JustPaste.it

"Moja Polska" - sprawdź, czy to jest także Twoja "Moja Polska"?

Przedrukowuję fragmenty kilku rozdziałów, napisanej przeze mnie książki pt. Moja Polska . Można ją nabyć w wielu księgarniach na terenie całego kraju - a najpewniej w sieci księgarń MATRAS (jeśli w którejś księgarni w danej chwili nie będzie to mogą sprowadzić na życzenie klie...

Przedrukowuję fragmenty kilku rozdziałów, napisanej przeze mnie książki pt. Moja Polska . Można ją nabyć w wielu księgarniach na terenie całego kraju - a najpewniej w sieci księgarń MATRAS (jeśli w którejś księgarni w danej chwili nie będzie to mogą sprowadzić na życzenie klienta).

 

SŁOWO WSTĘPNE

 

Mam wizję Polski!

Polski zasobnej, niepodległej, mającej swą dumę i potrafiącej walczyć o swoje racje; Polski nieulegającej naciskom pseudosojuszników z Zachodu ani Wschodu; Polski silnej gospodarczo, bez korupcji i afer. Marzę o Polsce, w której panu-je prawo, ład i porządek; gdzie uczciwi i pracowici ludzie cieszą się poważaniem i szacunkiem; o Polsce bezpiecznej, gdzie nie ma przestępczości, a nieliczni więźniowie odpracowują wyrządzoną krzywdę. Marzę o Polsce mającej świetne szkolnictwo, wspaniale wychowaną młodzież, dobrych sportowców, sprawną i mobilną policję, silną i doskonale wyszkoloną armię; o Polsce niezżeranej przez wewnętrzne spory i waśnie; o Polsce czystej, zdrowej, estetycznej i kolorowej; dbającej o swoje środowisko przyrodnicze, pełnej zieleni i dzikich zwierząt; o dobrze prosperującym, ekologicznym rolnictwie; o Polsce w dużym stopniu niezależnej energetycznie; o Polsce oszczędnej, z pełnym budżetem państwa, bez długów zewnętrznych i wewnętrznych; mającej swoje niezawisłe i niezależne od innych państw prawo. Marzę o państwie świeckim, całkowicie neutralnym religijnie; o Polsce liczącej się i poważanej w Europie i na świecie; gdzie nie ma nędzarzy; gdzie każdy ma swój dach nad głową; gdzie każdy ma pracę; gdzie nie marnuje się grosza publicznego. O Polsce mającej dobre stosunki ze wszystkimi swymi sąsiadami i innymi państwami Europy oraz świata; pokojowo nastawionej – niewtrącającej się w wewnętrzne sprawy innych. O Polsce wspierającej swych obywateli w kraju i poza jego granicami; mającej dużo dzieci i młodzieży; o Polsce z silnym przemysłem, pozostającym w zgodzie z naturą. Marzę o Polsce – państwie demokratycznym inaczej, bez partii i sporów politycznych, o znikomej biurokracji oraz prostym i przejrzystym prawie; o Polsce zdrowych i pięknych ludzi, bez chorób dziedzicznych i wrodzonych, posiadającej dużą liczbę osób utalentowanych i wielu laureatów nagrody Nobla. Marzę o Polsce, gdzie wszyscy są zadowoleni, z ufnością patrzą w przyszłość i mają cele w życiu; o moralnym, wychowanym i wykształconym społeczeństwie. Marzę o Polakach szczerych, otwartych, uśmiechniętych, życzliwych, lojalnych i pracowitych.

Mam wizję Polski szczęśliwej.

 

Henryk Zydek

 

 

ZARZĄDZANIE  PAŃSTWEM

 

Uważam, że na wszystkich szczeblach zarządzania państwem, a tak-że kierowania przedsiębiorstwami, wszelkie decyzje powinny być podejmowane jednoosobowo. Przyjęcie takiej zasady zapobiegnie odpowiedzialności, dając obywatelom możliwość rozliczenia prezydenta, wojewody, starosty, burmistrza, wójta czy dyrektora z decyzji, które podjął. Ocena negatywna spowoduje odsunięcie od stanowisk kierowniczych osób niekompetentnych, nienadających się do tego; pozytywna natomiast stanie się trampoliną do awansu jednostek o pożądanych cechach.

Obecnie sytuacja przedstawia się – w uproszczeniu – w sposób następujący: większość decyzji jest podejmowana kolegialnie, a więc na szczeblu kraju podejmuje je Sejm, uchwalając takie lub inne ustawy, na szczeblu województw – wojewodowie i sejmiki wojewódzkie, na szczeblu powiatów – rady powiatu, na szczeblu gmin – rady gmin, w poszczególnych przedsiębiorstwach – zarządy i rady nadzorcze itd., itp. Sytuacja taka sprawia, że w razie błędnych decyzji nie można wskazać konkretnej osoby, odpowiedzialnej za konsekwencje nimi spowodowne. A więc nie ma kogo ukarać, nie ma od kogo zażądać wyrównania strat, ani komu chociażby wpisać do akt osobowych dowodów jego niekompetencji.

Śmiem zaryzykować twierdzenie – demokracja to największy komunizm w zarządzaniu.

Podejmowanie decyzji przez jednostkę, a nie kolektyw, zawiera w sobie także inne pozytywne cechy, do których należy m.in. szybkość jej podjęcia – co w nie-których sytuacjach ma wręcz strategiczne znaczenie – oraz ogromne oszczędności finansowe związane z wypłacaniem tylko jednej pensji, a nie kilku, kilkunastu czy też kilkuset. Poza tym decyzja podjęta przez jedną kompetentną osobę, mającą dar zarządzania oraz wizję tego, co robi, będzie niepomiernie bardziej trafna od podjętej przez kolektyw – rozumiany jako przypadkowa zbieranina wielu niekompetentnych ludzi, kierujących się sympatiami lub antagonizmami partyjnymi, czego przykładem jest Sejm polski i jego mnóstwo chybionych lub już z założenia złych dla społeczeństwa ustaw.

 

v

 

Powtórzę jeszcze raz to, o czym wyżej wspomniałem: uważam, że powinno nastąpić przejście od kolektywnego zarządzania – które jest charakterystyczne nie tylko dla gospodarki socjalistycznej, ale w o wiele jeszcze większym stopniu dla gospodarki kapitalistycznej – do zarządzania indywidualnego, przez jednego kompetentnego człowieka – menedżera.

Taka forma zarządzania powinna obowiązywać na wszystkich szczeblach ad-ministrowania krajem oraz we wszystkich przedsiębiorstwach i instytucjach państwowych.

Na czele firmy (kraju, województwa, powiatu, gminy, zakładu pracy itp.) stoi jeden człowiek i to on jednoosobowo podejmuje decyzje, on też, jednoosobowo, w pełni odpowiada za niepowodzenia będące konsekwencją tych decyzji. Ciałem doradczym może być dla takiego menedżera rada, powołana z podległego mu nadzoru, np. dla prezydenta państwa – Rada Prezydencka (złożona z wojewodów, ministrów i doradców), dla wojewody – rada wojewody (złożona ze starostów powiatów wchodzących w skład danego województwa), dla starosty – rada starosty (złożona z burmistrzów i wójtów gmin wchodzących w skład danego powiatu), dla burmistrza lub wójta – rada wójta (złożona ze sołtysów i kierowników wydziałów danej gminy), dla dyrektora przedsiębiorstwa – rada dyrektora (złożona z kierowników poszczególnych działów) itd., itp. Wszyscy wymienieni menedżerowie mogliby posiłkować się sugestiami członków danej rady, ale podjęcie ostatecznej decyzji należałoby do nich samych. Oni też indywidualnie ponosiliby całkowitą i pełną odpowiedzialność za konsekwencje z niej wynikające. Sprawdzianem skuteczności dla takiego menedżera byłyby wyniki następnych wyborów, w których mieszkańcy kraju, województwa, powiatu, gminy lub pracownicy przedsiębiorstwa poprzez głosowanie wyrażaliby swą wolę odnośnie tego, czy chcą, aby dalej zarządzał on w ich imieniu daną jednostką terytorialną lub firmą.

Kadencja wszystkich menedżerów – w tym prezydenta, wojewody, starosty, wójta lub burmistrza, dyrektora państwowego przedsiębiorstwa oraz innej państwowej organizacji lub instytucji – wynosiłaby 5 lat.

v

 

W Polsce, o której myślę, nie ma Sejmu ani Senatu, nie ma premiera. Na czele państwa stoi prezydent, on tworzy i nadzoruje pracę rządu. Gospodarzem województwa jest wojewoda i on tylko rządzi, nie ma sejmiku wojewódzkiego. Gospodarzem powiatu jest starosta i on sam decyduje, nie ma rady powiatowej. Gospodarzem gminy jest wójt lub burmistrz i on o wszystkim decyduje, nie ma rady gminy.

Przedstawię teraz schemat wyboru prezydenta. Aby zostać prezydentem trze-ba przejść całą drogę awansu – zaczyna się ona od wyboru na wójta lub burmistrza, a po odbyciu przynajmniej jednej kadencji wójt lub burmistrz startuje w wyborach na starostę; po przepracowaniu jednej kadencji jako starosta może startować w wyborach na wojewodę; jeżeli wygra, po odbyciu co najmniej jednej kadencji jako wojewoda, startuje w wyborach na prezydenta.

Oczywiście o tym, czy kandydat wygra wybory na danym szczeblu, zadecydują wyniki, jakie osiągnął na poprzednim stanowisku. W ten sposób wygra najlepszy gospodarz.

O tym, kto będzie pełnił dane stanowisko, zadecyduje gospodarność i troska o podległych sobie obywateli, a więc już zaistniałe dokonania, a nie, jak to się dzieje teraz, przynależność partyjna lub hasła programowe – obiecanki, które z reguły po wygraniu wyborów nie są realizowane.

Oszczędności związane z likwidacją Sejmu, Senatu, stanowiska premiera, sejmików wojewódzkich, rad powiatów oraz rad gmin wyniosłyby, lekko licząc, 6 miliardów złotych rocznie.

v

 

Organem ustawodawczym jest Rada Prezydencka, w której skład wchodziłby prezydent, wszyscy wojewodowie, ministrowie oraz doradcy prezydenta. Głos decydujący posiadałby prezydent. Członkowie Rady przedstawialiby swoje propozycje nowych ustaw lub zmian w dotychczasowych, Rada wypowiadałaby się na ich temat i jako całość opiniowała, a na koniec prezydent podejmowałby decyzję o wprowadzeniu lub zawetowaniu danej ustawy. Rada zbierałaby się np. raz w miesiącu, jednak w przypadku gdyby zaszła pilna potrzeba, zwoływano by także specjalne posiedzenia.

Prezydent mógłby też wydawać własne dekrety, bez konsultacji ich treści z Radą Prezydencką.

Ważniejsze ustawy, np. zmiana lub wprowadzenie poprawek do konstytucji, przegłosowywane byłyby w referendum ogólnonarodowym, które odbywałoby się za pomocą specjalnej linii Internetu, o której niżej.

Każdy pomysł, nowa ustawa czy nowy akt prawny, które by zostały zaakceptowane przez prezydenta i weszły do powszechnego użycia, automatycznie został-by zapisane na konto pomysłodawcy. W przypadku prezydenta i wojewodów byłoby to bardzo ważne – przy najbliższych wyborach, w których by oni kandydowali, celna lub chybiona ustawa byłaby plusem lub minusem dla danego kandydata.

 

v

 

Rząd składa się wyłącznie z fachowców w swej dziedzinie. Tworzy go prezydent, angażując menedżerów, którzy mają znaczne osiągnięcia w tym, co robią.

Rozważenia wymaga jeszcze zamysł, aby niektóre resorty oddawać w swego rodzaju ajencję; myślę tu m.in. o ministrze skarbu, którego pensja mogłaby być uzależniona od wysokości wpływów do budżetu państwa. Mogłaby to być np.1/100 000 dochodu państwa – wtedy im wyższy byłby dochód, tym wyższy i jego zarobek. Mogłaby to być znacząca motywacja do maksymalnie wydajnej pracy, z ogromnym zyskiem dla finansów kraju. W razie braku na dane stanowisko ministerialne odpowiednio dobrych fachowców w kraju, nie wykluczam możliwości zawierania kontraktów ze specjalistami najwyższej miary spoza obszaru Polski.

Sądzę, że w niedalekiej przyszłości takie zarządzanie państwem jak przedsiębiorstwem praktykowane będzie na całym świecie.

v

 

Przy urzędzie prezydenta powinna zostać powołana komisja, której zadaniem byłoby wyszukiwanie na całym świecie – w różnych państwach, systemach gospodarczych, społecznościach, a nawet poszczególnych firmach – takich elementów, które, po przeniesieniu lub zaadaptowaniu do warunków polskich, usprawniłyby funkcjonowanie państwa, zmaksymalizowały efekty pracy jego urzędów oraz spowodowały podwyższenie jakości życia i pracy obywateli. Zamiast eksperymentować, często ze złym skutkiem, lub odkrywać od nowa to, co już ktoś kiedyś odkrył, korzystajmy z gotowych i już sprawdzonych w praktyce wzorów. Uczmy się na błędach i doświadczeniu innych.

Nie jest też ważne, że pewne elementy mogłyby pochodzić z głębokiego socjalizmu, inne z krańcowego kapitalizmu, a jeszcze inne z systemu monarchistycznego – ważne, aby były to najlepsze cechy tych ustrojów i służyły dobru ogółu.

 

v

 

Wszelkie innowacje w zarządzaniu państwem, nowe ustawy, uchwały lub dekrety, w przypadku których istniałyby wątpliwości co do ich zasadności lub trafności wyboru, powinny być wcześniej przez kilka miesięcy testowane w jednym wybranym województwie. Pozwoliłoby to uniknąć eksperymentowania na żywym organizmie całego narodu i ograniczyłoby do minimum konsekwencje ewentualnych pomyłek.

 

v

 

Wybory na wszystkie szczeble administracji państwowej powinny odbywać się przez telefoniczną sieć światłowodową, która jest już doprowadzona do większości mieszkań i domów wyposażonych w telefony stacjonarne. Głosowanie odbywa się w domach, przez zaznaczenie myszką na monitorze komputera odpowiedniej kandydatury, a następnie zatwierdzenie jej poprzez zeskanowanie odcisku całej dłoni osoby upoważnionej do głosowania. Według innych, możliwych do rozważenia wariantów, można by zatwierdzać swój głos za pomocą podpisu elektronicznego, własnego, niepowtarzalnego hasła lub PIN-u, przypisanego każdemu obywatelowi. Głosy trafiałyby bezpośrednio do Centralnej Komisji Wyborczej a wyniki głosowania byłyby znane zaraz po za-kończeniu wyborów.

Prezydenta wybierałby w głosowaniu powszechnym cały naród; wojewodę wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy danego województwa; starostę wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy danego powiatu; wójta lub burmistrza wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy danej gminy. Nie byłoby kosztownych lokali i komisji wyborczych, nie byłoby urn, specjalnych formularzy, ani innych związanych z tym kosztów.

W związku z takim sposobem wyborów przewiduję oszczędności, rzędu 350 milionów złotych co cztery lata.

v

 

Uważam za totalną bzdurę prowadzenie kampanii przedwyborczych opar-tych na walce na programy wyborcze, czyli na czysto teoretyczne hasła, będące efektem fantazji kandydatów. Jedyną logiczną i zarazem konstruktywną może być tylko walka na osiągnięcia, dokonania i sukcesy.

 

v

 

Jestem wrogiem polityki i politykierstwa. Uważam, że władzę powinni sprawować menedżerowie, którzy nie zostali wybrani z powodu swoich poglądów politycznych i deklarowanych obiecanek, lecz wyłącznie dlatego, że mogą po-szczycić się udokumentowanymi osiągnięciami w zarządzaniu gospodarką.

Obecnie gospodarką polską kierują ludzie dobierani według klucza politycznego, pochodzący z układów koleżeńskich lub mający koneksje rodzinne. Nie-wielu z nich zna się na robocie, którą wykonują. Przykłady: ministrem obrony narodowej zostaje socjolog a Warszawską Giełdą Towarową kieruje technik-rolnik. Powstaje pytanie, jakie ci ludzie mają kwalifikacje do zajmowania takich stanowisk?

 

v

 

W Polsce, o której marzę, nie ma partii politycznych. Jest zakaz działania wszelkich partii oraz stronnictw.

Polacy od najdawniejszych czasów lubowali łączyć się we wszelkiego rodzaju sprzeczne partie polityczne, które zamiast pożytkować swoje siły dla dobra kraju, obracały je na walkę między sobą. Często też partia będąca u władzy przedkładała własne dobro nad dobro państwa. Tak się działo pięćset lat temu, tak jest i teraz. Politykierstwo od zawsze niszczyło Polskę. Pora z tym skończyć, pora pozbyć się darmozjadów szkodzących tylko dobru narodu.

Likwidacja partii zdecydowanie poprawiłaby stosunki między obywatelami, znikłyby wszelkie spory i waśnie spowodowane wyznawanymi poglądami, znikłoby wiele powodów do wzajemnej nienawiści i niechęci.

Na dopłatę dla partii politycznych na rok 2006 przewidziano z budżetu państwa kwotę 115 milionów złotych. Do tego trzeba dodać jeszcze inne koszty, np. zwroty wydatków na prowadzenie kampanii wyborczych dla niektórych ugrupowań. Co najmniej drugie tyle pieniędzy pójdzie ze składek członkowskich na bieżącą działalność partii.

Oszczędności związane z likwidacją partii politycznych wyniosłyby co najmniej 250 milionów złotych rocznie. Do tego trzeba dodać oszczędności związane z brakiem konieczności zwrotu kosztów ich kampanii wyborczych w kwocie około 150 milionów co cztery lata.

W Polsce powinno być tylko dwóch ludzi zajmujących się polityką – prezydent i minister spraw zagranicznych. Pozostali członkowie administracji państwowej to menedżerowie i urzędnicy.

 

 

GOSPODARKA  I  FINANSE  PAŃSTWA

 

Uważam, że jako instytucja zupełnie zbędna, niepotrzebna, a wręcz szkodliwa, powinien zostać zlikwidowany Instytut Pamięci Narodowej (IPN). O szkodliwości tego urzędu mógł się prze-konać każdy, kiedy zdobyte w IPN teczki współpracowników SB wykorzystywano w rozgrywkach politycznych. Ulegając naciskom różnych partii, grup społecznych lub Kościoła, podawano wtedy do publicznej wiadomości informacje o wybranych agentach, ponieważ osoby te zaczęły być dla kogoś niewygodne i zaistniała potrzeba ich zniszczenia. Przykład – ojciec Hejmo.

