JustPaste.it

„Tischner – życie w opowieściach”

60 godzin nagranych wypowiedzi o Józefie Tischnerze, siedem lat po jego śmieci. 304 stron książki „Tischner – życie w opowieściach” .

60 godzin nagranych wypowiedzi o Józefie Tischnerze, siedem lat po jego śmieci. 304 stron książki „Tischner – życie w opowieściach” .

 

 

To praca Beresia&Barona, przed którą należy pochylić czoło.Chwała za zebranie jak największej ilości materiałów, o Kimś, kto potrafił odpowiadać na pytania współczesności.Niestety 90 minutowy dokument filmowy o tym samym tytule jak książka, to – jak to się dzisiaj mówi – PORAŻKA. Miesiąc po krajowej premierze film trafił do Tarnowa, a dzięki Tarnowskiemu Centrum Kultury zyskał godną oprawę – nie tylko możliwość spotkania z autorami: Arturem Więckiem i Witoldem Beresiem, ale też posłuchania góralskiej kapeli z umiłowanej przez Tischnera Łopusznej i skubnięcia wiejskiej wędliny, w kolejce po autograf biografów Kapłana „Solidarności”.

W uznawanym za super-konserwatywnym Tarnowie film o „liberalnym” Kapłanie, który „zgrzeszył” powiedzeniem, że „nie spotkałem nikogo, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Lenina, natomiast wielu straciło ją po spotkaniu z własnym proboszczem” sala w czasie projekcji dokumentu była pełna, a jednoznaczne etykietki, które rodacy tak lubią przylepiać innym nie znalazły potwierdzenia. Tyle, że niestety szedłem na ponowne spotkanie z Tischnerem z „krwi i kości”,
z kochliwym Józiem i jednocześnie etykiem przemian w Polsce a podano mi luźne wypowiedzi różnych znajomych i przyjaciół od Jana Pawła II przez Wałęsę do górala z Łopusznej, twierdzącego, że ksiądz tą filozofię (góralską) to od niego wziął… Acha i do tego jeszcze obfitość wypowiedzi rodziny Tischnera – może i cennych – gdyby nie irytujący bratanek, który wypowiada się o Kapłanie tak jak o swoim koledze. Może pomysł, żeby Tischnera „zamknąć” w półtoragodzinny jest pomysłem poronionym? Może przy tak wielkich postaciach trzeba się decydować na wybranie któregoś z wątków z Jego życia?

Nie wiem. Wiem jednak, że przeważnie wypowiedzi o Tischnerze były banalne, a ja, który tak bardzo byłem otwarty na przesłanie, jakie ludzie odebrali od Kapłana koncentrowałem się na scenografii dla wypowiadających. To, co zapamiętałem to to, że lalusiowaty Gowin siedział na stylizowanych ( może plastikowych ha,ha,ha) krzesłach ogrodowych, intelektualista Żakowski wolny od materii siada na fotelikach z gomułkowskiego PRL-u, a najpopularniejsze drzewiane ławeczki i zydle rozmówców tez można by klasyfikować w zależności od typów. Scenografia dla Pieronka i innych księży jest taka
(dalekie przestrzenie) jakby teraz oni sprawowali rząd dusz, a Wałęsa, choć mówi z za prezydenckiego biurka, występuje w koszuli elektryka… No może stosuje tutaj publicystyczną prowokację, bo wypowiedzi Kozłowskiego, Henelowej i Bonieckiego godne są uwagi. Ale niedosyt jest wielki, że z 60 godzin wykrojono akurat takie banałki. Poza tym na szczęście Tischner dalej może mówić swoim głosem dzięki książkom, artykułom i nagraniom.

Mimo moich zastrzeżeń filmowa biografia Barona&Beresia daje jednak prawdę prawd o Tischnerze pod jednym względem. Kiedy wypowiadający się wracają myślą do Kapłana, niezależnie czy przytaczają kolejną anegdotę związaną z Jego życiem, czy też mówią o najtrudniejszym, rakowym okresie – na ich twarzach pojawia się blask. Blask spotkania z Wielkim Człowiekiem i Jego Dziełem. Ten nieudany film uruchamiał też te emocje i myśli u widzów tarnowskiego kina. I sprawiał cuda… Babcia, za którą nie dałbym przysłowiowych 5 groszy – o przepraszam – starsza Pani, siedząca niedaleko mnie, nagle w czasie autorskiego spotkania odzywa się głosem jak dzwon, głosem jak Pavarotti ze studni – i z taką mocą głosi chwałę czynów i myśli Kapłana upominając się o powtórzenie emisji „Filozofii po góralsku”. Taką moc daje właśnie spotkanie z Tischnerem…

 

ARTUR KUBANIK