JustPaste.it

Czy komin mógłby uratować pasażerów RMS "Titanic"?

W artykule przedstawiono inny (niż powszechnie ongiś stosowane łodzie ratunkowe) sposób ratowania pasażerów statków.

W artykule przedstawiono inny (niż powszechnie ongiś stosowane łodzie ratunkowe) sposób ratowania pasażerów statków.

 

Titanic 

15 kwietnia 1912 zatonął statek pasażerski „Titanic” uznawany za niezatapialny. Gdyby marynarze obserwujący horyzont nie dostrzegli zbliżającej się góry lodowej, to statek – po centralnym uderzeniu – nie zatonąłby, pociągając ok. 1500 osób za sobą w toń. Nie byłoby także wielkich strat materialnych oraz wizerunkowych nie tylko dla armatora, projektantów i stoczni.

Statek miał zamontowane cztery dostojne kominy, z których jeden był atrapą – uznano, że czterokominowiec będzie godniej reprezentował armatora i pasażerów.

Analizując szereg fotografii i rysunków, na których statek był zaprezentowany bez perspektywicznych skrótów, można obliczyć wysokość i średnicę kominów przy ustaleniu skali, znając całkowitą długość statku 269 m.

Co ciekawe, w każdym z tych obliczeń, wymiary były nieco inne, wobec czego przyjąłem wysokość komina 20 m, zaś jego średnicę 10 m.

Gdyby komin wykonać z blachy stalowej o grubości 8 mm (grubszą blachę można byłoby rozmieścić poniżej linii wodnej położonego komina po jego zwodowaniu, zaś cieńszą powyżej wody), gdyby oba zakończenia komina (podstawa i jego szczyt) wyłożyć blachą o podobnej grubości i w połowie wysokości zamontować przegrodę wzmacniającą, to masa takiego komina - wraz z usztywnieniami wręgowo-ramowymi, które oszacowałem na dodatkowe 30% do masy blach - wyniosłaby 70,5 tony.

Podczas tragedii na statku znajdowały się 2224 osoby, które wraz z ubraniami i ławkami umieszczonymi w kominie ważyłyby ok. 222 tony (przyjąłem 100 kg na osobę), czyli wraz z kominem ok. 293 tony.

Objętość wypieranej wody przez całkowicie zanurzony komin to 1571 m3, zaś siła wyporu wyniosłaby w słonej wodzie 1610 ton.

Aby komin opisany powyżej nie był zanadto wynurzony, co byłoby niestabilne, należałoby go dociążyć, np. zalewając wodą z oceanu w najniższej przestrzeni. Gdyby dolano 512 ton wody, to komin byłby zanurzony dokładnie do połowy średnicy, czyli 5 metrów. Słona woda balastowa zajęłaby 500 metrów sześciennych, co oznacza, że dla ewakuowanych osób pozostałoby do dyspozycji 1071 m3, czyli 0,48 m3 na osobę, co powinno zapewnić dość dobry komfort podczas akcji ratunkowej.

Inną sprawą jest opracowanie sposobu zamocowania komina i bezpieczne, pewne oraz szybkie jego położenie tuż po katastrofie i sprawne rozmieszczenie ratowanych osób.

W rzeczywistości do komina wprowadzono by mniej osób, bowiem część załogi, która nadzorowałaby akcję, ratowałaby się klasycznymi łodziami ratunkowymi, których byłoby znacznie mniej, niż było podczas tragedii.

Dodatkowym sposobem ratowania nieszczęśników mogło być wydzielenie w ówczesnej nadbudówce segmentu, który byłby osadzony na pokładzie w demontowalny sposób – po ogłoszeniu ewakuacji, pasażerowie i załoga zajmowaliby swoje miejsca w przewidzianej przestrzeni i po szczelnym zamknięciu wszystkich otworów drzwiowych i okiennych oraz po odłączeniu mocowań od pokładu, segment oddzieliłby się od tonącego kadłuba. Po analizie omawianej katastrofy, najwłaściwszym miejscem osadzenia takiego segmentu wydaje się być rufa.

W obu proponowanych rozwiązaniach mogłyby być zamontowane niewielkie silniki ze śrubami i sterami, które zapewniłyby minimalną choć sterowność na powierzchni oceanu.

Oglądając filmy na temat tragedii, tonących ludzi i to głównie z powodu zimna, widząc ginące dzieci i milionerów, którzy wykupiliby się śmierci, gdyby tylko mogli, można zadać pytanie - czy rozmaite szafy lub inne meble, zestawy desek w magazynie lub właśnie drewniane lub metalowe (jak choćby kominy) elementy wyposażenia mogłyby być przystosowane do ratowania ludzi? Wówczas zapewne nie znano transportowych drewnianych palet, ale i one byłyby na wagę złota, gdyby je połączyć w tratwy. Gdyby na pokładzie pozostawiono rusztowania drewniane pozbijane z desek jako bryła np. 6 metrów x 6 metrów x 3 metry, to ilu ludzi więcej można byłoby uratować? Szok - w taki łatwy sposób nie mogą tonąć ludzie!

Jakże inaczej wyglądałaby tragedia Titanica, gdyby zastosowano jeden z opisanych sposobów. Jakże inaczej oglądałoby się filmy poświęcone temu kwietniowemu dramatowi…

Przy okazji - naziści posłali na dno tysiące statków i okrętów z wieloma osobami na pokładzie. Nikomu nie przyszło do głowy, aby kilkanaście metrów od kadłuba wzdłuż całego okrętu zawiesić sieci rybackie lub stalowe, w które wpadałyby torpedy i tam by eksplodowały? Ile konwojów więcej dotarłoby do miejsca przeznaczenia wraz z cennym uzbrojeniem i z bezcennymi ludźmi?