Od zakończenia II wojny światowej upłynęło już 60 lat, zatem także i na tym polu dla IPN nie ma już pracy. Poza tym wszystkim, Instytut Pamięci Narodowej to instytucja wyciągająca ze skarbu państwa duże pieniądze. Oprócz centrali w Warszawie, istnieje kilkadziesiąt delegatur i oddziałów rozsianych po różnych miastach Polski, co oznacza dziesiątki niepotrzebnych prezesów, dyrektorów i naczelników oraz około tysiąca urzędników. Do tego trzeba dodać koszty działania sądów czy też prokuratorów, historyków i innych specjalistów.

Oszczędności powstałe w wyniku jego likwidacji wyniosłyby około 60 milionów złotych rocznie.

v

 

Powinien obowiązywać zakaz sprzedawania ziemi obywatelom innych kra-jów. Myślę tu szczególnie o Niemcach i Żydach.

Niemcom – dlatego, by uniemożliwić odzyskanie dawnych ziem, będących obecnie polskimi Ziemiami Zachodnimi. Istnieje niebezpieczeństwo, że bogate Niemcy odbiorą te ziemie, lecz nie w wyniku wojny – a po prostu wykupując je z polskich rąk.

Żydom – dlatego, by nie dopuścić do sytuacji, która była powszechna przed drugą wojną światową: „Wasze ulice – nasze kamienice”.

Ziemię można by jedynie wydzierżawiać na określony czas, z możliwością ewentualnego przedłużania umów.

v

 

Śląsk i Zagłębie od dawien dawna kojarzyły się z kopalniami i hutami. Od zawsze były przykładem potęgi polskiego przemysłu. W Polsce Ludowej mówiono: „Śląsk stoi węglem i żelazem”, i była to prawda. Rozwój tego regionu po II wojnie światowej spowodował, że stał się on przysłowiowym motorem polskiej gospodarki. Niezliczona ilość kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych, dawała zatrudnienie milionom osób. Do pracy na Śląsku zjeżdżali ludzie z całej Polski. Kusiła jej obfitość i o wiele wyższe zarobki w porównaniu z innymi częściami kraju. Rozrastały się stare miasta, budowano nowe – region szczycił się bogactwem i zamożnością swych mieszkańców.

I nadszedł rok 1989, a po nim tak zwana transformacja ustrojowa. Może-my się przekonać na czym ona polegała, przechadzając się ulicami dowolnego śląskiego lub zagłębiowskiego miasta. Co widzimy? Pozamykane w większości kopalnie, zlikwidowane huty, straszące wybitymi szybami wraki nieczynnych zakładów produkcyjnych, mnóstwo wałęsających się po ulicach meneli; można rzec – brud, smród i ubóstwo. Region ten posiada też kilkaset tysięcy bezrobotnych.

Paradoks polega na tym, że to robotnicy Śląska stanowili największe i najbardziej aktywne zaplecze „Solidarności” i sami ci robotnicy, w konsekwencji swych działań, doprowadzili do dzisiejszej, tragicznej sytuacji regionu.

Wielu starszych Ślązaków z łezką w oku wspomina czasy Edwarda Gierka. I nie ma się czemu dziwić, przecież wtedy nastąpił największy rozkwit ich miast.

2627

Uważam, że najwyższy czas, aby Śląsk i Zagłębie powróciły na należne im miejsce w Polsce. Czas na odrodzenie przemysłu, ponowne uruchomienie kopalń i hut. Jednak aby to zrobić, trzeba w Polsce dokonać zmian, które przed-stawiam w tej książce. Najpierw trzeba pozbyć się darmozjadów, próżniaków, nawiedzonych oszołomów religijnych, łapówkarzy, sprzedawczyków i hochsztaplerów politycznych – a więc tych, którzy do takiej sytuacji doprowadzili. Pora pozbyć się tak zwanych polityków.

 

v

 

Polska powinna domagać się od Francji zwrotu zawłaszczonego podczas drugiej wojny światowej Skarbu Polski.

Przypomnę, że we wrześniu 1939 roku, chcąc chronić Skarb Polski przed Niemcami, wywieziono go z kraju. Po kilku miesiącach wędrówki tranzytem przez Bliski Wschód trafił on w końcu na teren Francji, pod „opiekę” rządu francuskiego. Do dnia dzisiejszego Francja nie zwróciła Polsce nawet grama złota z jej Skarbu. We wrześniu 1939 roku jego wartość szacowano na 65 milionów dolarów. Obecna wartość Skarbu to dziesiątki miliardów dolarów, które powinny być przez Francję zwrócone Polsce.

 

v

 

Mimo, że od zakończenia II wojny światowej minęło sześćdziesiąt lat, Polska do tej pory nie otrzymała od Niemiec rekompensaty za straty poniesione w jej wyniku. Uważam, że wzorem innych państw Polska powinna otrzymać od Niemiec odszkodowania za zniszczenia i straty powstałe w wyniku II wojny światowej. W związku z tym należy podjąć szeroko zakrojoną akcję – jeśli trze-ba, to i w mediach światowych, i przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu – aby te pieniądze nam wypłacono. Chodzi o kwoty rzędu setek miliardów dolarów, mówi się nawet o 2,5 bilionie dolarów.

 

v

 

Jestem za wprowadzeniem kas fiskalnych lub obowiązku wystawiania faktur i innych rachunków dla ludzi prowadzących prywatne praktyki i uprawiających zawody, w których do tej pory takiego obowiązku nie było, np. adwokatów, lekarzy, księży i artystów. Każda operacja finansowa, przeprowadzona między dwoma podmiotami, powinna mieć potwierdzenie w postaci faktury, rachunku uproszczonego czy paragonu i od każdej powinien zostać odprowadzony stosowny podatek do skarbu państwa.

 

v

 

Powinno nastąpić opodatkowanie wszystkich działających w Polsce megasa-mów, typu: Auchan, Real, Ikea, Tesco, Biedronka, Żabka itd. Sklepy te korzystają od lat ze zwolnień od podatków, co w konsekwencji pozwala im na zaniżanie cen towarów i tym samym nie daje równych szans konkurencji małym polskim sklepom, doprowadzając systematycznie do ich upadku.

Zyski z opodatkowania to: zwiększenie konkurencyjności polskich sklepów, zahamowanie spadku a nawet wzrost ich liczby oraz zmniejszenie bezrobocia. Zarobek skarbu państwa wyniósłby co najmniej 2,5 miliarda złotych rocznie.

 

v

 

Oblicza się oficjalnie, że w Polsce jest około 20 tysięcy prostytutek, nieoficjalnie mówi się o ponad 100 tysiącach. Rynek ich usług jest opanowany przez gangi lub pojedynczych sutenerów. Często, aby nadać swym działaniom znamiona legalności, organizują się oni w tak zwane agencje towarzyskie lub salony masażu erotycznego. Cały ten biznes jest poza jakąkolwiek kontrolą państwa.

Uważam, że powinno się zalegalizować w Polsce prostytucję. Działanie takie zlikwidowałoby przestępcze podziemie zajmujące się tą profesją, a także pozwoliłoby państwu oficjalnie kontrolować zdrowie osób zajmujących się tym procederem – np. prowadzić intensywną kampanię przeciw AIDS i chorobom wenerycznym. Jednak najważniejsze jest to, że zalegalizowanie tego zawodu dałoby dla budżetu państwa corocznie około 1 miliarda złotych dochodu w formie podatków.

Nie bądźmy obłudni – prostytucja istniała, istnieje i będzie istnieć, bez względu na to czy będzie zalegalizowana, czy też nie, a państwo powinno mieć możliwość kontrolowania tego rynku usług i czerpania z niego znacznych dochodów.

 

 

 

 

V

 

Przez ostatnie 16 lat, od przełomu 1989 roku, co kadencję zmieniała się partia polityczna, która rządziła krajem. Aby utrzymać się przy władzy poprzez wykazanie się mniejszym deficytem budżetowym – a więc lep-wynikami gospodarczymi – wyprzedawano za grosze najlepsze polskie przedsiębiorstwa. Firmy te przynosiły stały, duży zysk dla budżetu państwa, jednak nie był on aż tak wielki, jak jednorazowy zastrzyk gotówki, która na-pływała po ich sprzedaży. Krótkotrwały, duży dopływ pieniędzy poprawiał kondycję budżetu i notowania partii, która w danym momencie była przy władzy. Postępowanie takie doprowadziło do tego, że powoli ale systematycznie wyprzedano polską gospodarkę. Zamiast szukać innych sposobów poprawienia sytuacji ekonomicznej państwa, sprzedawano państwowe firmy.

Zakłady, które nie zostały sprzedane zagranicznym koncernom, zostały rozkradzione przez byłą nomenklaturę komunistyczną lub przejęte przez hochsztaplerów i cwaniaków wywodzących się z nowych „elit politycznych”. Resztę majątku rozdano za darmo: a to Kościołowi, a to jako zwroty majątków „byłym” właścicielom, a to jako zwroty majątków Żydom i innym cudzoziemcom, a to w ramach rekompensat za utracone mienie na Wschodzie. W ten sposób mają-tek Polski rozkradziono doszczętnie. Nie przesadzę, gdy powiem, że dokonano kolejnego, czwartego rozbioru Polski, i zrobili to Polacy, własnymi rękami.

Uważam, że trzeba dokonać szczegółowej analizy formy sprzedaży lub przejęcia każdego sprzedanego przedsiębiorstwa, każdego domu czy gruntu. Odpowiedzialne za nadużycia rządy i polityków na dobrą sprawę powinno się postawić pod ścianą i rozstrzelać za zdradę narodu polskiego. Należy zbadać sposoby, w jaki zostały sprzedane lub przejęte wszystkie firmy, budynki i grunty należące kiedyś do państwa, a w razie stwierdzenia nieprawidłowości powinno się je odebrać lub zażądać dopłaty w celu wyrównania zaniżonej ceny. Na pewno powinno się odebrać majątek przekazany Kościołowi, „byłym właścicielom”, repatriantom, Żydom oraz innym cudzoziemcom.

v

 

Powinno się zweryfikować stan majątkowy wszystkich byłych i obecnych posłów, senatorów, ministrów oraz prezydentów. Trzeba stwierdzić, czy ich często ogromne majątki nie pochodzą aby z korupcji. Osoby uczciwe nie po-winny się niczego obawiać, natomiast te, które mają na sumieniu wykroczenia lub przestępstwa, powinny mieć szansę dobrowolnego przyznania się do wszystkich złych czynów, co wpłynęłoby na złagodzenie zastosowanej wobec nich kary. Osoby bardziej uparte i próbujące mataczyć w śledztwie powinny zostać ukarane z całą surowością prawa.

Wszyscy nowi urzędnicy państwowi, począwszy od zwykłego gryzipiórka, po ministrów i prezydenta, powinni corocznie składać deklaracje podatkowe, które byłyby sprawdzane pod kątem ich wiarygodności.  

v

 

Nie tak dawno obchodzono rocznicę 25-lecia powstania „Solidarności”. Fetę urządzono na ruinach Stoczni Gdańskiej.

Przypomnijmy – powstanie „Solidarności” stało się początkiem przemian ustrojowych w Polsce, które w konsekwencji doprowadziły m.in. do zniszczenia przemysłu, w tym stoczni okrętowych, także Stoczni Gdańskiej, z której to z kolei wyrzucono na bruk tysiące robotników. Teraz na ruinach tego zakładu świętuje się to, że doprowadzono do jego zniszczenia. Ohyda!

Jest to jeszcze jeden przykład na to, jak obecni politycy nie liczą się z opinią i uczuciami innych ludzi; jest to kolejny przykład ich obłudy i zakłamania. Dla-tego najwyższa pora, aby się ich pozbyć. Trzeba zlikwidować wszystkie istniejące w Polsce partie polityczne oraz zakazać tworzenia i działalności nowych.

 

V

 

Po roku 1989 doszło do niezrozumiałego dla mnie ewenementu, jakim była akcja zwracania nieruchomości właścicielom, którym zostały one odebrane zaraz po wojnie w wyniku ustawy nacjonalizacyjnej.

Sprawa wygląda tak. Biedna, potężnie zadłużona za granicą i u swych obywateli Polska, oddaje za darmo swój majątek. Majątek ten w postaci gruntów, fabryk, kamienic, dworów, pałaców itd. państwo polskie przez kilkadziesiąt lat pomnażało, opiekowało się nim, a wcześniej odbudowało ze straszliwych zniszczeń wojennych. Teraz jest on za darmo oddawany byłym właścicielom, choć właściwie to nie byłym właścicielom, bo z tych już 90% nie żyje, ale jakimś ich dzieciom, wnukom czy prawnukom, a czasami bardzo dalekim krewnym. W większości ci „byli właściciele” od czasów wojny, niekiedy nawet przez całe swoje życie, mieszkali na Zachodzie, a więc z tego powodu, choć czasem także z powodu swego pochodzenia, są ludźmi zamożnymi, a nawet bardzo zamożnymi. Ich bogactwo jest jeszcze większe, gdy porówna się je z zamożnością Polaków mieszkających w kraju. I biedna Polska tym zamożnym, mającym w większości obce obywatelstwo ludziom rozdaje za darmo swój majątek. Jest to skandal.

Uważam, że jeżeli ci szlachetnie – i nie tylko szlachetnie – urodzeni chcą wrócić na swe rodowe włości, to powinni sobie je kupić od państwa polskiego, i to na licytacjach. Takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe dla wszystkich: dla Polski, bo ze sprzedaży uzyskałaby ogromne sumy pieniędzy, które zasiliłyby budżet państwa; dla „byłych właścicieli”, bo dano by im szansę powrotu do swych rodzinnych dóbr, a samo to już jest dla nich wielkim przywilejem.

Mając na względzie powyższe, jestem za tym, aby cały rozdany w ten sposób majątek wystawić na licytację. Jeżeli byli właściciele, którym zwrócono już majątek, chcieliby go zachować, musieliby wziąć udział w licytacji i sobie go kupić, w przeciwnym razie majątek nabyłby ten, kto da wyższą cenę lub – jeżeli nie byłoby chętnych do kupienia za cenę wywoławczą – przeszedłby on z powrotem na własność państwa. Budżety państwa i gmin zarobiłby w ten sposób dziesiątki miliardów złotych.

 

v

 

Procedura zastosowana w przypadku „byłych właścicieli” prywatnych, powinna także objąć wszystkie występujące w Polsce kościoły i wyznania, z Kościołem Katolickim na czele. Jak o tym piszę w rozdziale: Państwo a kościoły, powinno im się odebrać nieprawnie rozdane po roku 1989 majątki i, tak jak w przypadku właścicieli prywatnych, wystawić je na licytację. Jeżeli Kościół chce mieć jakąś nieruchomość, to niech ją sobie kupi.

 

v

 

Kolejny absurd, jaki niszczy finansowo państwo polskie, dotyczy niezwykłego procederu wypłacania rekompensat za mienie pozostawione na Wschodzie. Nie chcę tu urazić ludzi, którzy po wojnie musieli zostawić swe domy rodzinne i z garstką najbardziej potrzebnych rzeczy udać się ze wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospolitej na Ziemie Odzyskane, ale jeżeli chcecie odszkodowań za utracone mienie, to domagajcie się ich od Białorusi, Litwy i Ukrainy lub od uczestników porozumień jałtańskich – Ameryki, Wielkiej Brytanii i Rosji. Oni ten majątek wam zabrali i niech wam teraz za niego zapłacą. Czemu ma wam płacić niewinne temu państwo polskie, a więc i ja, i wielu innych niezwiązanych z tą sprawą Polaków? – bo przecież to z kieszeni wszystkich podatników idą do was te pieniądze. Poza tym – podobnie jak w przypadku „byłych właścicieli” – wielu przesiedleńców ze Wschodu już nie żyje i odszkodowania trafiają nie do nich, a do ich zstępnych.

Jestem za tym, aby wstrzymać wypłaty rekompensat za mienie pozostawione na Wschodzie, uważam też, że powinno się odebrać już wypłacone pieniądze. Państwo w ten sposób wzbogaciłoby swój budżet o co najmniej 12 miliardów złotych.

 

v

 

Jestem przeciwny „zwracaniu” majątków osobom narodowości żydowskiej. Podobnie jak w przypadku polskich „byłych właścicieli”, państwo polskie po wojnie musiało odbudować zniszczone nieruchomości, przez wiele lat utrzymywać je i rozbudowywać. Nie może sobie pozwolić na to, aby oddawać je teraz za darmo i to obywatelom innych krajów. Poza tym większość Żydów polskich zginęła podczas II wojny światowej lub już po wojnie zmarła na emigracji, tak więc często osoby zgłaszające pretensje do ich majątku są tylko dalekimi krewnymi dawnych właścicieli lub są to tzw. gminy żydowskie, które nie mają już żadnego prawa do tych dóbr. A w ogóle to czemu biedna Polska ma dawać swój majątek bogatym Żydom z Zachodu? Jeżeli chcą oni jakichś rekompensat z tego powodu, niech się ich domagają od Niemców, gdyż to oni są winni powstania takiej właśnie sytuacji.

Uważam, że Żydzi, jeżeli posiadają swój honor, to powinni zrezygnować z te-go rodzaju roszczeń. Powinni sobie w końcu uzmysłowić, że wielu z nich prze-żyło II wojnę tylko dlatego, że uratowali ich Polacy, i to z narażeniem własne-go życia. Wśród uhonorowanych medalem Sprawiedliwy wśród narodów świata najwięcej jest przecież Polaków.

Już zwrócony majątek powinien zostać odebrany. Nie przewiduję, tak jak to było w przypadku „byłych właścicieli” polskich, kupowania pożydowskich nie-ruchomości poprzez licytacje, w których mogliby wziąć udział Żydzi z zagranicy. Problem zwrotu dóbr powinien zostać w taki sam sposób rozwiązany w od-niesieniu do innych narodowości.

W związku z powyższym, także tu przewiduję bardzo duże – idące w miliardy złotych – oszczędności dla budżetu państwa.

 

 

 

 

 

PAŃSTWO  A  KOŚCIOŁY

 

Kościół Katolicki w Polsce powinien wrócić na pozycje sprzed roku 1979, a więc sprzed pierwszej wizyty w Polsce papieża Jana Pawła II. Wtedy nastąpił zwrot w polityce ówczesnego państwa polskiego wobec Kościoła katolickiego i pierwsze zmiany, które z czasem doprowadziły do absurdu, jaki istnieje dzisiaj.

