JustPaste.it

Zasady dżungli

1e2377b309e8bf6bfc89b84860e89c4e.jpg

Piękny, słoneczny dzień. Marek pracuje w ogródku. Zaraz ze szkoły wróci jego 12-letnia córka. Dziabnięcia ziemi motyką odmierzają mu czas. Nadjeżdża autobus. Dziewczynka już macha do taty, wybiega? Ułamek sekundy. Nawet nie wiadomo kiedy, - z prawej pędzi tir, kierowca nie zauważa dziecka. Zdruzgotany ojciec tuli ciało dziewczynki, jednak odkłada je i idzie uspokoić roztrzęsionego kierowcę. Tuli go w swoich ramionach tak, jak przed chwilą swoją małą córeczkę. Teraz już martwą.

Bezdomny. Kloszard. Menel. Fajansiarz. Żul. Margines. Brudas. Pijak.

Leży na wyścielonej gazetami ławce na przystanku tramwajowym. Połowę miejsca zajmuje jego "życiowy dobytek" - masa klamotów i jeszcze smród taki, że trzeba to omijać z daleka z zatkniętym nosem. BEZ ZASAD

Chodzi slalomem od kosza do kosza, niczym nurek zanurza się aż po samo dno. Styl "pływania" dowolny, byle przebierać rękoma. Statystycznie, z co drugiego pojemnika coś wyjmuje, zjada od razu albo odkłada na swój wózeczek. BEZ ZASAD

Idzie ulicą. Uważnie spogląda w dół. Czego szuka? Czasem się schyla. Zbiera z chodnika niedopałki papierosów, które ? dopala. BEZ ZASAD

Wsiada do autobusu. Niemal wszyscy automatycznie wysiadają. Czemu nie odjeżdżamy? Ach tak, trzeba poczekać aż wrzuci wszystkie swoje manatki, torby, torebki, reklamówki do środka. Na każdym zakręcie jego bagaże wędrują własnymi torami wirując między siedzeniami i nogami tych, którzy jednak zostali. BEZ ZASAD

Śpi na Centralnym w kałuży swojego moczu. Wszyscy podróżujący muszą go omijać szerokim łukiem. BEZ ZASAD

Przejście graniczne w Kostrzynie. Do Berlina jeszcze kawał drogi. Krzysiek wytrwale prowadzi duży dostawczy samochód. Przy drodze zauważa jakiegoś autostopowicza. Zatrzymuje się. Podjeżdżają dwa samochody, wysiada kilku mężczyzn. Krzysiek rozumie już, że to nie autostopowicz. Ale jest już za późno. Budzi się po kilku miesiącach we francuskim szpitalu. Bez dokumentów, pieniędzy, bez niczego. Kule po strzałach w głowę i trzykrotna trepanacja czaszki zostawiły swoje ślady.

Przytulne mieszkanie w jednej z warszawskich dzielnic. Jacek wiedzie spokojne, szczęśliwe życie z żoną i dziećmi. Nagle coś zaczyna się psuć. Traci pracę. Zaczyna pić. Więcej go nie ma w domu, niż jest. Zaczyna włóczęgę. W Krakowie kradną mu wszystko, co przy sobie ma, przede wszystkim dokumenty. Stacza się coraz bardziej, a im niżej, tym trudniej wrócić?

Mijamy ich co dzień. Praktycznie są na każdej większej ulicy w mieście. Czasem idą w sobie tylko znanym kierunku. Ciągną za sobą swoje "skarby", których wartość podnosi się wraz z każdym miniętym koszem. Rzadko o coś proszą, najwyżej o papierosa albo coś do zjedzenia. Niektórzy siedzą na chodnikach, żebrzą, ale to nie są typowi bezdomni. Zresztą, nieważne, czy proszą, czy nie, i tak mijamy ich obojętnie, prosząc w duchu, "żeby tylko mnie nie zaczepił". Nawet nie są godni, aby ich obdarzyć naszym najkrótszym spojrzeniem. Bo niby z jakiej okazji? Nie zasługują na to?

