Nicość jest... o tu
Zawsze gdy o niej myślę
Z tyłu głowy zapala mi się lampka z tyłu głowy
Jak to jest
Że nicość wszystkim wydaje się czarna
Myślałem o niej
Nie było łatwo
Z czasem w reakcji na myślenie
O niej
W wyobraźni pojawiały się drobne Petitki, filuteryjki
Niby znikąd
A jednak były czymś
Klejnocikami od niej
Siliłem się i odpuszczałem
Aż z czasem okazało się, że tych drobin
Pojawia się coraz mniej
Każdy koralik przychodził
Z coraz większym trudem
Już prawie pogodziłem się z porażką
Już prawie odpuściłem
Aż dostrzegłem w tej nicości
Przesilenie siebie
Tak
Jakby było to coś
Czego najbardziej mi w życiu potrzeba
Rozpłynąłem się nie wiedzieć czemu uskrzydlony
Pędzę w kolejnym kwancie
Teleportuję się
Niczym ryba-piła
Wiem, że gdy będę chciał się zatrzymać
Wystarczy, że zapragnę znów otrzymać
Więcej, niż mógłbym unieść
Nicość nie istnieje
Ale najbliższa jej jest pustka w mojej głowie