 

v

 

W Polsce, o której myślę, istnieje całkowity rozdział Kościoła od Państwa. Istnieje całkowity zakaz używania symboli religijnych na terenie państwowych instytucji, np. szkół, szpitali i urzędów.

v

 

Nie może być tak, że religia jest nauczana w szkołach za państwowe pieniądze. To jest skandal. Taka sytuacja oznacza koszty dla szkoły i dla Państwa, w postaci zajmowania lokalu (koszty ogrzewania, sprzątania, wyposażenia w pomoce naukowe, itp.) i płacenia pensji dla nauczycieli religii. A już zupełnym dla mnie absurdem jest zatrudnianie w charakterze nauczycieli religii księży i zakon-nic oraz płacenie im za to pensji. Przecież oni robią to, co mają przewidziane w swoich obowiązkach duszpasterskich, za co już pobierają jedną pensję, płaconą im przez parafian.

Trzeba tu też zwrócić uwagę na inny aspekt tej sprawy, mianowicie naucza-nie religii w szkołach spowodowało, że młodzież zaczęła ją traktować jak każdy inny przedmiot, którego musi się uczyć – przez co, jak uważam, bardzo obniżyła się jej wartość dydaktyczna i wychowawcza.

Nauczanie religii w szkołach powoduje też powstanie przymusu uczęszczania na te lekcje dla takich uczniów, którzy chodzą na nie wbrew sobie, aby nie być postrzegani przez rówieśników jako niewierzący.

Uważam, że nauczaniem religii powinien zajmować się tylko Kościół, i powinien to robić we własnych domach czy salach katechetycznych, które jeszcze za czasów Polski Ludowej licznie powstały w każdej parafii. Powinni to robić księża lub zakonnice w ramach swoich obowiązków. Jeżeli zaś stać na to Kościół czy konkretną parafię, to mogą też zatrudniać katechetów świeckich.

Według aktualnych danych MSWiA sam koszt pensji dla kilkudziesięciu tysięcy katechetów wynosi ponad 80 milionów złotych miesięcznie, czyli 1 miliard złotych rocznie. Do tego dochodzą pozostałe koszty, które wyżej wymieniłem.

Zaprzestanie nauczania religii w szkołach rzyniosłoby budżetowi państwa oszczędności w wysokości około 1 miliarda 200 milionów złotych rocznie.

 

v

 

Do powyższych kosztów dochodzi – również według aktualnych danych MSWiA (2005 r.) – utrzymanie 364 szkół katolickich, 57 ośrodków wychowawczych i 21 przedszkoli, pochłaniające 225 milionów złotych rocznie.

Trzeba tu jeszcze wymienić koszty utrzymania wydziałów teologicznych na uczelniach państwowych, sięgające około 100 milionów złotych rocznie.

Oszczędności wynikające z zaniechania finansowania tych wyznaniowych instytucji to co najmniej 325 milionów złotych rocznie.

v

 

Powinno się anulować Konkordat ze Stolicą Apostolską, który jest dokumentem niepotrzebnym i szkodliwym dla Polski – dającym przywileje tylko Kościołowi Katolickiemu, a państwo polskie traktującym przedmiotowo. Daje on też Kościołowi Katolickiemu w Polsce podstawy do wyciągania grubych miliardów z budżetu naszego państwa.

 

v

 

Polska powinna zainicjować światową akcję nacisków na Rzym w celu do-prowadzenia do zniesienia celibatu wśród księży. Przymus celibatu to zupełnie sztuczny wymóg stawiany duchownym katolickim, który nie ma jakiegokolwiek umocowania w Starym czy Nowym Testamencie.

Uważam, że każdy ksiądz jest też zwykłym człowiekiem, który oprócz powołania i wpisanego weń umiłowania Boga, ma także potrzebę kochania drugiego człowieka i posiadania własnej rodziny, a więc żony i dzieci. Poza tym idąc do kościoła, na mszę czy do spowiedzi, miło byłoby mieć świadomość tego, że ten gość w sutannie, mówiący tak gorliwie o rodzinie i miłości do drugiego człowieka, wie naprawdę, o czym mówi. Wie, bo sam to przeżył, doświadczając tego w codziennym życiu. Nie powinien to być li tylko czysto teoretyczny, akademicki wywód.

Akcja na rzecz zniesienia celibatu powinna zostać poprzedzona anonimową ankietą wśród wszystkich księży, w której mogliby się oni wypowiedzieć „za” lub „przeciw” proponowanej zmianie.

v

 

Po roku 1989, w okresie tzw. przemian ustrojowych, ówczesne ekipy rządzące przekazały na rzecz Kościoła Katolickiego, a także innych wyznań, olbrzymi majątek narodowy w postaci ziemi, budynków (czasami wręcz całych ulic), placów, lasów itp. Często z budynków wyrzucano szkoły czy szpitale, aby przekazać Kościołowi obiekty bez lokatorów. Wszystko to oddano za darmo lub sprzedano za grosze, twierdząc, że jest to zwrot majątku, który został odebrany Kościołowi po II wojnie światowej, chociaż czasami te „zwroty” dotyczyły nieruchomości, które Kościół sprzedał czy w inny sposób utracił nawet w XIX i XVII wieku.

Uważam, że tak samo jak nie można zawrócić biegu rzeki, tak nie powinno się cofać koła historii. Los tak chciał, że nadeszła II wojna światowa, że zaistniał w Polsce taki ustrój jak socjalizm i że wtedy znacjonalizowano wszelkie majątki. Trudno, stało się. Poza tym, przecież Kościół Katolicki był w Polsce do czasów II wojny światowej jednym z największych właścicieli, nie tylko ziemskich. Był też wyzyskiwaczem biedoty, która na niego pracowała. Są to fakty historyczne. Uważam, że dobrze się stało, iż po II wojnie światowej odebrano mu większość tego majątku. Jestem też za tym, aby Kościołowi na powrót odebrać moim zdaniem niesłusznie przekazany majątek, który de facto należy do całego narodu polskiego. Państwo odzyskałoby nieruchomości warte kilkanaście miliardów złotych.

Jak już wspomniałem, Kościół „odbiera” też ziemię. Z informacji Agencji Nie-ruchomości Rolnych Skarbu Państwa wynika, iż do tej pory kościołom różnych wyznań oddano 72 tys. ha ziemi, w tym 66 000 ha Kościołowi Katolickiemu. Oddano majątek państwa (a więc i nasz), w postaci ziemi o wartości co najmniej 320 mln złotych. Obecnie, w roku 2005 – po 16 latach „zwrotów” majątków, Kościół Katolicki nadal domaga się kolejnych.

Kościół Katolicki ponownie stał się największym posiadaczem ziemskim w Polsce.

 

v

 

Uważam, że powinno się wpłynąć na Kościół w Polsce, nawet poprzez nakaz, aby praktykować tylko jedną formę przyjmowania komunii świętej – na złożone dłonie przyjmującego, i to za pomocą specjalnych szczypiec. W czasach, gdy tak wiele chorób przenosi się poprzez płyny ustrojowe, w tym ślinę, wydaje się to jedynym rozsądnym rozwiązaniem. W naciskach na Kościół dużą rolę po-winien odegrać Sanepid.

 

 

 

v

 

Powinno się zlikwidować Fundusz Kościelny, który jest instytucją finansowaną przez państwo, a więc przez nas wszystkich. Oszczędności wyniosłyby 80 milionów złotych rocznie.

v

 

Księża katoliccy oraz zakonnicy i zakonnice, powinni – na ogólnych zasadach, obowiązkowo – sami opłacać składki na ubezpieczenie społeczne oraz inne. Teraz składkę emerytalną, rentową, chorobową i wypadkową płaci za nich wymieniony już Fundusz Kościelny, któremu pieniądze daje państwo, a więc faktycznie składki te opłacamy my – wszyscy obywatele, wierzący i niewierzący.

Powyższa kwestia dotyczy także wszystkich innych wyznań działających na terenie Polski.

 

v

 

Kościół Katolicki, a także inne wyznania, powinien być traktowany jak każda instytucja i każde przedsiębiorstwo mające swe dochody. A więc powinien płacić wszystkie obowiązujące w takiej sytuacji podatki. Dotyczy to Kościoła jako instytucji, a także poszczególnych duchownych.

Zapłatą za pracę księży oraz innych duchownych byłoby – podobnie jak do tej pory – „co łaska”, „na tacę” lub własny cennik za poszczególne posługi. Różnica polegałaby na tym, że księża mieliby obowiązek wystawiania rachunków za swe usługi, deklarowania swoich rzeczywistych dochodów i płacenia od nich podatków, na takich samych zasadach, jak czyni to każdy pracujący obywatel. Rachunki powinny mieć formę faktury VAT lub paragonu z kasy fiskalnej. Aby sprawdzić uczciwość ich zeznań podatkowych, możliwa byłaby prowokacja lub wywiad ze strony organów skarbowych (podobnie jak w przypadku innych zwykłych obywateli). Myślę jednak, iż „zawodowa uczciwość” tej grupy społecznej gwarantowałaby solidne płacenie podatków.

Jak już wspomniałem wcześniej, księża powinni także opłacać wszystkie swoje składki na ubezpieczenie społeczne. W związku z płaceniem uczciwych podatków zysk dla skarbu państwa wyniósłby około 100 milionów złotych rocznie.

 

 

 

 

 

v

Nie przesadzę, jeżeli powiem, że najlepiej rozwijającym się w Polsce rodzajem budownictwa jest wznoszenie kościołów. Widać to w całym kraju, a najbardziej w miastach, gdzie stawia się kościół przy kościele. Aby zapewnić pracę nowym zastępom masowo produkowanych księży, tworzy się dla nich nowe miejsca pracy. Dotychczasowe parafie dzieli się na mniejsze, nie bacząc na niezadowolenie ich proboszczów.

Jak ta sytuacja przekłada się na obywateli? Otóż budowę nowych świątyń prowadzi się za ich pieniądze, a są to naprawdę ogromne sumy. Utrzymanie plebana i prefektów też spadnie na barki przyszłych parafian, co przy ich małej liczbie, spowodowanej podziałem dotychczasowej parafii, a także przy bardzo trudnej obecnie sytuacji gospodarczej i ogromnym bezrobociu, będzie dla nich wysiłkiem niepomiernym. W konsekwencji za widzimisię biskupów będą dożywotnio płacić ostatnim swym groszem zwykli, szarzy obywatele – parafianie.

v

 

Oszołomstwo religijne i totalna indoktrynacja społeczeństwa znalazły także swój przejaw w ewenemencie na skalę światową, jakim jest posiadanie przez każdy zawód w Polsce, poszczególne grupy społeczne czy też organizacje swojego kapelana tzw. krajowego duszpasterza. Nie mogłem dotrzeć do danych mówiących o wynagrodzeniu tych osób, ale z nieoficjalnych informacji wiem, że pełnienie takiej funkcji łączy się z odpowiednio wysoką pensją, a oprócz tego z wielością różnorakich podarków, otrzymywanych od swoich podopiecznych.

Jestem za likwidacją tych bzdurnych, niepotrzebnych i obciążających kieszeń podatnika etatów.

v

 

Nie chcę, aby osoba czytająca ten rozdział uznała, iż jestem wrogiem religii chrześcijańskiej. Nie jestem – mało tego, sam jestem katolikiem i to czasami praktykującym. Otrzymałem wszystkie sakramenty, jakie powinien otrzymać człowiek wierzący, corocznie jeżdżę do spowiedzi na Jasną Górę. A więc chyba nie jest ze mną aż tak źle.

Jestem natomiast przeciwnikiem Kościoła jako instytucji – jestem przeciwny jego zakłamaniu, obłudzie, dwulicowości, zachłanności, pazerności, skorumpowaniu i bezkarności pomimo wszystkich złych czynów. Jestem wrogiem wyznawania kultu dóbr materialnych i pieniądza, tak przez Kościół jako instytucję, jak i przez poszczególnych księży. Jestem przeciwnikiem mieszania się Kościoła do rządów państwem, stania ponad jego prawem i wkraczania w osobiste sfery życia człowieka. Oburza mnie pycha i cwaniactwo jego urzędników.

Na pewno istnieją też uczciwi oraz bogobojni kapłani, ale ci stanowią tylko ułamek procenta z całości.

Uważam, że trzeba umieć oddzielić wiarę w Boga od Kościoła jako instytucji tworzonej przez ludzi.

 

WYMIAR  SPRAWIEDLIWOŚCI  I  WIĘŹIENNICTWO

 

Karanie przestępców powinno spełniać funkcję wychowawczą. Skazany na karę więzienia nie może spędzać czasu bezczynnie. Bezczynność demoralizuje, otępia, nasuwa głupie myśli oraz popycha do prze-Bezczynność deformuje psychikę człowieka. Jeżeli chcemy, aby z więzień po odbyciu kary wychodzili ludzie „naprawieni” społecznie, a nie, jak to się dzieje obecnie, jeszcze bardziej zdegenerowani, to więźniowie powinni pracować. Życie więźniów powinno składać się głównie z dwu rodzajów zajęć: pracy oraz snu w celu regeneracji sił.

Praca, a szczególnie praca fizyczna, jest najlepszą metodą wychowawczą; nie ma lepszej. Praca pozwala skupić się na przedmiocie pracy, nie daje czasu na złe myślenie, daje uczucie zadowolenia z jej wykonania, dowartościowuje oraz wywołuje przyjemne zmęczenie, które sprowadza zdrowy, regenerujący organizm sen. Praca naprawia psychikę człowieka. Praca wreszcie – co jest ważne w warunkach więzienia – nie stwarza możliwości dalszego edukowania w przestępczym „fachu”.

 

v

 

Uważam, że sądy powinny wydawać wyroki dla przestępców określając im kary nie w latach pozbawienia wolności, lecz w kwotach pieniędzy, jakie są oni winni poszkodowanym.

Przykład: włamywacz okradł mieszkanie na kwotę 100 000 złotych. Odzyska-no mienie na kwotę 30 000 zł, zabezpieczono też znalezioną u niego gotówkę w kwocie 5 000 złotych. Sąd wymierza mu wyrok więzienia, w którym przestępca

5253

pracuje tak intensywnie i przez tak długi okres czasu, aby zarobić na:

– spłacenie pozostałych 65 000 zł dla osoby poszkodowanej;

– procent od tej kwoty - do momentu jej spłacenia;

– wszelkie dodatkowe koszty i straty, jakie poniósł poszkodowany w związku z włamaniem;

– wszystkie koszty, jakie poniósł wymiar sprawiedliwości (koszty działań policji, sądów, prokuratury i wszelkie inne, jakie zaistniały w związku z tą sprawą);

– na własne utrzymanie w więzieniu.

Przestępca musi pracować i ma za to płaconą pensję, lecz cała jej kwota jest automatycznie rozdysponowywana na spłatę w/w powinności.

Przestępstwo powinno być dla jego ofiary jak lokata gotówki w banku. Chodzi o to, aby ofiary miały w 100 procentach zwrócone wszelkie straty, na które zostały narażone. Jak już wspomniałem przestępca, w tym przypadku włamywacz, oprócz konieczności zarobienia swoją pracą na spłatę w/w kwot, po-winien też zapracować na swoje utrzymanie w więzieniu. Trzeba dążyć do tego, aby więziennictwo było instytucją samofinansującą się.

Podkreślę to jeszcze raz – sąd nie skazuje przestępcy na określony czas więzienia; sąd określa kwotę, jaką jest on winien poszkodowanym i w/w instytucjom, a to, jak długo będzie trwała kara, powinno zależeć od:

– wysokości strat, na jakie naraził poszkodowanego;

– wysokości procentów od tej kwoty – im będzie ciężej i intensywniej praco-wał, tym szybciej spłaci zasądzoną kwotę i procent będzie niższy;

– wysokości innych, dodatkowych kosztów, na jakie naraził poszkodowanego;

– tego, jak szybko przyzna się do winy - w ten sposób zmniejszy koszty do-chodzenia;

– rodzaju pracy, jaką będzie wykonywał - a więc od wysokości stawki, za jaką będzie pracował;

– od długości dnia pracy;

– od kosztów utrzymania w danym więzieniu.

Im bardziej intensywnie więzień będzie pracował, im cięższą pracę będzie wykonywał i im niższy będzie koszt jego utrzymania – tym jego „zarobki” będą wyższe, tym krócej będzie trwał wyrok i tym szybciej będzie on mógł opuścić zakład karny.

A pracy dla niego jest mnóstwo – w kopalniach, kamieniołomach, przy budo-wie autostrad, przy wykaszaniu traw itd., itp.

 

V

Przestępstwa niezwiązane z finansami powinny mieć określony przelicznik pieniężny, np. gwałt – 50 000 złotych odszkodowania dla ofiary, co wiązałoby się dla skazanego z pracą w zakładzie karno-wychowawczym tak długo, aż zostałaby spłacona cała ta kwota.

v

 

Przestępcy nie mają żadnych praw. Przestępca, popełniając wykroczenie, sam wyrzuca się poza nawias społeczeństwa, a więc sam pozbawia się praw, jakie posiadają obywatele uczciwi.

Na absurd zakrawa troska, z jaką państwo polskie dba o swych przestępców. Telewizje satelitarne w celach, wyszukane jak na warunki więzienne posiłki, siłownie (niech lepiej ćwiczą mięśnie pracując), możliwość uzyskania przepustek, specjalne pokoje dla par, a po wyjściu z więzienia wielomiesięczne zasiłki z urzędów pracy lub z pomocy społecznej – to tylko niektóre z przykładów tej troski. Podczas gdy miliony obywateli każdego dnia mają problem, co włożyć do garnka, olbrzymie sumy pieniędzy przeznacza się na budowę nowych, ekskluzywnych więzień i utrzymanie więźniów na europejskim poziomie. Nic dziwnego, że wielu recydywistów pobyty w więzieniu uznało za sposób na życie. Trzeba to jak najszybciej zmienić.

 

 

WOJSKO

 

Uważam, Ograniczając że trzon Armii Polskiej powinna stanowić dobrze przygotowana kadra zawodowa, jednak szeregowi żołnierze powinni pochodzić z powszechnego poboru.

w znaczący sposób służbę zasadniczą i dążąc do stworzenia armii zawodowej, obecni decydenci nie wzięli pod uwagę bardzo ważnego czynnika, a mianowicie wychowawczego oddziaływania wojska.

Wojsko tworzy z młodego człowieka prawdziwego mężczyznę i obywatela – wyzwala testosteron; kształtuje samczy wigor; uczy koleżeństwa; wzbudza patriotyzm; kształtuje sprawność fizyczną i nawyki dbania o nią; uczy przestrzegania przepisów i norm; uczy dyscypliny, poszanowania dla przełożonych; kształtuje etos pracy; przygotowuje do „pospolitego ruszenia”; uczy sztuki walki i posługiwania się bronią, a więc tych pierwotnych i naturalnych zachowań, które mężczyźni kształtowali w sobie od najdawniejszych czasów. My powinniśmy te cechy pielęgnować, jeśli nie chcemy poddać się powszechnej, ogólno-światowej degeneracji płci męskiej, tworząc zniewieściałe społeczeństwo. Walka jest naturalnym zachowaniem człowieka, a dokładniej jest to naturalna cecha prawdziwego, zdrowego mężczyzny. Wychowując prawdziwych mężczyzn, także poprzez wojsko, zapewniamy społeczeństwu wartościowy materiał genetyczny.

