JustPaste.it

Kapitalizm a ekologia

W ciągu ostatnich dwóch stuleci człowiek dokonał w świecie przyrody nieporównywalnie więcej zniszczeń niż, przez tysiące lal istnienia gatunku homo sapiens. Zniszczenia te nie mają charakteru lokalnego, nie dotyczą jedynie jakiegoś jednego, wyodrębnionego ekosystemu. Dziś za sprawą człowieka zagrożony jest ogólnoświatowy ekosystem, zagrożone jest życie biologiczne na całej naszej planecie. W odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do tak katastrofalnego stanu przyrody w ostatnich dwóch stuleciach, mówi się często, iż jest to wynik rozwoju technicznego, rewolucji przemysłowej, która nastąpiła pod koniec wieku osiemnastego. Odpowiedź la. dotyka jednak tylko powierzchni problemu. pomijając jego istotę. Rozwój techniki bowiem nie musi być wcale jednoznaczny z zagrożeniem dla środowiska, a nawet przeciwnie, może przyczyniać się do jego ochrony. Pomyślmy na przykład, o takich wynalazkach jak pojazdy napędzane elektrycznością (tramwaje, trolejbusy, meleksy, pociągi elektryczne) lub oczyszczalnie ścieków. Dzięki rozwojowi techniki możemy również poważnie myśleć o uzyskiwaniu energii z powietrza albo słońca (baterie słoneczne). Jak widać. technika jest w stanie dać nam energię czystą, nie naruszając harmonii przyrody. Wynika z tego. że technika sama w sobie nie musi stanowić zagrożenia dla przyrody, i że jakiś inny czynnik zadecydował o degradacji ogólnoświatowego ekosystemu. O jaki czynnik zatem chodzi? Oczywiście. czynnikiem tym są motywy i sposoby wykorzystywania techniki, czyli organizacja i zarządzanie środkami dostarczanymi przez technikę- Innymi słowy to system ekonomiczny, w jakim rozwija się technika, decyduje o kierunku rozwoju i sposobach jej wykorzystywania. System, na którego usługach pozostawała technika w ostatnich dwóch stuleciach, nazywa się kapitalizmem i jest przedstawiany jako szczytowe osiągnięcie cywilizacyjne. pomimo że to właśnie ów system doprowadził ludzkość na próg katastrofy ekologicznej.

