JustPaste.it

Media - zniewolić umysł?

Jednym z głównych zagrożeń ze strony mediów i technologii informacyjnej jest ogromna dysproporcja między tempem rozwoju mózgu ludzkiego a postępem cywilizacyjnym.

Jednym z głównych zagrożeń ze strony mediów i technologii informacyjnej jest ogromna dysproporcja między tempem rozwoju mózgu ludzkiego a postępem cywilizacyjnym.

 

 

97d1e7c11a20b33cdcbe201cd22a0f0a.jpg

Janusz Morbitzer

Media - zniewolić umysł?

 

Coraz więcej doświadczeń będących udziałem współczesnego człowieka przenoszonych jest ze świata realnego do medialnego. Media elektroniczne stają się dziś podstawowym budulcem wspólnego świata, tworząc horyzont rozumienia. Warunkiem rozumienia rzeczywistości, która istnieje niezależnie od nas, a której modele powstają w naszych umysłach, jest zatem rozumienie języka mediów. Dużą rolę w kształceniu tej umiejętności ma do spełnienia edukacja medialna, wkraczająca do szkół jako przedmiot lub ścieżka edukacyjna.

Media nie zawsze przekazują jednak informacje, których treść, forma i sposób prezentacji pozytywnie oddziałują na odbiorcę. Telewizja, podłączony do internetu komputer, jak i wszystkie inne wytwory techniki zaprojektowane i używane przez człowieka, mogą stanowić narzędzia przydatne, pomagające w rozwoju i wykonywaniu rozmaitych zadań, ale mogą też przyczynić się do zniewolenia i destrukcji użytkownika. Zagrożenia ze strony technologii informacyjnej należy jednak traktować wyłącznie jako potencjalne, tzn. takie, które mogą się ujawnić tylko w przypadku niekontrolowanego i nieracjonalnego ich wykorzystywania. Trzeba także zaznaczyć, że należy je zawsze rozpatrywać w kontekście zalet i korzyści, jakie niesie ze sobą stosowanie technologii informacyjnych.

 

Bardzo ważnym zadaniem nauczyciela jest zatem stopniowe budowanie dojrzałości informacyjnej ucznia, rozumianej jako umiejętność nie tylko wyszukiwania, ale przede wszystkim selekcjonowania i hierarchizowania informacji. Zagadnienie to ściśle wiąże się z kształtowaniem u wychowanków odpowiedniego systemu wartości.

 

Zagrożenia towarzyszą człowiekowi od samego początku jego pojawienia się na Ziemi. W hierarchii potrzeb ludzkich Abraham Maslow sytuuje potrzeby bezpieczeństwa jako drugie pod względem ważności po potrzebach fizjologicznych. Zapewnienie bezpieczeństwa jest dla człowieka, ale także i dla zwierząt, warunkiem ich przetrwania. Człowiek pierwotny mógł być nieczuły na piękny zapach kwiatów, nie mógł jednak nie reagować na odgłos skradających się dzikich zwierząt. Współczesne zagrożenia przybierają liczne, bardziej wyrafinowane formy. Nadal jednak właściwe ich odczytywanie, reagowanie i zapobieganie ma kolosalne znaczenie dla życia, zdrowia i prawidłowego rozwoju każdego z nas.

W niniejszym szkicu przedstawione zostaną tylko niektóre, mniej znane i słabiej uświadamiane niebezpieczeństwa ze strony technologii informacyjnej, a celowo pominiemy zagrożenia oczywiste, takie jak wady wzroku, postawy i otyłość, wynikające z poświęcania zbyt wiele czasu na kontakt z mediami i zaniedbywanie rozwoju fizycznego, możliwość napotkania szkodliwych treści itp.