Doprawdy? Mijając ich, tak naprawdę przechodzimy obok niesamowicie pogmatwanych historii życia. Obok mniejszych i większych dramatów, zrządzeń losu, przypadków, zbiegów okoliczności, tragedii, które finał znalazły na ulicy. Bo nie łatwo jest poradzić sobie z problemami. Kiedy każda rzecz w domu przypomina ukochaną osobę, której już nie ma. Kiedy wszyscy się od ciebie odwracają. Kiedy gubisz sens życia, kiedy gubisz swoją tożsamość i jedynie dzięki dowodowi osobistemu jesteś w stanie powiedzieć, jak się nazywasz. Na ulicę trafia się bardzo prosto. Czasem wystarcza tak niewiele. Już pijesz albo dopiero zaczynasz jako kloszard. Bo prędzej, czy później na pewno zaczniesz. Trafisz do świata, w którym pozornie nie ma reguł, a jedyną zasadą, jaka wydaje się obowiązywać jest brak zasad. Ale to ułuda? Nawet dżungle rządzą się swoimi prawami?

1.) Najważniejsze prawo w dziczy ulicy jest to żyć, aby przeżyć.

2.) Wszędzie gdzie idziesz, bierz swoje klamoty; inaczej szybko ktoś się nimi "zaopiekuje".

3.) Jeśli już wynajdziesz jakieś lokum, to nie chwal się nim zbytnio - przyjdą silniejsi i każą ci wypierdalać.

4.) Nie nurkuj w ten sam śmietnik, w którym już przebiera inny - był tu pierwszy, to jego działka.

5.) Skrajaj tylko "obcych", ludziom z twojej dzielnicy daj spokój.

6.) Nie chlaj sam, jak już skołujesz denat to, podstawowa zasada, rozcieńcz go pół na pół - starczy do picia na jeden wieczór dla czterech.

7.) Do jadłodajni na zupkę czy noclegowni łaź na zmianę - w systemie - jak obejdziesz wszystkie, wróć do pierwszej.

8.) Skrajaj, co się da - ubrania, złom, wszystko co możesz wynieść - jak nie przyda się tobie to opchniesz, wymienisz na parę złotych i wyjdzie na twoje.

9.) Jak już kompana suszy i jest na ciągu jakiś czas, to nie bądź świnia - podziel się bimbrem.

10.)W skrajnych, ekstremalnych sytuacjach idź po pomoc - nie zostawisz chyba, kumpla żeby się zamęczył na śmierć?

To tylko kilka, podstawowych, niepisanych, umownych zasad, jakich przestrzega się na ulicy. Bo wbrew pozorom przestrzega się pewnych reguł. Problem w tym, że ludzie ci dobre zasady zamienili na złe. Ale często to nie ich wina. Problemy stają się za wielkie, a nałóg zbyt silny. Bo ludzie zawsze potrzebują spirit (ang. duch) - jedni Ducha Świętego, a inni spirytusu, ducha butelki, ognistej wody? Ale tak nie musi być zawsze. Im można pomóc! Tylko trzeba? połamać swoje własne, pieczołowicie poskładane zasady. Zasady swojego wygodnictwa, egoizmu, zasady swojego nosa, oczu? By na nowo przywrócić im wiarę w istnienie dobrych zasad?

Czwartek taki sam jak wszystkie czwartki ostatnich 6 miesięcy? Ciepły, wiosenny wieczór? Zmierzcha? Wracam z kolejnego spotkania z moimi bezdomnymi z kuchni dla ubogich przy klasztorze Braci Kapucynów.

Wracam do luksusowego mieszkania, w prywatnym strzeżonym osiedlu gdzie drzwi otwiera mi pan ochroniarz, gdzie zaraz wezmę gorącą kąpiel i położę się spać do pachnącej pościeli? W powietrzu znów unosi się słodka, miodowo-czekoladowa woń z sąsiedniej fabryki Wedla?

Po raz kolejny dziękuję, że mam gdzie mieszkać?

Marta Brzezińska

Źródło informacji:  43dom.interia.pl