JustPaste.it

Kto nam daje znak?

Niestety, z zapowiedzią czy bez, nadchodzi zawsze. Przewidzieć śmierć...?

Niestety, z zapowiedzią czy bez, nadchodzi zawsze. Przewidzieć śmierć...?

 

Przewidzieć śmierć

zamek Hohenzollernów

Biała dama, czyli „Wessie Frau” to rzekomo widmo przez stulecia ukazujące się na zamkach królów pruskich, a zwiastujące zgon kogoś z dynastii Hohenzollernów. Sama Biała Dama jest nieszkodliwa. Spotykając kogoś z żywych na zamku w Karslrue, Berlinie, Bayreuth, Darmstadt czy Neurhaus w Czechach ubrane na biało widmo tylko pochyla głowę w ukłonie. Zaraz potem umierał zazwyczaj ktoś z panującej w Prusach dynastii, niekoniecznie ta osoba, która miała wątpliwe szczęście spotkać Białą Damę. Pierwszy raz ukazała się w 1486 a po raz ostatni w 1879 roku. „Jedna z legend utożsamia ją z duchem XV wiecznej Berty von Rosenberg z Neuhaus. Hohenzollernowie widzą w białej damie ducha Agnes z Orlamunde, która została żywcem zamurowana za otrucie własnych dzieci”- Czytamy w „Księdze tajemnic” wydawnictwa Reader’s Digest. Podobno zjawa odpokutowywała. Za swój czyn i dlatego często widziano ją przy kołyskach dzieci z tej pruskiej dynastii.

Lordowie też umierają

Jednego z listopadowych wieczorów 1779 roku lord Lyttelton udał się na spoczynek w swym domu na Hill Street, niedaleko londyńskiego Berkley Square. Będąc już w łóżku usłyszał kroki. Uniósł się w łóżku i w jego nogach ujrzał stojącą kobiecą zjawę, która oznajmiła mu datę jego śmierci, oraz iż stanie się to dokładnie o północy. Lord zasnął, lecz rano obudził się cały roztrzęsiony. Zaprosił zaraz potem swoich przyjaciół i opowiedział im o całym zdarzeniu. Ci jednak zbagatelizowali całą sprawę, uznając ją jedynie za zły sen przyjaciela. W dniu zapowiedzianej przez zjawę śmierci stawili się w jego domu, by dodać mu otuchy. Jeden z nich przesunął wskazówki zegarów w domu o pół godziny do przodu. Lord jak zwykle poszedł spać, a spojrzawszy na zegar z przestawionymi wskazówkami, pokazujący 15 minut północy, zażartował: „Najwyraźniej niewiasta ta nie była dobrym prorokiem” - -i udał się do swej sypialni. Zegary wskazywały 30 minut po północy, gdy stojący pod drzwiami kamerdyner usłyszał ciężkie sapanie swego chlebodawcy. Wbiegł do pokoju, ale na pomoc było już za późno, lord Lyttelton konał. Kamerdyner pobiegł zawiadomić siedzących w gabinecie przyjaciół, kiedy ci jednak przybiegli, gospodarz już nie żył. Nie jest to bynajmniej koniec tej historii. Na spotkanie nie stawił się jeden z kolegów lorda, Miles Peter Andrews. Było przed dwunastą, gdy położył się on już spać we własnym domu. Po jakimś czasie zza kotary wychylił się lord Lyttelton. Znając jego skłonność do żartów, Miles uznał to za kolejny dowcip przyjaciela i rzucił w niego pantoflem. Ten jednak przeleciał obok, a zjawa powiedziała: „koniec ze mną” – i wyszła z sypialni. Służący nie widzieli nikogo wchodzącego czy wychodzącego z domu, a przeszukanie nic nie dało – po prostu lord zjawił się jako duch u swego kompana, nie wierzącego w przepowiednie i zjawy, tym razem robiąc mu dowcip już zza grobu.

