JustPaste.it

Komunizm zabija też dziś. Codziennie!

Komunizm był najbardziej zbrodniczym systemem, jaki człowiek wymyślił i praktykował. Najgorsze jednak jest w nim to, że do dziś morduje ludzkie dusze.

Komunizm był najbardziej zbrodniczym systemem, jaki człowiek wymyślił i praktykował. Najgorsze jednak jest w nim to, że do dziś morduje ludzkie dusze.

 

Komunizm zabija też dziś. Codziennie! Komunizm był najbardziej zbrodniczym systemem, jaki człowiek wymyślił i praktykował. Pochłonął ponad 100 milionów istnień ludzkich. Najgorsze jednak jest w nim to, że do dziś morduje ludzkie dusze.

Spróbuj przejść się ruchliwą ulicą w koszulce z wizerunkiem Adolfa Hitlera lub z symbolem swastyki – masz murowane zatrzymanie, wyjaśnienia, potępienia, może proces i skazujący wyrok. Ale założysz koszulkę z wizerunkiem Wołodii Lenina, Che Guevary, lub symbolem sierpa i młota – nie wydarzy się nic.

Jak to możliwe, że symbole najbardziej zbrodniczego w dziejach ludzkości systemu, że ich twórcy i prominenci cieszą się dziś nie tylko tolerancją, ale wręcz akceptacją? Problem nie leży tylko w modzie, albo młodzieżowym fasonie. To raczej znak zepsutych dusz.

Dusze są zepsute, bo marksizm wciska się jadowicie i niepostrzeżenie zewsząd. Również wraz z tzw. kultura Zachodu. Marksizm bowiem to nie tylko policyjna pałka, KGB, stalinowskie kazamaty. Filozofia marksistowska zniewala umysły na każdym koku. Przeniknęła szkoły, katedry uniwersyteckie, także nauczanie Kościoła.

Filozofia marksistowska zaczęła zdobywać umysły w inny, subtelny sposób. Jeśli myślisz, że nie ma prawdy i dobra, że wszystko zależy od twego postrzegania – marksizm wślizgnął się w Twój mózg. Jeśli, nawet jeśli tego nie wypowiadasz, wierzysz, że to, co było dobre i prawdzie wczoraj podlega wraz z upływem czasu zmianie i dziś może jest złem – marksizm odcisnął na tobie swe piętno. Jeśli twierdzisz, że Kościół, religia i dogmaty to ograniczenia naszej wolności; że rodzina jest czymś przestarzałym, że miłość to źródło przyjemności i emocjonalnego amoku, a nie postawa wymagająca umierania sobie; że najwyższą wartością jest dowolność twoich wyborów, nawet jeśli by one były destrukcyjne dla ciebie i innych – jesteś marksistą. Jeśli walczysz o prawa pedałów, bądź pewien, że jutro, ponieważ rewolucja to postęp – będziesz walczył o prawa pedofili.