Jednym z głównych zagrożeń ze strony mediów i technologii informacyjnej jest ogromna dysproporcja między tempem rozwoju mózgu ludzkiego a postępem cywilizacyjnym. Podczas gdy w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat umysł ludzki praktycznie się nie zmienił, cywilizacja zanotowała olbrzymi postęp. Zmysły współczesnego człowieka nie są dostosowane do ilości i szybkości docierających doń informacji. Jesteśmy bowiem przystosowani do przyswajania wiadomości podawanych w tempie normalnej rozmowy. Znany od tysięcy lat przekaz ustny w pełni respektował tę właściwość człowieka. Jak zauważa w Bombie megabitowej Stanisław Lem "człowiek posiada informacyjną przepustowość obecnie taką samą, jak 100 000 lat temu". Tymczasem współczesna technika - zarówno telewizyjna, jak i komputerowa - umożliwia bombardowanie użytkownika informacjami z ogromną prędkością, w rezultacie czego znaczna ich część zamiast do umysłu świadomego trafia do jego podświadomości, wywołując zamęt w obszarze wiedzy i totalną dezintegrację w strefie wartości. Choć problem ten ujawnia się z całą jaskrawością dopiero dziś, dostrzegany był już ponad pół wieku temu. W lutym 1950 roku papież Pius XII zwrócił uwagę, iż "Nie będzie przesadą stwierdzenie, że przyszłość nowoczesnego społeczeństwa i stabilizacja jego życia wewnętrznego zależeć będzie w dużej mierze od utrzymania równowagi pomiędzy naporem techniki komunikowania a indywidualną zdolnością jej przyswajania", a rok później Marshall McLuhan - jeden z największych autorytetów w dziedzinie mediów - zauważył, że "Niezwykłe przyspieszenie techniczne wpływa na emocjonalną strukturę całego społeczeństwa, wywołując stres spowodowany nadmiarem bodźców, których nie można przyswoić, zintegrować z psychiką" i w tym kontekście postawił dramatyczne pytanie: "Czy w nowej rzeczywistości technologicznej można ocalić resztki indywidualności i osobowości?"

 

Prawdziwe studiowanie, dociekanie, poszukiwanie prawdy naukowej, to właśnie wędrówka w głąb struktur informacyjnych, a więc ujmowanie zagadnień bardziej monograficznie niż encyklopedycznie.

 

Z coraz szerszym wykorzystywaniem multimediów wiąże się jeden z istotniejszych dylematów współczesnej edukacji - nie tylko tej wspieranej komputerowo - jakim jest tocząca się potężna, a często nieuświadamiana walka pomiędzy kulturą słowa drukowanego a kulturą obrazu. Wprawdzie w ostatnim raporcie edukacyjnym przygotowanym pod kierunkiem Jacquesa Delorsa pt. Edukacja - jest w niej ukryty skarb autorzy zaznaczają, że "rozwój technologii nie odbywa się wcale ze szkodą dla słowa pisanego, lecz przywraca jemu zasadniczą rolę i książka, chociaż nie jest już jedynym środkiem dydaktycznym, zajmuje nadal centralne miejsce", obserwujemy jednak tendencje odwrotne. Współczesny uczeń coraz rzadziej sięgając po książkę i jednocześnie coraz częściej oglądając telewizję i czerpiąc informacje z internetu bądź programów multimedialnych, stopniowo przekształca się z homo sapiens w homo videns - człowieka postrzegającego świat wyłącznie przy pomocy obrazów, wykreowanych przez specjalistów od marketingu, reklamy i informacji. Nauczyciel musi mieć świadomość, że wprawdzie "jeden obraz wart jest tysiąca słów", ale przecież nie wszystkie pojęcia można przekazać przy jego pomocy. Są bowiem słowa, których nie sposób zastąpić nawet tysiącem obrazów. Przykładami tego mogą być: wyznanie uczucia, oznajmienie diagnozy ciężkiej choroby, czy przekazanie informacji o śmierci bliskiej osoby. Słusznie zatem zauważa ks. Adam Boniecki, że "widzieć nie oznacza rozumieć, a poznanie poprzez pojęcia idzie znacznie dalej niż to, co widzialne". Zachodzi więc poważna obawa, czy ze słownictwa młodego człowieka nie znikną takie pojęcia abstrakcyjne, jak patriotyzm, sprawiedliwość, dobro itp. Dla nauczyciela jest to problem zachowania odpowiedniej proporcji pomiędzy pracą z podręcznikiem, czy szerzej - z książką, a programami multimedialnymi oraz internetem. W znakomitej książce Krzemowe remedium Clifford Stoll, cytując wypowiedź Davida Gelerntera, profesora matematyki z Yale, ostrzega bezkrytycznych entuzjastów, iż "multimedialne cukierki gwarantują, że dzieci skrzywią się z obrzydzeniem, gdy dostaną do przeczytania książkę pozbawioną słodyczy. Sprawiają, że zadrukowane strony wydają im się jeszcze bardziej nudne niż kiedyś". Zwraca też uwagę, iż "zamiana książek w hipertekstowe produkty zachęca czytelników do ignorowania tego, co najważniejsze - treści".

Zbyt duży i niekontrolowany kontakt ucznia z hipermedialnymi strukturami informacyjnymi prowadzi często do elektronicznego encyklopedyzmu, nadmiaru niepotrzebnych informacji i zaniedbywania tego, co w dydaktyce najistotniejsze: refleksyjnego przekształcania wyselekcjonowanych informacji w wiedzę, a w dalszej konsekwencji kształcenia ku mądrości. Jest to poważny problem, gdyż czasy współczesne - okres transformacji od społeczeństwa industrialnego do informacyjnego - charakteryzują się ilościową dominacją informacji. Coraz więcej znaków zawiera w sobie coraz mniej znaczeń.

Wspomniany już C. Stoll w pełni zasadnie przestrzega przed wychowywaniem uczniów na kolekcjonerów informacji. Ogromnym wyzwaniem dla dydaktyków, wychowawców i rodziców jest zatem przygotowanie swoich wychowanków do racjonalnego korzystania z informacyjnej wolności i obfitości oraz czynienia w jej ramach trafnych i mądrych wyborów.

 

W dialogu z żywym człowiekiem możliwa jest negocjacja stanowisk, poszukiwanie consensusu, polemika i racjonalna argumentacja. Dialog komputerowy wymaga natomiast podporządkowania się logice działania komputera.

 

Problem zachowania odpowiedniej proporcji pomiędzy pracą z książką a multimediami sprowadza się w gruncie rzeczy do pytania o to, czy lepiej aby źródłem informacji dla ucznia były struktury linearne, czy też hipermedialne. Otóż dostrzegając bogate możliwości programów multimedialnych, trudno nie zgodzić się z Tomaszem Szkudlarkiem, który w książce Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu stwierdza, iż "najczęściej uczeń porusza się po strukturach hipermedialnych powierzchownie, wszerz, poszukując tego, co aktualnie mu potrzebne, a nie w głąb, a więc ku źródłom i podstawowym znaczeniom". Tymczasem prawdziwe studiowanie, dociekanie, poszukiwanie prawdy naukowej, to właśnie wędrówka w głąb struktur informacyjnych, a więc ujmowanie zagadnień bardziej monograficznie niż encyklopedycznie. Wymaga to od użytkownika tzw. dojrzałości informacyjnej oraz pewnych umiejętności nawigacyjnych, choć jednocześnie samo poszukiwanie informacji w strukturach hipermedialnych takie umiejętności kształtuje. Bardzo ważnym zadaniem nauczyciela jest zatem stopniowe budowanie dojrzałości informacyjnej ucznia, rozumianej jako umiejętność nie tylko wyszukiwania, ale przede wszystkim selekcjonowania i hierarchizowania informacji. Zagadnienie to ściśle wiąże się z kształtowaniem u wychowanków odpowiedniego systemu wartości.

Kontakt wielu młodych ludzi z komputerem ogranicza się często do gier. Niestety, największą popularnością wśród dzieci i młodzieży cieszą się te gry, w których celem jest wszelkiego rodzaju destrukcja: od niszczenia budynków do zabijania elektronicznych przeciwników. Gry silnie angażują emocjonalnie uczestniczące w nich osoby, odciskając tym samym piętno na psychice, zwłaszcza młodego człowieka. Długotrwałe oswajanie się z brutalnością powoduje stępienie wrażliwości i wypaczenie psychiki. Następuje także deprecjacja wartości życia. Staje się ono mało istotnym elementem, który po naciśnięciu odpowiedniego klawisza lub po kliknięciu myszką można kupić, często nawet na zapas, w związku z czym ewentualna utrata "komputerowego" życia nie jest niczym groźnym. W tym kontekście prowadzona przed dwoma laty w Krakowie akcja plakatowa pod hasłem "Masz tylko jedno życie" miała bardzo głęboki sens. Psychologowie sygnalizują zjawisko coraz częstszego transferu celów, ideałów i zachowań z gier komputerowych do codziennego życia. Występująca w grach komputerowych możliwość odwracalności sytuacji oraz brak materialnych konsekwencji podejmowanych decyzji i działań sprzyja uczeniu się nieodpowiedzialności. Zwraca się również uwagę, że podejmowanie przez młodego użytkownika dialogu komputerowego, którego struktura jest sztywna i z góry narzucona przez informatyka czy projektanta programu, prowadzi do uczenia się postaw konformistycznych i gotowości do podporządkowywania się. W dialogu z żywym człowiekiem możliwa jest negocjacja stanowisk, poszukiwanie consensusu, polemika i racjonalna argumentacja. Dialog komputerowy wymaga natomiast podporządkowania się logice działania komputera.

Źródłem specyficznych zagrożeń jest także globalna sieć komputerowa i jednocześnie zjawisko socjologiczne - internet. Ze względu na swoją złożoność zagadnienie to wymaga osobnego omówienia.

Ogromna łatwość umieszczania i dystrybucji informacji w sieci powoduje, że ich autorami są często ludzie nie posiadający odpowiednich kompetencji. Owa nadprodukcja informacji, jaką w obecnej, wczesnej fazie budowy informacyjnych społeczeństw możemy zaobserwować, tworzy informacyjny smog, przypominający towarzyszący początkom cywilizacji industrialnej smog przemysłowy, który był ubocznym produktem niekontrolowanej produkcji dóbr materialnych, efektem prymitywnego spalania materiałów dostarczających energii, niezbędnej do rozmaitych procesów wytwórczych. Wyszukiwanie informacji w ogólnoświatowej sieci internet również znacznie utrudnia ogromne rozproszenie zawartych w niej materiałów. Przypomina to wyszukiwanie informacji w książce, której poszczególne stronice znajdują się w różnych zakątkach świata. Przez analogię do zwykłej mgły - rozproszonych drobnych cząsteczek wody - zjawisko to będziemy nazywać informacyjną mgłą. Analogia ta wydaje się niezwykle celna także z tego względu, że podobnie jak zwykła mgła, która utrudnia poruszanie się w terenie, tak i mgła informacyjna ogranicza możliwości dotarcia do wartościowej informacji w globalnej sieci. Wreszcie, poszukując informacji w internecie możemy natrafić nie tylko na treści nieprawdziwe, powstałe wskutek braku kompetencji ich autora, ale wręcz celowo przez niego zniekształcone, głoszące apoteozę skrajnych poglądów politycznych, religijnych, kult przemocy, ksenofobię, treści o charakterze pornograficznym, strony dla samobójców itp. Tego rodzaju informacje, zatruwające i porażające zmysły, a także umysły potencjalnych odbiorców tworzą drugi komponent informacyjnego smogu - informacyjny dym. Przedstawione tu krótko pojęcia informacyjnego smogu, mgły i dymu wprowadził do polskiej literatury fachowej Ryszard Tadeusiewicz. Czytelników zainteresowanych szerzej tą tematyką oraz socjologicznymi aspektami Internetu odsyłam do znakomitej książki tego autora pt. Społeczność Internetu (Warszawa 2002).

 

W budowaniu przyjaznego i edukacyjnie wartościowego środowiska medialnego, ogromną rolę do spełnienia mają nauczyciele, rodzice i opiekunowie, którzy powinni wykazywać należytą troskę o zachowanie intelektualnej, emocjonalnej i społecznej tożsamości wychowanków.

 

Jako pilniejsza jawi się zatem konieczność dbałości o środowisko informacyjne człowieka i niezaśmiecanie go informacjami bezużytecznymi, nieprawdziwymi czy szkodliwymi. W tym kontekście należy zwrócić uwagę na odpowiedzialność ucznia za wytwarzane i umieszczane przez niego treści w internecie. Przez kilkaset lat istnienia instytucji szkoły uczeń był jedynie adresatem informacji przekazywanej przez nauczyciela lub specjalistów oświatowych. Sam mógł tworzyć informację na użytek własny lub niewielkiego, zazwyczaj ograniczonego klasą szkolną, grona koleżanek i kolegów. Obecne pokolenie uczniów po raz pierwszy w dziejach ludzkości otrzymało potężne narzędzie w postaci profesjonalnych pod względem formy możliwości umieszczania informacji w internecie. Można więc powiedzieć, że w ciągu kilku zaledwie ostatnich lat uczeń z odbiorcy przekształcił się w twórcę. W pewnym sensie działanie ucznia umieszczającego własne informacje w sieci staje się podobne do pracy dziennikarza, który kieruje informację do szerokich kręgów odbiorców, kształtując w ten sposób opinię publiczną. Zachodzi więc konieczność uświadamiania uczniom ich ogromnej odpowiedzialności za tworzone przez nich treści. Parafrazując słowa Cypriana Kamila Norwida "Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek" można dziś sformułować myśl, iż "Internet to wielka globalna odpowiedzialność". Trzeba w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że odpowiedzialność za własne decyzje oraz przestrzeganie norm moralnych i prawnych ustalonych przez społeczeństwo jest jednym z czynników podmiotowości ucznia.

Z przytoczonego tu, z konieczności bardzo skrótowego przeglądu "ciemnych stron" internetu, można wyprowadzić wniosek, że użytkownik tego informacyjnego medium powinien dysponować własnym aksjologicznym systemem filtrującym, w przeciwnym razie łatwo stanie się ofiarą zalewu informacyjnego. Informacja w internecie nie posiada bowiem hierarchii ważności, nie ma tam punktów centralnych i peryferyjnych. O wyborze odpowiedniej informacji decyduje sam użytkownik, a to wymaga od niego dużej dojrzałości informacyjnej i poznawczej. Słusznie zatem zauważa w książce Psychologia Internetu Patricia M. Wallace, że internet jest jednym z przejawów technopolu - kultury moralnie obojętnej i jednocześnie bardzo zaawansowaną technologią, która "dała nam łatwy dostęp do najlepszych i najgorszych rzeczy, jakie ma do zaoferowania ludzkość, a także do wszystkiego, co leży między tymi dwoma skrajnościami i jest przeciętne, zabawne lub osobliwe".

Na zakończenie warto wspomnieć o przewidywanej w okresie nie dłuższym niż 20 lat integracji mózgu człowieka z internetem, co pozwoli na bezpośredni dostęp do olbrzymich źródeł informacyjnych oraz zapewni możliwość komunikacji w każdej chwili z dowolnymi osobami. Koncepcje takie przedstawiają m.in. światowej sławy brytyjski fizyk i kosmolog Stephen Hawking oraz japoński fizyk Michio Kaku. Prof. S. Hawking uważa, że inżynieria genetyczna powinna wspomagać człowieka w walce z komputerami o intelektualny prymat. Twierdzi on, iż: "Musimy rozwijać technologie, zapewniające bezpośredni związek pomiędzy mózgiem człowieka i komputerem. Dzięki temu maszyny będą wzbogacać ludzką inteligencję, a nie przeciwstawiać się jej". W roku 2001 w amerykańskim Massachusetts Institute of Technology rozpoczęła się realizacja eksperymentu "Always on", mającego na celu sprawdzenie, czy możliwa jest pełna symbioza człowieka z komputerem i siecią. Komputer i urządzenia komunikacyjne zostały zintegrowane z odzieżą uczestników, zapewniając im nieustanny, bezprzewodowy dostęp do globalnej sieci.

Chociaż niektórzy upatrują w połączeniu mózgu z internetem szansę na rozszerzenie intelektualnego potencjału oraz innych ludzkich możliwości, wydaje się, że tak daleko posunięta inwazyjność technologii musi być postrzegana także w kategorii zagrożeń. Celowe przekształcanie homo sapienshomo computerus, homo informaticus, homo internetus czy też homo electronicus nie może jednak napawać samym tylko optymizmem. Pozornie optymistyczny i piękny w swej wymowie postulat Virginii Satir "Chciałabym widzieć ten świat tak zainteresowany ludźmi, jak technologią", pozostanie raczej niespełnionym marzeniem. Współczesny, zdominowany przez kategorie ekonomiczne świat zainteresowany jest bowiem przede wszystkim rozwojem nowoczesnych technologii, a człowiek jest tu o tyle istotny, o ile jest potencjalnym nabywcą owych nowości technologicznych.

Zdecydowana większość ludzi najczęściej nie uświadamia sobie istniejących zagrożeń ze strony technologii informacyjnej i bezkrytycznie zanurza się w otaczającym nas oceanie informacji. Zagrożenia te - w przeciwieństwie np. do zagrożeń motoryzacyjnych - nie są bowiem odczuwane w sposób oczywisty i natychmiastowy. Mają głównie charakter ukryty, a ich kumulujące się skutki mogą być bardzo odległe w czasie. Z tego względu są one najczęściej niedostrzegane i lekceważone. Dającym się jednak zaobserwować skutkiem zalewu informacyjnego jest obniżenie jakości kształcenia i poziomu intelektualnego społeczeństwa.

Wymienione tu najważniejsze źródła zagrożeń ze strony technologii informacyjnej nie wyczerpują całej listy. Lista ta będzie się zmieniać wraz z rozwojem technologii. Jak wspomniano, są to zagrożenia potencjalne, które przy racjonalnym korzystaniu z dobrodziejstw techniki wcale nie muszą się ujawnić. Świadomość i znajomość różnorodnych zagrożeń związanych z nieumiejętnym wykorzystywaniem komputera, internetu i innych mediów współtworzących technologię informacyjną, rozumianą jako połączenie możliwości informatyki, telekomunikacji i przepływającej w tym systemie informacji, jest dziś bardzo istotnym elementem wiedzy metodycznej każdego nauczyciela, w szczególności zaś zajmującego się dydaktyką wspieraną komputerowo. W zapobieganiu im, a przede wszystkim w budowaniu przyjaznego i edukacyjnie wartościowego środowiska medialnego, ogromną rolę do spełnienia mają nauczyciele, rodzice i opiekunowie, którzy powinni wykazywać należytą troskę o zachowanie intelektualnej, emocjonalnej i społecznej tożsamości wychowanków.

Janusz Morbitzer  

Źródło; Konspekt.

Czasopismo Akademii Pedagogicznej

im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie

 

 

 

Źródło: Janusz Morbitzer