Służba wojskowa dla 18 – 19-latka jest swoistą szkołą życia. Organizm człowieka w tym wieku chłonie w sposób wybitny wyżej wymienione zachowania. Po wyjściu z wojska młody człowiek otrzymuje bodziec do działania w dalszym życiu: założenia rodziny, znalezienia lub zorganizowania sobie dobrej, odpowiadającej mu pracy – jednym słowem dostaje impuls do tworzenia, do zmieniania świata na lepsze.

6667

Ważną rolą wojska jest tworzenie żołnierza, który może być użyty w przypadku ewentualnego konfliktu. Nie łudźmy się – wojny na świecie były, są i będą dalej. Taka jest natura człowieka.

v

 

Armia Polska powinna składać się tylko z żołnierzy – mężczyzn. Jestem przeciwnikiem żołnierzy – kobiet, dlatego, że walka jest typową cechą płci męskiej. Kobiety są z natury swej zbyt delikatne i zostały stworzone do pełnienia zupełnie innych funkcji społecznych. Kobiety w wojsku mogą jedynie pełnić funkcje pomocnicze, np. w administracji.

6667

W ogóle jestem przeciwny światowym trendom zacierającym różnice między płciami. Jestem za równouprawnieniem mężczyzn i kobiet, lecz z zachowaniem zdrowego rozsądku. Uważam, że są zawody czy dyscypliny życia, które mogą wykonywać tylko mężczyźni, i właśnie do tych należy wojsko. Są też takie, które mogą wykonywać tylko kobiety. Tak jak mężczyzna nie może zostać mamką, tak też kobieta nie powinna być żołnierzem, traktorzystą czy górnikiem. Zachowajmy zdrowy rozsądek, nie postępujmy wbrew naturze; chyba, że chcemy na zgubę swe-mu gatunkowi hodować zniewieściałych mężczyzn i kobiety o cechach męskich. Tylko, że wtedy nas – ludzi – czeka zagłada.

 

v

 

Powinna nastąpić likwidacja Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Księża cywilni swą posługę w wojsku mogliby pełnić tylko poprzez spowiedź i odprawianie mszy niedzielnych. W każdej jednostce wojskowej istnieją już odpowiednie kaplice, czy nawet całe kościoły, w których mogliby to robić. Praca ta nie byłaby opłacana, gdyż mieściłaby się w ramach ich obowiązków duszpasterskich – poza tym mają już płaconą jedną pensję, jako duchowni w swych macierzystych parafiach. Jedyną formą zapłaty, którą można tu wziąć pod uwagę, jest tradycyjna „taca”, zbierana na mszy od uczestniczących w niej żołnierzy.

Utworzenie Ordynariatu Polowego po roku 1989 uważam za rzecz skandaliczną. Ludzi Kościoła, którzy przez całe swe życie nie widzieli na oczy broni palnej, mianowano wysokiego stopnia oficerami, w tym pułkownikami i generałami, dając im przy tym odpowiadające stopniom uposażenia. Te paranoidalne działania spowodowały ogromne koszty dla budżetu państwa i armii. Gaże kapelanów, adaptacja lub budowa kaplic i kościołów, z fetą obchodzone uroczystości kościelne, pielgrzymki żołnierskie – to wszystko pochłonęło i dalej pochłania olbrzymie fundusze, idące już w miliardy złotych.

Opanowanie struktur wojska przez Kościół Katolicki spowodowało jego sklerykalizowanie. Księża przejęli funkcje oficerów politycznych, którzy działali w wojsku za czasów socjalizmu. Działania księży (msze, pielgrzymki itp.) spowodowały ograniczenia w mobilności i elastyczności działań wojska. Dowódcy wojskowi wielokrotnie przy wydawaniu rozkazów muszą brać pod uwagę widzimisię księży kapelanów. Wiem o tym, iż wielu żołnierzy kadry oficerskiej stało się ludźmi „bardzo religijnymi” wyłącznie z lęku, aby nie podpaść swoim czarnym kolegom czy przełożonym. Wszystko to rodzi ogromny dyskomfort, który nie sprzyja pracy wojska, a wręcz przeciwnie, niszczy go i rozkłada od środka. W efekcie działań księży dojdzie do tego, że żołnierz polski będzie szedł na wroga nie z karabinem, lecz z krucyfiksem w ręku.

Oszczędności związane z powyższymi zmianami wyniosłyby co najmniej 200 milionów złotych rocznie.

v

 

W przypadku wojny wybrani księża powinni być powoływani do służby wojskowej na stanowiska kapelanów.

 

v

 

Pierwszym posunięciem, jakie wykonali nasi nowi sojusznicy po wejściu Polski do NATO, było zniszczenie większości sprzętu wojskowego należącego do polskiej armii. Ciągle mam przed oczyma obraz z telewizora, gdy czołg z biało-czerwoną szachownicą jest rozbijany przez potężną kulę żelaza, a obok stoją nadzorujący to amerykańscy oficerowie i śmieją się w głos. Z ich wypowiedzi wynikało, że na taki pomysł niszczenia czołgów – zamiast cięcia palnikiem – wpadli sami Polacy i bardzo nas chwalili za pomysłowość. Nie będę ukrywał, że ilekroć wspominam tę scenę, jest mi wstyd i boli mnie serce. Mimo upływu tylu lat, ciągle mam przed oczyma wyszczerzone zęby Amerykanów.

Po zniszczeniu naszego, może nie najnowszego, ale nadal bardzo dobrego uzbrojenia – Amerykanie, Niemcy i pozostali „sprzymierzeńcy”, zaczęli nam sprzedawać swój złom, wycofywany przez nich z użycia. Niemcy, obecnie nasz wielki sojusznik wojskowy, wepchnęły nam stare i wysłużone już czołgi Leopard. Podobno zrobiono to częściowo w formie prezentu, ale wszystkie części zamienne, których wysłużony sprzęt będzie potrzebował w wielkich ilościach, będziemy musieli kupować u nich, i to za ciężkie pieniądze.

Amerykanie za miliardy dolarów wcisnęli nam samoloty F-16, sprzęt już mocno przechodzony i przestarzały. Mają one zastąpić Miga-29 – samolot, który do niedawna był uznawany za najlepszy na świecie. Twierdzi się, że F-16 jest nowocześniejszym samolotem, gdyż ma bardziej skomputeryzowaną obsługę. Być może, ale co za różnica czy pilot będzie obsługiwał ręcznie niektóre urządzenia, czy też będzie ręcznie obsługiwał komputer, który te urządzenia kontroluje. Tak czy owak – pilot musi operować rękami. A duża ilość komputerów w samolocie niesamowicie podraża jego cenę. Najważniejsza jest szybkość, manewrowość i skuteczność samolotu myśliwskiego, a Mig-29 nie ustępuje pod tym względem F-16.

Uważam, że unowocześniony M-29 i inne rosyjskie samoloty tego typu są maszynami, w które powinno zostać wyposażone polskie lotnictwo wojskowe. Przemawia za tym i to, że mamy w Polsce (w Mielcu) zakłady, które zajmowały się produkcją Mig-ów na licencji rosyjskiej. Mamy także warsztaty przystosowane do remontów tych samolotów i do produkcji części zamiennych. Poza tym na korzyść Mig-ów przemawia bliskość kraju, który je skonstruował i ciągle unowocześnia, a więc Rosji.

Straty związane z powyższymi, zdradliwymi działaniami sięgają wielu, wielu miliardów dolarów, a narazili na nie państwo polskie obecni postsolidarnościowi decydenci, wykonujący polecenia płynące z Zachodu.

 

 

SZKOLNICTWO I WYCHOWANIE

 

Jestem za tym, aby nastąpił powrót do systemu szkolnego sprzed roku 1999, z niewielkimi tylko zmianami. A więc:

Nauka w szkole podstawowej zaczyna się w wieku 6 lat. Mając na uwadze przyspieszony obecnie rozwój dzieci i młodzieży, wiek ten wydaje się odpowiedni do podjęcia nauki.

Szkoła podstawowa jest obowiązkowa i trwa 8 lat.

– Powinna nastąpić likwidacja gimnazjów.

Utworzenie gimnazjów uważam za mocno nieprzemyślany, wręcz karygodny pomysł. Przejście dziecka do gimnazjum następuje po ukończeniu klasy szóstej, w wieku 13 lat, a więc wtedy, gdy zaczynają dawać o sobie znać hormony dojrzewania. Dziecko jest wyrwane z dotychczasowego środowiska szkolnego, gdzie od małego zna wszystkich kolegów i nauczycieli i gdzie czuje się pewnie oraz bezpiecznie. Gdzie podlega dyscyplinie wpajanej mu od małego przez tych samych wychowawców. I nagle, w tym niebezpiecznym okresie życia, zostaje ono przeniesione w czasami zupełnie obce środowisko; wtedy zaczyna się gubić, przejmuje często złe wzorce i wartości. Stąd tak wiele słyszy się obecnie o aktach przemocy wśród gimnazjalistów, o przedwczesnym rozbudzeniu seksualnym, o narkotykach, papierosach, alkoholu i przemocy wobec nauczycieli.

Gimnazja są także kolejnym dowodem marnotrawienia publicznych pieniędzy przez obecne ekipy rządzące. Biedna, zadłużona Polska musiała wyłożyć miliardy złotych na adaptację budynków wybranych szkół podstawowych, na nowe podręczniki, na pensje dla nowych nauczycieli, na autobusy dowożące uczniów itd. Reforma była wielkim obciążeniem dla budżetów gmin, które w większości finansowały przebudowy szkół. Niektóre z nich do tej pory nie mogą uregulować swojego zadłużenia wobec podwykonawców lub banków.

 

v

 

Uważam, że głównym zadaniem szkoły jest odkrycie talentu drzemiącego w każ-dym uczniu. Każdy z nas ma taki lub inny talent, zdolności czy predyspozycje – obojętnie jak to nazwiemy – i to właśnie szkoła powinna pomóc je wskazać, pobudzić, rozwinąć, dać podstawy teoretyczne, zbudować fundament dla ich rozwoju.

 

v

 

Przez cały okres nauki, począwszy od przedszkola, a skończywszy na szkole średniej, powinno się systematycznie przeprowadzać testy sprawdzające uzdolnienia i predyspozycje zawodowe poszczególnych uczniów.

Wybór zawodu, a więc tego, co będzie się robiło przez resztę swojego życia, jest moim zdaniem najważniejszą decyzją w życiu każdego człowieka. Często dobry lub zły wybór decyduje o szczęściu lub nieszczęściu człowieka. Człowiek powinien robić to, do czego ma predyspozycje, w czym jest dobry i co daje mu satysfakcję – wtedy jest zadowolony, pracuje maksymalnie wydajnie, a praca go nie męczy. Wszystko to przekłada się na wysokie wyniki w pracy i znaczące efekty ekonomiczne. Szczęśliwi obywatele tworzą szczęśliwe państwo.

Nie zgadzam się z coraz częściej propagowanym w Polsce twierdzeniem zachodnich socjologów, że człowiek powinien w czasie swego życia zmieniać wielokrotnie swój zawód. Uważam, że wykonując bardzo wiele różnych profesji, nie można być dobrym w żadnej z nich. Mistrzem można zostać tylko w zawodzie, który odpowiada naszym zainteresowaniom i uzdolnieniom; do wykonywania którego mamy odpowiednią wiedzę teoretyczną i umiejętności praktyczne; który możemy wykonywać z pochłaniającą nas bez reszty pasją.

 

v

 

Powinien obowiązywać zakaz nauczania religii w szkołach. Motywując jej wprowadzenie do szkół, jako jedną z najważniejszych przyczyn podawano tą, że religia w szkole zdyscyplinuje uczniów, sprawi, iż staną się oni spokojniejsi, grzeczniejsi, dobrzy. A stało się wprost przeciwnie – uczniowie są coraz gorsi, a religię traktują jak każdy inny przedmiot, w dodatku nielubiany. Wycofanie religii ze szkół przyniesie ogromne oszczędności finansowe, o czym szerzej pisałem w rozdziale: Państwo a Kościoły.

Powinno się też znieść zakaz urządzania w piątki zabaw i imprez szkolnych oraz obowiązujący na stołówkach szkolnych zakaz spożywania w tym dniu mięsa, połączony z przymusowym serwowaniem ryby.

v

 

Trzeba skończyć w szkole z wychowaniem bezstresowym. Małpując Zachód wprowadziliśmy ten typ wychowania także w naszych szkołach, mimo że było już od lat wiadomo, że tam ów model się nie sprawdził i zaczęto od niego od-chodzić.

Ze stresem jest jak z bakteriami. Człowiek musi być na niego narażany od najmłodszych lat, nie można go przed nim chronić. Wtedy ma możliwość stopniowego oswojenia się z nim, nabywa umiejętności walki – jednym słowem: uodparnia się na stres.

Gros przypadków samobójstw w obecnym czasie spowodowanych jest gwałtownym odreagowaniem na stres, gdyż desperat został poddany takiemu jego natężeniu, że nieuodporniony załamał się, w wyniku czego targnął się na swoje życie.

 

v

 

W ramach nadmiernej humanizacji życia, na fali rozkwitu wolności i praw – wzorem Zachodu, a często nawet go w tym przewyższając – przyznało się, niespotykane do tej pory w historii, prawa dzieciom i młodzieży. Nie bierze się przy tym w ogóle pod uwagę, że osoby w tym wieku są ludźmi jeszcze bardzo niedojrzałymi i nieodpowiedzialnymi. Są one natomiast bardzo podatne na manipulacje ze strony starszych kolegów, określonych środowisk, a także niektórych mniej odpowiedzialnych rodziców. Tak młodych ludzi powinniśmy jeszcze intensywnie wychowywać i kształtować ich osobowości, a nie dawać im narzędzia do sprawowania jakichkolwiek rządów czy zmuszać do podejmowania ważkich czasami decyzji. To ludzie dorośli powinni jeszcze za nich decydować.

Stare przysłowie mówi: „dzieci i ryby głosu nie mają”. Czasami powinniśmy się kierować wskazówkami zawartymi w wynikłych z ludowej praktyki sentencjach.

Nie jestem za zupełnym ograniczeniem wszelkich praw dzieci, ale tak jak we wszystkim, tak i w tym powinno się zachować umiar i zdrowy rozsądek.

 

v

 

Jeszcze do niedawna polskie szkolnictwo wyższe swym wysokim poziomem nauczania budziło podziw naukowego świata. O specjalistów wykształconych na uczelniach Krakowa, Warszawy czy Katowic biły się zachodnioeuropejskie i amerykańskie firmy. Po roku 1989 – a więc po utworzeniu podstaw prawnych dla rozwoju szkolnictwa prywatnego oraz zmuszeniu uczniów studiów zaocznych i podyplomowych na uczelniach państwowych do płacenia czesnego za pobieraną naukę – sytuacja drastycznie się zmieniła. Nastąpiło dramatyczne obniżenie poziomu polskiego szkolnictwa wyższego.

Uczelnie prywatne, ale i państwowe, zrobiły sobie ze studentów stałe i nieograniczone źródło dochodów. Corocznie przyjmują na pierwszy rok studiów taką ilość osób, że liczba ich sięga czasami i setek na każdy kierunek. Dochodzi do tego, że na pierwszy rok zostaje przyjętych tak dużo osób, iż tworzy się po kilkanaście grup ćwiczebnych.

Zmianami w ustawie o szkolnictwie wyższym doprowadzono do sytuacji, w której uczelnie zabiegają o studentów, a nie studenci o uczelnie. Jeżeli szkole wyższej uda się pozyskać studenta, który płaci za studia ogromne pieniądze, to robi ona wszystko, aby go u siebie zatrzymać i czerpać od niego pieniądze przez najbliższe kilka lat. Stąd przekazywanie studentom okrężnymi drogami gotowych ściąg, niski poziom wykładów, kolokwiów i egzaminów, a także słaba sprawdzalność opanowania wiedzy i umiejętności. Chodzi w tym wszystkim o to, aby studenta nie zrazić do studiów, lecz pozwolić mu łatwo i bez problemów zrobić stopień licencjata lub magistra, i oczywiście o to, by wyciągnąć od niego maksymalnie dużo kasy. Student lub „absolwent” takiej uczelni działa jak żywa reklama, przekazując innym chętnym, że na takiej a takiej uczelni można łatwo „zrobić” studia, i chcąc nie chcąc nagania jej następnych klientów.

Trzeba jeszcze powiedzieć o tym, że na większości prywatnych uczelni pracuje młoda, niedoświadczona kadra. Są to ludzie często brani do pracy z łapanki, głów-nie magistrowie lub wykładowcy, których z różnych powodów pozbyły się uczelnie państwowe; nierzadko dorabiają tam sobie osoby piastujące wysokie stanowiska w instytucjach, którym dana uczelnia podlega; wreszcie są to też wykładowcy państwowych uczelni wyższych, którzy podłapali fuchę i nierzadko, jeżdżąc po prywatnych uczelniach całego kraju, znacząco sobie dorabiają. W przypadku tych ostatnich, niski poziom ich wykładów ma często swe przyczyny w braku czasu do przygotowania się lub w traktowaniu po macoszemu dodatkowych zajęć na jakiejś prywatnej uczelni, gdzie i tak każdy student musi zdać.

Trzeba podjąć kroki zmierzające do naprawienia istniejącej sytuacji. Myślę, że powinno się zdecydowanie wzmóc kontrolę państwa nad wszystkimi uczelnia-mi prywatnymi, a także szkołami wyższymi państwowymi, a ponadto zweryfikować wszystkie licencje wydane na założenie uczelni prywatnych oraz wysoko określić poziom kadry, jaką taka szkoła powinna dysponować (np. podnieść minimalną liczbę zatrudnionych profesorów i doktorów). Powinno się traktować poważnie wszystkie napływające od studentów informacje mówiące o sprzedawaniu egzaminów czy braniu łapówek, zaś na egzaminach wstępnych w komisjach powinni zasiadać wytypowani przez MEN bezstronni obserwatorzy z prawem głosu. Należy też określić ilość studentów, jaka może być corocznie przyjmowana na pierwszy rok studiów przez każdą uczelnię wyższą – stosownie do jej warunków lokalowych, ilości i wykształcenia kadry wykładowców oraz zaplecza naukowo-technicznego.