Niezwykle skuteczny jest terroryzm terroryzm kulturowy. Ty też spotykasz się z nim na co dzień. Jedną z jego broni jest koszulka z Che’. Marks ogłaszał konieczność śmierci Boga, wszelkich bogów, aby człowiek mógł być ostatecznie wyzwolony – do wyzwolenia nie wystarczy sama tylko zmiana stosunków produkcji pracy. Ateizm Marksa polega nie tyle na zaprzeczaniu istnienia Boga, co na Jego uśmierceniu. Jednakże Boga zabić naprawdę nie można. Marks był tego mniej lub bardziej świadom. Cóż zatem czyni on, a po nim wszyscy naśladowcy jego idei? Trzeba zabić obraz Boga w człowieku – twierdzą zgodnie. Trzeba zabić w człowieku wszystko, cokolwiek go z Bogiem łączy. Pierwsi naśladowcy Marksa po prostu burzyli cerkwie i kościoły, mordowali księży i zakonnice, palili religijne książki, ogłaszali szaleńcze z naukowego punktu widzenia teorie o pochodzeniu świata i człowieka, etc. Ich późniejsi, aż po współczesnych, naśladowcy, o wiele owocniej wykorzystują szatańską inteligencję. Już nie burzą kościołów, nie palą książek. Niszczą obraz Boga w człowieku, posługując się sposobami bardziej wyrafinowanymi, i bardziej skutecznymi.. Ich metodą jest podmiana znaczenia słów, rozmycie zakresu pojęć. Fundamentem ich poczynań jest, będące „szczytowym osiągnięciem” współczesnego czasu przekonanie o nieistnieniu prawdy, dobra i piękna. Jeśli zaś nie poznajemy świata, skądże możemy wiedzieć cokolwiek o jego Stwórcy, o mierze prawdy i dobra? W dzisiejszym świecie nie ma takich miar, a prawda, dobro, piękno nie zachwycają i nie pociągają człowieka gdy kontempluje świat; są swoimi karykaturami, bo powstają jako wypadkowa niskich pożądań i urojeń. Współczesny marksizm dokonał rewolucji poprzez, jak chciał Gramsci, kulturę: literaturę, teatr, film, poprzez systemy szkolnictwa i media. Dokonał odrzucenia intelektualnego, duchowego dorobku naszej cywilizacji, zdobywanego w trudzie przez stulecia. Dorobek ów pozwalał człowiekowi odnieść się racjonalnie do dramatu ludzkiego życia, do niepewności, jaką niosły ze sobą rozmaite wydarzenia i okoliczności; nawet w trudnym do rozwikłania splocie intencji, czynów, uwarunkowań, tak przecież nieodłącznym od ludzkiego życia – pozwalał odnaleźć miarę dobra i zła.

Niestety, nie bez winy jest też mój Kościół. Oto opinia jednego z biskupów, ojca soborowego, którą przedłożył w czasie Soboru Watykańskiego II, domagając się, by ten w sposób zdecydowany odniósł się (nie był w tym odosobniony, wielu ojców soborowych zdawało sobie sprawę, że komunizm trzeba nazwać złem i potępić, bo inaczej zawładnie duszami, sprowadzając na nie zgubę) do marksizmu, ogarniającego niepostrzeżenie poza państwami za żelazną kurtyną, umysły ludzi zachodu:

„Zauważam, iż zasady doktryna i duch tak zwanej Rewolucji przenika szeregi duchowieństwa i ludu chrześcijańskiego, podobnie jak kiedyś zasady, duch i umiłowanie pogaństwa przenikały średniowieczne społeczeństwo, przynosząc w efekcie pseudoreformację. Wielu duchownych nie dostrzega już błędów Rewolucji, albo im się nie przeciwstawia. Inni, znani spośród kleru, Rewolucję pokochali, jako dobrą sprawę. Propagują ją i współpracują z nią. Prześladują swych przeciwników blokując i szkalując ich pracę apostolską. Większość pasterzy milczy, wielu przesiąkło błędami i duchem Rewolucji i jawnie lub skrycie jej sprzyja (…) Demaskujących i odrzucających błędy prześladują ich właśni koledzy, przyklejając im etykietkę »integrystów«. Z seminariów samego Wiecznego Miasta wychodzą alumni z głowami nabitymi ideologią rewolucyjną. (…) Księża zwalczający Rewolucję mają niewielkie szanse na święcenia biskupie, gdy tymczasem jej zwolennicy często zasiadają w Episkopacie” (Acta et Documenta Concilio Oecumenico Vaticana II apparando, seria I, t. II, cz VII).

Niestety, sobór watykański II nie potępił komunizmu, wezwał do dialogu. Tam, gdzie Kościół trwał i był owocny, tam nie było dialogu, a nazywanie rzeczy po imieniu i głoszenie nieskażonej Ewangelii.

Marksizm niszczy stary kontynent, przybierając twarz coraz to bardziej przebiegłych socjalizmów, dialektycznie powracając w osobach i ideach.

Nie piszę i nie przypominam tego, by gorszyć, ale by wyostrzyć spojrzenie. Jest ono potrzebne; marksizm bowiem, ta trucizna duszy, czyha na każdego z nas.

Przedruk dokonany za zgodą

 

Źródło: Arkadiusz Robaczewski