Kapitalizm jest systemem opierającym się na zasadzie maksymalizacji zysków, która prowadzi do ciągłego powiększania produkcji, nawet jeśli liczne dobra wytworzone w cyklu tej produkcji nie są tak naprawdę ludziom potrzebne. Spójrzmy choćby na rozwój przemysłu motoryzacyjnego w Stanach Zjednoczonych. Otóż początkowo Amerykanie nie bardzo wiedzieli do czego nowy produkt, tzn. samochód, miałby im być potrzebny, wszak do przemierzania krótszych odległości mieli konie, bicykle. komunikacje miejską, zaś na dłuższych dystansach swoje usługi oferowała kolej. Ponadto, dojazdy automobilem potrzeba było wygodnych dróg. dróg nowego typu; asfaltowych, betonowych, bowiem o ile rower lub koń z powodzeniem przejeżdżał przez drogi nieutwardzone, nierówne, to pierwsze samochody nie były przystosowane do jazdy po takich drogach. Samochód był wice na początku naszego stulecia w rzeczywistości rzeczą zbędną, ciekawostką techniczną, którą jako drogim gadżetem chwalili się ludzie zamożni. Chcąc zmienić ten stan rzeczy należało przeprowadzić kampanię reklamową przedstawiającą samochód jako rzecz niezbędną do życia nowoczesnemu człowiekowi, zwiększyć produkcję, aby samochód stał się produktem dostępnym dla wszystkich oraz zainwestować w rozwój sieci betonowych dróg i autostrad. Tego gigantycznego zadania podjęły się między innymi zakłady Forda. To właśnie Ford jako pierwszy wprowadził masową produkcję samochodów, stawiając przede wszystkim na ilość produkowanych samochodów, co przejawiło się we wprowadzeniu do zakładów lej firmy wynalazku taśmy montażowej, a także pokrywaniu wszystkich pojazdów Forda - dla zwiększenia szybkości produkcji -czarnym lakierem. Dodać trzeba, że wraz z końcem Pierwszej Wojny Światowej, wiele firm produkujących sprzęt dla wojska, z powodu spadku popytu na ten sprzęt. borykało się z trudnościami finansowymi, tak więc pomysł masowej produkcji samochodów czy części do samochodów był dla nich wybawieniem i szansą na zbicie dużego kapitału. Wynika z lego. iż rozwój przemysłu samochodowego nie wypływał z rzeczywistych potrzeb konsumentów, ale z potrzeb grupy kapitalistów, którzy uznali, że na samochodach (i wszystkim co wiąże się z samochodami) można zarobić niezłą kasę. Dzięki umiejętnej reklamie wpoili oni w ludzi iluzoryczną potrzebę posiadania samochodu. A wszystko to dla zwiększenia zysku, pomnożenia kapitału. Przemysł motoryzacyjny jest oczywiście tylko przykładem, bowiem podobne mechanizmy stosuje się w innych sferach gospodarki.
Skutki takich działań przyniosły jednak niepowetowane straty dla przyrody i człowieka, który jest wszak jej częścią. Ciągłe zwiększanie produkcji prowadzi bowiem do rosnącej eksploatacji bogactw naturalnych i dewastowania przyrody.
Kapitalista kierując się zasadą maksymalizacji zysku, potrafi dewastować przyroda jedynie po to. aby osiągnąć większy zysk. Znamy chyba wszyscy dobrze historię związaną z budową autostrady przez Górę św. Anny. Pytanie brzmi: dlaczego autostradę buduje się na terenie bezcennego parku krajobrazowego, a nie na terenach już naznaczonych działalnością człowieka. tzn. terenach rolniczych? Odpowiedź jest bardzo prosta; otóż teren leśny w parku kraj o brązowy m kosztuje znacznie taniej niż tereny rolnicze należące do prywatnych właścicieli. Właścicielom tym trzeba by przecież zapłacić za ich ziemię, dać odszkodowania za obniżenie się wartości ich domostw w związku z przebiegającą niedaleko nich autostradą, a przy tym można narazić się dodatkowo na sprzeciw niektórych rolników. Tak więc w imię większego zysku, za przyzwoleniem władzy, dewastuje się cenny przyrodniczo park krajobrazowy, przeprowadzając tam autostradę.

