JustPaste.it

O inwestowaniu w nieruchomości mieszkaniowe - Fragment ebooka

Już za komuny krążył taki dowcip gospodarczy: młody człowiek pyta swego wuja w Ameryce za co powinien się zabrać, aby zrobić takie pieniądze jak on za oceanem. -A czego u was najbardziej brakuje, czego brakuje tobie? - zapytał kuzyn z Ameryki. Nie mam mieszkania, a u nas brakuje właściwie wszystkiego - odpowiedział młody człowiek. -No to weź się za budowę domów - doradził wuj z Ameryki.

Na dzisiejszym rynku obfitości praktycznie niczego nie brakuje. Niczego, poza mieszkaniami. Mieszkanie jest ciągle dobrem najbardziej poszukiwanym. W życie wchodzą nowe pokolenia, buduje się ciągle niewiele, więc nic dziwnego, że w Polsce brakuje - według różnych ocen od 1,5 do 2 milionów mieszkań. Przynajmniej drugie tyle wymaga natychmiastowego remontu. Nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie miałoby być inaczej. Wprawdzie w 2005 r. podczas wyborów parlamentarnych jedna z partii zapowiadała budowę 3 milionów mieszkań w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale już wtedy wiadomo było, że obietnice te są bez pokrycia.

MIZERIA BUDOWLANA

W 2006 r. zbudowano mniej mieszkań niż rok wcześniej. W 2007 r. mizeria budowlana utrzyma się na dotychczasowym poziomie. Aby można było mówić o znaczącym wzroście inwestycji i ewentualnej korekcie cen, powinno się budować dwa, trzy razy więcej mieszkań. Nic na to nie wskazuje, brakuje bowiem terenów pod zabudowę, planów zagospodarowania przestrzennego, wykwalifikowanych rąk do pracy, być może kapitału. Skokowy wzrost budowy mieszkań nie jest możliwy bez kosztownych programów rządowych. Przy permanentnym deficycie budżetowym, zadłużeniu wewnętrznym i zewnętrznym państwo nie jest w stanie wyłożyć znaczących środków na poprawę sytuacji w budownictwie mieszkaniowym. Nie ma się więc co dziwić, że prywatny kapitał wykorzystuje koniunkturę i odbija sobie minione, biedne lata.

Każdy inwestor nim wyłoży w cokolwiek pieniądze najpierw spogląda na fundamenty przedsięwzięcia. W ten sposób postępują na przykład inwestorzy giełdowi. Najpierw kierują się analizą fundamentalną, a więc wskaźnikami makroekonomicznymi, a dopiero później analizą techniczną poszczególnych spółek. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że przy mocnych fundamentach ekonomicznych spółki, inwestowanie w jej papiery wcześniej czy później przyniesie dochody.

RYNEK WSCHODZĄCY

Podobnie jest na rynku budowlanym. Tam, gdzie mieszkań brakuje można oczekiwać zysków ze sprzedaży. Niska podaż produktu nie jest jeszcze gwarantem sukcesu. W Albanii niedostatek mieszkań jest znacznie głębszy niż w Polsce, a nikt o zdrowych zmysłach nie poleca inwestowania w nieruchomości w tym kraju. Inaczej jest już w Rumunii i Bułgarii. Jeszcze do niedawna kraje bałkańskie były postrzegane przez inwestorów jako zbyt ryzykowne, jednak wraz z wejściem Bułgarii i Rumunii do rodziny krajów Unii Europejskiej (1 stycznia 2007 r.) opinie te uległy całkowitej zmianie. Dziś w nieruchomości rumuńskie, a zwłaszcza bułgarskie zaczyna inwestować prawie cała Europa.

To właśnie stosunkowo niska podaż i mocne fundamenty ekonomiczne kraju sprawiają, że uznawany jest on za rynek wschodzący o dużym potencjale wzrostu. Hossa na polskim rynku nieruchomości rozpoczęła się pod koniec 2005 r. jednak jej pierwsze symptomy były widoczne już wiosną 2004 r. gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej (1 maja 2004 r.). Zagraniczni inwestorzy zyskali przekonanie, że fundamenty ekonomiczne kraju są coraz mocniejsze, nauczeni doświadczeniem ruszyli na Warszawę w przekonaniu, że na nieruchomościach dobrze zarobią. Nie mylili się.

Inwestorzy uznają nasz rynek jako goniący. Ceny polskich nieruchomości będą w najbliższych latach goniły ceny europejskie. Różnie będzie to wyglądało w rożnych miastach, ale zawsze będą piąć się w górę. Ceny mieszkań w Krakowie w 2006 r. wzrosły o około 60 proc. do poziomu 8 tys. zł za metr kwadratowy. Po tak gwałtownej zwyżce rynek wstrzymał oddech i zapowiedział stabilizację cen, gdy tymczasem - jak podaje „Guardian" Kraków czeka potężny wzrost cen mieszkań w najbliższych latach.

KRAKÓW MA POTENCJAŁ

 Królewski Instytut Dyplomowanych Rzeczoznawców (RICS), organizacja licząca ponad 120 tys. członków i mająca 136 lat tradycji twierdzi (luty 2007 r.), że krakowski rynek nieruchomości czeka jeszcze co najmniej pięć lat wzrostu, a ceny w tym czasie mogą ulec podwojeniu. Anglicy nie szczędzą pochwał stolicy Małopolski. Oprócz ogólnokrajowego rozwoju gospodarki „Guardian” przypomina. że to w Krakowie znajduje się największy średniowieczny rynek Europy, dziesiątki muzeów i galerii oraz architektura sprzed 800 lat, a jego uroda sprawiła, że miasto trafiło na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na pozycję Krakowa pozytywnie wpływają również połączenia lotnicze, a także tysiące młodych ludzi, w tym mnóstwo studentów, dzięki którym miasto zyskuje niezwykle dynamiczny charakter.

DLA NICH POLSKA JEST TANIA

To co dla nas jest bardzo drogie, dla innych jest tanie. Hiszpanie, na przykład, mają dość swojego klimatu. Nam, pragnącym słonecznych kąpieli, trudno to pojąć. Trzeba jednak zrozumieć ludzi, mieszkających na spalonej ziemi, którzy właściwie przestali obcować z prawdziwą zielenią, normalnymi opadami deszczu. Zmiany klimatyczne są najbardziej odczuwane w basenie Morza Śródziemnego. Wyschnięte rzeki, spalona ziemie i deszcze o niespotykanej sile. -Zrozumiałem Hiszpanów, gdy przyjechali do mnie z propozycją wspólnej inwestycji - mówi właściciel firmy deweloperskiej. -Dla nich Polska jest tania, ciągnie ich wspaniała przyroda. Chcą inwestować blisko lasów, jezior, rzek. Tak jak my chcielibyśmy mieć mieszkania nad słonecznym wybrzeżem Hiszpanii, tak oni chcą mieć letnie apartamenty w zielonej części Europy.

 Pełna wersja ebooka 

 

Źródło: http://www.pumo.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=84&Itemid=81