JustPaste.it

Zło i czynienie zła

Czyli co to jest i dlaczego istnieje.Proszę mi, niegodnemu laikowi, nie brać za złe zabranie się do zmagania z tak trudną i wręcz ontologiczną materią.

Czyli co to jest i dlaczego istnieje.Proszę mi, niegodnemu laikowi, nie brać za złe zabranie się do zmagania z tak trudną i wręcz ontologiczną materią.

 

Temat z pozoru banalny, by nie rzec trywialny, ale zastanawiam się nad tym już ponad trzydzieści lat. Nie mam wniosków kategorycznych, właściwie to każde rozmyślanie na ten temat powoduje nowe pytania i wątpliwości.

 Co to jest zło!! Wbrew pozorom „książkowa” odpowiedź: źle to jak Kalemu ukraść krowy,a dobrze, to jak Kali ukraść krowy, nie jest tak całkiem pozbawiona sensu, Przecież żeby coś nazwać (określić) złem to trzeba to z czymś porównać; ze swoim odczuwaniem, światopoglądem, doświadczeniem. Jest to więc metoda oparta na kryterium. Nic nowego, cały świat, otoczenie i innych ludzi (inne istoty żywe) postrzegamy i oceniamy właśnie tą metodą: skąd wiem, że napotkane zwierzę jest psem? Ano stąd, że wcześniej ktoś mi powiedział, że to jest pies i podał jego charakterystykę; ewentualnie sam do tego doszedłem obserwując otoczenie. Teraz już tylko krok (pozostając przy tym przykładowym psie) do oceny „jakościowej”: jak mnie pogryzie, to jest zły.

Celowo użyłem tak prostego przykładu, bo uważam, że mechanizm, mimo uproszczonego opisu, jest uniwersalny. Nawet jeżeli rozciągnie się jednostkowe doświadczenia, kryteria i oceny na zbiorowisko.

 Problem jednak w tym, że czy tego chcemy czy nie, tak rozumiane i diagnozowane zło jest bardzo zależne od środowiska, otoczenia fizycznego, historii społeczeństwa – wszak

w plemieniu łowców głów obcinanie głów jest cnotą i stanowi raczej powód do dumy (pozyskanie takiej obciętej głowy), a nawet jest oznaką pozycji. Oczywiście nawet w tymże społeczeństwie osoba, której obcięto głowę uważa (tuż przed ucięciem) ten akt za zło

w stosunku do niego, ale przecież w tym społeczeństwie wychowana, liczy się taką możliwością i . . . patrz filozofia Kalego. Już słyszę te glosy oburzenia: to jest relatywizowanie etyki, moralności i opisywanego przez te nauki, zła. Jest przecież (jak mówią „głębocy” moraliści) prawo naturalne, a w ujęciu wierzących moralistów – prawo boże. Jakoś umyka im fakt, że czy to prawo naturalne, czy to prawo naturalne czy to prawo boże jest formułowane i kodyfikowane przez człowieka (!). Pomijając już możliwość działania tegoż człowieka (ludzi) w złej wierze, pozostaje przecież dziełem człowieka, a nie natury czy Boga.

Tak więc (znowu czy tego chcemy czy nie) definicje zła i wynikające z nich kodeksy moralne, karne czy etyczne są dziełami ludzkimi – i bardzo dobrze: wszak dotyczą opisania zachowania człowieka i skutków tego zachowania.

Myślę jednak, że można (przynajmniej roboczo) przyjąć taką definicję:

zło to krzywdzenie jednostki lub grupy przez podejmowanie w stosunku do nich działań, na które się nie zgadzają, przeciwko którym się bronią, a w szczególności takich, które powodują u ofiar utratę życia lub zdrowia, utratę wartości majątkowych (ruchomych bądź nieruchomych) oraz utratę wolności a także utratę wartości moralnych, etycznych lub intelektualnych. Wolności rozumianej jako pełną swobodę decydowania o sobie (in personam) i swoim posiadaniu. Proszę wybaczyć mi takie definicyjne zawężenie zła, ale potrzebuję tego do rozważań nad istnieniem tego tworu i jego powstawaniem, rozwojem, charakterystyką i (!?) relacjami logicznymi (mam na myśli logikę Boolowską).

Załóżmy więc, że biorąc pod uwagę powyższe wiemy co to jest zło i jak działa na istoty żywe. Przejdę zatem do opisania czynienia zła i czyniących zło.

Na początek: jesteśmy (my ludzie myślący – homo sapiens) jedynymi zdolnymi do czynienia zła na Ziemi – jeśli oczywiście wykluczymy możliwość współistnienia z nami na naszej planecie innych istot rozumnych. Zwierzęta jako niemające „duszy” wykluczam z tej kategorii – kierują się one instynktem. Człowiek też czasami kieruje się instynktem, ale potrafi kierować się rozumem i potrafi rozwijać świadomość (i osobniczą, i zbiorową).

Tak więc: człowiek może czynić zło; właśnie MOŻE! Przecież z tego nie wynika, że musi.