Najlepszym rozwiązaniem problemu byłoby zlikwidowanie uczelni prywatnych lub przekształcenie je w uczelnie państwowe, w których wszystkie rodzaje i kierunki studiów byłyby bezpłatne. W ten sposób powróciłyby czasy, w których uczelnia, nie mając w perspektywie korzyści finansowych, ostro selekcjonowała kandydatów na swych studentów i przez cały okres studiów robiła wszystko, aby odpadli słabi, zaś utrzymali się sami najlepsi. Student mający świadomość, iż studiując za darmo jest tylko obciążeniem dla szkoły, z obawy przed negatywna selekcją będzie dawał z siebie wszystko, aby utrzymać się do końca nauki.

Obniżenie poziomu nauczania, choć już w stopniu mniejszym niż w szkołach prywatnych, ma też miejsce na uczelniach państwowych. Spowodowane jest to, podobnie jak w przypadku uczelni prywatnych, „oszczędzaniem” studentów, którzy płacą za swoją naukę, przede wszystkim jednak tym, że większość najlepszej klasy specjalistów wyjechała do pracy na uczelnie zagraniczne.

Obecną kadrę dydaktyczną stanowią: wykładowcy-patrioci, którzy nie wy-obrażają sobie pracy poza granicami kraju; wykładowcy z przymusu – pracujący na uczelni z braku możliwości innej pracy; wykładowcy-unikaci – uprawiający dyscypliny wiedzy, na które nie ma wielkiego zapotrzebowania za granicą; wykładowcy-apoligloci, zbyt słabo znający języki obce, aby w którymś wykładać; wykładowcy z układami – którzy z tych lub innych przyczyn nie nadają się do pracy, jednak dzięki silnym układom mocno trzymają się swych pozycji; wykładowcy-leniwcy, którzy nie chcą w swym życiu niczego zmieniać; wykładowcy weterani – starzy profesorowie i doktorzy, często wysokiej klasy, dorabiający sobie do swych skromnych emerytur.

Ucieczka za granicę nauczycieli akademickich podyktowana jest głównie niskimi płacami, nieadekwatnymi dla prestiżu i poziomu umysłowego tych ludzi. Pracując na uczelniach zachodnich, ludzie ci mogą otrzymywać zarobki nawet i kilkanaście razy wyższe od tych w Polsce, więc nie ma się tu czemu dziwić. Głodowe pensje w kraju często zmuszają ich do desperackich czynów; ujmą dla Polski i powodem do wielkiego wstydu są wakacyjne wyjazdy polskich wykładowców na zbiory jagód do Norwegii lub truskawek do Danii.

Ważną przyczyną emigracji jest też możliwość korzystania na Zachodzie ze świetnie wyposażonych uczelnianych laboratoriów i pracowni badawczych, o których polskie uczelnie mogą sobie tylko pomarzyć.

Uważam, że powinno się jak najszybciej zahamować ucieczkę za granicę kadry naukowej szkół wyższych i podjąć starania o odzyskanie ludzi, którzy już wyjechali. Można to zrobić tylko w jeden sposób – trzeba znacząco zwiększyć nakłady finansowe na państwowe uczelnie i w sposób odczuwalny podnieść pensje ich pracownikom.

 

 

ROLNICTWO

 

Od kilkunastu lat na każdym kroku podkreśla się zacofanie polskie-go rolnictwa względem rolnictwa państw zachodnich. Przeznacza się ogromne siły i środki na odrabianie zaległości, których – powiedzmy szczerze – nigdy odrobić się nie da. Jesteśmy na to za biedni i za duże mamy w tej dziedzinie opóźnienia.

Uważam, że Polska powinna obrócić swoją słabość w zaletę. Nie trzeba bić się w piersi i płakać, że zużywamy pięć razy mniej nawozów sztucznych i środków chemicznej ochrony roślin niż państwa zachodnie. Powinnyśmy się chwalić: „Używamy pięć razy mniej nawozów sztucznych i środków chemicznych ochrony roślin, dlatego nasze płody rolne są pięć razy zdrowsze od tych zachodnich”. Takiej argumentacji nikt się nie oprze, bo przecież to oczywista prawda.

Przyszłość polskiego rolnictwa widzę właśnie w wytwarzaniu produktów rolnych przy niewielkim udziale chemii, a więc metodami tradycyjnymi. Sądzę, że te niewyrośnięte, krzywe i z plamkami ziemniaki czy jabłka, przy odpowiedniej reklamie lepiej i drożej sprzedawałyby się na zachodzie Europy niż te dorodne, o przepisowych kształtach, hodowane tam na miejscu przy użyciu chemii.

 

 

EMERYTURY

 

Każdy pracujący obywatel Polski powinien płacić składkę emerytalną uzależnioną procentowo od dochodów. Istniałaby jednak możliwość płacenia dodatkowych, dobrowolnych składek bez górnego limitu. gromadzone w wybranym funduszu emerytalnym, a więc podobnie, jak do tej pory. Różnica polegałaby jednak na tym, że pieniądze zebrane w funduszu i przez niego pomnażane, służyłyby do wypłacania emerytury tylko osobie, której są własnością, a nie jej „rodzicom”. Przy takim sposobie korzystania ze składek emerytalnych uniknęlibyśmy sytuacji, w której dzieci nie są w stanie zapracować na emerytury rodziców, co jest obecnie problemem Polski i innych państw na świecie.

Każdy obywatel sam powinien decydować kiedy przechodzi na emeryturę. Jeśli suma składek na jego koncie emerytalnym jest duża a fundusz wyliczy mu taką emeryturę, która go zadowala, to może on przejść na emeryturę w dowolnym czasie, nawet w wieku czterdziestu i mniej lat.

Podam przykład – młody przedsiębiorca w wieku dwudziestu lat zakłada własną firmę. Przez dziesięć lat jej działalności zdołał odłożyć w funduszu emerytalnym 400 tysięcy złotych, jednak zły stan zdrowia zmusza go do sprzedania firmy i rezygnacji z aktywnego życia zawodowego. Fundusz emerytalny, który przez te dziesięć lat pobierał od niego składkę i ciągle ją pomnażał, wyliczył mu, że jego emerytura na dzień dzisiejszy wyniesie około 2 tysięcy złotych miesięcznie. Taka suma zadowala byłego przedsiębiorcę i w wieku trzydziestu lat prze-chodzi on na zapracowaną emeryturę.

Aby doszło do takiej sytuacji, w której obywatele sami decydują kiedy przejść na emeryturę, ich pensje za wykonywaną pracę powinny być na tyle wysokie, aby późniejsze świadczenia pozwalały im na godne życie. Płacenie składki emerytalnej powinno być obowiązkowe, a wszystko po to, aby w przyszłości, w razie nieszczęśliwych zdarzeń losowych, państwo nie było zmuszone do brania na siebie ciężaru utrzymania danego obywatela.

 

 

 

 

v

 

Wyznaję ideę: „każdy powinien sam zapracować na swój standard życia i na przyszłą emeryturę”. Trzeba też do minimum ograniczyć liczbę pośredników w obrotach zarobionymi przez nas pieniędzmi.

Dlatego też trzeba dążyć do tego, aby każdy pracownik otrzymywał do ręki całą pensję i sam decydował, na co te pieniądze przeznaczy. Podam przykład – robotnik zarabia obecnie dajmy na to dwa tysiące złotych, kolejne dwa tysiące jest mu zabierane na składkę emerytalną, rentową, zdrowotną, chorobową i wypadkową, a także na ubezpieczenie i podatek. W moim projekcie pracownik otrzymuje całe 4 000 złotych, pomniejszone jedynie o podatek i składkę emerytalną, których potrącanie pozostaje nadal w gestii pracodawcy. Nie ma wymienionych wyżej składek: rentowej, zdrowotnej, chorobowej, wypadkowej i na ubezpieczenie. Część składki rentowej, płacona do tej pory przez pracodawcę ZUS-owi, jest teraz wypłacana pracownikowi razem z pensją. Z otrzymanych pieniędzy – powiedzmy, że jest tego 3 200 złotych – pracownik, jeśli ma ochotę, sam płaci w dowolnej wielkości dodatkową składkę na fundusz emerytalny; opłaca też składkę ubezpieczeniową (np. PZU), a w razie potrzeby także wizytę u lekarza lub pobyt w szpitalu oraz wykupuje po cenach rzeczywistych lekarstwa w aptece (nie ma już leków ulgowych). Gotówką, którą otrzyma, musi sam tak zadysponować, aby starczyło mu na wszystko. Jeżeli jest dobrego zdrowia, odpadną mu koszty leczenia i może wtedy większą sumę pieniędzy przeznaczyć na przykład na dodatkową składkę emerytalną albo wyjechać sobie na weekend do Paryża. Równie dobrze może te pieniądze po prostu przejeść – wszystko za-leży wyłącznie od jego widzimisię.

Płacenie składek na fundusz emerytalny powinno być obowiązkowe, gdyż w ten sposób państwo zabezpiecza się przed koniecznością utrzymywania obywatela w przyszłości na swym garnuszku, w przypadku braku środków do życia – np. w razie bankructwa, bezrobocia czy choroby.

Jak już wspomniałem wcześniej, pracownik sam składa pieniądze na własne konto emerytalne i sam decyduje kiedy przechodzi na emeryturę.

W każdym momencie może on też zawiesić jej pobieranie i powrócić do czynnego życia zawodowego. Może to robić dowolną ilość razy. W uproszczeniu można powiedzieć – każdy pracuje wtedy, kiedy ma na to ochotę lub ma taką potrzebę.

Raz do roku fundusz emerytalny obowiązkowo lub na życzenie płatnika, w dowolnym czasie podaje wysokość sumy składek oraz sporządza symulację, wyliczając ile pracownik dostałby emerytury, jeżeli przeszedłby na nią już w danej chwili.

Nie istniałoby też takie świadczenie, jak renta (chorobowa lub wypadkowa). Jeżeli zły stan zdrowia pracownika, spowodowany chorobą lub wypadkiem, nie pozwala mu na kontynuowanie pracy, automatycznie przechodzi on na emeryturę płaconą przez fundusz emerytalny. Jeżeli wyliczona emerytura byłaby niższa od minimum socjalnego, wynikłą różnicę dopłacałby Państwowy Fundusz Rentowy, który pieniądze na takie dopłaty czerpałby z obrotu finansami uzyskanymi w wyniku likwidacji ZUS-u i KRUS-u.

W przypadku, gdy pracownik przechodzi na emeryturę (będąc całkowicie zdrowym), a świadczenia pieniężne z nią związane nie przekraczają progu minimum socjalnego – nie otrzymuje on żadnego wyrównania; ma jedynie to, co naliczył mu fundusz emerytalny.

 

v

 

Płacenie składek emerytalnych powinno być rozumiane jako z góry na-rzucony obywatelowi przymus oszczędzania pieniędzy po to, aby mógł on zebrane w ten sposób kwoty wykorzystać na swe utrzymanie w okresach, gdy nie będzie już zdolny do wykonywania pracy zawodowej np. ze względu na wiek czy chorobę lub gdy nie będzie miał możliwości pracowania, np. ze względu na bezrobocie.

Ogromnym zyskiem z przyjęcia takiego systemu byłoby zlikwidowanie krańcowego ubóstwa związanego z 3-milionowym bezrobociem. Można nawet po-wiedzieć, że efektem tych działań byłoby rozwiązanie problemu bezrobocia w Polsce, a przy szerszym ich przyjęciu – na świecie.

Podam przykład: pięćdziesięcioletni mężczyzna uczciwie przepracował w swym życiu trzydzieści lat, obecnie jest bezrobotny, skończył mu się zasiłek, w związku z „młodym” wiekiem nie nabył jeszcze prawa do emerytury, a na do-datek jest schorowany.

Jak przedstawia się sytuacja w obecnym systemie? Człowiek nie posiada środków do życia, żyje w nędzy, na łasce pomocy społecznej lub zwyczajnie żebrze i przetrząsuje śmietniki. Jednym słowem – degeneracja człowieczeństwa.

Po wprowadzeniu nowego systemu człowiek ten, po utracie pracy przechodziłby na emeryturę, której wysokość – po trzydziestu latach pracy i płacenia składek – może być nawet wyższa od obowiązującego minimum socjalnego. W razie możliwości pracy, zawiesza jej pobieranie i pracuje dalej, jednocześnie uzupełniając konto nadszarpnięte pobieraniem emerytury w czas bezrobocia.

Widzę tu niesamowite zyski związane z rozwiązaniem problemu bezrobocia w Polsce, zapewnieniem ludziom środków na utrzymanie i zmniejszeniem przestępczości, jednak przede wszystkim byłby to ratunek przed utratą człowieczeństwa dla setek tysięcy, a w perspektywie i milionów ludzi.

Inna niebagatelna korzyść to ta, że ludzie, chcąc mieć wysokie emerytury, odkładaliby na kontach funduszy inwestycyjnych coraz więcej pieniędzy. Gwałtowny wzrost aktywów funduszy spowodowałby przeznaczanie przez nie coraz większych kwot na inwestycje, a to w konsekwencji objawiłoby się wzmożonym rozwojem gospodarki kraju.

 

v

 

Mając na względzie wymienione wyżej zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych, należy pozbyć się niepotrzebnych pośredników, a przede wszystkim Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Instytucja ta dysponuje tysiącami budynków i lokali oraz zatrudnia dziesiątki tysięcy urzędników. Utrzymanie tego wszystkiego kosztuje więcej, niż 1/4 wysokości składek płaconych przez ubezpieczonych. Oszczędności z tytułu kasacji ZUS-u wyniosłyby ponad 8 miliardów złotych rocznie. Po likwidacji, w wyniku sprzedaży jego majątku (budynki, całe wyposażenie biur, transport itd.), uzyskano by kwotę około 6 miliardów złotych. Pieniądze te, czyli w sumie 14 miliardów złotych, zostałyby przekazane nowo utworzonemu Państwowemu Funduszowi Rentowemu.

 

v

 

W związku z powyższymi zmianami – a także z ponoszeniem przez pacjenta kosztów leczenia w szpitalach i sanatoriach oraz z pełną odpłatnością za leki kupowane w aptekach – przestaje być potrzebny Narodowy Fundusz Zdrowia i wszystkie Kasy Chorych, zatem trzeba je również zlikwidować. Znikłyby koszty utrzymywania kosztownych lokali oraz tysięcy zbędnych urzędników. Oszczędności wyniosłyby co najmniej 600 milionów złotych rocznie.

Powinna nastąpić likwidacja Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Oszczędności tym spowodowane (setki budynków i kilka tysięcy pracowników) wyniosłyby około 1,5 miliarda złotych. Pieniądze te powinny zasilić Państwowy Fundusz Rentowy.

 

v

 

Pieniądze, które ZUS i KRUS zgromadziły jako składki emerytalne, zostałyby w całości przelane na konta pracowników w funduszach emerytalnych.

Pieniądze pochodzące ze składki rentowej, chorobowej, zdrowotnej i wypadkowej, w jednej połowie (około 5 miliardów złotych) zostałyby przekazane na konta emerytalne pracowników, a w drugiej (również 5 miliardów złotych)trafiłyby do Państwowego Funduszu Rentowego.

v

 

Pieniądze pochodzące z zaoszczędzenia na utrzymaniu ZUS-u przez 1 rok (8 mld złotych) i ze sprzedaży jego majątku (6 mld złotych) oraz z likwidacji KRUS-u (1,5 mld złotych), uzupełnione przez 5 miliardów złotych pochodzące ze składek: rentowej, chorobowej, zdrowotnej i wypadkowej ZUS-u – a więc w sumie około 20,5 miliarda złotych – zostałyby przekazane na konto Państwowego Funduszu Rentowego.

Zadaniem tej nowo utworzonej instytucji byłoby takie obracanie powierzonymi funduszami, aby były one ciągle i efektywnie pomnażane. Firma ta ze swych funduszy wypłacałaby dopłaty wyrównujące do minimum socjalnego, o czym wspominałem powyżej. W porównaniu z obecnym ZUS-em zatrudnia-łaby ona znikomą ilość pracowników.

 

v

 

Obecnie istnieją zawody, które cieszą się przywilejami emerytalnymi. Są to np. żołnierze, policjanci i strażacy. W moim systemie nie ma zawodów uprzywilejowanych. Nie ma takiej potrzeby, gdyż wszystkie różnice są wyrównywane wysokością zarobków, a każdy człowiek bez względu na wykonywaną specjalność przechodzi na emeryturę w dowolnym dla siebie okresie. Wszystkie zawody podlegają jednemu systemowi emerytalnemu.

 

 

PAŃSTWO A OBYWATELE

 

Cholera mnie bierze, gdy ciągle słyszę w radiu i telewizji lub czytam w prasie o lustracji, kłamstwach lustracyjnych i tego rodzaju bzdetach. Dziś, po szesnastu latach od obalenia w Polsce socjalizmu, ciągle mówi się o kontaktach ze służba-mi bezpieczeństwa ówczesnego ustroju, np. oskarżając kogoś, że był agentem SB w latach pięćdziesiątych, a więc pół wieku temu. Ile jeszcze? Jak długo to będzie trwało? 20, 30 lat? Młode pokolenie Polaków nawet nie wie, o co w tym wszystkim chodzi.

Jestem za zdecydowanym rozwiązaniem problemu i skończeniem raz na zawsze z tą irytującą hecą. Uważam, że trzeba zniszczyć (najlepiej poprzez spalenie) wszystkie teczki wszystkich agentów UB, SB i innych służb bezpieczeństwa PRL-u.

Nie wiadomo, co popychało ludzi do współpracy z tymi instytucjami. Może zostali po prostu zaszantażowani, co w pracy tych służb jest na porządku dziennym, a może wpłynęły na to inne skomplikowane czynniki. Każdy przypadek trzeba by rozpatrywać indywidualnie, a do tego potrzebne byłyby tabuny ludzi i duże pieniądze na ich opłacenie. Powstaje jednak pytanie: po co to wszystko? W Polsce, o której marzę, o sprawowaniu danego stanowiska decydować będzie fachowość i uczciwość pracownika. Nie będzie miała jakiegokolwiek znaczenia jego płeć, indywidualne poglądy lub niegdysiejsze kontakty ze służbami specjalnymi.

Oszczędności wynikłe z zakończenia całej afery lustracyjnej (niepotrzebni urzędnicy, odciążenie sądów i prokuratur, zwolnienie hektarów powierzchni magazynowej itp.) obliczam na 50 milionów złotych rocznie.

A tak swoją drogą – przecież normą jest, że służby specjalne każdego państwa, chcąc dobrze wykonywać powierzone im zadania, werbują agentów wśród własnych obywateli. Tak też robiło się i w Polsce. Jest to istotne źródło pozyskiwania informacji, często bardzo ważnych dla bezpieczeństwa kraju, a więc i całego społeczeństwa, wszystkich obywateli Polski. Obecne służby też to robią. Sugerując się doświadczeniem, czy oznacza to, że za trzydzieści lat przeprowadzi się w Polsce następną lustrację?

