JustPaste.it

Pookrągłostołowy cyrk jak bolszewicka komedia.

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania i niedoszły kandydat Platformy w wyborach prezydenckich, mówił w zeszłym roku po śmierci Adamowicza: "Prezydent Adamowicz przez 4 lata w Telewizji Gdańsk, ale również w telewizji TVP Info był przez lata szkalowany, to podłoże właśnie doprowadziło do takich rzeczy – ja tutaj widzę bezpośredni związek. Zabójstwo prezydenta dużego polskiego miasta, zabójstwo, do którego dochodzi po iluś latach nagonki prowadzonej przez publiczne media, nagonki przy użyciu służb specjalnych, w szczególności CBA, tych wszystkich decyzji, to wszystko sprawia, że nad tym trudno przejść do porządku dziennego. Oczywiście, że politycy Prawa i Sprawiedliwości w tej chwili obawiają się, czy nie dojdzie do kolejnych morderstw. Wykreowali taką sytuację, jaką wykreowali. To nie jest tak, że ktoś tego nie będzie rozliczał. Ja też jestem za tym, żeby rozliczyć dziennikarzy Telewizji Gdańsk, żeby rozliczyć dziennikarzy Telewizji Publicznej za to wszystko, co spotkało Pawła Adamowicza. To nie jest tak, że nic się nie stało. Ktoś, kto robi tego typu rzeczy powinien za to odpowiadać. Tak samo jak powinni odpowiadać za to również ci, którzy prowadzili różnego rodzaju śledztwa i nękali Pawła Adamowicza".

Podsumowując jego wypowiedź – jeśli ktoś jest podejrzewany o popełnienie przestępstwa, dziennikarze najlepiej w ogóle nie powinni się tym zajmować (tym bardziej, jeśli mowa o politykach związanych z Platformą), bo w przeciwnym wypadku może to doprowadzić do zamordowania tego polityka, i wtedy winne są... media, które o tej sprawie mówiły.

Kolejna Platformianka, Baśka Kudrycka z piękną przeszłością w PZPR, powiedziała i to na forum międzynarodowym, w Eurokołchozie: "Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz stał się ofiarą zinstytucjonalizowanej nienawiści, z jaką mamy do czynienia w Polsce od trzech lat. Łamanie trójpodziału władzy, upolitycznienie sądów i prokuratury, bezprecedensowe szczucie w mediach państwowych oraz brak reakcji władz na akty agresji i nienawiści wobec przeciwników politycznych prowadzą do atmosfery sprzyjającej aktom terroru". Czyli znowu – nieważne fakty, nieważne, że morderca Adamowicza w więzieniu nawet nie miał dostępu do TVP Info, nieważne, że zdaniem jego współwięźnia, jeśli już coś czytał, to głównie "Wyborczą". Kudrycka wydała wyrok - za śmierć Adamowicza odpowiada PiS. I łamanie trójpodziału władzy. Z kolei inny politykier, z bogatą przeszłością w PZPR, Mazguła, napisał: "PiS rękami swojego fanatyka zamordował publicznie Pawła Adamowicza". Stefan W. to niewątpliwie szaleniec i fanatyk, ale gdyby poddać badaniom psychiatrycznym Mazgułę, mogłoby się okazać, że granice szaleństwa sięgają jeszcze dalej.

Niebezpieczny alkoholik Durczok, kilka miesięcy przed swoim legendarnym już rajdem, w którym tylko cudem nikogo nie zabił, kiedy schlany jak świnia przejechał kilkaset kilometrów (!) – pisał o śmierci Adamowicza tak: "Dziś czas na żałobę, żal i milczenie. Ale jutro otwieram moją zdradziecką mordę. Po ludzku, wyraźnie i bez idiotycznych wątpliwości, jasno mówię: jeden psychol, mały i zakompleksiony facecik, rozwalił nam Polskę na kawałki!" I wiecie jakim hashtagiem okrasił swój jadowity wysryw? Otóż... #STOP MOWIE NIENAWIŚCI. Poważnie! Czyli to jednak prawda, że przesadzanie z alkoholem trwale uszkadza mózg. A jeśli Kaczyńskiego można obwiniać za śmierć Adamowicza, to hejtera Durczoka można śmiało obwiniać za katastrofę w Smoleńsku. Taki sam poziom sensu i logiki.