Spotkać samego siebie

W wielu kulturach uznaje się, iż przed śmiercią ukazuje się widmo osoby mającej umrzeć. Czasem uważa się, że jest to dusza gotowa do opuszczenia śmiertelnej, materialnej powłoki ciała. Ta dziwna zjawa może ukazać się osobom postronnym, jak i osobie udającej się na spotkanie z wiecznością, choć ona sama nic o tym nie wie. Tak było w 1822 roku, kiedy podczas pobytu we Włoszech angielski poeta Percy Bysshe Shelly postanowił jachtem przepłynąć na drugą stronę zatoki La Spezia. Wsiadając na pokład zaskoczony stwierdził, iż przed chwilą ujrzał samego siebie stojącego obok. Kiedy jacht zatonął, a poeta zginął, świadkowie tego zdarzenia uznali widmo za zapowiedź śmierci Percy’ego. Podobny przypadek zdarzył się samej carycy Katarzynie II. Udała się ona spać, a jej służba widziała wchodzącą monarchinię do Sali tronowej. Kiedy ją o tym zawiadomiono, natychmiast się tam udała. Zjawa siedziała na tronie, a rozeźlona Katarzyna II kazała do niej strzelić z pistoletu, jednak bez widocznego rezultatu, no może po za stwierdzeniem, iż był to duch, a nie człowiek, który by takiego eksperymentu nie przeżył. Natomiast caryca kilka dni po tym zdarzeniu zmarła. Najwięcej udokumentowanych przypadków ukazywania się zjaw w momencie śmierci bliskich osób odnotowano w ubiegłych dwóch stuleciach na Islandii, gdzie ginęło na morzu wielu rybaków oraz w czasie I wojny światowej w krajach biorących udział w tym konflikcie.

620092b8d351f8b60d72ff3fd23c5109.jpg

Zwierzęta czują śmierć

Przez ponad 500 lat lisy zapowiadały śmierć członka rodu w starej i szacownej irlandzkiej rodzinie Gormandstonów. Stało się to tak powszechnie znane i niepodlegające dyskusji, aż lis trafił nawet do ich herbu. Zjawisko to odnotowano również trzykrotnie w XX wieku. Najbardziej znany jest przypadek z 8 października 1907 roku, kiedy to kilkanaście tych stworzeń z rudą kitą zebrało się pod murami zamku Gormandstonów i wznosiło w niebo dziwny ni to lament ni skowyt. W tym czasie czternasty z rodu wicehrabia pomału konał na swym łożu na zamku. Dzień przed jego pogrzebem jeszcze większa wataha lisów przemknęła przez zamkowe groby. Natomiast na jego grobie przez tydzień od pogrzebu widywano siedzącą samotnie lisicę. Domowe zwierzaki również często potrafią przewidzieć śmierć swych właścicieli. 10 stycznia 1965 roku poważnego wylewu dostał Winston Churchill,. „Jakie to wszystko nudne” – brzmiały jego ostatnie słowa, po których zapadł w śpiączkę na dwa tygodnie. Przez ten czas w nogach chorego wiernie leżał jego kot, po czym nagle wstał i wyszedł. Chwilę potem premier umarł. Oficer marynarki z Harwitch w Wielkiej Brytanii w czasie I wojny światowej pełnił służbę przy usuwaniu min na Morzu Północnym. Zawsze, gdy wyruszał w rejs, żona i pies odprowadzali go do portu. Pies nigdy nie okazywał rozpaczy przy tych rozstaniach. Jednak pewnego razu zachowywał się całkiem inaczej – wył przeraźliwie, szarpał swojego pana za płaszcz i spodnie, byle tylko powstrzymać go od wejścia na pokład. Oficer nigdy z tego rejsu nie wrócił, jego okręt wpadł na minę, a cała załoga zginęła. Pies znanego malarza Marcela Mangin dzień przed śmiercią swojego pana wył przeraźliwie i nie chciał go zostawić ani na chwilę. Na początku lat czterdziestych ubiegłego stulecia jedno ze schronisk dla zwierząt w Hiszpanii odwiedzał starszy, samotny pan Fernando Hernandez. Szczególne uczucie z wił on do trójki psiaków, którym zawsze przynosił coś do jedzenia i bawił się z nimi. Gdy zachorował i trafił do szpitala, psy zapadły w stan apatii i przestały jeść. Pewnego poranka wszystkie trzy zaczęły wyć jak potępione. Dyrektor schroniska skontaktował się ze szpitalem i dowiedział się, że Fernando zmarł dokładnie o godzinie, kiedy psy rozpoczęły swoje wycie. Zupełnie z innymi zwierzakami mieli do czynienia ludzie w burzliwą noc w 1677 roku, gdy zmarł sir Rochard Capel, dziedzic dworu Brooke w angielskim hrabstwie Devon. Wedle przekazów przed jego zgonem całą noc wokół dworu po jego posiadłości i całej okolicy krążyły piekielne ogary z Dzikich Zastępów, czekając na jego duszę. Nie ma się co dziwić, skoro zmarły za życia cieszył się ponurą sławą porywacza młodych dziewczyn, które więził i wykorzystywał w pobliskim Hawson Court. W amerykańskim stanie Rhode Island mieszka kot Oskar, który odwiedza mieszkańców Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Seniorów w Providence na kilka godzin przed ich zgonem. Personel kliniki zna już zdolności zwierzęcia i traktuje jego wizyty, jako sygnał alarmowy. Pracujący w ośrodku lekarz O. Sosa twierdzi, że kot przyszedł już do 25 pacjentów tuż przed ich śmiercią.