JustPaste.it

Zupełnie inaczej mogłaby się potoczyć historia Polski.

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie siedzą i w budynku
gdyby faktycznie udało się dług wykupić. Zawiodło wszystko i osoby w to zamieszane pozostały bezkarne. Sama historia FOZZ jest krwawa, brutalna i woła o pomstę. Jeśli chodzi o takową, którą spokojnie mógłby się zająć każdy jaśnie nam panujący rząd, mamy ciszę. W myśl zasady, że jak nikt nie jest winny to wszyscy są winni, każdego po kolei z okraglostolowcow powinno się poddać kwalifikowanym badaniom. Tu chodzi o sprawiedliwość dla każdego Polaka...

,,Ustawa o FOZZ (Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego) została przyjęta w czasie, gdy od tygodnia trwały obrady Okrągłego Stołu, przy którym zasiedli reprezentanci komunistycznych władz i przedstawiciele opozycji solidarnościowej i nigdy nie stała się przedmiotem obrad okrągłostołowych. Z jednego powodu — Kiszczak uważał projekt FOZZ za całkowicie „suwerenny”, za niepodlegający negocjacjom z przedstawicielami opozycji. FOZZ został powołany 15.02.1989 r. i od razu nadano mu niezależną od Ministerstwa Finansów osobowość prawną. Był więc poza wszelką kontrolą finansową państwa.

Na jego dyrektora generalnego wybrano Grzegorza Żemka, ps. „Dik”, który był jednym z najbardziej cenionych agentów Oddziału „Y” — głęboko zakonspirowanej struktury Zarządu II Sztabu Generalnego, krótko mówiąc, wywiadu wojskowego. W skład Rady Nadzorczej FOZZ weszli: Janusz Sawicki, Zdzisław Sadowski, Jan Wołoszyn, Jan Boniuk, Grzegorz Wójtowicz i Dariusz Rosati. To nie były przypadkowe nazwiska, kiedy wreszcie byli komuniści odpadną z gry na szczytach władzy i padnie tzw. zbiór zastrzeżony w IPN, dowiemy się dużo więcej na temat tych postaci. W teorii FOZZ miał zrealizować jeden zasadniczy cel: wykupić polski dług zagraniczny na rynku wtórnym. Kiszczak od początku siedział w tej tematyce, gdyż „Dik” uprzednio przedstawił ideę funkcjonowania FOZZ przełożonym z wywiadu wojskowego, a oni tym pomysłem podzielili się z szefem MSW.

To Kiszczak wziął na swoje barki przekonanie do tej idei Jaruzelskiego, co było dość proste. I trudno się dziwić w sytuacji, kiedy nie spłacano już nie tylko kredytów, ale nawet odsetek. W sumie była szansa, że polski dług będzie można wykupić za jedną dziesiątą jego wartości, płacąc za każdego dolara długu jedynie dziesięć centów. Ale aby tego typu operacje — nielegalne z punktu widzenia prawa międzynarodowego — można było przeprowadzić — należało to robić w tajemnicy, którą miał zagwarantować wywiad wojskowy. I tu był pies pogrzebany. Mundurowi szybko zwietrzyli w tym interes i już po kilku miesiącach funkcjonowania FOZZ, priorytety się zmieniły. Na wykup długu szły sumy stanowiące ułamek kwoty przeznaczonej na ten cel. Reszta przepadała w czeluściach różnych kont zagranicznych i krajowych, których adresatami były szemrane firmy i osoby prywatne. Tak w mękach wykluwała się polska finansjera III RP, gdzie złodziej wspierał złodzieja.

Z rozszabrowanego bilansu wynikało, iż tylko w latach 1989-1990 FOZZ na swe zadania statutowe otrzymał 1,7 mld dolarów, z czego na wykup zadłużenia wydał jedynie 69 mln dolarów, reszta — czyli 1,5 mld dolarów zostało bowiem zwyczajnie rozkradziona. Gdzie podziały się brakujące pieniądze? Na to pytanie do dzisiaj trudno precyzyjnie odpowiedzieć. Spora część została przelana na ulokowane za granicą konta różnych firm i osób prywatnych (rzecz jasna całkiem nielegalnie), a część została zwyczajnie zdefraudowana poprzez zakup nieruchomości i innych dóbr należących do osób prywatnych. Wypada jeszcze uściślić, że również z FOZZ wypłacono w kolejnych ratach środki finansowe na budowę gazociągu Hamburg, którego budowę podjęli się sfinansować peerelowscy decydenci mundurowo-polityczni, zgodnie z umową podpisaną jeszcze w 1987 r. Udzielony kredyt Sowieci mieli spłacić dostarczanym gazem do Polski. Na ten cel poszło łącznie 158 mln dolarów, co wobec 1,5 mld, które przepadły bez śladu, było kroplą w morzu. Budowa tej magistrali gazowej raz na zawsze za to uzależniła Polskę od sowieckich dostaw.

Zabezpieczający tę transakcję ubecy wojskowi byli wcześniej przeszkoleni na kursach specjalistycznych w Związku Sowieckim, później zostali pozytywnie zweryfikowani i znaleźli się w WSI. Na trop defraudacji finansowych dokonywanych w ramach FOZZ wpadł prof. Walerian Pańko, wówczas prezes NIK. I to był dla niego początek końca. Zginął niespodziewanie w wypadku samochodowym 7.10.1991. Co najważniejsze — stało się to dokładnie w przeddzień ogłoszenia wyników kontroli w FOZZ. Żona profesora ocalała w wypadku, na krótko przed zderzeniem z BMW słyszała wybuch pod maską samochodu, ale śledczych to nie zainteresowało. Nie zbadali też innego wątku, który mógł pomóc w ujęciu sprawców śmierci profesora — faktu, że krótko przed śmiercią otrzymywał anonimy z pogróżkami oraz tego, że włamano się do jego służbowego mieszkania.

Wcześniej w przedziwnych okolicznościach zmarł młody inspektor NIK Michał Falzmann — oficjalna wersja wskazywała na rozległy zawał serca — który oszacował na kilka miliardów dolarów straty skarbu państwa z tytułu defraudacji finansowych dokonanych w FOZZ. Kolejnymi ofiarami byli dwaj milicjanci, którzy pierwsi przybyli na miejsce wypadku samochodowego prof. Pańki — w 1993 r. utonęli na rybach i to w miejscu, w którym teoretycznie trudno było się utopić."

Fragmenty świetnej książki ,,Cze.Kiszczak", której autorem jest Lech Kowalski. To jedna z tych książek, która - gdyby przeczytały ją miliony Polaków - radykalnie przyczyniłaby się do dekomunizacji Polski. Kto ma możliwość kupić - naprawdę polecam.

 

 

Autor: Raz prozą, raz rymem - walczymy z propagandowym reżimem