Wdówka Madzia Adamowicz: "To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę. Mojego męża zabiły słowa". Ty się Madzia ciesz, że nie zabija ludzi niskie IQ, bo tym bełkotem właśnie popełniłabyś intelektualne samobójstwo. Cholera, dobrze, że Lesława Maleszki z "Wyborczej" nie zamordował jakiś leczony psychiatrycznie kryminalista, bo inaczej winę za jego śmierć ponieśliby dziennikarze, którzy dotarli do jego agenturalnej przeszłości i nagłośnili sprawę! Dziennikarzom nie wolno docierać do prawdy! Bo to bardzo niewygodne - dla polityków PO, dla ,"Wyborczej", dla TVN-u...

Czuchnowski z "Wyborczej" pisał: "Zabójca Adamowicza ostatnie lata spędził w zakładzie karnym. Odkąd rządzi PiS, w placówkach publicznych puszcza się tylko TVP. Jest więc dość jasne, jaki przekaz do niego docierał. Aż dotarł..."I wszystko byłoby fajnie, gdyby Onet nie przeprowadził wywiadu ze współwięźniem mordercy, w którym okazało się, że Stefan W. nie oglądał TVP Info ani "Wiadomości", jeśli już oglądał programy informacyjne na to Polsacie lub TVN, a od kolegi pożyczał... "Gazetę Wyborczą". I cała czuchnąca propaganda poszła się...

W zeszłym roku, na długo zanim komukolwiek przyszedł do głowy psychodeliczny pomysł, że znany z pajacowania w programach rozrywkowych Szymonek Hołownia będzie kandydował na prezydenta, i to nawet nie Łodzi albo Oleśnicy, ale całej Polski (!) - pisałem, że dla mnie to obecnie jedna z najbardziej obślizgłych postaci na polskiej scenie polityczno-medialnej. Wykorzystał śmierć Adamowicza do tak parszywej manipulacji emocjami i nastrojami, że każdego przyzwoitego człowieka musiało od tego zemdlić. Pisał między innymi: "Bez zuchwałości i bez lęku, fundamentalnie nie zgadzam się więc z tymi, którzy pospiesznie próbują zamieść cały ten wstrząs, jaki przeżywamy od paru dni, pod dywan. Udzielając nieproszonych przez nikogo korepetycji z funeralnego savoir vivre'u ("ciszej nad tą trumną"), z kompulsywnego symetryzmu ("a gdzie żeście byli, jak zabijali tych z PiS-u"). Sami do niedawna dzieląc na potęgę, teraz łkają by "nie pogłębiać podziałów", albo nerwowo przepisują od kalki "przekazy dnia", że przecież niezrównoważeni są wszędzie, że to czysty zbieg okoliczności, iż – powtórzę – zabito najbardziej znienawidzonego przez pewne środowisko samorządowca w kraju na imprezie najbardziej znienawidzonego przez tych samych ludzi działacza społecznego".

I nie szkodzi, że zabójca faktycznie był niezrównoważony psychicznie i działał z pobudek indywidualnych a nie politycznych - prawda manipulatorowi Szymonowi tylko przeszkadza, woli więc ją desperacko ośmieszać i dyskredytować, zamiast zaakceptować. Tak jak syndrom wyparcia działa u niego również wtedy, kiedy mowa o tym, że Adamowicza krytykowały nie tylko pisowskie media, ale i te po drugiej stornie barykady, które dopiero po tej tragedii przypomniały sobie, że to jednak był kiedyś ich człowiek i że na jego śmierci można coś ugrać politycznie – i do tego ohydnego grona ochoczo włączył się TVN-owski idolek Hołownia. Przecież Sławek Neumann, twierdzący, że Adamowicz ma tyle na sumieniu, że może zostać wyprowadzony w kajdankach – nie był szefem klubu PiS, tylko PO.

