości. Umieraliby też bez strachu.
Największym odwetem Bożym za zemstę szatana było doprowadzenie doskonałości
umiłowanego stworzenia do superdoskonałości, która – przynajmniej w Jednej – unicestwiła wszelki
ślad [skażonej] natury ludzkiej, podatnej na truciznę szatana. I tak to [nawet] nie z czystego związku
ludzkiego, lecz dzięki Boskiemu objęciu, który przemienia ducha w ekstazie Ognia, miał przyjść Syn.
Dziewictwo Dziewicy!... Pójdź, rozważaj to głębokie dziewictwo, którego kontemplowanie
przyprawia o zawrót głowy, [jak u stojącego nad] przepaścią! Czym jest biedne, przymusowe
dziewictwo jakiejś kobiety, której nie poślubił żaden mężczyzna? Mniej niż niczym. Czym jest
dziewictwo tej, która chce być dziewicą, żeby należeć do Boga, ale nie potrafi tego zrobić w duchu,
lecz tylko cieleśnie, i dopuszcza, że wchodzi w nią tyle niewłaściwych myśli, i pieści, i przyjmuje
pieszczoty ludzkich wyobrażeń? To zaledwie zaczątek dziewictwa. Ale bardzo mały jeszcze. Czym
jest dziewictwo osoby zakonnej, która żyje tylko Bogiem? To już wiele. Lecz wciąż niedoskonałe jest
ono w zestawieniu z dziewictwem Mojej Matki.
Nawet u najświętszych osób zawsze istniało pewne powiązanie: związek między duchem i
grzechem [pierworodnym]. Związek ten jedynie Chrzest rozwiązuje. On go znosi, jednak – jak kobieta
odłączona przez śmierć od małżonka nie odzyskuje dziewictwa – tak [Chrzest] nie przywraca
całkowicie [stanu], jaki był [udziałem] pierwszych Rodziców przed Grzechem. Pozostaje blizna i boli,
dając znać o sobie. Jest ona zawsze gotowa ponownie zamienić się w ranę. [Przypomina] niektóre
choroby wirusowe, które się okresowo zaostrzają. W [Maryi] Dziewicy nie ma tej pozostałości
rozwiązanego związku z Grzechem. Jej dusza ukazuje się piękna i nieskalana – taka, jaka była, kiedy
Ojciec [odwiecznie] o Niej myślał, umieszczając w Niej wszystkie łaski.
Jest Dziewicą. Jest Jedyną. Jest Doskonałą. Jest w pełni Doskonałą. Jako taka została
pomyślana i taka została zrodzona. Taka też jest nadal. Ukoronowana jako taka. Na wieki taka. Jest
Dziewicą. Jest bezmiarem nienaruszalności, czystości i łaski, zatracającym się w Przepaści, z której
wytrysnęła: w Bogu.
Nienaruszalność, Czystość, doskonała Łaska. Oto odwet Boga w Trójcy Jedynego. Ponad
wszystkimi skażonymi stworzeniami wznosi On tę Gwiazdę doskonałości. Maryja, Powściągliwa, na
przekór niezdrowej ciekawości [pierwszych Rodziców], odpłaca jedynie miłowaniem Boga. Poznaniu
zła przeciwstawia się ta wzniosła Nie-Znająca. Nie zna ona nie tylko nikczemnej miłości, ale nawet
tej miłości, którą Bóg dał zaślubionym ludziom. Coś więcej jeszcze: Ona nie zna pożądliwości –
dziedzictwa Grzechu [pierworodnego]. W Niej jest tylko mądrość miłości Bożej, równocześnie
zmrożona i rozpalona. To Ogień, który opancerza lodem ciało, aby stało się przejrzystym
zwierciadłem na ołtarz. Przy nim dokonują się zaślubiny Boga z Dziewicą. Nie poniża to Boga, gdyż
Jego doskonałość ogarnia Tę, która – jak przystoi [Jego] małżonce – jest jedynie o jeden stopień
niższa od Małżonka, Jemu podległa jako Niewiasta, ale bez skazy jak On.»