JustPaste.it

Opowiadanie

A więc... Jestem początkującą pisarką... znaczy tak mi się wydaje. i chciałabym się dowiedzieć, co o moich pracach myślą inni.

A więc... Jestem początkującą pisarką... znaczy tak mi się wydaje. i chciałabym się dowiedzieć, co o moich pracach myślą inni.

 

                                   Rozdział I

  

            Promienie porannego słońca wpadały przez szeroko otwarte okno. Matt leżał na swoim łóżku cicho pochrapując i płytko oddychając. Do jego pokoju wleciał słowik, usiadł na krześle i zaćwierkał głośno. Chłopak wyrwany ze snu podniósł się zdenerwowany i cisnął poduszką w ptaka. Gdyby nie szybka reakcja stworzenia, byłby teraz małą miazgą na ścianie. Matt zeskoczył z łóżka, włożył spodnie i ziewając zbiegł na dół. Wciągnął powietrze do płuc i poczuł zapach ukochanych naleśników. Podążył za nim do kuchni, rozsiadł się na krześle i rozkoszował cudownym dniem.

            Po pomieszczeniu krzątała się jego matka, Steph. Była dość wysoką, szczupłą brunetką. Oprócz urody posiadała też wiele zalet, np. gotowanie i granie na skrzypcach. Pracowała w tutejszej restauracji grając ,,do kotleta”. Ojciec chłopaka James, opuścił ich jakiś lat temu. Pięć lat po narodzinach Matta. Chociaż... To Steph wygoniła go z domu, bo stracił połowę ich majątku w kasynie.

-Cześć mamo!- Rzuciła Roxanne.

            Roxanne była starszą siostrą Matta. 16-latka o blond włosach i wyjątkowo brązowych oczach. Jedna z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Ktoś bez przerwy o niej,,trajkotał” i był to zazwyczaj jakiś chłopak. Roxanne nie narzekała na brak adoratorów. Przez to bardzo często zachowywała się jak pusta laleczka Barbie. Matt teatralnie wywrócił oczami   odchrząknął. Roxi, jak kazała na siebie mówić, zmierzyła go wzrokiem i usiadła naprzeciwko.

-Chciałbyś coś powiedzieć smarku?

-Nie nazywaj mnie tak- Zażądał.- Jestem młodszy tylko o dwa lata.

-Tak, ale zawsze młodszy.- Prychnęła i zarzuciła do tyłu swoimi długimi włosami uśmiechając się szyderczo.

            Matt zmarszczył czoło i przyjrzał się wymalowanej siostrze. Po chwili uniósł brwi ze zdumienia i uśmiechnął się łobuzersko.

-Mamo...- Zaczął bacznie przyglądając się siostrze. Dziewczyna cała zielona nie wiedziała, o co chodzi. Matt wskazał palcem na swoje oczy, a później na jej. Roxanne zorientowała się, o czym brat mówi i pokręciła błagalnie głową.

-Piątak- Szepnęła.

-Dycha- Odparł stanowczo.

-Chyba śnisz!

-Trudno... Mamo...- Ponowił Matt.

-Tak?

-Zgoda-Warknęła Roxanne.

-Mogę wyjść dzisiaj do kina z Ianem?- Wykręcił się.

-Hmm... Jasne. A masz pieniądze?- Zapytała Steph.

Matt spojrzał z wyższością na siostrę i pewnie pokiwał głową.

            Steph uśmiechając się podała śniadanie, które chłopak zjadł bardzo szybko. Podziękował, odszedł od stołu i wrócił do pokoju. Już jutro zaczyna się nowy rok szkolny. Koniec wakacyjnej sielanki. Przygnębiony Matt włożył swoją ulubioną płytę zespołu Muse do odtwarzacza i pogłośnił muzykę. Kiedy zaczął grzebać odpowiedniego szafie szukając odpowiedniego ubrania, poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Podskoczył jak oparzony i krzyknął z przerażenia. Odwrócił się i ujrzał swoją siostrę.

-Oszalałaś?!- Wrzasnął.- Nie umiesz czytać? Na drzwiach jest napisane,,Zwierzętom wstęp wzbroniony”!

-Zamknij się!- Warknęła i podała Mattowi pieniądze.- Trzymaj szczeniaku. Zanim się rozmyślę...

-Lepiej uważasz na to, co mówisz, bo powiem mamie, że znowu malujesz się jak emo... Założę się, że pewnie też się tniesz.

Chłopak chwycił rękę siostry, podniósł rękaw do góry o krzyknął z przerażenia. Na przedramieniu widoczne były nikłe ślady blizn. Roxanne wyrwała rękę z jego uścisku, odwróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami.