W zeszłym roku pisałem: "Jednak po zamachu na księdza, katolicki moralista Hołownia nie ma już agresywnego przekazu w stylu: o nie, platformo, o nie, moja stacjo czyli TVN-ie, o nie moje środowisko czyli lewico – ja wiem że bardzo byśmy chcieli się od tego odciąć i umyć ręce, ale nie uda się nam, nie uda się nam zamieść tej sprawy pod dywan i udawać, że to przypadek, iż zaatakowano akurat księdza, czyli najczęściej atakowaną przez nasze media i nasze środowisko "profesję". Nie zaatakowano nożem piekarza idącego do pracy w piekarni, nie zaatakowano nożem marynarza idącego na statek - dokonano zamachu na księdza idącego odprawić Mszę. Nie uda nam się narracja, że to po prostu jakiś szaleniec, i że szaleńcy są wszędzie, więc my z tym nie mamy nic wspólnego. Nie uciekniemy od odpowiedzialności za to. Nie. Takiego przekazu już tym razem pan Moralista w sieć nie wypuścił. Wypuścił za to coś w stylu: o ja, zaatakowano księdza, kurde, czemu my się WSZYSCY musimy atakować, weźmy się wszyscy ogarnijmy, dobraaa?".

A ohydne próby przypisania winy szaleńca pisowcom czy TVP wypisuję dziś dlatego, że nasunęły mi skojarzenia z pewną sytuacją, do jakiej doszło w ZSRR w czasach głębokiego stalinizmu. W 1934 roku zastrzelono Sergieja Kirowa, o zlecenie mordu politycznego podejrzewa się zazdrosnego o jego rosnące wpływy Stalina. Jedną z oskarżonych była żydowska komunistka (cóż za zaskakujące i rzadkie połączenie!), Evgenia Ginzburg. Była nauczycielką i członkiem Partii Komunistycznej, ale w trwającym właśnie okresie wielkich czystek, w których Stalin mordował każdego kto krzywo się uśmiechnął, stanęła przed radzieckim wymiarem "sprawiedliwości", niepokojąco podobnym do dzisiejszej opozycji w Polsce w swym postrzeganiu prawa. Oto fragmenty wspomnień żydowskiej komunistki Ginzburg z tego komediowego procesu.

"Nadeszła pora na mnie. Członkowie wojskowego trybunału Sądu Najwyższego usiedli naprzeciwko mnie. "Zapoznałaś się z aktem oskarżenia?" – zapytał przewodniczący znudzonym głosem. "Przyznajesz się do winy? Nie? Ale przecież są dowody... Masz jakieś pytania do sądu?". "Tak, mam. Zostałam oskarżona o terroryzm. Czy będzie pan uprzejmy podać mi nazwisko polityka, na którego życie podobno czyhałam?". Po chwili ciszy jeden z nich odparł: "A co, nie słyszałaś, że w Leningradzie zamordowano towarzysza Kirowa?". "No tak, ale przecież to nie ja go zabiłam, tylko jakiś mężczyzna, Nikołajew, a ja nigdy w życiu nie byłam w Leningradzie. Czy to nie jest wystarczające alibi...?". "A ty co, jakaś prawniczka, albo coś...?". "Nie, jestem nauczycielką". "No. Więc się nie wymądrzaj. No dobra, może i nigdy nie byłaś w Leningradzie. ALE KIROW ZOSTAŁ ZAMORDOWANY PRZEZ LUDZI O TWOICH POGLĄDACH, WIĘC PONOSISZ MORALNĄ I PRAWNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ". I już. I kurtyna. Oddana komunizmowi Żydówka wylądowała w łagrze na kilkanaście lat. Ta bolszewicka komedia z wskazywaniem wrogów ludu i obarczaniem zbrodnią jednej osoby wszystkich osób o konkretnych poglądach - jest zbyt podobna do tego pookrągłostołowego cyrku, żeby spać spokojnie. I tylko wraca jak bumerang ten odwieczny dylemat - czy powinno się śmiać, czy płakać?

 

Źródło: Razprozak