 

v

 

Trzeba też rozważyć możliwość łączenia pod jednym dachem domów dziecka, żłobków lub przedszkoli, z domami starców. Opuszczonym przez rodziny staruszkom rozwiązanie takie pozwoliłoby w dalszym ciągu realizować swoje uczucia macierzyńskie i ojcowskie, wnosząc odrobinę radości do tego smutne-go okresu życia; ponadto dawałoby im zajęcie zabijające nudę, zaś obecność dzieci wydobywałaby z nich zapomniane już nadzieje, marzenia oraz ambicje, dodając im ochoty do dalszego życia. Wszystko to powodowałoby zmniejszenie ilości chorób, złagodzenie przebiegu schorzeń i innych dolegliwości już nabytych, obniżenie kosztów lekarstw i leczenia – w konsekwencji wydłużenie długości ich życia.

Dla dzieci z domów dziecka możliwość przebywania z życzliwymi starszymi ludźmi pomogłaby stworzyć namiastkę rodziny. Przyszywany dziadek lub babcia przypilnowaliby dziecko na terenie domu, pomogliby w odrabianiu lekcji i zagospodarowaniu czasu wolnego, a także przekazaliby mu właściwe wzorce zachowań oraz własne bogate doświadczenia. Spełnialiby takie same zadania, jakie pełnią prawdziwi dziadkowie w normalnej, pełnej rodzinie.

Podobnych obopólnych korzyści można się spodziewać w kontaktach ludzi starszych z dzieciakami ze żłobków czy przedszkoli.

 

v

 

Pracodawcy powinni mieć obowiązek zgłaszania istniejących wakatów do właściwego urzędu gminy, a ten z kolei powinien tę informację zamieszczać na własnych stronach internetowych. Każdy obywatel Polski, wchodząc na stronę danej gminy, mógłby zapoznać się z prezentowaną tam listą ofert pracy. Oferty te byłyby połączone w Ogólnopolski Bank Danych o Pracy po to, aby wpisując do wyszukiwarki internetowej nazwę zawodu, można było odszukać listę wszystkich ofert takiej pracy z terenu całego kraju.

Ponieważ każdy obywatel sam sobie szuka pracy, przestają być potrzebne urzędy pracy i trzeba je zlikwidować. Nie ma też zasiłków dla bezrobotnych, gdyż ludzie – w związku z nowym systemem emerytalnym – w razie braku pracy przechodzą na emeryturę (płaconą w całości z ich konta emerytalnego lub uzupełnianą przez Państwowy Fundusz Rentowy). Absolwenci szkół oraz inne osoby, które nie nabyły jeszcze prawa do świadczeń emerytalnych, a nie posiadają opiekunów prawnych mogących ich utrzymywać, otrzymywałyby pomoc finansową od pomocy społecznej, która miałaby na to odpowiednie fundusze.

Oszczędności związane z likwidacją urzędów pracy – znoszącą koszty utrzymania lokali, a także tysięcy urzędników – i nie wypłacaniem zasiłków dla bez-robotnych wyniosłyby co najmniej 12 miliardów złotych rocznie. Do tego trze-ba też dodać zysk rzędu około 1 miliarda złotych, uzyskany ze sprzedaży setek budynków i całego ich wyposażenia.

 

v

 

Obecnie daje się zauważyć w Polsce ściągnięty z Zachodu wzorzec powszechnej akceptacji, a wręcz bezgranicznej aprobaty i pochwały dla związków homoseksualnych. Organizuje się już parady równości, przeprowadza akcje propagandowe w czasopismach, radiu, telewizji, na bilbordach. Takie działania, w połączeniu z opanowaniem szkolnictwa przez kobiety, osłabieniem wymogów obowiązku powszechnej służby wojskowej, modą na „metroseksualność”, powszechnym brakiem wzorców męskości oraz kobiecości, doprowadzą z czasem do powstania następnych, coraz liczniejszych pokoleń pederastów, a więc do systematycznego i nieodwracalnego procesu wyradzania się gatunku ludzkiego.

Posłowie i senatorowie w Polsce oraz innych krajach europejskich, kierując się interesami politycznymi, w tym chęcią zdobycia głosów wyborczych licznej grupy homoseksualistów, lub w wielu przypadkach własnymi skłonnościami, doprowadzają do uchwalania ustaw i innych aktów prawnych godzących w dobro narodu oraz ludzkości jako gatunku. Za rzecz niewyobrażalnie skandaliczną trzeba uznać przyznanie w niektórych krajach prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych oraz prawa do adopcji dzieci przez gejów. Szok, skandal, sodoma i gomora – tylko takie słowa cisną się na usta.

Powstaje pytanie: na jakiego człowieka wyrośnie dziecko wychowywane przez parę homoseksualną, widząc codziennie ich zwichrowane wzajemne relacje? Jakie wzorce zachowań przejmie ten młody człowiek? Przecież w ten sposób wychowamy kolejne pokolenia o takich samych chorych skłonnościach jak ich przybrani „rodzice”.

Homoseksualizm jest dewiacją i podobnie jak w przypadku innych zboczeń (np. ekshibicjonizmu, sadyzmu czy masochizmu) nie można jej akceptować. Ludzi o takich preferencjach seksualnych powinno się leczyć lub przynajmniej zniechęcać, także poprzez działania prawa, do tego, by nie prezentowali publicz- nie swych skłonności. Jest to choroba, która nie leczona i nie ukrywana, a wręcz propagowana – może zarazić społeczeństwo z siłą epidemii dżumy i równie skutecznie jak ona doprowadzić do jego zagłady.

W Polsce powinien obowiązywać bezwzględny zakaz eksponowania swej odrębności seksualnej przez gejów, lesbijki i innych zboczeńców. Nie jestem za karaniem kontaktów homoseksualnych. Jeżeli dwóm ludziom sprawia to przyjemność, to proszę bardzo, ale niech robią to tak, aby otoczenie o tym nie wiedziało i nikt tego nie widział.

 

STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE

 

Uważam, że źle się stało, iż Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Przystąpienie do tej organizacji powoduje coraz silniejsze uzależnianie polityczne i gospodarcze naszego kraju od decyzji Parlamentu Europejskiego a faktycznie od najsilniej reprezentowanych tam państw, czyli Niemiec i Francji.

Nie łudźmy się, że stał się cud i te najsilniejsze gospodarczo państwa poczuły nagle dla Polaków ogromny przypływ miłości (z Niemcami walczyliśmy od tysiąca lat) i będą nam ot tak, za nic, dawać różne dotacje, dofinansowując gospodarkę. Na świecie dalej rządzą prawa buszu, cały czas trwa walka o przetrwanie – i nikt nam nic za darmo nie da, jeżeli nie zobaczy w tym zysku dla siebie, na-wet jeśli nie natychmiastowego, to w niedalekiej przyszłości. Już wprowadzono ograniczenia na niektóre produkty rolne, doprowadzono do ruiny nasze rybołówstwo morskie, zniszczono górnictwo i przemysł – teraz nadchodzi kolej na zgubę dla kolejnych dziedzin gospodarki. Jeżeli nawet obecnie więcej otrzymujemy z unijnego skarbca, niż do niego wpłacamy, to bądźmy pewni, że niedługo przyjdzie czas, iż w ten czy inny sposób spłacimy te długi, i to z nawiązką.

Wstępując do Unii Europejskiej dobrowolnie zaprzepaściliśmy wieki walk o niepodległość.

Wszelkie polskie przepisy, w tym prawne, zostały dostosowane do przepisów unijnych, które nie uwzględniają naszej specyfiki narodowej. Tworzone przez biurokratów prawo europejskie narzuca bezprzykładną kontrolę dziedzin życia i gospodarki, które zdrowemu na umyśle człowiekowi nawet nie przyszłoby do głowy kontrolować; przykład – przepisowy kształt ogórka konserwowego. To biurokraci wymyślili Unię Europejską i teraz dbają o to, aby nie zabrakło im pracy. Twór, który powstał w Europie, to Unia Europejska Biurokratyczna. Ale każde szaleństwo ma swą metodę – w przypadku UE polega ona na zrujnowaniu przemysłu i rolnictwa krajów mniejszych po to, aby dać większe możliwości rozwoju krajom, które zainicjowały powstanie Unii.

Nie udało się Niemcom podbić Europy w czasie I i II wojny światowej – zrobią to teraz pokojowo, jako najpotężniejszy gospodarczo kraj Unii Europejskiej.

Trzeba spojrzeć też na Unię poprzez aspekt rosyjski. Rosja to przyszłość eksportowa Europy. Produkty europejskie wysyłane do Rosji, a także innych krajów byłego Związku Radzieckiego, muszą w większości przechodzić tranzytem przez terytorium Polski. Kiedy Polska nie należała jeszcze do Unii, pieniądze z tranzytu towarów coraz większym strumieniem płynęły do skarbu państwa. Także cła przywozowe mocno wzbogacały nasz budżet – zaznaczmy tu, że im-port towarów do Polski zawsze wielokrotnie przewyższał eksport. Obecnie Unia oszczędza ogromne pieniądze, nie uiszczając takich opłat.

Unię Europejską chciał już utworzyć Karol Wielki, tworzył ją też w jakimś sensie Napoleon. A czy Austro-Węgry cesarza Franciszka Józefa, gdzie w parlamencie reprezentowane były wszystkie narody podbite przez cesarstwo, nie były swego rodzaju Unią Europejską? Jednak do tej pory wszyscy satrapi tworzyli swe Unie poprzez siłę. Obecne mocarstwa znalazły inny sposób, o wiele bardziej skuteczny – tworzą taką samą Unię za pomocą środków pokojowych, obiecując i mamiąc państwa-ofiary teoretycznymi korzyściami ze wstąpienia do niej.

Sam daję temu organizmowi, zwanemu Unią Europejską, kilkadziesiąt lat istnienia, a następnie wróżę rozpad – być może pod wpływem nowej Wiosny Ludów.

Moja rada – skoro już jesteśmy w Unii, to korzystajmy ze wszelkich dotacji finansowych, które chce się nam przekazać, ale patrzmy też uważnie na ręce europejskim biurokratom, abyśmy pewnego dnia nie obudzili się z ręką w nocniku.

Na każdym kroku musimy dbać o nasz interes narodowy. Nasze prawo cywilne i karne oraz wszelkie inne przepisy regulujące życie naszego społeczeństwa, winny być ustanowione przez nas i w żaden sposób nie mogą podlegać wpływom Unii. Brońmy też naszego terytorium i nie wyprzedawajmy swej ziemi, którą powinno się tylko wydzierżawiać.

Trzeba dokładnie przeanalizować wszystkie przepisy unijne i wyłowić w nich wszelkie kruczki oraz haczyki mogące ograniczać naszą wolność i niepodległość. Wybierzmy i wprowadźmy u siebie tylko te normy, które nie są sprzeczne z naszymi interesami i w pozytywny sposób wpłynęłyby na nasze prawo i gospodarkę. Co roku powinien być opracowywany i przedstawiany do publicznej wiadomości raport pt.: Korzyści i straty z członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

Miejmy też świadomość tego, w każdej chwili możemy z Unii wystąpić.

 

v

 

Powinno się jak najszybciej wycofać polskich żołnierzy z Iraku, a także z innych krajów, gdzie przebywają w mniejszej czy większej ilości (np. kraje byłej Jugosławii, Afganistan, Korea Południowa, Liban).

128129

Fakt wysłania polskiego wojska do Iraku uważam za karygodny. Swoją wojskową obecnością naraziliśmy się narodowi, z którym jeszcze kilkanaście lat temu łączyły nas przyjacielskie stosunki. Dzięki kontraktom w Iraku tysiące Po-laków zarobiło tam niezłe pieniądze. Wszystko to zaprzepaściliśmy, interweniując na ich ziemi w imię interesów amerykańskich.

Oprócz wycofania wojsk, trzeba dokładnie obliczyć, ile Polskę kosztowała ta agresja oraz ile, i czy w ogóle cokolwiek, zwróciła nam za to Ameryka. Jeśli nie, musimy domagać się zwrotu kosztów. Interweniując w Iraku, zadarliśmy nie tylko z Irakijczykami, ale i z ekstremistycznym odłamem islamskiego funda-mentalizmu, skutkiem czego, obliczając koszty naszego najazdu na Irak, trzeba do nich wliczać również dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych, jakie wyda-no w kraju na wzmożenie bezpieczeństwa w obawie przed zamachami terrory-stycznymi.

Nie zdziwiłbym się więc, gdyby i w Polsce zaczęły wybuchać bomby – w końcu po co wtykaliśmy nos w nie swoje sprawy?

Ameryka zrobiła z nas sobie chłopca na posyłki. Poprzez obecne plany zwiększenia polskiej obecności w Afganistanie – kontyngent wojskowy ma liczyć po-wyżej tysiąca żołnierzy – robimy następny krok ku otwartej wojnie z islamskimi fundamentalistami. W ten sposób gwarantujemy sobie pewność, że i w naszym kraju zaczną się zamachy terrorystyczne.

Jeśli chodzi o misje pokojowe w ramach ONZ, np. w byłej Jugosławii, Korei czy Libanie, to uważam, że trzeba dokładnie przeanalizować ich koszty dla Polski i podjąć starania o wycofanie z nich żołnierzy. Nie stać nas na finansowanie takich przedsięwzięć.

Oszczędności związane z powyższymi działaniami lekko oblicza się na 600 milionów złotych rocznie.

 

MEDIA

 

Państwowa co byłoby telewizja oraz radio powinny być utrzymywane wyłącznie z opłat abonamentowych; nie powinno być w nich żadnych reklam. Na ich utrzymanie powinny łożyć także prywatne stacje komercyjne, zagwarantowane odpowiednią ustawą. Kwoty te stanowiłyby na przykład 5% wpływów z reklam emitowanych przez każdą prywatną stację telewizyjną i radiową.

v

 

W celu ochrony konsumenta reklama każdego produktu powinna być pod-dana dokładnemu sprawdzeniu, które ustaliłoby czy treści w niej zawarte odpowiadają prawdziwej wartości reklamowanego towaru. Chodziłoby też o sprawdzenie, czy reklamowany produkt nie powoduje skutków ujemnych dla zdrowia człowieka. Dopiero po takiej weryfikacji reklama mogłaby zostać przedstawiona klientom. W obecnym czasie walory produktów przedstawianych w 90-u procentach reklam nie pokrywają się z ich wartością rzeczywistą, a więc 90 procent reklam po prostu kłamie. W efekcie prowadzenia ich kontroli, ukazanie się reklamy w prywatnej polskiej stacji telewizyjnej, radiu, prasie czy na bilbordach dawałoby gwarancję wysokiej jakości reklamowanego produktu.

 

v

 

Powinien istnieć surowy zakaz emitowania reklam skierowanych do dzieci. Ich dopiero rozwijające się umysły nie powinny być narażane na tego rodzaju pranie mózgu. Już od najmłodszych lat trzeba chronić obywateli przed uzależnianiem od wpływu reklam, który – będąc obecny już w ich młodości – prze-niesie się z czasem także na ich życie dorosłe. Jest to jeden z celów, jakie stawiają sobie reklamodawcy. Poza tym reklama skierowana do dzieci zmusza do przymusowych, nieplanowanych działań i wydatków także ich rodziców, a do tego nie można dopuszczać.

v

 

W związku ze świeckim charakterem państwa polskiego, w mediach publicznych, głównie w radiu i telewizji, nie może być programów o treściach wyznaniowych. Powinien istnieć zakaz transmitowania przez nie mszy świętych oraz tendencyjnych programów edukacyjnych dla dzieci i dorosłych. Kościół katolicki i inne wyznania mogą propagować swoje idee, ale tylko na falach własnych stacji radiowych i telewizyjnych, czy też na łamach własnej prasy.

Nie może być tak, że pierwszą, a więc najważniejszą informacją, jaką podają państwowe Wiadomości telewizyjne jest ta, że jakiś biskup odprawił gdzieś jakąś mszę. To zakrawa na absurd.

v

 

Uważam, że Internet powinien być bezpłatny. Każde gospodarstwo domowe w Polsce powinno być podłączone do ogólnokrajowej sieci kablem światłowodowym na tyle pojemnym, aby oprócz Internetu można było za jego pomocą korzystać też z programów telewizyjnych, radiowych, telefonów i ze wszystkie-go, co jeszcze da się w ten sposób przekazać czy dostarczyć. Chodzi tu o poprawienie jakości odbioru tych mediów, a także o ograniczenia emisji szkodliwego promieniowania, wydzielanego przez wszystkie naziemne nadajniki.

Sieć światłowodowa powinna być jak układ krwionośny, łączący ze sobą wszystkich obywateli państwa polskiego. Obowiązek założenia takiej ogólnokrajowej sieci światłowodowej oraz koszty, które by się z tym wiązały, zostałby scedowany na operatorów telefonii stacjonarnej. Myślę, że nie byłoby z tym wielu trudności, gdyż większość abonentów posiada już takie połączenia. Dostęp do Internetu powinien zostać zagwarantowany prawnie.

Internet stwarza możliwość natychmiastowego dostępu do niespotykanej ilości informacji, co w dzisiejszym świecie jest sprawą niesamowicie ważną, po-wiedziałbym nawet że kluczową. Przez Internet Polacy realizowaliby też swoje prawo wyborcze.

Operatorzy sieci światłowodowych pobieraliby opłaty tylko za realizację po-łączeń telefonicznych.

 

 

ZDROWIE

 

W obecnym świecie następuje gwałtowny rozwój różnego rodzaju ciężkich chorób wrodzonych i dziedzicznych. Fałszywie pojęty humanitaryzm, przejawiający się w bezgranicznym akceptowaniu ludzi o wszelkich ułomnościach fizycznych i psychicznych, spowodował, że ludzkość jako gatunek powoli wyradza się i w konsekwencji dąży do samozagłady. Uważa się, że ludzie ułomni z przyczyn genetycznych lub psychicznych, noszący w sobie szczególnie niebezpieczne rodzaje tych chorób, mają takie samo prawo do miłości i posiadania rodziny, jak ludzie zdrowi. Co do miłości – zgadzam się, lecz co do posiadania potomstwa, jestem przeciwny. Akceptowanie tego stanu rzeczy powoduje, że ludzie-potworki płodzą kolejnych ludzi-potworków. Nie możemy do tego dopuszczać. Uważam, że osoby mogące przekazać szczególnie niebezpieczne choroby dziedziczne, np. karłów, chorych na Downa czy chorych psychicznie, powinno się poddawać obowiązkowej sterylizacji, polegającej na przecięciu i podwiązaniu jajowodów lub nasieniowodów. Gdyby ludzkość kierowała się jedynie słusznym, pierwotnym prawem natury brzmiącym: „przeżywają tylko najsilniejsi”, to te chore, ułomne istoty musiałyby z przyczyn naturalnych wyginąć.

v

 

Jestem za powszechnymi i obowiązkowymi badaniami genetycznymi. Każdy człowiek, a także państwo jako instytucja, powinni wiedzieć, czy i jakimi wadami genetycznymi obciążona jest dana jednostka. Czy spłodzenie potomstwa będzie wiązało się z ryzykiem przekazania wadliwych genów? Jakie konsekwencje dla przyszłych dzieci będzie miał związek między ich rodzicami, posiadającymi takie a nie inne genotypy? Jeżeli chcemy mieć zdrowe społeczeństwo, odporne na genetyczne wyradzanie się, to musimy o to jak najszybciej zadbać.

