JustPaste.it

Kredyt w walucie obcej bez ryzyka kursowego?

Kredytobiorcom zadłużonym w walutach obcych sen z powiek spędza każde osłabienie naszej waluty, powoduje ono bowiem wzrost raty w ujęciu złotowym. Czy można je wyeliminować, zabezpieczyć się przed nim?

Najlepszym sposobem wyeliminowania ryzyka walutowego jest zaciągnięcie kredytu w walucie, w której się zarabia. Teoretycznie bowiem koszt kredytu walutowego powinien w efekcie zrównać się z kosztem kredytu złotowego. W przeciwnym razie istniałaby możliwość dokonania arbitrażu, czyli możliwość zaciągnięcia kredytu w walucie obcej i zarobienia na zainwestowaniu tych pieniędzy w walucie rodzimej.

Teoretycznie? A może praktycznie również? Okres kredytowania jest na tyle długi, a rynek tak nieprzewidywalny, że prawidłowa wycena kosztu kredytu jest po prostu niemożliwa. Nie znamy bowiem przyszłych kursów spłaty kredytu, trudno też szacować krótkoterminowe stopy procentowe na podstawie wyceny długoterminowych obligacji. Oczywiście takie działania się podejmuje, lecz jak wielu praktyków twierdzi, jest to wróżenie z fusów. Trudno bowiem przewidzieć co będzie za kilka dni, czy miesięcy, a co dopiero za kilka lat.

Opcje coraz droższe

Jak zatem zabezpieczyć sobie ryzyko walutowe spłacanego kredytu? Teoretycznie można by użyć opcji na kurs walutowy ograniczając tym samym deprecjację waluty rodzimej. Spróbujmy jednak wycenić taką formę zabezpieczenia.

Załóżmy zatem, że zaciągamy 100 000 PLN kredytu na 3% w CHF i okresie spłaty 360 miesięcy. Wypłata następuje po kursie 2,5 zł a spłata po 2,6 zł. Rata w walucie kredytu wyniesie wówczas 168,64 CHF a w złotych polskich 438,47 PLN. Załóżmy, że oprocentowanie kredytu się nie zmieni. Jest to co prawda założenie nierealne, ale chodzi o pokazanie kosztu zabezpieczenia przy jednej zmiennej jaką będzie kurs walutowy.

Gdyby kurs spłaty utrzymał się na poziomie 2,6 zł za franka, wówczas rata w PLN by nie wzrosła. Ile trzeba by zapłacić za gwarancję niezmienności kursu? Konieczne byłoby wówczas nabycie 360 opcji call (na każdą ratę) z kursem wykonania na poziomie 2,6 zł i zapłacenie premii, czyli kosztu za przejęcie ryzyka.

Wystawca opcji byłby wtedy zobowiązany pokryć nam każdorazowy wydatek miesięczny wyższy niż z góry założona wysokość raty w PLN. Opcja call daje nam bowiem możliwość osiągnięcia zysku w momencie gdyby kurs CHF/PLN wzrósł powyżej 2,6 zł. Zysk ten będzie równy wartość o jaką wzrośnie rata w wyrażeniu złotowym, czyli pokryje nam wzrost miesięcznego kosztu obsługi kredytu. W rezultacie miesięcznie wydamy tyle samo ile wydawaliśmy przed wzrostem kursu.

Gdyby jednak kurs spadł, nasza rata złotowa również spadnie, gdyż opcja daje prawo a nie obowiązek, a wówczas po prostu zapłacimy mniej. Za prawo do ograniczenia wzrostu kursu trzeba jednak zapłacić. Ta zapłata to premia opcyjna. Ile zatem kosztuje zabezpieczenie pierwszej raty?

Drożej niż w złotówkach

Premia wyniesie 4,5 grosza za każdego franka, czyli 7,61 PLN za całą ratę. Przy drugiej racie zapłacimy już 6,5 grosza za franka a za całą ratę 11,07 PLN. Można powiedzieć, że to relatywnie mało, lecz jeśli spojrzymy ile trzeba by było zapłacić za zabezpieczenie 360 raty wówczas zaczyna zastanawiać sens takiego działania . Koszt zabezpieczenia jednego franka szwajcarskiego wyniósłby prawie 89 groszy, a całej raty blisko 150 zł. Jeśli ktoś uznałby, że to i tak mało to powiem, że koszt zabezpieczenia całego kredytu przekroczy 42 500 zł.

Gdybyśmy tyle zapłacili za wyeliminowanie ryzyka kursowego, wówczas ze 100 000 zł otrzymanych od banku pozostałoby nam niespełna 57 500 zł a raty do spłaty byłyby takiej jak od 100 000 zł. Kredyt taki byłby równoważny kredytowi złotowemu zaciągniętemu po stopie równej 8,42%. Widać zatem, że lepiej niż się zabezpieczać, należałoby zaciągnąć kredyt złotowy, który okazałby się tańszy niż walutowy z zabezpieczeniem.

