JustPaste.it

Święte oburzenie...

... z przegranej?

... z przegranej?

 

4-img_20200718_160133_0250_small.jpg

1-img_20200718_155955_0247_small.jpg

"Święte oburzenie"

 

 

Spokój, samokontrola, wyrzeczenie, czystość, tolerancja, uczciwość, wiedza, mądrość, miłość – to naturalne uczucia i cechy, według których warto postępować

 

Złość i gniew podobnie jak smutek oddzielają nas od innych, i przynajmniej na pewien czas, przecinają wszelką możliwość porozumienia. Gniew daje nam chwilowo swoista siłę i żywotność, właśnie dzięki temu oddzieleniu się i jakby odrzuceniu w siebie; ale tai się w nim także jakaś dziwna rozpacz.

Odosobnienie jest zawsze rozpaczą. Złość wyrażająca się rozczarowaniem, zazdrością, chęcią dokuczenia komuś, jest gwałtownym wyładowaniem energii, które nam chwilowo sprawia przyjemność bo usprawiedliwiamy w nim siebie. Gdy potępiamy innych kryje się w tym zwykle usprawiedliwianie siebie.

Bez pewnego rodzaju zadowolenia z własnej osoby - cnoty swojej, czy prawości - lub też odwrotnie: bez poniżania czy niedoceniania siebie, czymże jesteśmy?

Używamy wszelkich środków dla samoutwierdzenia; a gniew jak i nienawiść są jednym z najłatwiejszych po temu sposobów.

Zwykłe rozgniewanie się - nagły wybuch gniewu o którym w chwilę później się zapomina - jest jednak czymś zupełnie innym aniżeli świadomie żywiona i myślą zasilana złość, która szuka sposobności by dokuczyć, zranić, zaszkodzić. Zwykłe zirytowanie się może mieć po prostu fizjologiczne przyczyny, które łatwo usunąć; ale złość wyrastająca z psychologicznego podłoża jest o wiele bardziej złożona i trudniejsza do zrozumienia, a co za tym idzie i do pozbycia się jej.

Większość z nas nie ma nic przeciw wybuchom gniewu, znajdujemy dla nich zawsze jakieś usprawiedliwienie. Dlaczegóż nie mamy się oburzać gdy np. ktoś źle postępuje w stosunku do kogoś, albo nas samych?

l powstaje w nas gniew tak zwanego "świętego oburzenia". Nigdy nie stwierdzamy po prostu "jestem zły" i koniec; a wchodzimy w wielce złożone tłumaczenia przyczyn naszego gniewu, czy oburzenia. Nigdy nie przyznajemy, że ogarnia nas zazdrość czy gorycz, a staramy się od razu wytłumaczyć je i usprawiedliwić. Mówimy że miłości zawsze towarzyszy zazdrość, lub że postępowanie czyjeś zupełnie słusznie nas rozgoryczyło.

I właśnie takie wyrozumowane tłumaczenie słowne, czy też myślowe, podtrzymuje i zakorzenia w nas złość, nadając jej celowość i siłę.

Tłumaczenie, ciche czy głośne, staje się jakby tarczą, zasłoną która chroni nas przez koniecznością ujrzenia siebie takimi jakimi jesteśmy.

Lubimy aby nas chwalono, miłe nam są pochlebstwa, wciąż się czegoś dla siebie spodziewamy, a gdy to nie przychodzi czujemy się rozczarowani, budzi się w nas gorycz lub zawiść. l wówczas gwałtownie albo spokojnie obwiniamy kogoś innego, mówimy że to on jest winien naszemu rozgoryczeniu.

I ten inny staje się bardzo ważny, bo od niego zależy nasze samopoczucie, radość, siła; dzięki niemu coś osiągamy, spodziewamy się jakiegoś dla siebie wypełnienia; więc tak niezwykłą nadajemy mu wagę, że musimy go chronić, posiadać. I oto on staje się naszą ucieczką przed sobą; a gdy nagle czujemy się odrzuceni w siebie z powrotem, ogarnia nas lęk spojrzenia we własny stan i ten strach zmienia się w złość, która różne przybiera formy - zawodu, rozczarowania, pretensji, goryczy, zazdrości, itp.

I jak sobie w takiej sytuacji można poradzić?

 

Żywienie przez dłuższy czas złości w postaci żalu czy pretensji do kogoś, wymaga antidotum, neutralizującego czynnika w postaci przebaczenia. Przebaczenie staje się zgoła niepotrzebne tam, gdzie się nie gromadzi złość; a jest niezmiernie ważne tam, gdzie rośnie pretensja, uraza, żal. Natomiast gdy nie ma poczucia krzywdy, ani też upodobania w pochlebstwach, a jednocześnie i twardej obojętności, rodzi się samorzutnie współczucie i miłosierdzie.

Żadne działanie woli nie może nas uwolnić od złości, gdyż w samej woli kryje się gwałtowność. Wola wykwita z pragnień, z żądzy stania się czymś; a pożądanie w samej swej naturze jest zdobywcze i władcze. Tłumić złość wysiłkiem woli to przenosić ją tylko na inną płaszczyznę, nadając jej inne miana, ale to nie zmienia faktu iż pozostaje ona tym czym była. tj. tym samym gniewem.

Aby się uwolnić od gniewu - co nie oznacza bynajmniej kultywowania jego odwrotności w postaci łagodnej słodyczy - trzeba przede wszystkim zrozumieć pożądanie.

 

 

2-img_0876_small.jpg