JustPaste.it

Dziękuję, nie jestem głodna.

Od jutra nie piję. Od jutra się uczę.Dziękuję, nie jestem głodny.Kto tak mówi? Oczywiście, wiecznie głodny student.

Od jutra nie piję. Od jutra się uczę.Dziękuję, nie jestem głodny.Kto tak mówi? Oczywiście, wiecznie głodny student.

 

Zawsze myślałam, że to tylko żart. I jeszcze był ciąg dalszy dowcipu : „Zgaś światło, nic Ci nie zrobię”. 

Pewnie to też trochę stereotypy.  Wiecznie głodny, skacowany student, z nadzieją wyglądający stypendium lub oczekujący na „desant” z domu czy też pieniądze z dorywczej pracy.

Myślałam, że student to dorosły, inteligentny człowiek. Uczy się, imprezuje, ale je posiłki normalnie. Ale odkąd sama jestem STUDENT- i to już 3 lata, do tego student wytrwale mieszkający w akademiku to rozumiem, że w takich żartach jest przysłowiowe źdźbło prawdy.

Zdarza się często, że student wygląda jak cień. Sztuką okazuje się znalezienie czasu na przygotowanie posiłku, gdy z uczelni resztkami sił wraca późnym wieczorem do miejsca zakwaterowania. Jak znaleźć na to siły? No to student zjada zupkę chińską, kanapkę z pasztetem lub drożdżówkę. Wiem- z tak zwanej autopsji – zdarza mi się to kilka razy w tygodniu.

Szczególnie kiedy brak pomysłów, sił i pieniędzy to zupki chińskie i pasztety ratują przed głodem :)

Rano- czasem bez śniadania- student pędzi na zajęcia, a zdarza się wiele okienek, przerw czy zajęcia do późna to student kupuje kolejną drożdżówkę, batona i kawę z automatu- i to jak ma za co. Wieczorem padnięty zalewa wrzątkiem makaron, czeka 3 minuty i ma zupę…:D.Obiado- kolacja taka.

A jak jest czas to jest jeszcze ryż, względnie makaron. Gotuje się do 15 minut. Jest tani. Ryżu czy makaronu nie trzeba obierać…co skraca cenny czas przygotowania obiadu. I można jeść ze wszystkim: z domowymi kotletami, sosami, klopsami, z parówką, warzywami…Na słono i na słodko, na ostro, po wegetariańsku, z jogurtem czy konfiturami. Rola wyobraźni, kreatywności i…potrzeba ( czyli głód) matką wynalazku nowego, wymyślnego dania. Smacznego- bo jak jest się głodnym to smakuje wszystko. A poza tym: jak cudownie smakują ziemniaki po miesiącu jedzenia ryżu i makaronu…;]

Oczywiście są jeszcze stołówki z karnetami na obiady, bary i budki z kebabami. I studenci też tam się żywią.

To jest niezdrowe- mówią o tym wszyscy- lekarze, dietetycy, rodzice- z resztą każdy to wie. Zarówno sposób jedzenie, jakość i to co się je. Szybko, tanio i byle jak, byle zjeść. Ale kto mówił, że życie studenta jest łatwe?

Ale jeszcze nie spotkałam studenta który nie byłby głodny.

Bo- tak na prawdę- student tylko w domu może się najeść: prawdziwe, domowe, pyszne obiady od mamy czy babci- nic nie smakuje lepiej. Pełna lodówka, mnóstwo smakołyków- najeść sie można do syta, na zapas;)

A do tego po powrocie z domu pełne studenckie lodówki. Kotlety, słoiki z bigosem, pierogi i inne domowe pyszności. Cóż może być piękniejszego i smaczniejszego niż obiad odgrzany z domu po całym dniu zajęć?

Takie zapasy z domu tylko jakiś czas wypełniają studenckie lodówki, póżniej znów do łask wracają zupki i pasztety;] I puste lodówki. A wiecznie głodny student radzi sobie jak może. I nie znaczy to że dieta studenta jest gorsza- jest po poprstu inna. Cały urok;]

I nie, dziękuję, wcale nie jestem głodna

.102dda8752c8b5aebae83bab6b02bd6e.jpg