            Matt pokręcił z niedowierzaniem głową. Tego się raczej po niej nie spodziewał. Z pustej laleczki przeistacza się w puste emo. Słysząc ryk motoru wyjrzał przez okno i zobaczył chłopaka Roxanne. To już chyba trzeci w tym miesiącu. Pewnie poleciała na ten złom. Dziewczyna nie ma gustu... Już lepszy był Taylor jeżdżący volvo z 96. Na ganku już stała mama ze ścierką w ręku. Krzyczała do Roxanne, żeby uważała na siebie i z jej tonu można było wywnioskować, że nie chodzi tylko o jazdę na motocyklu. Byłaby strasznie zrozpaczona, gdyby się dowiedziała, że jej malutka córeczka straciła już dziewictwo...

  1. Fantastycznie... Nowi sąsiedzi oznaczają nową osobę w szkole... O ile mają dzieci. Właśnie... Szkoła. Przez Roxanne całkiem zapomniał o ubraniu. Pokręcił głową i wrócił do przebierania w szafie. Chwycił pierwszą lepszą elegancką bluzkę, spodnie od garnituru i rzucił je na krzesło. Usiadł na łóżku gapiąc się tępo w sufit. Po chwili przypomniało mu się, że miał zadzwonić do Iana, więc chwycił telefon i wybrał numer do przyjaciela.

-Halo?

-Hej Ian, z tej strony Matt.

-Tak wiem, cześć Matt!

-Słuchaj mam propozycję. Chciałbyś wybrać się ze mną dzisiaj do kina? Ja stawiam- Oznajmił radośnie chłopak, co wywołało duży entuzjazm ze strony Iana. Po chwili opanował emocje.

-Nie... Nie czułbym się z tym dobrze- Odparł.

-Ale nie ma sprawy. Dzisiaj znowu udało mi się wyciągnąć kasę od Roxanne/

-Chłopie, jak ty to robisz? Ja to nawet od mojej centa nie wyżłobię. Na co tym razem ją podpuściłeś?

-Że powiem mamie o jej makijażu.. Znów maluje się jak to całe emo...

-Dziewczyny...- Burknął Ian.- To o której idziemy i na co?

-Może o 15.00? –Matt zerknął na zegarek.- Albo nie, 15.30. Spotkajmy się pod KFSi, ok? Na miejscu coś wybierzemy.

-Ok, to do zobaczenia- rzucił Ian i rozłączył się bez wysłuchania pożegnania.

-Tak brachu, miło się z tobą rozmawiało- Burknął Matt i odłożył telefon na biurko.

            Do spotkania została jeszcze jakaś godzina, a Matt nie miał, co robić, więc usiadł do komputera i włączył swoją ulubioną stronę z grami. Przez następne 45 minut grał w Mario, aż w końcu się znudził i wyłączył komputer. Zszedł na dół i zajrzał do salonu. Steph właśnie polerowała wazę, na punkcie, której miała obsesję.

-Mamo, wychodzę!- Oznajmił.

-Dobrze, tylko nie wracaj zbyt późno!

-Taa... Jasne- Mruknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Do KFSi szło się pięć minut, więc po drodze zaszedł do sklepu i wziął najnowszą ulotkę z kina. Grali jakiś nowy horror o wampirach i komedię romantyczną. To pierwsze wydawało się bardziej obiecujące. Kiedy doszedł do rożna, przyjaciel już tam na niego czekał. Uścisnęli sobie ręce i ruszyli w stronę kina, rozważając wybór filmu. Ianowi także odpowiadał ten o wampirach, więc poszli na niego.

-A widziałeś, jak ten blondyn rzucił tym rudym w okno?- Skomentował Ian.

-A ta jego dziewczyna wcale nie była taka zła. A słyszałeś tą muzę?! Podczas meczu leciała piosenka Muse!- Oznajmił rozradowany Matt.

             Film już się skończył, a sądząc po reakcjach chłopców bardzo się im spodobał. Poszli do kafejki, która była w budynku i zamówili podwójne lody z polewą czekoladową. Tym razem stawiał Ian, który się uparł i mówił, że chce być fair wobec przyjaciela. Matt próbował się z nim kłócić, jednak bez skutku. Kiedy wychodzili, byli tak pochłonięci komentowaniem filmu, że nie zauważyli wchodzącego do środka osiłka. Matt potknął się o jego nogę, a lody wylądowały na jego głowie. Chłopcy podnieśli wzrok i omietli nim mężczyznę. Wyglądał jak supersiłacz, Pudzianowski z Polski, tylko nie miał on twarzy bezbronnej jak u owieczki. Na ramionach miał pełno tatuaży, kolczyka w nosie i długą brodę. Ubrany był w skórzaną kurtkę i takie same spodnie typowego motocyklisty. Do głowy przyszła im tylko jedna myśl:,,GANGSTER”. Mężczyzna chwycił Matta za bluzkę i podniósł do góry tak, że wisiał w powietrzu.