Oczywiście praktycy mogliby zacząć dyskusję na temat przedstawionych założeń i parametrów, lecz nie to jest najważniejsze. Istotne jest to, że jakiekolwiek parametry zostałyby użyte, koszt zabezpieczenia tak czy inaczej byłby wysoki. Oddzielną kwestią jest znalezienie wystawcy opcji na tak długi okres. Raczej na rynku międzybankowym nie byłoby chętnych przynajmniej z dwóch powodów: wysokości kredytu oraz długości okresu zabezpieczenia.

Poduszka powietrzna z oszczędności

Zatem przedstawiony sposób nie byłby skuteczny, aby zabezpieczyć nas przed ryzykiem kursowym. Czy istnieje zatem inny sposób na ograniczenia wpływu ryzyka kursowego na kieszeń kredytobiorcy? Zastanówmy się nad następującym rozwiązaniem. Jeśli powyższy kredyt zaciągnęliśmy w CHF (a mogliśmy w PLN), to ze względu na podjęcie ryzyka kursowego pozostaje nam co miesiąc w kieszeni różnica między ratą w CHF, a potencjalną ratą w PLN. Rata kredytu walutowego wyniesie bowiem 438,47 PLN, a alternatywnego kredytu złotowego 567,79 PLN (przy oprocentowaniu 5,5%).

Różnica między nimi to 129,32 PLN, które zyskujemy jako nagrodę za podjęte ryzyko walutowe. Inwestując tą różnicę możemy osiągnąć pewną formę zabezpieczenia na wypadek, gdybyśmy chcieli np. wcześniej spłacić kredyt. Łączna wartość zainwestowanych różnic z czasem bowiem wzrasta. Przyjmijmy, że stopa po której inwestuje się owe różnice wynosi 4%. Po dwóch miesiącach mamy 259,07 PLN a po 120 miesiącach już 19 042,46 PLN.

Oczywiście dla lepszego zobrazowania przykładu zakładamy niezmienność zarówno kursów spłaty jak i oprocentowania kredytów. W dalszej części postaramy się uchylić jednak i ten warunek. Wzrost wartości różnicy międzyratalnej daje nam swoiste zabezpieczenie. Możemy bowiem np. po 10 latach spłacić kredyt a maksymalny kurs, przy którym nam się opłaca to zrobić, wyniesie 3,34 zł za franka.

Użyjemy bowiem uzbieranej kwoty jako rekompensaty wzrostu kursu walutowego. Tym samym oddana bankowi ilość złotówek za pozostałą do spłaty wartość kredytu walutowego pomniejszona o wspomnianą wyżej uzbieraną kwotę z różnic międzyratalnych da nam taką samą ilość pieniędzy jaką musielibyśmy oddać, gdybyśmy od początku zadłużyli się w PLN. Kurs CHF/PLN na poziomie 3,34 zł będzie wówczas dla nas kursem granicznym.

Jeśli w momencie spłaty kredytu (po 10 latach) okaże się, że kurs CHF/PLN będzie w banku wyższy niż wspomniany uprzednio, wówczas za kredyt walutowy zapłacimy bankowi więcej aniżeli, gdybyśmy od początku zaciągnęli kredyt złotowy. Kurs graniczny zwiększa się wraz ze spłatą kolejnej raty kredytu.

Można zatem powiedzieć, że bezpieczeństwo naszego finansowania rośnie. Jaki byłby ten kurs, gdybyśmy nie inwestowali różnicy między ratalnej? Po 10 latach kurs ten wyniósłby 2,71 zł czyli znacznie mniej. Prawdopodobieństwo jego osiągnięcia za 10 lat jest wyższe aniżeli kursu 3,34 zł za franka, zatem i ryzyko jest wyższe. Wzrost oprocentowania kredytu walutowego oraz wyższy w przyszłości kurs spłaty poszczególnych rat zmniejsza różnicę między ratalną a tym samy obniża kurs graniczny.

Gdyby po wypłacie kredytu kurs spłaty wzrósł do 2,7 zł a oprocentowanie do 3,5% wówczas kurs graniczny spadłby do 3,06 zł lecz to i tak więcej niż gdybyśmy takiego zabezpieczenia nie stosowali. Wniosek z tego taki, iż opłaca się inwestować różnicę, którą zyskujemy zaciągając niżej oprocentowany kredyt walutowy. Zmniejsza się bowiem ryzyko, że zaciągnięty kredyt walutowy stanie się w efekcie droższym rozwiązaniem niż kredyt złotowy.

Nie trzeba zatem wyszukiwać specyficznych, często kosztownych rozwiązań na rynku. Wystarczy zdrowy rozsądek i dobry doradca finansowy, który podpowie właściwe rozwiązanie jakże poważnego problemu w domowym budżecie.

(źródło: Expander.pl, 11.09.2006)

 

Autor: Michał Kowalski