JustPaste.it

Montgolfiery na festiwalu

Reuter (zwany zwykle Reutersem) donosi – „Festiwal latarni na Tajwanie”, ale w tekście „Na Tajwanie po raz kolejny obchodzono festiwal latarń”.

Reuter (zwany zwykle Reutersem) donosi – „Festiwal latarni na Tajwanie”, ale w tekście „Na Tajwanie po raz kolejny obchodzono festiwal latarń”.

 

27f204372c32339ba102873d27ee00c4.jpg

 

Można na dwa sposoby, jednak w jednym tekście Reuter mógłby stosować jednolitą szkołę... I tak dobrze, że piszemy Tajwan i Tajpej (nie - Taiwan i Taipei), choć nadal mamy we wzorcowej polszczyźnie dziwny wyraz „e-mail” przyjęty uchwałą nr 7 przez RJP... Wiele  rzeczowników typu „kawiarnia, piekarnia, kopalnia” można w mnogim dopełniaczu pisać na dwa sposoby (-ni, -ń), ale ze stoczniami mamy nie tylko gospodarcze problemy, wszak nie piszemy „bez polskich stoczń nie ma gospodarki morskiej”, choć można pisać „bez polskich kopalń nasza gospodarka upadnie”.

Zatem media donosiły dwa tygodnie temu, że „setki latających świateł poszybowało do nieba  z życzeniami”. No tak, pewnie więcej niż setki, na pewno nie poszybowały (wszak mają napęd – są na ogrzane powietrze) i na pewno do nieba nie dolecą. Ale takie nieprawdziwe przekazy są całkiem sympatyczne. Tak więc Tajwani* wysyłają w niebo swoje życzenia podczas pierwszej pełni lub piętnaście dni po chińskim Nowym Roku. Wysyłanie latarni/latarń w niebo stało się symbolem pokoju i zdrowia.

Patrząc z jednej strony na tajwański obyczaj puszczania latarenek (unikamy wspomnianego dylematu a ponadto istotnie są to małe latarnie) i z drugiej strony przypominając sobie sylwestrową strzelaninę w niebiosa, może warto byłoby przyjąć chiński zwyczaj? Podczas bezwietrznej pogody moglibyśmy wypuszczać balony (latarenki) niczym kiedyś bracia Montgolfier? Na ich cześć nawet taki balon (na ogrzane powietrze) określono jako montgolfiera (podobnie jak na cześć Zeppelina mamy cepeliny). Należy jednak zbadać dokładniej sprawę, w szczególności w dziedzinie ochrony przeciwpożarowej, bowiem kiedy wyspiarscy Tajwani* i kontynentalni Chini* puszczają latarenki, to w innych państwach (nawet w dalekiej Australii) strażacy mają nawał roboty... Zresztą, co tam poza granicami Chin – otóż w samym Pekinie doszczętnie spłonął niewykończony 44-piętrowy wieżowiec wchodzący w skład nowej siedziby chińskiej telewizji. Miał być jednym z najbardziej luksusowych budynków w Chinach. Podobno pożar budynku wywołały fajerwerki lub latarenki, którymi rozświetlano azjatyckie niebo z powodu Święta Lampionów.

Słynni bracia (Joseph i Étienne) należeli do gromadki szesnaściorga dzieci, których ojciec był właścicielem papierni/papierń. Pierwszy wariant nazwy fabryki dotyczy obu liczb gramatycznych, drugi zaś – tylko mnogiej. Wprawdzie może być kłopot z określeniem tej liczby, jednak w dzisiejszych czasach forma bez końcówki „-ń” wydaje sie popularniejsza. No i swoim twórczym życiu właściciel zakładów oraz współwłaściciel czeredki radośnie czerpał nie tylko arkusze papieru, ale i akuszerkom przydawał wiele roboty.

Na internetowych aukcjach można zakupić podobne latarnie, np. w kształcie serca (przed walentynkami jak znalazł i puścił). Wymiary ok. pół metra na cały metr. Podobno wzlatują te serduszka na pół kilometra i wypuszczając je mamy pomyśleć starannie skrywane życzenie. Po latach wystrzeliwania sylwestrowych rakiet wszelakich typów, można zmienić przyzwyczajenia w kierunku owych latarenek – z pewnością będzie mniej wypadków z rękami i oczami. Zwierzęta będą mniej płochliwe. No i można takie montgolfierki puszczać cały rok bez zezwolenia. Dla dzieci i dorosłych to dodatkowo pokaz praw fizyki za parę złotych i niezła zabawa. Trzeba jednak uważać na okoliczne stodoły, lasy i rafinerie, zwłaszcza podczas upałów.

* - krócej: jeden Tajwan, Chin; dwaj Tajwani, Chini; pięciu Tajwanów, Chinów; jedna Tajwanka, Chinka.