JustPaste.it

Gdy umiera ktoś bliski...

Czy osobie umierającej należy mówić prawdę?... Jeśli tak, to w jaki sposób?... Niestety nie ma złotej reguły, każdy człowiek jest inny. Zawsze jednak można złożyć nadzieję w Chrystusie.



Każdy wie, że umrze

Wszyscy jesteśmy kochani. Wszyscy kogoś kochamy. Wszyscy kiedyś umrzemy. Cierpienie spowodowane stratą kogoś najbliższego nikogo z nas nie ominie. Wielu z nas już dotknęło. Niekiedy dogłębnie, tak, że człowiek stracił sens życia i musiał od nowa układać swój świat. Są to takie sektory naszej duszy, które w żaden sposób nie uda się wypowiedzieć, nawet poecie. Sam człowiek nie jest w stanie ich w myśli swej poskładać a jedynie Bóg jest ich znawcą i może nas zrozumieć i pocieszyć. Jak dobrze więc jest znać takiego Boga, który przynosi swoje Pocieszenie. Kiedy ktoś bliski umiera, może na naszych oczach i rękach – sam Bóg trwa przy nas. Lecz nawet On nie ma słów pocieszenia - po prostu daje nam Siebie – całego. Rozumie nas najlepiej. Może nawet jedynie On rozumie.Jak dobrze więc jest mieć takiego Przyjaciela, który daje nam Siebie.

Nim dotrze do nas fakt, że tak naprawdę, ktoś nam bliski, żegna się z życiem, powala nas cierpienie. Jeszcze nie wierzymy, choć jest ono już tak wielkie, że rozum go pojąć nie może. Zanim staniemy przed bólem kogoś bliskiego, przenika on wpierw nas, oślepia. I nim ze śmiercią zmierzy się nasz przyjaciel, my siłujemy się w sobie z oporem, rozpaczą, gniewem, złością i przerażeniem...I nie wierzymy… Śmierć nie dotyka jednej tylko osoby. Śmierć dotyka całej rodziny, społeczności, grupy. Rozrywa jedność wspólnoty, nagle, tu kogoś nie ma, brakuje. Po prostu puste miejsce. Zostaje przerwane, zburzone to, co się budowało latami... Człowiek jest skołowany – okazuje, że to nie kogoś ubywa, ale jakby samego siebie. W tej atmosferze – walki z samym sobą – wynurza się drugi biegun: Twoje cierpienie. Perspektywa jaka staje przed Tobą, Twój opór, rozpacz, gniew... Próba jaka nas spotyka naprawdę nie jest łatwa. W pierwszym rzędzie przejdą ją wszyscy najbliżsi. To oni muszą się pogodzić z tym faktem, nim go zakomunikują. To ja muszę poradzić sobie z ciężarem, by go razem z wieścią nie przekazać. Więc będzie to moja próba wiary, miłości, cierpliwości i zaufania. Będzie to próba przyjaźni. Ciężar nie do udźwignięcia nawet przez mocno zahartowane  serce. Jeśli to ja miałabym powiedzieć przyjacielowi, że umiera, wpierw chciałabym sobie z tym „poradzić”, aby mu nie przekazać własnych rozterek i niepewności. Wzyając Pana Boga na pomoc, aby mnie oświecił i prowadził, by mnie umacniał i kierował, a przede wszystkim by był z moim przyjacielem. I z całą ufnością do jakiej jest zdolne moje serce modliłabym się by Bóg, który jest Miłością, wziął nas w szczególną opiekę. By w tych ostatnich wspólnych chwilach był On obecny i namacalny, tak aby czas ten był święty i chwalebny. Ku temu właśnie prosiłabym dla siebie i rodziny o silną wiarę i ufność wobec Jego woli, żeby je przekazać wraz z tą wiadomością. O mądrość, pokój i siły, abyśmy znosili cierpienia i nimi dodatkowo trudności nie dodawali i przykrości sobie wzajemnie nie sprawiali.

Dobra i zła nowina

Nie wiem, jak należy wyznać komuś bliskiemu prawdę, w którą ciągle trudno uwierzyć i której szuka się jak zaprzeczyć... Jeśli jednak sama się z tym pogodzę – to myślę, iż powiedzieć ją trzeba bez „kombinacji”. Owijanie w bawełnę i osładzanie pogorszyć może tylko atmosferę, zaciemnić „światłość w ciemności”. Jeśli jest to naprawdę ktoś bliski, to z pewnością już wcześniej wiele razy prowadziło się z nim szczere, trudne rozmowy. Jeśli zaś nie było takiej okazji – to teraz jest- i to ostatnia może okazja, aby sobie wszystko szczerze wyznać i wyjaśnić. W zasadzie myślę, że tylko ktoś bliski ma prawo powiedzieć nam o śmierci. Mamy prawo czuć się bezpiecznie, kochani, mamy prawo patrzeć wtedy w oczy które dzielą z nami ból i smutek. Dobra i zła Nowina wciąż się tu przeplata. Zarówno dobra, jak i zła dla wielu już nie jest nowiną. Oczywistością jest przecież, że umrzemy, choć spada to na nas tak, jakby wcale nie było oczywistością. I przecież każdy wie, że Chrystus Zmartwychwstał, a jednak większość żyje tak jakby to się nie stało. Tak nadchodzi dzień w którym do człowieka dociera Nowina. Ta – o której mówi świat – Śmierć. I ta, którą mówi Jezus – Życie. Stąd jeśli mój przyjaciel nie byłby człowiekiem wiary, włożyłabym całe serce, aby Dobra Nowina była w jego oczach dobrą i aby była nowiną. Ażeby wierzył, że Jezus Zmartwychwstał i Żyje i jest Panem. Tej śmierci. I tego życia. Dar Jezusa jest niepojęty i jest on dla nas prawdziwym Życiem. On kocha każdego człowieka bez względu na osobę i pragnie jego szczęścia, czego świadkami jesteśmy. Nawet w najciemniejszym cierpieniu.

A później?

Później będą puste lata… pełne modlitwy… cierpienia… Mimo wszystko lata, w których nadzieja dojrzeje do ziszczenia. W co wierzę i na co (także i ja) czekam.



----------

Studentka teologii, członek Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Z zawodu opiekunka środowiskowa.
zaczynam blogować:
http://tezeusz.pl/blog/?cat=40
zobacz tu:
http://kreatywnosc.witryna.org/forum/

z pozdrowieniami
Edyta Bijak

----------

Ten artykuł pochodzi z serwisu Artykularnia.pl - źródła darmowych artykułów do przedruku!

 

Źródło: Edyta Bijak