Dlaczego jednak kapitalista, który ma już ogromny majątek, nie może zaprzestać dalszego podnoszenia produkcji (wspomniana wyżej autostrada leż jest produktem) i dąży do ciągłego pomnażania zysków? Czyżby był zachłannym potworem, który tylko czeka na możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy, nawet jeśli ma to zgubne skutki dla środowiska naturalnego? Niekoniecznie! Nie mitologizujmy kapitalistów i nie przedstawiajmy ich w formie apokaliptycznych bestii. Nie sądźmy też, że wystarczy zmienić złych kapitalistów na dobrych kapitalistów, aby świat stał się lepszy, bowiem za obecny stan rzeczy odpowiada przede wszystkim system, w którym ludzie funkcjonują, a w mniejszym stopniu oni sami. Owszem, system jest tworem ludzi, ale osiągając odpowiednio wysoki stopień złożoności, zaczyna żyć niejako własnym życiem, wymykając się swoim twórcom, bowiem wraz ze zwiększaniem się złożoności danego systemu (w tym wypadku systemu społeczno - ekonomicznego) zwiększa się także szansa i możliwości powstania wewnątrz niego chaosu i utraty nad nim kontroli. Koniec końców normy i dyrektywy stworzone przez ludzi zaczynają zmieniać swoich twórców w niewolników, a ludzie zamiast władać systemem, stają się jego poddanymi. System przestaje więc istnieć dla ludzi, ponieważ ludzie zaczynają istnieć dla systemu. Zjawisko to znane jest współczesnej humanistyce. Opisywał je w swoich utworach Kafka, Camus, Sartre, Schweitzer i wielu innych myślicieli. Naiwnością jest mówić, iż wszystko zależy od ludzi przy jednoczesnym pomijaniu zdeterminowania człowieka przez otaczającą go rzeczywistość. Uwzględniając powyższe uwagi łatwiej możemy zrozumieć postępowanie kapitalisty dążącego nieustannie do zwiększania zysku i podnoszenia produkcji. Zachowanie takie narzuca mu system, w jakim funkcjonuje, mechanizmy gospodarcze rządzące tym systemem. Na czym polegają te mechanizmy? Kapitalista musi dążyć do zwiększania swoich zysków, powiększania produkcji, musi zdobywać nowe rynki, nowych nabywców swoich towarów, ponieważ gdyby tego nie robił. to zostałby wyparty z rynku przez aktywniejszą od niego konkurencję. Akcje firmy, która nie zdobywa nowych rynków i jest wypierana przez inne firmy oczywiście spadają, a to znowu grozi wykupieniem ich przez konkurencję. W elekcie z dnia na dzień właściciel może utracić swoją firmę. Podobny los może czekać także firmę, która nie bierze udziału w grze na giełdzie. Brak wyraźnych zysków, wzrostu produkcji, nie wpływa dodatnio na wizerunek firmy w oczach potencjalnych partnerów handlowych, kredytodawców itp., a efekt tego może być opłakany w skutkach. Kapitalista musi więc zdobywać nowe rynki, a co się z tym wiąże, musi produkować coraz więcej. Dobrze by było, aby wypuszczał na rynek nieustannie nowe produkty, bowiem ..nowe" wzbudza większe zainteresowanie nabywców, dzięki czemu zwiększa się sprzedaż i zyski stają się większe. "Nowe" może być zresztą nowym tylko z nazwy i różnić się od starego jedynie opakowaniem. Odpowiednia reklama ma za zadanie przekonać ludzi, że powinni kupić produkty danej firmy, jeśli pragną, aby ich życie było wspaniale. Większość tych "nadających życiu niepowtarzalny smak" produktów, nie jest w rzeczywistości nikomu potrzebna, a wiele z nich to zwykłe śmiecie! Nic nie szkodzi. ważne żeby je sprzedać i mieć zysk. W celu opanowania nowych rynków zbytu. kapitaliści tworzą korporacje o zasięgu światowym, które są logiczną konsekwencją przedstawionych wyżej mechanizmów, niszcząc przy okazji małą. lokalną przedsiębiorczość (por. działalność MacDonalda, supermarketów). Mechanizm ten odczuwają na własnej skórze, na przykład, drobni łódzcy handlowcy i producenci, prowadzący małe firmy rodzinne, które nie będąc nastawionymi na niszczenie innych firm, podbijanie rynków zbytu, prowadzenie hiperprodukcji. są wypierane stopniowo przez wielkie korporacje.

Innym czynnikiem prowadzącym do zwiększania produkcji pociągającej za sobą niszczenie światowego ekosystemu, jest konieczność zrekompensowania przez kapitalistów nakładów poniesionych na zaspokojenie potrzeb konsumpcyjnych klasy robotniczej. W dwudziestym wieku, kapitaliści doszli do wniosku, iż aby nie utracić swoich majątków na rzecz niezadowolonych z życia robotników, warto pozwolić robotnikom na większą, niż to miało miejsce w dziewiętnastym wieku, konsumpcję. Z potencjalnych rewolucjonistów, zmieniono więc robotników w konsumentów kolorowych śmieci popkultury, dzięki czemu uniknięto rewolucji robotniczej na światową skalę, dodatkowo zyskując w robotnikach nabywców kapitalistycznych bubli (produktów). Jeśli dziś, zdarzają się strajki robotnicze, to są one na ogół organizowane nie po to, aby wprowadzić radykalne zmiany społeczne, ale w celu zdobycia kasy na jeszcze większą konsumpcję dobrodziejstw kapitalistycznej gospodarki. Rozbudzone apetyty konsumentów, domagających się coraz większych ilości "chleba i igrzysk", wymagają zaspokojenia. czyli zwiększenia produkcji, a to prowadzi niestety do degradacji przyrody.