Ma wolną wolę i może zdecydować o każdym czynie w najprostszym kryterium: czy mam to zrobić czy nie. Co więc powoduje, że kierując się wolną sam wybiera krzywdzenie innych? Czyżby był zepsuty - czy to w akcie tworzenie czy przez środowisko? Nie jestem zwolennikiem „tabula rasa” – czyli zło jest w nas. Mario Puzo ustami ojca chrzestnego mówi: każdy człowiek ma tylko jedno przeznaczenie. Wychowanie, środowisko i nauka mogą takiego człowieka „obrobić” jak na obrabiarce, nadać mu kształt, ale będzie on dalej kawałkiem stali, czy innego tworzywa. Czyli, jak w piosence George’a Brassensa: jak ktoś jest żłób, będzie żłób. Może to smutna konstatacja, ale przecież nasza wolna wola, nawet żłobowi daje możliwość podjęcia dowolnej decyzji! Co więc powoduje wybranie zła? W najprostszym przypadku: korzyść (materialna lub duchowa), ale przecież wszyscy znamy czyniących zło, którzy sami są przy tym krzywdzeni. Oczywiście korzyści uzyskane w wyniku złoczynienia mogą tak samo się przydawać jak te uzyskane bez czynienia zła. Ale takie pójście na łatwiznę nie trafia mi do przekonania jako motywacja człowieka. Celowo pomijam nawiedzonych, opętanych (jakkolwiek to nazwać) – oni nie wybierają. Może więc nasza „dusza” jest zła! Czyli cała teoria o wolnej woli poszła w . . . . Bo jeżeli jesteśmy – obojętnie na jakim poziomie świadomości – źli, to oczywiście nie możemy nie czynić zła, ale nie jesteśmy też wolni i nie mamy wolnej woli! Czyli zaprzeczyłem założeniu o wolności woli i samodzielnym dokonywaniu wyborów.

Jeżeli jednak nie rezygnować z wolnej woli i wolności wyboru, to pozostaje tylko opcja bycia złym z urodzenia, albo przynajmniej nie wolnym od zła. Może więc celowo poddawani jesteśmy atakom zewnętrznego zła, żebyśmy sami mogli się przekonać

o własnej wartości! Nieświadomie (!?) opisałem „wodzenie na pokuszenie” – czyli tak naprawdę próby charakteru. No dobrze, kto tak nas sprawdza !? i (co ważniejsze) po co!

Czy można na to odpowiedzieć nie odwołując się do pojęcia Boga? Nie wiem. Jeśli nie można, to wcale nie oznacza, że jest to Bóg biblijny, bohater Starego i Nowego Testamentu – może to (jak w opowiadaniu Lema o profesorze Korkoranie) eksperymentator? Nawet go osądzać nie możemy – nie to, że nam nie wolno – po prostu nie potrafimy. A jeśli nawet był jakiś Stwórca lub zwyczajnie twórca, to przecież nie oznacza, że wpisał nam w genom, duszę lub cokolwiek możliwość zła; może to my sami mogliśmy się zepsuć. Ale znowu: dlaczego!? Oszaleć można! Jak by nie kombinować, zawsze albo Bóg, albo pozaludzka lub ponadludzka determinacja.

Czy to zło jest takie atrakcyjne? Pomijając kryteria wyceny w rodzaju opłacalność, przecież w większości przypadków można to samo uzyskać nie czyniąc zła. Oczywiście trzeba się namęczyć i naznoić, ale większość czynienia zła to też nielekka robota!

Może więc zło jest tak zwyczajnie potrzebne – i to nie tylko jako odniesienie dla dobra. Może ten ying i yang to uniwersalna (przepraszam za górnolotność) metoda życia. Oczywiście: kim jestem, żeby siedząc w kałuży i obserwując miotające się w niej pierwotniaki wyciągać generalne wnioski o oceanach na planetach gwiazdozbioru Wega!? Czemu nie! mogę w swej zarozumiałości lub po prostu niewiedzy brać się ten ważki problem – bo to jest wg mnie nasz problem.

Myślę też, że zabrnęliśmy w to głębiej: nie potrafimy żyć bez zła. Jak żyjemy dłużej

w sytuacji niewystępowania zła lub przynajmniej znacznego ograniczenia jego występowania, to coś nas niepokoi, już nie tylko fatalistycznie oczekujemy, że znowu coś się spieprzy i walnie nas zło, ale po prostu czekamy na zło czując, że tak długi jego brak jest nienaturalny i nienormalny. Podobne problemy opisał Stanisław Lem w opowiadaniu „Kobyszczę”, ale zostawił to bez kategorycznych odpowiedzi i bez wniosków.

Ja też to tak zostawię, skoro Lem nie dał rady, to co dopiero ja.

Jeżeli mamy chociaż namiastkę wolnej woli i wolności wyboru, to czyńmy dobro. Nie czyńmy zła. Choćby z ciekawości, zobaczymy co się stanie.

Jonasz Kofta napisał:

Tobie śpiewam, co zwiesz się nikt,
nim bezsilność ci serce wypali -
twoja wola, sumienie i myśl
może ziemi zieloność ocalić.
I wystarczy, że jedną łzą
okrucieństwu świata odpowiesz,
więc nie pytaj, komu bije dzwon -
bije on tobie.

I z tym was zostawiam.

Wasz pokorny sługa:

Blackader