JustPaste.it

Nowomowa

Najgroźniejszym przeciwnikiem cenzury jest wolna, nieskrępowana myśl kierowana inteligentnym umysłem. Zadba on, aby słowa prawdy nie zostały pozbawione wartości i wyjałowione, nie pozwoli, aby prawda nie dotarła do narodu. Obecny w sieciach tajnych wydawnictw i drukarni, zagranicznych rozgłośni radiowych, będzie mówił swoje bez względu na starania reżimu próbującego zmusić go do zamknięcia ust, aby na jego miejsce wrzucić swą własną ideologię. Wolna myśl jest, jak życie. Zawsze uda jej się wydostać z potrzasku i rozrastać, mimo niesprzyjających warunków. Dotychczas żadna próba osadzenia na tym gruncie jakiegokolwiek opartego na fałszu światopoglądu kończyła się po pewnym czasie niepowodzeniem. Kontrola publikacji, stronniczość telewizji, przekręcanie faktów nie pomaga. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie ludziom prawdę, niwecząc tym samym cały trud.

W sowieckiej Rosji drugi obieg był jedynym źródłem słów dobrze opisujących rzeczywistość. W PRL'u socjalistyczna papka była ostentacyjnie ignorowana przez społeczeństwo, znacznie bardziej spragnione głosu Radia Wolna Europa. Nawet na Białorusi znaleźć można dużo osób nie godzących się na rządy reżimu Łukaszenki i próbujących przekazać swe przesłanie światu i narodowi. Tu ujawnia się słabość cenzury przeprowadzanej przez człowieka drugiemu człowiekowi. Kontrolujemy słowa, zabraniamy ich publikacji, pozbawiamy wartości i sensu, ale słowa są tylko słowami - zewnętrznymi przejawami wolnej myśli. Niezależnie od tego, ile ich zniszczymy, niezależnie od tego, czy ich nadawca jest na wolności, czy w więzieniu - jego umysł jest jego twierdzą i to on decyduje, czy walczyć dalej, czy się poddać.

George Orwell w swej słynnej powieści "Rok 1984" stworzył, zdawałoby się, świat cenzury doskonałej. Człowiek obserwowany całą dobę, zawsze i wszędzie, szpiegowany przez matkę, żonę i sąsiada. Jednak nawet w tak niesprzyjających warunkach wolna myśl mogła się wykluć i wymknąć zastawionej na nią obławie, przynajmniej na jakiś czas. Autor widział ten problem i tak narodził się sztuczny język "nowomowa" będący synonimem cenzury prawdziwie doskonałej. Inne formy kontroli wypowiedzi niszczyły słowa zewnętrzną myślą. Nowomowa niszczyła myśl słowami, a właściwie ich brakiem. Jest to język zupełnie inny, niż wszystkie, o tyle straszniejszy, że ograniczający horyzonty myślowe do zaspokajania potrzeb egzystencjalnych. Człowiek nim się posługujący znajduje się w pułapce. Nie ma znaczenia, czy uda mu się zbliżyć do granicy wolności. I tak jej nie przekroczy i nie podzieli się z innymi, gdyż zwyczajnie zabraknie mu słów na nazwanie tych zjawisk. Nie mogąc się wysłowić, ani nawet pomyśleć nieideologicznie jest skazany na pustą wegetację w prawdziwym świecie bez słów, gdzie ludzie są w praktyce zwierzętami.

Hipoteza Sapira-Whorfa mówi, że język determinuje przynajmniej częściowo sposób myślenia człowieka. Prowadzone badania zdają się potwierdzać ten pogląd. Najprostszy z testów polega na pokazywaniu grupce ludzi mówiących różnymi językami kolorowych karteczek i pytaniu się, które z nich są bardziej do siebie podobne. Okazuje się, że wyniki zależą silnie od tego, czy dane barwy mają inne, czy podobne nazwy w języku osoby pytanej. Dla naszych rozważań o cenzurze wynika stąd ciekawa konkluzja: manipulując mową człowieka można zmieniać jego sposób myślenia. Dokładnie to samo dostrzegł Orwell i jest to naczelna zasada nowomowy.

