JustPaste.it

Wrodzone macierzyństwo

My, kobiety, już od najmłodszych lat przyuczane jesteśmy do roli matek, głównie poprzez kupowanie nam lalek, małych wózeczków, a w obecnych czasach całych mini zestawów do opieki nad plastikowym, czy też gumowym bobasem. A kiedy zostajemy matkami i patrzymy na małe dziewczynki, pchające swoje małe wózeczki ulicami, zadajemy sobie pytanie: po co? Przecież mała dziewczynka ma jeszcze przed sobą wiele lat życia zanim zostanie matką i będzie musiała stawić czoło macierzyństwu...

Macierzyństwo. Wpisane jest w naturę kobiety tak samo, jak jej uczuciowość, emocjonalność, czy inne kobiece cechy, widoczne gołym okiem i odczuwalne podczas obcowania z nią. Społeczeństwo wykreowało sobie wizję Matki Polki, zakonnicy, oraz zgorzkniałej samotnej feministki. O małżeństwach bezdzietnych mówi się niewiele, a jeśli się mówi to tylko w sytuacjach, kiedy starają się o dziecko... Nie chodzi tu jednak o to, aby zniechęcać kobiety do macierzyństwa, ale o to, aby przestać wmawiać im, że od urodzenia obdarzone są instynktem macierzyńskim! Kobieta posiada wiele instynktów, między innymi potrafi przeczuć czy dana sytuacja bądź osoba stanie się dla niej życzliwa czy wroga. Ten instynkt wyrabia sobie poprzez doświadczenie życiowe. Zatem w którym momencie kobieta nabiera instynktu macierzyńskiego? Podczas zabawy lalą? Przychodzi taki czas, kiedy dziewczynka przestaje bawić się lalkami. Czy możemy wówczas stwierdzić, że wyrobiła w sobie przez ten czas wystarczająco dużo instynktu macierzyńskiego? A może powstał on podczas tych krótkich dziewięciu miesięcy, kiedy kobieta była w ciąży i zajmowała się głównie dbaniem o siebie? Brzmi jak bzdura, tak samo jak twierdzenie, że instynkt macierzyński wogóle istnieje... Czym zatem jest macierzyństwo i jak to się dzieje, że kobieta, która dotąd dbała jedynie o siebie i żyła w związku z mężczyzną, z którym nie miała dzieci i nie wiedziała nic o ich pielęgnacji, nagle zaczyna zajmować się całkowicie bezwładnym i kruchym organizmem, który jest jej dzieckiem? Odpowiedź jest oczywista: radzi sobie, bo musi. Mężczyźni z reguły są usprawiedliwiani, że mają prawo bać się nosić, przebierać, kąpać noworodka. A kobieta? "Przecież ona ma macierzyński instynkt! Poradzi sobie!". Większej bzdury nikt nie wymyślił. Kobieta radzi sobie z dzieckiem, ponieważ ktoś musi się nim zająć, a kto ma to zrobić, kiedy u jej boku znajduje się jedynie ten "usprawiedliwiony"? Pośród niechęci do odwiedzających ją znajomych, którzy nie zauważają tego, że jest obolała, niewyspana, znerwicowana i samotna w tym swoim "instynkcie" i zwalają się jej do domu bez uprzedzenia, albo też przychodzą w kilka godzin po narodzinach jej dziecka aby je zobaczyć... W takich momentach instynkt macierzyński to kpina, ponieważ kobieta przeżywa wtedy kryzys, jeden z największych w jej życiu, kiedy to musi wziąć na ręce dziecko, chociaż się boi i wszystko ją boli, musi je wykarmić, co wydaje jej się niemożliwe przy mlecznym nawale i bolących popękanych piersiach, a do tego stres kiedy patrzy jak personel nieporadnie przebiera i myje jej pociechę. To jest kryzys. To tak, jakby ktoś wyrzucił kobietę z lecącego samolotu wprost do oceanu! Musi sobie poradzić, by przeżyć. Ale jak sobie poradzi... Tym jest właśnie macierzyński instynkt: jak mus to mus. Pierwsza kąpiel jest kryzysem, kiedy to małe dziecko jest tak kruche, że można je łatwo upuścić i nawet zabić. Jak działa instynkt? Większość matek zamyka się w sobie, płacze, znajduje wymówki aby odwlec tę kąpiel, obwiniając się za swoją nieporadność, bo wmówiono im, że są urodzonymi matkami z instynktem! A potem naukowcy wymyślają syndom zwany "baby blues", śmiechu warty termin. Jak nie wpaść przy tym wszystkim w depresję, kiedy wszyscy wokół wymagają od niej bycia idealną matką, siostry, matki i teściowe wiszą jej nad głową i oceniają, mąż ocenia, a ona jest przeświadczona w tym społecznym kłamstwie, że posiada instynkt macierzyński?! Jak można mieć jakikolwiek instynkt po przeżyciu porodu w jednym z naszych polskich szpitali, gdzie "rodzić po ludzku" (kolejny, śmiechu warty termin), to znaczy umierać rodząc? A potem, kiedy prawie wszystko się stabilizuje (piszę prawie, gdyż stres związany ze znikomym albo zanikłym pożyciem małżeńskim oraz zdrowotne skutki porodu doprowadzają do kolejnych depresji), każdy dzień staje się taki sam, ponieważ dziecko potrzebuje rutyny. A matka, która tkwi wśród kompleksów i nudy nadal wmawia sobie, że takie jest życie, że uratuje ją macierzyński instynkt.

Licencja: Creative Commons