Łudzą się ci. którzy twierdzą, iż gospodarkę kapitalistyczną uda się przekształcić w taki sposób, aby uniknąć globalnej katastrofy ekologicznej. Ludzie ci będą wskazywać na fakt istnienia w obecnych państwach o ustroju kapitalistyczne-parlamentarnym programów ochrony środowiska, a także wymiernych sukcesów w dziedzinie ekologii, np. oczyszczenia tej lub innej rzeki, ograniczenia emisji do atmosfery szkodliwych substancji itp. Przyznać trzeba, iż działania zmierzające do ochrony środowiska odnoszą pewien skutek, ale pomimo tego stan środowiska przyrodniczego ulega systematycznie pogorszeniu, gdyż podejmowane obecnie działania nie niosą z sobą rozwiązań kompleksowych, globalnych, a jedynie rozwiązania doraźne i ograniczające się do pewnego wybranego obszaru (rzeki, którą poddaje się oczyszczaniu, założeniu parku krajobrazowego na pewnym wybranym terytorium itp.) Na takie ograniczone działania na rzecz ochrony środowiska kapitalista jest w stanie przystać a nawet je wspierać, o ile nie naruszają one jego interesu i wiążą się z określonymi zyskami (n.p reklama jego firmy jako proekologiczne – wiadomo reklama jest dzwignią handlu, natomiast ekologia jest ostatnio bardzo modna). Jeśli zaś okazuje się, w interesie kapitalistów jest zdewastowanie przyrody, to pozwała się im na to bez mrugnięcia okiem 9VIDE góra św. Anny). Ekologia kapitalistyczna, ekologia państwowa, traktuje więc przyrodę w sposób instrumentalny, jako coś, na czym można zarobić, a nie jako coś, co ma wartość samą w sobie. Dopóki więc będzie się mierzyć wartość przyrody jej wartością dla człowieka, przez pryzmat zysków i strat gospodarczych, zapominając, iż przyroda jest wartością samą w sobie, to możemy być pewni, że degradacja przyrody będzie posuwać się dalej, a wszelkie działania zwane ochroną środowiska, będą co najwyżej spowalniać proces niszczenia przyrody, ale nie powstrzymają katastrofy ekologicznej.

Nie powinniśmy także sądzić, że niszczycielskie działanie kapitału zostanie zatrzymane prze państwo, państwo powstało bowiem właśnie w celu zabezpieczenia interesu bogatych. Przecież władza i kapitał idą ze sobą w parze! Politycy, którzy nami rządzą, są bardzo często przedsiębiorcami, albo też mają powiązania ze sferą finansjery. Dzięki kapitałowi mają wpływ na media. Dzięki kapitałowi mogą organizować kampanie wyborcze itd. Żaden nie powiązany z kapitałem działacz społeczny nie może liczyć na odgrywanie w świecie polityki znaczącej roli, bo o wszystkim decyduje dziś duża kasa. Jeśli jednak wejdzie do gry, to chcąc nie chcąc musi nieco :zmodyfikować: swoje poglądy, tak jak zrobili to szefowie niemieckich zielonych, którzy podczas nalotów NATO na Jugosławię poparli te działania, pomimo że pierwotnie deklarowali się jako pacyfiści. Trudno się im dziwić, wszak dzięki takim wojenkom jest zapotrzebowane na produkty przemysłu zbrojeniowy nakręca inne gałęzie przemysłu (n.p. przemysł metalurgiczny, chemiczny itp.). Gdyby więc szefowie niemieckich zielonych skrytykowali wojnę w Jugosławii, to bardzo podpadliby różnym kapitalistom, a po co robić sobie wrogów z takich ludzi? Ponieważ kapitał i państwo idą z sobą w parze, więc upatrywanie nadziei na powstrzymanie degradacji środowiska we władzy państwowej i odwoływanie się do państwa jest całkowicie chybione. A tak postępuje dzisiaj wielu ekologów. Weźmy choćby program Obywatelskiego Ruchu Ekologicznego, zaprezentowany w numerze dwudziestym Biuletynu Źródeł, w którym czytamy : „Państwo powinno czuwać nad stanem środowiska” (VIII.I) Wyraźne odwoływanie się do pastwa mamy też w innych miejscach programu ORE (por.II.2,3;VII.2)

Chcąc zatrzymać proces degradacji przyrody, a nie jedynie spowolnić należy wyjść poza zaklęty krąg władzy i kapitału oraz wartości, na jakich opierają się obie te instytucje. O jakie wartości chodzi? Zasadniczą „wartością” wyznawaną przez kapitalistów i polityków jest konkurencja. O konkurencji mówi się bez ogródek, że jest zasadniczym motorem postępu w społeczeństwie kapitalistycznym. W pewnym stopnia można zgodzić się z tym twierdzeniem. Ludzie konkurujący ze sobą starają się być lepszymi od innych, a co za tym idzie, popychają naprzód rozwój techniki, nauko, sportu, ekonomii. Z drugiej jednak strony konkurencja wywołuje napięcia, złość, nienawiść, niwecząc poczucie solidarności międzyludzkiej, a w skali makro konkurencja prowadzi nawet do wojen. Poza tym, to właśnie konkurencja popycha kapitalistów do niszczenia przyrody, ponieważ w swoim dążeniu do udowodnienia innym swojej wyższości, nie wahają się wykorzystywać przyrody. Jeśli wspomniana przeze mnie na początku zasada maksymalizacji zysków jest dyrektywą działań kapitalistów, to źródłem owej dyrektywy jest kapitalistyczna zasada konkurencji, podnoszona do rangi cnoty. W imię konkurencji, bycia lepszym dąży się do maksymalizacji zysków prowadzi – o czym już pisałem – do niszczenia przyrody.

Nadzieją na ratunek dla Matki Ziemi jest tylko i wyłącznie myśl anarchistyczna, anarchizm bowiem daje nam zupełnie inne wartości od tych, które istnieją w świecie państwa i kapitału. Ponadto anarchizm pokazuje również, w jaki sposób ma wyglądać społeczeństwo oparte na owych wartościach, a więc anarchizm pragnie zmienić świat nie tylko przy pomocy kazań, zachęcających do zmiany wartości, ale także za pomocą zmiany warunków życia ludzi.

Podstawową wartością według anarchizmu nie jest konkurencja, ale współpraca pomiędzy ludźmi. Dzięki współpracy unikamy napięć i konfliktów a więc także zniszczeń powstałych w ich wyniku. Chodzi tu o zniszczenia zarówno w sferze psychiki jednostki, jak i w relacjach międzyludzkich, a także zniszczenia w przyrodzie, wynikające z bezwzględnej walki pomiędzy kapitalistami. Jednocześnie brak konkurencji nie musi wcale oznaczać braku postępu, postęp bowiem związany jest nie tyle z konkurencją, ile raczej z posiadaniem celu, do którego się dąży. W kapitalizmie tym celem jest dominacja nad innymi, zdobycie większego kapitału od innych większe wpływy od innych, a wyrazem dążenia do tego cela jest konkurencja, w anarchizmie natomiast celem jest dobrobyt i zadowolenie społeczności ludzkiej, wolność jednostki, nieskrępowana samorealizacja jednostki, zaś współpraca, gdyż bez współpracy nie będzie nigdy poczucia solidarności i wolności w społeczeństwie, ani też nie zostaną rozwiązane napięcia związane z dysproporcjami pomiędzy biednymi i bogatymi. Bez współpracy międzyludzkiej nigdy także nie nauczymy się współpracować z przyrodą, gdyż zawsze będziemy patrzeć na świat przyrody, jako na coś, co musimy sobie podporządkować i wykorzystać do swoich celów.

Miejscem realizacji wartości i celów anarchistycznych jest społeczeństwo anarchistyczne. W społeczeństwie tym nie ma miejsca na instytucje odgórnej władzy politycznej i ekonomicznej, które są zaprzeczeniem solidarności i współpracy. Podstawą wolnego społeczeństwa jest lokalna wspólnota, w kotnej wszyscy jej członkowie mają prawo uczestniczyć we wspólnym podejmowaniu decyzji i mają wpływ na realizację tych decyzji (demokracja bezpośrednia). Tutaj nikt nikomu nie wydaje poleceń, rozkazów, bo nie ma ku temu uprawnień, gdyż nie istnieją instytucje odgórnej władzy o stołki, ponieważ stołki obróciły się w wióry. Nie istnieje też zasada maksymalizacji rynków, gdyż ta wiąże się z władzą, dominacją nad innymi, natomiast w społeczeństwie anarchistycznym nie ma władzy podporządkowującej sobie innych ludzi. Skoro nie istnieje zasada maksymalizacji zysków, to wyeliminowana zostaje także przyczyna wyzysku przyrody.

Na szczebla ponadlokalnym wyrazem współpracy pomiędzy gminami, społecznościami lokalnymi jest federacja gmin. Federacja również nie jest żadną władzą, ale miejscem podejmowania wspólnych inicjatyw przez sfederowane gminy. Podejmowanie wspólnych inicjatyw odbywa się na zjazdach federacji. Delegaci z poszczególnych gmin, reprezentujący wcześniej ustalone stanowisko członków danej społeczności lokalnej, spotykają się na zjeżcie federacji, ustalając z koeli wspólne stanowisko federacji na dany temat. Ważne jest, aby decyzje dotyczące najistotniejszych spraw życia sfederowanych gmin zapadały jednomyślnie, tak aby żadna z gmin nie została poddana woli innych gmin. W sytuacjach konfliktu pomiędzy gminami lub braku poszanowanie autonomii jednej gminy przez drugą federacja może być rodzajem arbitra rozstrzygającego konflikt. Gdyby zaś jakaś gmina zapałała chęcią podporządkowania sobie innej gminy, przyjęcia własności innej gminy, słowem gdyby komuś przyszła ochota do prześladowania innych, rozbijania wspólnoty, dewastowania przyrody oraz robienia wszystkich tych złych rzeczy, których dopuszcza się obecna władza i kapitaliści, to w imię wolności i współpracy federacja musiałaby wystąpić przeciwko takim praktykom. Społeczeństwo anarchistyczne nie musi więc być skazane na akty przemocy silnych wobec słabych lub wobec przyrody. Państwo nie musi zatem czuwać nad stanem środowiska ani też nad prawidłowością relacji międzyludzkich, gdyż znaczenie lepiej zrobią to sami ludzie, zorganizowani w sposób oddolny w wolnych wspólnotach, opartych na takich wartościach, jak wolność i współpraca. Tylko że wartości oraz ich realizacja w społeczeństwie bezpaństwowym mogą odwrócić katastrofę ekologiczną, do której popycha nas system państwowo-kapitalistyczny

O obecnej fatalnej sytuacji ekologicznej tkwi pewien paradoks, bowiem z jednej strony naprawa ona lękiem, z drugiej strony nadzieją. Nadzieją ponieważ tragiczny stan globalnego ekosystemu jest wyrokiem dla obecnego systemu społeczno-politycznego, Jak już powiedziałem wyżej, w obrębie tego systemu nie da się uratować przyrody i uniknąć katastrofy ekologicznej, a co najwyżej spowolnić proces degeneracji. Zgodnie z wyliczeniami naukowców, jeśli konsumpcja będzie wzrastać w takim tempie jak obecnie, a nic nie wskazuje żeby miało to być inaczej, to gdzieś około połowy XXI wieka wyczerpią się niemal całkowicie złoża minerałów, co będzie miało nieobliczalne skutki gospodarcze i polityczne (wojny o surowce, ruchy migracyjne z biednego południa na bogaty zachód, zaburzenia społecznie itp.) Lasy w Amazonii – zielone płuca naszej planety – wyrąbywane w zastraszającym tempie w imię interesów kapitalistów, znikną też mniej więcej w połowie XXI wieku, w związku z czym ludzkość zacnie się dusić z braku tlenu. Nasilą się anomalia klimatyczne związane z efektem cieplarnianym tj. pustynnienie terenów w strefie klimatu umiarkowanego, podniesienie poziomu morza na Kutek topienia się lodowców (transgresja morza), huragany, tajfuny itd. Zresztą zjawiska te (społeczne i przyrodnicze) występują już teraz, z tym, że to co ma miejsce obecnie wyda się igraszką przy tym, co się dopiero stanie. Istnieje więc „szansa”, iż ludzkość nie przetrwa nadchodzącego stulecia, a jeśli nawet przetrwa, będzie to ludzkość chora i jeszcze bardziej rozdarta wojnami. Za wszystkie te „atrakcje”, które nas czekają, odpowiedzialny jest obecny system polityczno-gospodarczej. Ludzie najwyraźniej jeszcze tego nie rozumieją i nie zdają sobie sprawy z tego, co nas czeka w niedalekiej przyszłości, ale prędzej czy później ludzie zrozumieją. Zrozumieją wtedy, gdy będą masowo umierać od bomb, kataklizmów i zanieczyszczeń. Stanie się wtedy jasne że obecny system wyczerpał swoje możliwości oraz to, iż nie da się już dalej go reanimować, o ile bowiem ludzi można otumanić, zapchać BigMacami i kiczem, tak by się nie buntowali, to praw rządzących przyrodą nie da się oszukać i albo ludzkość zacznie żyć według wartości i zasad anarchistycznych, które są wartościami i zasadami proekologicznymi, albo w ogóle żyć nie będzie.

Rafał Wieniawa
A-Tak nr. 4
zima-wiosna 2001

 

Źródło: Rafał Wieniawa

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne