JustPaste.it

Ostra muzyka, wulgarne słowa - solowy album Dody

 

 

Doda Diamond bitch

 

 

 

.

W ostatnim czasie swoją pierwszą płytę solową, zatytułowaną Diamond Bitch wydała Dorota Rabczewska, bardziej znana jako Doda. Nie pisałbym o tym, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsza, Doda dotychczas jako wokalistka grupy Virgin, kojarzona była z płytkim, lekkim, masowym popem. Jako solistka natomiast umiejscawia sie w nurcie, jak na dzisiejsze czasy znacznie bardziej niszowym, bo w żeńskim hardrocku, ocierającym sie miejscami o heavy metal. Dzięki temu, że płytę taka nagrała wokalistka o ogromnej popularności, sama płyta cieszy sie dużym wzięciem, zwłaszcza wśród dosyć młodych słuchaczy. Gdyby nagrała ją któraś ze śpiewaczek od zawsze wykonujących utwory rockowe, pewnie przeszłoby to bez większego rozgłosu. A tak, cytaty z Diamond Bitch widuje sie w opisach profili na gadu-gadu należących do osób o dobra dekadę młodszych ode mnie. Jest to pokolenie, które dotąd rocka raczej nie słuchało. Doda niejako wiec ożywia ten gatunek, daje mu drugie życie. Może trochę w poprzednim zdaniu przesadziłem, sama Doda nie spowoduje ogromnego zainteresowania rockiem, ale może być małym kamyczkiem, od którego lawina bieg zmienia. Może niektórzy z jej dzisiejszych słuchaczy założą swoje kapele, a za lat pięć będą nową falą polskiego rocka? Należy to cenić, w czasach gdy rock staje się powoli stylem niszowym. Niektórzy krytycy piszą, że jest to doskonały album na końcówkę lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia, a nie na dziś. I właśnie dlatego szanuję panią Dorotę za tę płytę, za odwagę nagrania czegoś, co nie płynie z duchem czasów.

 

Drugą sprawą jest tematyka tekstów. Bardzo mi się podoba to, że obok dosadnej, wręcz wulgarnej erotyki pojawiają się motywy religijne. Nieraz już pisałem, na przykład w tekście Rewolucje kulturalne, że dwoma filarami naszej, europejskiej cywilizacji są: chrześcijańska religia i heteroseksualna erotyka. Niestety od tak zwanej pierwszej rewolucji kulturalnej na początku XVIII stulecia, mało jest twórców kultury, którzy zdecydowaliby sie na łączenie tych dwóch tematów. Należy więc cenić, tych, którzy to robią, nawet, jeżeli nie osiągają najdalszych wyżyn sztuki. Zdaje sobie sprawę,że płyta Dody, to nie jest ani jakaś super wielka muzyka, ani wielka poezja. Z drugiej strony zarówno pod względem muzycznym, jak i poetyckim nie trzeba się tych utworów wstydzić. Jest dosyć porządny poziom średni, taka solidna czwórka.

 

To, że podoba mi się ta płyta, nie oznacza, że afirmuje wszystkie posunięcia piosenkarki. Za Chiny nie rozumiem po jaka cholerę chce się procesować z tym znanym tylko w swoim środowisku raperem, dla którego jest to doskonały sposób promocji. Oddać jednak należy cesarzowi co cesarskie, a Dodzie to, że tą płytą odwaliła kawał dobrej roboty.