 

v

 

Jestem za powszechnymi i przymusowymi badaniami prenatalnymi. Pozwalają one wykryć nieprawidłowości we wczesnym stadium rozwoju człowieka i pozbyć się chorego płodu, nie narażając w przyszłości rodziców i państwo na ciągnący się latami dyskomfort oraz koszty związane z jego chowem.

Myślę, że prawie każdy rodzic wolałby przeżyć krótki stres związany z usunięciem wadliwego płodu, niż przez całe życie cierpieć przy każdym spojrzeniu na swe kalekie dziecko. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę cierpienia, jakich doznawałyby same te dzieci.

 

v

 

Badania genetyczne i prenatalne, wraz ze sterylizacją ludzi obciążonych szczególnie groźnymi chorobami dziedzicznymi, w tym genetycznymi – po-winny w okresie jednego pokolenia doprowadzić do tego, że w Polsce praktycznie nie byłoby ludzi z tego rodzaju wadami.

v

 

Jestem zwolennikiem aborcji. Uważam, że każda kobieta – w przypadku samotnych matek, czy też oboje rodziców – w przypadku małżeństw, mają prawo podjąć decyzję: czy chcą, by ciężarna urodziła noszone w sobie dziecko, czy lepszym wyjściem będzie usunąć ciążę, często przypadkową i niechcianą. Mają do tego prawo, bo to w końcu oni – a nie państwo czy Kościół – będą je wychowywać i łożyć na jego utrzymanie. Przed podjęciem decyzji o aborcji powinno się dać im możliwość konsultacji z psychologiem. Nie można też zaniechać kampanii antyaborcyjnej, polegającej jednak tylko na uświadamianiu czy namawianiu do rozważnego podejmowania decyzji w tym zakresie.

Uważam, że usunięcie ciąży w wielu przypadkach może zapobiec przyszłym cierpieniom niechcianego dziecka, związanym z odrzuceniem przez rodziców. Nie muszę tu chyba dodawać o bezwzględnym prawie do aborcji kobiet noszących płody poczęte wskutek gwałtu. Aborcja powinna być stosowana obowiązkowo w przypadku stwierdzenia – przez badania prenatalne – uszkodzenia lub upośledzenia płodu, a także w przypadku kazirodztwa, w związku z zapobieganiem chorobom genetycznym z tym związanych.

 

v

 

W obecnych czasach ludzie są poddawani manipulacji poprzez media. Wmawia im się, że białe jest czarne, a czarne jest białe, i oni w to wierzą. Społeczeństwo całe-go świata jest omamiane i ogłupiane a wszyscy poddają się wzajemnej presji. Jeżeli ktoś wyłamie się z szeregu, to jest automatycznie potępiany.

Przykładem takiego oszustwa jest moda na tak zwane ekologiczne choinki i ekologiczne futra. Wmówiono ludziom, że wbrew naturze jest ścinać drzewko świerka, bo przecież z tego drzewka kiedyś urośnie duże drzewo, które będzie produkowało tlen itd., itp. A przecież celowo sadzi się sadzonki świerków, sosen i jodeł, aby po kilku latach ściąć je i sprzedać jako choinki. Dla wielu ludzi stanowi to źródło do-chodu. Na miejscu jednego ściętego drzewka zasadzi się dziesięć innych.

Wmówiono też ludziom, że noszenie naturalnych futer jest nie ekologiczne, bo przecież zabija się zwierzęta. A przecież te zwierzęta są celowo hodowane właśnie po to, aby ich skóry posłużyły do wyrobu futer. Po zabiciu jednego, zastąpi je kilka młodych.

Tak w przypadku sztucznych choinek, jak i futer nie mówi się w ogóle o tym, że jedne i drugie po wyrzuceniu na śmietnik będą się rozkładać przez 500 lat, podczas gdy w przypadku naturalnych produktów proces ten potrwa tylko rok. Które więc choinki i futra są bardziej ekologiczne: te sztuczne czy te naturalne?

Całą kampanię rozpętali producenci tworzyw sztucznych, tylko po to, by zbić na niej olbrzymie fortuny. Przeraża to, z jaką skutecznością potrafili ogłupić cały świat.

Jest to tylko jeden z przykładów omamiania ludzi. Co gorsze, w takich akcjach biorą udział osoby znane, poważane, stanowiące autorytety moralne, a więc ludzie potrafiący przeciągnąć na swoją stronę tłumy swych wielbicieli. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze.

Takie opaczne rozumienie faktów dotyczy też tak zwanego humanitaryzmu, a właściwie to źle pojętego humanitaryzmu lub wręcz pseudohumanitaryzmu. Istnieje obecnie na świecie presja społeczna, aby akceptować karła, furiata czy homoseksualistę. Mówi się, że oni też mają prawo do życia. To prawda, mają prawo do życia, ale nie mają prawa do publicznego się z tym obnoszenia. Nie mają też prawa do posiadania rodziny. Nie mają tego prawa, gdyż mogą spłodzić tylko kolejne pokolenia karłów, psychicznie chorych czy zboczeńców. Akceptując ten stan rzeczy, przyzwalając na to, kopiemy grób sami sobie jako gatunkowi.

Ludzkość nie wyginie, jak się powszechnie sądzi, od nagłej wojny nuklearnej – ona wygubi się sama, powoli i systematycznie wyznając źle pojęty humanitaryzm.

 

v

 

Jestem zwolennikiem eutanazji. Uważam, że każdy człowiek powinien sam decydować, czy u kresu swego życia chce cierpieć czasami nieopisane męki, czy też chce sobie skrócić cierpienie i odejść cicho, spokojnie i bez bólu. Każdy człowiek powinien mieć zagwarantowane prawo do podjęcia takiej decyzji. W przypadku dzieci lub braku takiej deklaracji u osoby dorosłej, która z braku przytomności sama już nie może jej podjąć – decyzję o eutanazji powinna podejmować najbliższa rodzina – ojciec i matka lub małżonek i dzieci.

Sprawę formalną tego problemu widzę w następujący sposób: każdy obywatel Polski, który kończy 18 lat, deklaruje swoją wolę dotyczącą własnej eutanazji. Jego decyzja jest odnotowywana w centralnym biurze zajmującym się taką rejestracją. Decyzję swą może zmienić o każdym czasie i w każdej chwili. O momencie zabiegu decyduje sam pacjent lub – jeśli to nie jest już możliwe – jego rodzina, a w przypadku, gdy nie ma on rodziny – konsylium lekarskie. Eutanazji dokonuje lekarz specjalista w tej dziedzinie, nazwijmy go eutanazjo-logiem. Może nim być każdy lekarz, który przeszedł odpowiednie szkolenie. W każdym szpitalu i hospicjum powinna być przynajmniej jedna taka osoba.

Eutanazja pozwala ograniczyć bezsensowne cierpienie człowieka, który nie ma już żadnych szans na wyleczenie i dalsze godziwe życie. Dlatego uważam, że eutanazja jest prawdziwym przejawem humanitaryzmu w stosunku do drugiego człowieka.

Przewiduję, że w niedługim czasie na całej Ziemi – przy tak wielu nieuleczalnych chorobach, niosących ogromne cierpienia – eutanazja stanie się jedną z głównych form odejścia z tego świata.

 

SPRAWY RÓŻNE

 

W mojej książce kilkakrotnie przewija się motyw żydowski, dlatego postanowiłem jeden z jej punktów poświęcić sprawie Żydów. Osobiście podziwiam ich za solidarność, poczucie jedności narodowej mimo rozrzucenia po świecie, a przede wszystkim za talenty, które ta nacja posiada. W żadnym innym narodzie nie ma tylu wybitnych literatów, artystów czy uczonych. Ciekawe, że Żydzi swe uzdolnienia najpełniej rozwija-ją nie w Izraelu a właśnie wśród innych narodów, jakby obcowanie z innymi kulturami dodawało im ożywczych sił. Biblia mówi o Żydach jako o narodzie wybranym i chyba jest w tym coś z prawdy.

Z drugiej strony, ostatnia wojna światowa i holokaust spowodowały, że Żydzi winą za swą tragedię obarczyli cały świat. Wykorzystując współczucie ludzi, po-przez naciski i propagandę stworzyli taką sytuację, w której nie można o nich mówić źle. Kto o Żydach powie chociaż jedno złe słowo, ten zostaje natychmiast okrzyknięty antysemitą i ksenofobem, traci stanowisko, z lęku wyrzekają się go przyjaciele, zostaje politycznym, czasem i finansowym bankrutem. Powstaje pytanie – czemu można otwarcie mówić, że nie lubi się Polaków, Rosjan czy Niemców, a nie można twierdzić, że nie lubi się Żydów? Czemu na Zachodzie można być polakożercą (bez jakichkolwiek konsekwencji dla swej reputacji) a nie można być antysemitą (bo grozi za to potępienie i koniec kariery)? Świat tak mocno uległ naciskom żydowskiej propagandy, że nawet zwykły człowiek boi się otwarcie powiedzieć, że nie lubi Żydów. Żydzi doprowadzili do tego, że stali się nietykalni. Jest to swego rodzaju fenomen, który mogła spowodować tylko ta nacja.

Żydzi świetnie wykorzystali swą wojenną tragedię. Holokaust stał się dla tego narodu impulsem do odrodzenia, swego rodzaju katharsis – powstało państwo żydowskie, zaś ogromne odszkodowania od Niemiec pozwoliły na zbudowanie w krótkim czasie izraelskiej potęgi ekonomicznej i wojskowej. Ponadto stała po-moc finansowa i wojskowa ze strony Stanów Zjednoczonych Ameryki (gdzie żydowska społeczność pełni czołowe funkcje w administracji i biznesie) pozwoliła na stworzenie silnego i sprawnie funkcjonującego państwa.

Pierwszy premier Izraela, Dawid Ben-Gurion, powiedział kiedyś: „Każdy Żyd jest potencjalnym agentem Mossadu”. I powiedział prawdę. A skoro jest potencjalnym agentem izraelskiego wywiadu – jest więc agentem państwa żydowskiego.

Wyjątkowa solidarność tej nacji powoduje, że Żydzi na całym świecie bez-granicznie popierają się nawzajem. Ich zdolności przystosowawcze i talenty po-lityczne powodują, że niezależnie w jakim systemie politycznym przyjdzie im żyć, zawsze znajdują się u sterów władzy (przykłady: komunistyczny Związek Radziecki czy kapitalistyczne Stany Zjednoczone). Trzeba tu jeszcze zwrócić uwagę na wyjątkowo silną diasporę żydowską, która bardzo mocno oddziaływuje na opinię światową.

Wielu ludzi w historii twierdziło, że istnieje światowy spisek żydowski. Nazywano ich antysemitami i faszystami. Nie wiem, czy jest to spisek, ale na pewno jest to wyjątkowa solidarność światowego żydostwa.

Mając za sobą własne, silne państwo, wpływowego sojusznika w Stanach Zjednoczonych, poparcie potężnej diaspory oraz wykorzystując poczucie winy, wzbudzone na całym świecie po drugiej wojnie światowej, Żydzi wywiera-ją naciski na rządy wielu państw, domagając się odszkodowań, rekompensat, zwrotów majątków itp. Żydzi, wyssawszy już z Niemiec kolosalne pieniądze, skierowali obecnie swą pazerność na Polskę i inne państwa, w których ich potomkowie przed wojną byli największymi posiadaczami. Mimo, że 99 procent tych dawnych posiadaczy żydowskich zginęło w czasie wojny, na każdym kro-ku słyszy się o żydowskich wnioskach o zwroty budynków, gruntów czy fabryk. Składają je osoby będące jakimiś dalekimi krewnymi dawnych właścicieli i nie-posiadające jakichkolwiek podstaw prawnych do żądanego majątku, w dodatku mające obywatelstwo innych państw. Podobnie czynią gminy żydowskie, też nie wiadomo na podstawie jakich dokumentów. I co gorsza, państwo polskie odda-je im te nieruchomości za darmo. Uważam to za skandal, wołający o pomstę do nieba i o sąd na ziemi.

Powtórzę to, co napisałem już w jednym z rozdziałów – przez te sześćdziesiąt lat, jakie minęły od zakończenia drugiej wojny światowej, państwo polskie musiało wszystkie te nieruchomości pożydowskie odbudować ze zniszczeń wojennych, cały czas je remontować i utrzymywać. Setki Polaków zginęło tylko za to, że udzieliło Żydom schronienia. Jest szczytem bezczelności, aby teraz, po tylu latach, domagać się zwrotów jakichś majątków. Jeżeli ktoś miałby tym fałszywym żydowskim spadkobiercom zrekompensować utracone przez wojnę mienie, to powinni to zrobić Niemcy, gdyż oni przyczynili się do powstania takiej sytuacji.

W XVI wieku król Filip II wygnał Żydów z Hiszpanii. Zastanawiam się teraz, kiedy diaspora żydowska zacznie domagać się zwrotów majątków, które wtedy zagrabiono Żydom. Skoro od Polski żądają tego po sześćdziesięciu latach, to czemu od Hiszpanii nie zażądać ich po pięciuset?

Aby osiągnąć swoje cele, Żydzi nie tak dawno posunęli się do szantażu wobec Polski (nie pierwszego w historii). Kilka lat temu światowa propaganda żydowska, wspierana także przez publicystów i polityków pochodzenia żydowskiego mieszkających w Polsce, rozpętała kampanię w sprawie tak zwanego mordu w Jedwabnem. Przez prawie sześćdziesiąt lat nic na ten temat nie wspominano, zrobiono to dopiero teraz, gdy powstały w Polsce podstawy prawne do zwrotu majątków dawnym właścicielom. Ponieważ Polacy nie byli przychylni zwrotowi majątków Żydom, światowe żydostwo postanowiło wyciągnąć na wierzch i rozgłosić po świecie historię mordu w Jedwabnem. Zrobiono to po to, aby wzbudzić w Polakach poczucie winy i żeby Polska zrobiła wszystko, aby nie zostać posądzoną o antysemityzm. Stąd przeprosiny polskiego prezydenta, stąd uroczystość w Jedwabnem i jej transmisja na cały świat. Żydzi osiągnęli swą kampanią wytyczony cel – otóż zmusili Polskę do tego, aby zwróciła im wszystek majątek, o który się tylko upomną. Odmawiając zwrotu majątków, Polska – na tle mordu w Jedwabnem – potwierdziłaby, że jest z gruntu antysemicka, a to wiązałoby się z utratą przychylności USA i państw zachodnich, a także z ograniczeniem kontaktów handlowych i innymi konsekwencjami. Aby nie być posądzonym o antysemityzm, nie dopuścić do dalszych ataków diaspory żydowskiej i chcąc wybielić swą postawę, Polska zaczęła oddawać Żydom wszystko, czego tylko zarządzają. Polska została poddana szantażowi i uległa mu.

Co do zbrodni w Jedwabnem – w każdym kraju europejskim, na terenie które-go toczyła się druga wojna światowa, dochodziło do mordowania Żydów przez miejscową ludność, a także do zbiorowych mordów, i to o wiele większych, niż ten w Jedwabnem. Powiem więcej – nie ma chyba na świecie kraju, w którego historii nie byłoby pogromów Żydów. Ale propaganda żydowska nie wypomina tych mordów (na razie) ani Hiszpanom, ani Francuzom, ani Włochom czy innym narodom, lub robi to w ograniczonym zakresie. Polska ze swym Jedwabnem jest dla tych krajów przykładem i ostrzeżeniem.

Można też zapytać – czemu mordy i masakry dotykają tylko Żydów, czemu w takiej skali nie spotykają innych narodów? Widocznie jest w nich coś takiego, co powoduje, że inne nacje ich nie znoszą, i to aż tak mocno, że dochodzi do rzezi. Może są to te cechy, które wymieniłem wyżej, a więc: ich pazerność, zachłanność, nacjonalizm i bezprzykładne dążenie do bogactwa i władzy?

Na koniec zadam jedno, bardzo ważne pytanie – jak długo jeszcze Polska, Europa i cały świat będą pozwalali wodzić się za nos światowemu żydostwu?

 

v

 

Każdego dnia, gdy otwieramy gazetę, włączamy telewizor lub radio – atakują nas wiadomości dotyczące światowego terroryzmu. Nie ma dnia, aby nie doszło do wybuchu bomby, zamachu na ważnego polityka czy porwania. Gdy jeszcze kilkanaście lat temu słowo: „terroryzm” kojarzyło się wszystkim tylko z Czerwonymi Brygadami czy Irlandzką Armią Republikańską (IRA), obecnie kojarzy się ono jednoznacznie z Arabami i islamem. Wojny Zachodu z Irakiem i Afganistanem zostały potraktowane przez muzułmanów całego świata jako walka z ich wiarą. Fundamentalizm religijny oraz brak techniczno-wojskowych możliwości walki z zachodnimi armiami skłonił tych ludzi do jedynej możliwej dla nich formy oporu, a więc do walki terrorystycznej.

Terroryzm jest zły, gdyż w jego wyniku cierpią niewinni i bezbronni ludzie, najczęściej cywile. Jeszcze gorszy jest jednak fundamentalizm religijny. To on w umysłach Muzułmanów zrodził myśl o świętej wojnie z niewiernymi, on też skłania młodych Arabów do samobójczych ataków bombowych.

Zastanówmy się jednak, czy kwestia fundamentalizmu dotyczy li tylko islamu. Patrząc na to, co obecnie w Polsce wyprawia Kościół Katolicki, śmiało można powiedzieć, iż szerzy on fundamentalizm, tym razem katolicki. Niezliczone pielgrzymki do Rzymu, Częstochowy i innych „świętych miast”, także poza granicami Polski; opanowanie struktur wojska; msze na placach miast z udziałem najwyższych władz państwowych; totalna indoktrynacja dzieci, młodzieży i do-rosłych; zloty młodzieży chrześcijańskiej; nauka religii w szkołach; zalew telewizji i radia przez programy katolickie; finansowanie katolickich szkół i uczelni wyższych; wpływy Kościoła na rządy państwem – to wszystko jest niczym innym, jak przejawami fundamentalizmu religijnego. Powszechne potępianie ludzi wyznających inne wartości, mówiących o sprawach niewygodnych dla Kościoła, krytykujących jego rozpasanie, zachłanność i niemoralność – to też fundamentalizm religijny.