Nowomowa jest językiem sztucznym powstałym na bazie angielskiego, który docelowo ma zostać urzędowym językiem orwellowskiego państwa Oceania. Naczelnym jego celem była możliwość wyrażenia wszystkich środków niezbędnych do wyrażania ideologii angsocu, całkowicie blokując jednocześnie swobodę myślenia w pozostałych kategoriach. Osiągnięto to w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, gramatyka została ogołocona ze wszystkich nieregularności oraz zbędnych, zdaniem twórców struktur. Miało to ułatwić wdrażanie języka w społeczeństwie. Po drugie, specyficznie skonstruowane słownictwo. Był to klasyczny przykład minimalizmu, gdyż tutaj dążono do jak największej redukcji słownika, a nie jego powiększenia. Aby lepiej uzmysłowić skalę tego procesu, zacytujmy słowa jednego z jego projektantów, Syme'a, skierowane do bohatera "Roku 1984": "Pewnie uważasz, że naszym zadaniem jest wymyślanie nowych słów. Otóż nic bardziej błędnego! My niszczymy słowa. Setkami, i to dzień w dzień. Redukujemy język, plewimy z niego wszystko, co zbędne." Tam, gdzie to było tylko możliwe, redukowano "niepotrzebne" odcienie znaczeniowe, pozostawiając tylko te neutralne. Przykładem jest słowo "wolny" wciąż występujące w nowomowie, ale jedynie w takich zdaniach, jak "Pole jest wolne od chwastów". Stwierdzenie "człowiek jest istotą wolną" określało wyłącznie szybkość człowieka jako stworzenia i nie miało nic wspólnego z szeroko pojmowaną wolnością. Twórcy starali się wykorzystać potencjał drzemiący w słowotwórstwie. Skoro mamy bowiem słowo "dobry", to po co nam "zły"? Termin "bezdobry" oddaje to pojęcie nawet lepiej, gdyż nie ma w nim niepraworządnych odcieni znaczeniowych. Praktyka pokazywała, że dosłownie każdy wyraz mógł być podstawą słowotwórczą do urabiania nowych pojęć. Dotyczyło to nawet tak abstrakcyjnych rzecz, jak "jeśli" lub "kiedy". Osobliwością były słowa zmieniające odcień emocjonalny w zależności od ich adresata. Słowo "kwakmówca" skierowane do wroga stanowiło obelgę, natomiast dla osoby, z którą się zgadzasz - komplement.

Cały leksykon podzielony był na trzy zbiory: A, B i C. W zbiorze A umieszczono całkowicie neutralne i podstawowe wyrazy, np. "pies", "łóżko", "trawa". Zbiór B koncentrował się na terminologii politycznej. Nie było w nim wyrazu nienacechowanego ideologią angsocu, a sporo z nich stanowiły eufemizmy. Wszystkie nieprawomyślne terminy określano jednym słowem: "myślozbrodnia". Większa precyzja byłaby niebezpieczna. Tu właśnie postawiono zaporę wolnej myśli. Człowiek, stając na jej progu, nie mógł zrobić następnego kroku, gdyż nie miał na to żadnych słów. Zbiór C zawierał gromadził terminy naukowe i techniczne. Brzmieniowo były zbliżone do współczesnych, posiadały także podobną etymologię. Wprawdzie także tu sztywno określono ich sens i usunięto poboczne znaczenia, ale generalnie żaden przeciętny obywatel nie powinien odczuwać potrzeby korzystania z niego. Naukowcy mogli znaleźć potrzebne im wyrazy w odpowiednich spisach, lecz ich znajomość słów spoza ich dziedziny ograniczała się do raptem paru podstawowych słów. Co ciekawe, w nowomowie nie było słów "wiedza" i "nauka". Wszystkie ich znaczenia przejął na siebie termin "angsoc".

W momencie, w którym toczy się akcja powieści, nowomowa była wciąż w fazie projektu, a ludzie na co dzień nadal posługiwali się zwyczajnym angielskim. Praktycznie jedynym sposobem wyrwania się ze szponów nowomowy było podstępne podstawianie pod neutralne słowa ich pierwotnego znaczenia. Jednak zagrożenie nie było tu aż tak duże. Jeśli nawet ktoś pamiętał stary język, to dobrze przeszkolony w technice dwójmyślenia wcale nie odczuwał potrzeby korzystania z niego, a w ciągu dwóch pokoleń niebezpieczeństwo to powinno zniknąć zupełnie. Twórcy wyszli tu z prostego założenia, które można zilustrować prostym przykładem: jeśli ktoś nigdy w życiu nie słyszał o komputerach, nie jest świadom istnienia drugiego znaczenia słowa "mysz".

Nie wiemy, jak skończyło się wdrażanie nowomowy w Oceanii. Jednak to groźne ostrzeżenie wydane już w latach czterdziestych XX wieku być może uchroniło nas przed podobnym losem. Jesteśmy dłużnikami Orwella. Dłużnikami, że nie żyjemy w świecie, w którym treść całej tej witryny mieści się w jednym słowie: "myślozbrodnia". To byłby prawdziwy świat bez słów, naprawdę pozbawionych sensu i wartości. Świat, z którego już byśmy się nie wyrwali.

 

Źródło: http://www.cenzura.zyxist.com/index.php/nowomowa

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych