JustPaste.it

Zdrowotna lipa z lodówki

8840793c89e339dd7a63ff088a78478c.jpgMargaryny uzdrawiające serce, odchudzające płatki i serki, przetwory, jogurty i soki chroniące przed chorobami, a nawet je leczące - znamy to doskonale. Zdrowotne produkty żywnościowe. Specjaliści twierdzą jednak, że jesteśmy systematycznie nabijani w butelkę i to za ogromne pieniądze.

Jedzenie nie leczy - twierdzi prof. Michael Lean, lekarz i specjalista żywienia, w najnowszym numerze "British Medical Journal". Co roku miliony konsumentów nabierają się na produkty żywnościowe, które dzięki temu, że mają zwiększoną ilość witamin lub mikroelementów, są przedstawiane w reklamach jako produkty pozwalające zapobiegać chorobom, a nawet je leczyć.

Producenci z reguły opierają się na badaniach i z reguły jakieś badania są przez nich finansowane, jednak uważny odbiorca zauważy, że żadne z nich nie dowiodło leczniczych właściwości żywności. Informuje się nas, że dany produkt zawiera to lub owo, np. witaminy lub składniki mineralne, które wywierają dobroczynny wpływ na organizm. Kruczek tkwi w tym, że składniki te działają, o ile znajdą się w organizmie - zostaną przez niego w naturalny sposób wchłonięte. Nic nie wskazuje na to, by spożywając produkty, które są w nie bogatsze, można było znacząco zwiększyć ich obecność w metabolizmie.

W jednym z badań przeprowadzonych w programie konsumenckim brytyjskiej telewizji stwierdzono, że wśród przeciętnych zdrowych obywateli nie wystąpiła żadna znacząca różnica w poziomie witamin, mikroelementów lub wolnych rodników - bez względu czy odżywiali się jak zwykle, czy skorzystali z produktów żywnościowych znacznie droższych, reklamowanych jako zdrowotne. Innymi słowy, doświadczenia sugerują, że jeśli organizm dysponuje odpowiednią ilością składników odżywczych, takich jak witaminy czy substraty do walki z wolnymi rodnikami, czerpie ich tyle samo, niezależnie czy występują w stężeniu przeciętnym, czy w wielkiej obfitości. Wchłania wprawdzie np. więcej białka, węglowodanów i tłuszczów, ale nie witamin albo soli mineralnych.
Wynika z tego, że można wpłynąć na swoje zdrowie, poprawiając lub pogarszając dietę, ale nie
da się zapobiec chorobie anijej wyleczyć, spożywając konkretne produkty konkretnych marek, promowane jako zdrowotne. Są pokarmy korzystne dla zdrowia i takie, których nadmiar może przynosić złe skutki, ale same z siebie niczego nie leczą.

Wyjątek stanowiły w przeszłości przypadki awitaminozy wywołujące "kurzą ślepotę", beri-beri albo szkorbut, ale były to choroby wynikające bezpośrednio z niedoboru niektórych składników w diecie i po ich podaniu cofały się natychmiast.

Zdaniem prof, Leana przyczyna leży w tym, że produkty żywnościowe, także te, które reklamowane są jako zdrowotne, nie są przecież lekami i nie podlegają tym samym rygorom badawczym oraz dopuszczenia do obrotu co leki. W wypadku żywności wystarczy, że nie zawiera ona szkodliwych lub toksycznych związków i bakterii chorobotwórczych. Jeśli producent chce promować własne produkty żywnościowe jako mające działanie zdrowotne, wystarczy, że dowodzi, iż są bogate w dobroczynne składniki.
Według Leana jest to praktyka wprowadzania konsumentów w błąd, do czego może służyć nie tylko treść samej reklamy. Zdrowotne działanie żywności może sugerować wygląd opakowania - np. zdobne w wizerunki lekarzy lub stylizowane na opakowanie lekarstwa, nazwa, a nawet nazwa sklepu odnosząca się do przywracania zdrowia.
Michael Lean jako doskonały przykład podaje walkę z "epidemią otyłości", która przybrała rozmiary
olbrzymiej propagandy, a pośrednio sprawia, że konsumenci wydają miliony na żywność mającą ich odchudzać.

W rzeczywistości, jak twierdzi Lean, jedyne, co może obniżyć wagę człowieka, to ograniczenie przyjmowanej z pożywieniem energii, ćwiczenia, leki orlistat i sibutramina, a w skrajnych przypadkach operacja chirurgiczna. Tymczasem w 2000 r. jedynie Amerykanie wydali na "odchudzającą" żywność 35 mld dolarów.
Lean uważa, że jest to "reklamowa eksploatacja pacjentów za pomocą rzekomej medycyny", i liczy na spodziewaną wkrótce dyrektywę europejską o nieuczciwych praktykach reklamowych, która ma takie działania wyjąć spod prawa.

Zobacz też

 

Źródło: Jarosław Grzędowicz