JustPaste.it

Historia mojego Cudu...

MOJA MAMA TO CUD... PO 2 PRZESZCZEPACH . 3 WYLEWACH.. KOCHAM JA...

MOJA MAMA TO CUD... PO 2 PRZESZCZEPACH . 3 WYLEWACH.. KOCHAM JA...

 

 

WITAM . chce wam opowiedziec  historie mojego Cudu… mojej mamy…….

 Nie daja jej szans teraz , W 1996 roku miala przeszczep serca, po dlugim czekaniu i chwilach przerazenia których nie zapomne do konca zycia . Pare lat było spokoju, radosci ez jest ze mna… nagle szok, znow te samo uczucie bezradnosci…….. leki przeciwodrzutowe spowodowaly niewydolnosc nerki co prowadzilo nawet do smierci……….  Decyzja o dializach..co dwa dni mama wyjezdzala na spotkanie z bolem i cierpieniem,,,,,,, bo to boli,…podczas  ktorejs tam dializy doszlo do uszkodzenia nerwu lewej reki lub prawej , przeraszam za niescislosc… nie mam glowy do zapamietywania pewnych faktow… nie cmogla poruszac 3 paluszkami… gdy zmeczenie dalo się we znaki  mama już nie dawala rady…Jedynym wyjsciem był kolejnt przeszczep … tym razem nerki… w tym czasie mój brat wyjezdzal do iraku… nieustajacy placz, strach owladnely mna... w tym samym czasie mój brat wyjezdzal do iraku…wtedy już stracilam w wiare w cokolwiek… przeszczep się powiodl i było dobrze… brat zostal ranny na misji… placz… znow placz….ale wyszedl z tegoo… gdy już myslalam ze to już koniec… ze będzie oki… ze nie będzie już smutku… mama ma cukrzyce, jest na insulinie… jeszcze to moglam scierpiec… wrocila do domu… nerwy wziely gore, dostala „prawie zawalu” , leczenie szpitale i diagnoza..ze ma arytmie i migotanie… leki i wyszla do domu..po kilku miesiacach spokoju zaczely się biegunki wymioty…szpital… uslyszalam wtedy ze to torbiel na trzustce… leczenie… mama już wtedy była skrajnie odwodniona… oswoilam się z ta mysla już..kolejne leki, kolejny nieustajacy bol…wrocila do domku… pierwszego czerwca dostala 2 wylewów na lewa strone mozgu a na prawej dostala udaru czy jakos tak.. (jeden byl niedokrwienny drugi krwotoczny)wiem ze to niedotlenienie czy cos.., nie mogla mowic, chodzic, była zagubiona… balam się jak nigdy…skonczylo się to  niedowladem prawej nogi…reki…czula niesamowity bol tej nogi, nie dalo się jej nawet masowac gdyz plakala przy kazdym dotknieciu…i podejrzewano padaczke pourazowa czy poudarowa nie wiem…dostawala drgawek ,,, przez chwile nie miala z nikim kontaktu… nie przespane noce…, garscie lekow i bol… to był jej każdy dzien…w czwartek 3 lipca  zauwazylam ze dziwnie oddycgha, myslalam ze jest przeziebiona… poszlam do lekarza…on karetka i zapalenie pluc i oskrzeli…znow znalazla się w szpitalu , miesiac po wyjsciu z niego po wylewie … 7 lipca pojechalam do niej … opuchnieta twarz, belkot…  to nie było normalne … zadzwonilam do cioci… ona do lekarza i miala być tomografia glowy.,, dzis czyli 9 lipca oglosili wynik,  drugi wylew………  z wielu osrodkow… potezniejszy od wczesniejszego… lekarze nic nie robia… nie sa w stanie jej pomoc… wszystko w srodku ma już chore… nie potrafia nic zr5obic… i zapalenie pluc… torbiel… nie kazali o tym myslec… to nie wydolnosc serca… w tym momencie raz jest gorzej raz lepiej… ja ciagle placze… mam tylko 19 lat a moja mama 52 ,lata…jest karmiona, l;ezy.. malo je.. ale wiadomo ze to już niedligo się skonczy…ona nie jest tego swiadoma… chyba ja jeszvze tez nie… nie umiem sobie tego przyswoic…dzis troche ze mna pozartowala… u mnie to był smiech przez lzy… przez ostatnie dni modlilam się do Boga żeby zdjal z niej brzemie cierpienia i zlozyl na mnie… nie chce by cierpiala… ja chce za nia….. a teraz modle się o cud… bo jest teraz potrzebny… blagam Pana o to by wysluchal mojej prosby…  Moja mama jest vdl;a mnie wszystkim…przez 19 lat wychowywala mnie tylko ona… gdy było mi smutno gdy się cieszylam w chorobie i zdrowiu była ze mna….bo ojca nie mam..jest dla mnie najwazniejsza… każdy kolejny dzien od ok. 15 lat to dzien przepelniony bolem… bez niej nie będę potrafila zyc… twierdza ze nikt nie jest cudotworca… lekarze…. Mimo tego c o przeszla ostatnio zartuje ze mna , stara się bysmy byli o nia spokojni…. Nie chce okazywac tego jak cierpi … jak boli… jak teskni do nas…. Gdyz nadal jest w szpitalu…serce mnie boli bo nie umiem jej pomoc…

ONA JEST JEDNYM WIELKIM CUDEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Nie ma drugiej tak silnej osoby jak ona … Kocham ja tak jak nikt na swiecie nigdy nie kochal….oddalabym zycie by ona zyla… chce by wszyscy poznali jej historie…opisana w skrocie…chce by ja podziwiano jak ja ja podziwiam…jeśli to czytasz, proszę skopiuj ten text  i wysylaj do znajomych, i tak niech oni wysylaja dalej….pomodlcie się za nia…. Dziekuje… napisze jeszcze jak to jest....

 

 

 

jest juz w domu , kazdy dzien jest jak zbaweienie gdy sie budzi, usmiecha.... pomyslcie nad tym co macie, bo top bardzo wiele ... trzeba wierzyc bo tylko dzieki wiarze uda nam sie przezyc, dzieki za kazde slowo wsparcie bo jest trudno...