Oceniając innych, spójrzmy najpierw krytycznym okiem na siebie.

Podobne zachowania Kościoła Katolickiego i wiernych dają już o sobie znać w innych krajach chrześcijańskich. Jest całkiem prawdopodobne, że oba fundamentalizmy – islamski i chrześcijański - spotkają się kiedyś w otwartej wojnie i następna – III wojna światowa, będzie wojną religijną między oboma wyznaniami.

v

 

Przeraża obłuda wyzierająca dosłownie zewsząd – z prasy, radia, telewizji i kontaktów międzyludzkich. Z jednej strony – potężne malwersacje finansowe i korupcja oraz idące w dziesiątki miliardów złotych rozdawnictwo majątku narodowego na rzecz Kościoła Katolickiego, „byłych właścicieli”, repatriantów czy Żydów; z drugiej strony – akcje charytatywne, aby sfinansować pomoc dla biednych, głodnych i bezdomnych. Z jednej strony – nieuzasadnione niczym rozdawnictwo miliardów złotych, z drugiej – prośby o datki na operacje dla chorych dzieci, bo budżet państwa nie ma na to pieniędzy. Okropne!

 

v

 

W obecnej Polsce daje się zaobserwować zjawisko bezkrytycznego małpowania Zachodu, polegające na całkowitym odwróceniu wartości, preferowaniu bezguścia, cwaniactwie i hipokryzji. Preferuje oraz reklamuje się ludzi bezwartościowych i miałkich. Zgodnie biorą w tym udział wszystkie polskie media. Radio i telewizja nadają programy żywcem ściągnięte z zachodnich stacji, które swą dennością i głupotą powalają natychmiast z nóg; przykłady – Big Brother i Nieustraszeni. W innych znów, jakiś idiota robi swym zachowaniem wszystko, aby stać się we własnym mniemaniu oryginalnym – Kuba Wojewódzki Show, czy też drugi taki sam pajac, naśladujący tego pierwszego a nawet próbujący go przebić w swej głupocie – Szymon Majewski Show. Kręci się filmy wzorowane na zachodnim kiczu – łza się w oku kręci na wspomnienie cenionej kiedyś w świecie polskiej szkoły filmowej.

Na wzór Amerykanów urządza się koncerty charytatywne, na których śpiewa się specjalnie na te okazje skomponowane, rzewne, mdławe i na siłę usiłujące wzruszyć pieśni zbiorowe. Naśladując tamtejsze systemy szkolne i wychowawcze doprowadzono do drastycznego obniżenia poziomu polskiego szkolnictwa, braku wychowania u młodzieży oraz wzrostu przestępczości.

Jako wzorce osobowościowe eksponuje się zdrajców i sprzedawczyków. Najbardziej wymownym przykładem jest tu niewątpliwie pułkownik Kukliński. Obwozi się go po Polsce z kilkunastoosobową, uzbrojoną po zęby obstawą, jak bezcenny skarb narodowy. Wmawia się uczniom w szkołach, że ten zdrajca był bohaterem na miarę Zawiszy Czarnego lub Konrada Wallenroda. Nikt, nigdzie nie wspomina tylko, że ten „bohater”, działając przez wiele lat jako agent CIA, przekazał Amerykanom tysiące stron dokumentów zawierających ściśle tajne informacje, bardzo ważne dla ówczesnej obronności naszego kraju. Nie mówi się, że gdyby w tym czasie wybuchł konflikt zbrojny (a było to bardzo prawdo-podobne), w wyniku działań tego zdrajcy mogły zginąć dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy i cywilów. Nie mówi się, że ten szpieg nie pracował społecznie, w imię patriotyzmu – tylko za swe usługi brał bardzo duże pieniądze. Poza tym zdrajca pozostaje zdrajcą bez względu na to, kogo – i w imię jakich interesów – zdradzał.

Swoją drogą, nazwisko pułkownika Kuklińskiego zadziwiająco jest podobne do nazwiska takiego samego drania z Potopu Henryka Sienkiewicza – pułkownika Kuklinowskiego.

Inny przykład wciskania ludziom ciemnoty to kult Powstania Warszawskiego. Corocznie z wielka pompą obchodzi się uroczystości jego wybuchu, stawia się coraz to nowe pomniki, nazywa ulice itd., itp. Corocznie też opowiada się o podłości Rosjan, którzy mogli iść na pomoc powstańcom, ale tego nie uczynili. Nic natomiast nie mówi się o tym, że powstanie wywołali polscy politycy – współ-pracujący z aliantami zachodnimi – tylko po to, aby pokazać światu, że stolicę Polski wyzwoliła nie Armia Radziecka, tylko sami Polacy. Więc nie ma co się dziwić Rosjanom, że nie podążyli z pomocą. Kto, widząc wrogość demonstrowaną wobec niego przed całym światem, pospieszy wrogowi na pomoc?

Nie odmawiając powstańcom warszawskim bohaterstwa i poświęcenia w walce, trzeba jednak otwarcie powiedzieć kto jest winien ich klęski. To działania polskich polityków i zachodnich aliantów doprowadziły w konsekwencji do śmierci ponad dwustu tysięcy ludzi i zrównania Warszawy z powierzchnią ziemi. Do nich powinni Polacy mieć pretensje, i oczywiście do Niemców, a nie do Rosjan i komunistów.

Jest to kolejny przykład na to, jak polscy politycy – działając w interesach własnych ugrupowań politycznych i obcych państw – nie zważają na szkodę czynioną własnemu narodowi.

A co się dzieje obecnie? Od 16 lat u sterów władzy są ci sami gracze polityczni – zmieniają tylko nazwy swoich partii, przenoszą się do innych lub tworzą nowe partie i sojusze, a wszystko po to, by zatrzeć przed wyborcami ślady swych po-przednich wpadek, nie zrealizowanych obietnic lub afer gospodarczych, w których brali udział. Co dziwne, ten trik się udaje – wyborcy zapominają o przewinieniach i dalej udzielają im swego zaufania.

Rzygać mi się chce, gdy w przedwyborczych programach słyszę, jaki to jeden czy drugi – bezwartościowy cymbał, jest wspaniały i ile to dobrych rzeczy zrobi, gdy zostanie posłem, senatorem czy prezydentem. Gdy już osiągną zamierzony cel, nie realizują nawet minimum ze swych obietnic. Nawet jeśli który i chciałby coś zrobić, to i tak tego nie dokona – przy obecnym systemie rządów czy przy aktualnych stosunkach partyjnych i koleżeńskich. Gdyby ci „politycy” walczyli nie na wyimaginowane programy, lecz na realne osiągnięcia – żaden z nich nie dostałby się do Sejmu, Senatu czy na stanowisko prezydenta.

Wszechogarniająca obłuda i zakłamanie – w historii, w życiu politycznym, gospodarczym, kulturalnym, społecznym i indywidualnych kontaktach międzyludzkich – autentycznie przerażają mnie. Jeszcze bardziej przeraża bezsilność, z jaką człowiek na to wszystko patrzy.

Mam nadzieję, iż moja książka przyczyni się do tego, że Polacy – mając podane przykłady łajdactw, marnotrawienia grosza publicznego, obłudy i zakłamania polityków – spojrzą na tę codzienność Polski właśnie z innej perspektywy i w końcu wspólnie zaczną ją zmieniać na lepsze.

v

 

Uważam, że Polska miała niepowtarzalną szansę stworzenia swojego własne-go systemu państwa, opartego na powszechnej sprawiedliwości i równości społecznej. Po przełomie 1989 roku, gdy zaistniały warunki do rozwoju elementów wolnorynkowych, można było stopniowo, powoli reformować ówczesny socjalistyczny system i przeobrażać go w dobrze funkcjonujący organizm. Przyjazne połączenie dobrych elementów socjalizmu z najlepszymi cechami kapitalizmu mogło zaowocować nowym, optymalnie korzystnym systemem gospodarczym i społecznym. Stopniowo i z głową wprowadzane reformy, bezwzględna walka z korupcją i prywatą, nieuleganie naciskom Kościoła i Zachodu – ograniczyłyby do minimum bezrobocie, wyprzedaż majątku i jego rozkradanie. Polska miała ogromną szansę i zaprzepaściła ją. Jest to błąd, który trzeba naprawić. I trzeba to zrobić już teraz, jak najszybciej, póki nie jest jeszcze zupełnie za późno. Jeżeli tego nie zreperujemy, to będzie się to na nas mściło przez wiele następnych pokoleń.

Sądzę, że jest jeszcze szansa na to, aby naprawić te błędy, przynajmniej w ich podstawowym zakresie. Niestety, setek miliardów złotych, jakie w wyniku po-wyższych działań straciło państwo polskie, już raczej odzyskać się nie da.

 

 

 

 

SŁOWO KOŃCOWE

 

Żyjąc w dzisiejszej Polsce, na każdym kroku spotykam się z przejawami zakłamania, głupoty, otumaniania obywateli, złodziejstwa i korupcji. Widząc to, czuję w sobie narastającą złość i niezgodę na akceptację tych patologii. Stąd zrodziła się myśl o napisaniu niniejszej książki. W publikacji swej wyraziłem poglądy na sytuację w dzisiejszej Polsce, przed-stawiłem też swoje koncepcje rozwiązań problemów i naprawienia systemu rządów; zaprezentowałem pomysły na uzdrowienie gospodarki.

Niestety, nie jestem pisarzem ani dziennikarzem, dlatego mój język lub styl mogą pozostawiać nieco do życzenia. Jestem natomiast zwykłym człowiekiem, Polakiem, obywatelem tego kraju, Polski, naszej Ojczyzny – dlatego uważam, że mam prawo do głośnego wyrażania tego, co myślę i z czym się nie zgadzam. Jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że pisałem tę książkę szczerym sercem polskiego patrioty.

Jeżeli do niektórych fragmentów tekstu wkradły się jakieś ewentualne nie-wielkie nieścisłości, to mogły one wyniknąć tylko z braku dostępu do określonych źródeł informacji. Podawanie strat lub oszczędności w kwotach przybliżonych też wiąże się z tym, że niewiele źródeł jest w stanie podać ich dokładne sumy, gdyż zależy to od zbyt wielu zmiennych i różnych w każdym przypadku czynników. Jest to po prostu niemożliwe.

Być może, że niektóre zaproponowane przeze mnie metody mogą wielu czytelnikom wydać się zbyt ostre. Zdajmy sobie jednak sprawę z tego, że jeżeli chcemy doprowadzić do pozytywnych zmian w Polsce, jeżeli chcemy naprawić naszą Ojczyznę, odtworzyć to, co zniszczyli obecni pseudogospodarze kraju oraz jeżeli chcemy, aby nasze społeczeństwo było zdrowe – to trzeba zastosować takie metody, przynajmniej w początkowym stadium odbudowy i przeobrażeń państwa. Po doprowadzeniu do unormowania sytuacji, tak drastyczne środki samoczynnie się zdezaktualizują.

Poza tym powiedzmy sobie szczerze – Polacy, aby dobrze funkcjonować, potrzebują dyscypliny i twardej ręki, w przeciwnym wypadku od razu wkrada się anarchia, korupcja i prywata.

W książce domagam się m.in. rozliczenia afer i zwrotów bezprawnie przekazanego narodowego majątku. Jest to konieczne, jeśli chcemy naprawić państwo i uratować gospodarkę kraju. Poza tym są to ciężkie miliardy złotych, których nasza gospodarka bardzo potrzebuje.

Twierdzę, że wszystkich polskich polityków – wszystkich dotychczasowych posłów, senatorów, ministrów, premierów i prezydentów – powinno się de facto żywcem powywieszać za jaja na latarniach Wiejskiej – za to, że doprowadzili do zrujnowania gospodarki kraju, w tym do zniszczenia rolnictwa, górnictwa, przemysłu ciężkiego i lekkiego, rybołówstwa morskiego oraz przemysłu stoczniowego; za wyprzedaż za bezcen zachodnim firmom wielu zakładów pracy; za 3-milionowe bezrobocie; za kilka milionów ludzi żyjących na skraju nędzy; za zniszczenie przemysłowego Śląska, który był kiedyś napędem polskiej gospodarki; za dziesiątki tysięcy bezdomnych; za zniszczenie polskiej armii; za sobiepaństwo; za korupcje; za stawianie prywaty nad dobrem społecznym; za przedkładanie interesów partyjnych nad narodowymi; za ich rządy i ustanawiane prawa, które umożliwiło powstanie tysięcy afer, a w konsekwencji rozkradzenie znacznej części majątku państwa; za zniszczenie polskiego przemysłu filmowego; za reformy szkolne, które drastycznie obniżyły poziom nauczania i wychowania; za zmarnowanie dziesiątków miliardów zło-tych poprzez nieumiejętne gospodarowanie i rozdawnictwo; za bezprawne rozdanie należącego do całego narodu majątku – Kościołowi, Żydom, repatriantom i przedwojennym właścicielom; za utworzenie z Polski państwa wyznaniowego; za doprowadzenie do wyjazdu z kraju setek tysięcy najzdolniejszych ludzi; za zaszczepienie narodowi zwątpienia, beznadziei, niepewności jutra, niewiary w lepszą przyszłość oraz zmuszenia do rezygnacji z marzeń. Do tego doprowadzili – wszystkie dotychczasowe Sejmy, Senaty, rządy oraz prezydenci tzw. III Rzeczypospolitej.

Wszechogarniający defetyzm, beznadzieja oraz świadomość bezsilności przerażają mnie. Nie będę ukrywał – coraz częściej nachodzi mnie myśl o emigracji. Jeżeli moja wizja Polski nie wywoła spodziewanego odzewu, jeżeli nic się nie zmieni na lepsze w polskiej rzeczywistości – aby dłużej nie doświadczać tych uczuć, być może, śladem tysięcy Polaków, wyjadę z tego kraju.

W swojej książce ustosunkowałem się do niektórych tylko problemów budzących mój niepokój. Drążąc dalej, można znaleźć dziesiątki, jeśli nie setki następnych. Wszystkie moje propozycje zmian można traktować jako podstawowe i wyjściowe. Samo życie i wynikająca z niego praktyka mogą je nieco zweryfikować. Wychodzę z założenia, że najlepszy system społeczny to taki, który jest bez przerwy modyfikowany i ulepszany. Po to, aby nadążać za zmianami cywilizacyjnymi i zapewnić obywatelom jak najlepsze warunki życia.

Powtórzę to, o czym już raz wspominałem – wprowadzenie w Polsce zmian, które przedstawiłem w tej książce, spowodowałoby, iż po kilku latach mielibyśmy tak perfekcyjnie prowadzone państwo, iż służyłoby ono jako wzór dla innych społeczeństw i narodów.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KONIEC

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przedrukowuję fragmenty kilku rozdziałów napisanej przeze mnie książki pt. "Moja Polska". Książka została wydana w roku 2005 przez Wydawnictwo Kobieta w Warszawie. Można ją nabyć w wielu księgarniach na terenie całego kraju - a najpewniej w  sieci księgarń MATRAS (jeśli w którejś księgarni w danej chwili nie będzie to mogą sprowadzić na życzenie klienta).

Napisanie i wydanie "Mojej Polski" stało się powodem zwolnienia mnie z pracy (jestem nauczycielem). Zanim do tego doszło rozpętano ogólnopolska nagonkę  w celu skompromitowania mnie jako człowieka i nauczyciela. W aferze tej brały udział m.in. pisma - "Fakt", "Gazeta Wyborcza", "Dziennik Zachodni", Nie", "Metro", Głos Zagłębia" oraz telewizja TVN.

 

 

A oto, co m.in. na temat książki Moja Polska w maju 2007 roku, napisał w swej opinii prof. Joachim Liszka z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach:

 "Zadziwia przewidywalność czy nawet swego rodzaju proroctwo tez autora. Wiele z zawartych w książce pomysłów zostało już zrealizowanych. Pisząc swą książkę w roku 2005 Henryk Zydek postulował m.in.:

 

- aby przeciwdziałać korupcji w szeregach policji wnioskował o to, aby funkcjonariusze policji co roku składali oświadczenia majątkowe - zostało to obecnie wprowadzone;

 

- wnioskował o wprowadzenie w szkołach podstawowych i średnich mundurków uczniowskich – ma to być teraz realizowane;

 

- wnioskował o odbieranie przestępcom majątków nawet, jeśli go przepisali na rodzinę lub inne osoby. Obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje ustawę, która mówi o domniemaniu - „przepadkowi będzie podlegać każda rzecz, jeśli sprawca nie będzie w stanie wykazać legalności jej pochodzenia”. Zasada ta ma też obowiązywać małżonków skazanych;

 

- w książce pisze o obniżeniu wieku karania więzieniem do lat 15. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje zmiany - obniżenie wieku z obecnych 16 na właśnie 15 lat;

 

- wnioskuje o powołanie w Ministerstwie Sprawiedliwości specjalnej komórki, składającej się z wybranych sędziów, prokuratorów i policjantów, której zadaniem byłoby ściganie afer gospodarczych. Nie tak dawno powołano w Ministerstwie Sprawiedliwości specjalną komórkę do ścigania afer gospodarczych.

 

- pisał, że Internet powinien być bezpłatny – zaczęto to realizować za granicą. Niedawno Malezja jako pierwszy kraj na świecie wprowadziła taką zasadę - a obecnie zaczyna ona być stopniowo wprowadzana w Niemczech;

 

- pisał o weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych – w ubiegłym roku dokonano ich weryfikacji a następnie rozwiązano je.

 

To wszystko autor proponował już 2 lata temu, o tyle wyprzedzając praktyczną realizację swych pomysłów. Niewykluczone, że również inne teorie zawarte w Mojej Polsce, także i te dotyczące szkolnictwa i wychowania zaczną być z czasem wprowadzane w życie. Przemawiają za tym przytoczone wyżej przykłady."

 

 Ja – jako autor książki - dodałbym ze swej strony jeszcze przynajmniej dwa punkty;

 

- postulowałem, aby wybory do władz państwa były przeprowadzane za pomocą Internetu. Kilka dni temu – 13.03.2008 r. - telewizyjne Wiadomości podały, że powstał projekt, aby w Polsce wybory przeprowadzać właśnie przez Internet.

 

- postulowałem, aby telewizja publiczna w ogóle nie emitowała reklam i aby na jej utrzymanie łożyły stacje prywatne np. 5 % swych wpływów z reklam. Kilka dni temu – 10.03.2008 r. - podano, że myśli się o tym, aby w telewizji publicznej nie pokazywać reklam i aby na jej utrzymanie łożyły komercyjne stacje telewizyjne.

 

Podkreślam, wszystkie powyższe pomysły przedstawiłem w 2005 roku, czyli 3 lata temu.