- Zapłacicie mi za to- Warknął. - Ty, twój kumpel i rodzina.

            Wokół nich zbierało się coraz więcej gapiów. Nikt nie reagował. Każdy czekał w napięciu na to, co się za chwilę wydarzy.

-Ale...Ale...To tylko lody- Wyjąkał Matt.

Gangster pokręcił głową, upuścił chłopaka na ziemię i ruszył w stronę stolika. Tłum rozszedł się. Wszyscy komentowali szeptem całe zajście. Wśród ludzi Matt zauważył tylko jedną twarz wyrażającą współczucie.

            Była to dziewczyna mniej więcej w ich wieku. Spojrzała z pogardą na mężczyznę, uśmiechnęła się krzepiąco do chłopców i odeszła. Matt próbował odszukać ją wzrokiem, jednak zniknęła mu z oczu. Ian cały czas dochodził do siebie dysząc ciężko. Z sąsiedniej sali właśnie wychodzili ludzie, którzy byli na komedii romantycznej, w tym Roxanne ze swoim chłopakiem. Gdy zobaczyła chłopców przy kawiarni zmarszczyła czoło i podeszła niepewnie.

-A wy, co, zbieracie datki dla bezdomnych?

-Nie- Odparł Ian.- Widzisz tego gościa? Matt potknął się o jego nogę i porcja jego lodów wylądowała na głowie tego faceta.

-Wiedziałam, że Matt jest sierotą, ale żeby aż taką?- Prychnęła Roxanne i pokręciła z niedowierzaniem głową.

-Roxanne, daj mu już spokój. To tylko dziecko- Jęknął jej chłopak Bob.

-Roxi- Poprawiła go.- I nie mów mi co mam robić!

Warknęła i odeszli.

            Chłopcy wciąż wstrząśnięci rzucili ostatnie spojrzenie mężczyźnie i pospiesznie wyszli z budynku. Kiedy wyszli, pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.

            Gdy Matt był już przy domu zauważył, że nowi sąsiedzi zaczęli się wprowadzać. Trochę dziwne, że robią to w niedziele. Chłopak dojrzał w ciężarówce niebieskie meble dla typowego nastolatka. Ucieszył się, że będzie miał sąsiada, lub sąsiadkę w swoim wieku.

            Kiedy wszedł do domu, w korytarzu zastał wprowadzającą się rodzinę. Uśmiechnął się pod nosem widząc dziewczynę z tłumu. Ta wyglądała jednak na trochę zawstydzoną, bo uśmiechnęła się niepewnie, po czym opuściła głowę.

-Zostaniecie na herbatkę?- Zapytała Steph.

-Bardzo chętnie.

-Matt...- Zaczęła mama.- Może pokażesz koleżance swój pokój?

-Taa...- Burknął. Każdy z Was drodzy czytelnicy, zapewne wie, że chłopcy nie lubią pokazywać swoich pokoi dziewczynom, zwłaszcza, kiedy nie mają w nich posprzątane. Matt bez entuzjazmu wszedł na górę i otworzył drzwi od pokoju.

-Oto i on- Mruknął i zaprosił ją gestem. Usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok.

Dziewczyna posłusznie i bez słowa zajęła wskazane miejsce. Matt zdziwiony jej nastawieniem spojrzał na nią niepewnie.

-Matt Henderson- Przedstawił się wyciągając dłoń w jej stronę.

-Rose Hayden- Odrzekła i niepewnie chwyciła jego dłoń.

Chłopak spojrzał prosto w jej różnokolorowe oczy. Jedno było niebieskie, a drugie zielone. Dziewczyna widząc, że się w nią wpatruje spuściła wzrok.

-Masz ładne oczy- Skomentował.

-Dziękuję- Burknęła.

-Widziałem cię dzisiaj w kinie. Zwiedzałaś okolicę?

-Tak- Odparła.- I chyba wybrałam nieodpowiedni moment.

-Czemu jesteś taka cicha?

-Raczej wstydliwa....

-Nie masz się, czego wstydzić- Matt uśmiechnął się do niej szeroko.- Jesteśmy w końcu sąsiadami. Będziesz chodzić do tutejszej szkoły?

-Tak. Do piątki. Tej koło...

-Największej budowli w mieście?- Przerwał jej.- Ja też tam chodzę. Do 2b. Masz 14 lat?

-Yhym...- Odparła.- I też będę chodziła do tej klasy.

-Ooo... To fajnie! Zapoznam cię z moim przyjacielem Ianem. A jeśli chcesz to do szkoły możemy chodzić razem.

-Naprawdę?!- Zapytała rozradowana.

Matt skinął głową uśmiechając się. Czuł, że to jest początek niezapomnianej przyjaźni.

______________

to tak na początek, pierwszy rozdział.