JustPaste.it

O socjalistycznej naturze polityki

2bc6ff5be25338d1bf58c48ddb529981.jpgNajwiększym zmartwieniem polityka jest wynik partii w kolejnych wyborach. Dlatego działania polityczne są z definicji naznaczone socjalizmem.

 


Political fiction

Do władzy dochodzi kompetentny polityk. Obniża podatki, cierpliwie tłumacząc, że działania jego kolegów są bardzo szkodliwe dla gospodarki. Na rynku wewnętrznym redukuje interwencjonizm, na międzynarodowym — protekcjonizm. Likwiduje przywileje dla ludzi władzy, zwalnia urzędników. Ogranicza władzę parlamentu i prezydenta do niezbędnego minimum. Likwiduje finansowanie partii z budżetu i państwowe media. Zamyka rządowe agencje, a większość funkcji państwa powierza wolnej konkurencji. Biurokratyczny majątek wystawia na licytacje. Komentuje, że działa tak jak w biznesie, gdzie osiągnął spektakularny sukces, a teraz chce podzielić się swoją wiedzą z innymi.

Zbliżają się kolejne wybory. Gospodarka rozwija się dynamicznie, wyborcy są entuzjastycznie nastawieni do samoograniczenia się władzy. Inaczej partyjni koledzy, którzy stracili wpływy, posady i rację bytu. Odsuwają niebezpiecznego rywala na bok. Wyrzucają go z partii i układają strategię na kolejną kampanię. Odkurzają stare hasła i slogany. Znów słychać o tym, że to rząd powinien wyżywić głodne dzieci i zbudować im stadiony do gry w piłkę. Dziennikarze z rozrzewnieniem wspominają wspólne wycieczki z premierem do Ameryki Południowej, zabawne lapsusy ministrów i emocje towarzyszące kolejnym intrygom.

Niestety powyższa historia to tylko polityczna fikcja. Do władzy nie pchają się ludzie kompetentni. Polityka przyciąga ludzi przeciętnych, którzy poza nielicznymi wyjątkami, nie całkiem radzą sobie w konkurencyjnej i wymagającej rzeczywistości. W układzie grup interesu, elit i koterii, działa się łatwiej, niż w środowisku, które uczciwie wynagradza za wiedzę, umiejętności i ciężką pracę.c8165a0e5f2933fda0851a4a31721908.jpg

 


Wszystko dla polityki

Trudno liczyć, że do władzy dojdzie kiedyś polityk, którego jedynym celem będzie radykalne ograniczenie władzy. A nawet jeśli taki wariat się zdarzy, na pewno nikt mu na to nie pozwoli. W naturze współczesnej polityki jest coś zupełnie odwrotnego — mianowicie rozrost władzy, a co się z tym wiąże: rozrost funkcji, wpływów i przywilejów. W interesie każdego polityka jest sytuacja, w której jak najwięcej od niego zależy. Politycy muszą wmawiać wyborcom, jak bardzo są im potrzebni. Jak niewiele rzeczy może zdarzyć się bez udziału i jak bezradni są obywatele bez polityki. Stąd nieustanne propozycje regulacji, mających to ulepszać, to zapobiegać, to chronić. Politycy chronią nas współcześnie nie tylko przed najbardziej wyimaginowanymi zagrożeniami, które prawdopodobnie nigdy się nie zdarzą, ale mają ogromny wpływ na naszą wyobraźnie (nadmierne ocieplenie/ochłodzenie klimatu, niekontrolowane mutacje organizmów, nieuchronne konflikty zbrojne, zbyt duża/mała aktywność słońca, nieprawdopodobne epidemie, globalne katastrofy wskutek zaburzeń działania urządzeń elektronicznych itp.).

Coraz częściej politycy chronią nas także przed samymi sobą lub przed zwykłymi sytuacjami społecznymi: np., że potencjalnie mógłby ktoś coś powiedzieć lub zrobić tak, by ewentualnie jakaś jednostka lub grupa, poczuła się urażona. Godząc się, sami wpadamy w zastawione sidła.

Natura współczesnej polityki jest socjalistyczna. Oznacza to mniej więcej tyle, że rolą polityka jest wmówienie społeczeństwu konieczności prowadzenie prze zeń przymusowej redystrybucji dóbr, ograniczeniu praw własności i limitowaniu wolności gospodarczej, politycznej i osobistej.

 


Coraz mniej wyboru

Podstawowym narzędziem redystrybucji jest coraz bardziej ekspansywna polityka podatkowa — nałożenie danin na najbardziej pospolite wycinki rzeczywistości, takie jak kupno paczki papierosów czy posiadanie psa. Naturalnie cel tego typu działań jest zawsze szlachetnie umotywowany.

Kolejną metodą jest konsekwentne ograniczanie praw legalnych właścicieli poprzez wywłaszczanie i ograniczanie ich prywatnej własności. Właściciel ziemi nie może dziś decydować o jej przeznaczeniu, a o zgodę urzędnika musi ubiegać się nawet w przypadku zamiaru wycięcia drzewa czy remontu domu.

Politycy specjalizują się także w limitowaniu wolności w wymiarze ekonomicznym, politycznym i osobistym. Tony regulacji nakładanych na przedsiębiorców są tego najbardziej widocznym przykładem. Politycy chcą decydować kto, co, w jaki sposób, w jakiej ilości, po co, dla kogo i gdzie produkuje, komu co, po co, ile, po ile i kiedy sprzedaje oraz co z tym klient powinien, jak, gdzie i w jaki sposób robić. W rezultacie o większości zdarzeń ekonomicznych nie decyduje rynek, lecz polityka, a uzależnienie rynków od polityki staje się coraz bardziej widoczne.

Dlatego utopijne jest sądzić, nie tylko, że kiedyś pojawi się polityk lub partia, którzy wyeliminują się z gry. Naiwne jest sądzenie, że nawet, gdy jakakolwiek partia dojdzie do władzy na sloganach wolnorynkowych, będzie się z tych wolnorynkowych obietnic wywiązywać. Doskonałym przykładem jest Platforma Obywatelska, która omamiła młodszą część społeczeństwa obietnicą wywołania cudu gospodarczego i zbudowania dobrobytu na miarę Irlandii, po którym każdy emigrant będzie mógł szybko wrócić do domu.

Niestety dziś widać jasno, że PO jest taką samą socjalistyczną partią władzy jaką było SLD. Nie tylko nie zamierza uwalniać gospodarki, ale wprowadza coraz więcej nowych regulacji. Emigranci natomiast nie zamierzają rezygnować z zagranicznych wolności. Zamiast pracować na kolejną zmianę polityków, wolą pracować dla swoich dzieci.

 


Chcemy Europy dwóch prędkości!

Jeszcze wyraźniej widać socjalistyczną naturę polityki na arenie międzynarodowej. Doprawdy zadziwiające jest z jakim zapałem polska prawica rzuca się do budowy Unii Europejskiej jako państwa, zapominając, że UE we współczesnym kształcie jest projektem socjalistów. Posiada nie tylko socjalistyczne cechy, ale zajmuje się promowaniem interwencjonistycznej gospodarki i podporządkowaniu polityki skrajnie lewicowym ideologiom.

Socjalistom z UE, a szczególnie tym z Niemiec i Francji, coraz bardziej nie podoba się demokracja. Mimo, że badania prowadzone w krajach członkowskich dowodzą, że mieszkańcy Starego Kontynentu chcieliby Unii takiej jak za czasów Schumana: jednolitego rynku bez celów politycznych, eurokraci uporczywie forsują swój model — biurokratycznego molocha opartego na ideologii poprawności politycznej, swoistego megapaństwa socjalnego dobrobytu.

Socjaliści z Brukseli nie chcą nawet przyjąć do wiadomości, że ktokolwiek może stanąć im na drodze. Dlatego tak srodze oburzyli się na suwerenną decyzję narodu Irlandii i szantażem starają się wywrzeć presję, aby Irlandczycy tym razem zagłosowali po ich myśli.

Te same metody wywierane są wobec Polski. Gdy prezydent Lech Kaczyński słusznie zwleka z ratyfikacją Traktatu z Lizbony, bowiem w sensie prawnym ten dokument jest martwy, zaraz posypały się nań gromy, że rozbija jedność Europy, jest izolacjonistą i chce Europy dwóch prędkości.

Prezydent RP nie jest izolacjonistą. Swój sceptycyzm wobec Traktatu Reformującego wyrazili nie tylko Irlandczycy, ale także Czesi i Brytyjczycy. Wahają się Austriacy. Wcześniej eurokonstytucję pogrzebali Francuzi i Holendrzy. Gdyby pozwolić na organizację plebiscytów w każdym z krajów Europy, okazałoby się z pewnością, że do sceptyków dołączyłoby większość państw.

Lecz Kaczyński powinien znaleźć odwagę i nie podpisywać traktatu. Natomiast Polacy muszą powiedzieć jasno i dosadnie: TAK CHCEMY EUROPY DWÓCH PRĘDKOŚCI, dynamicznie rozwijających się krajów o konkurencyjnej gospodarce, do której należą Polska, Czechy, Irlandia, Wielka Brytania i Europy starzejących się maruderów, pogrążonych w stagnacji o niskim poziomie wzrostu gospodarczego, coraz mniej sprawnych systemach socjalnych a coraz wyższej inflacji.

Jeśli rozmawiamy o Europie dwóch prędkości to patrząc w przyszłość, Polska jest w tej lepszej Europie, gdzie złoty umacnia się wobec euro, kraj rozwija się znacznie szybciej niż konkurencja z zachodu, a bezrobocie maleje. Jeśli trend się zachowa a ten cały socjalny eksperyment nie zawali się z hukiem, to do Polski naszych dzieci będą przyjeżdżać imigranci z krajów piętnastki.

Zobacz też

 

Źródło: Tomasz Teluk