JustPaste.it

Rybie łówstwo.

Jest, proszę państwa, rybołówstwo, o którym rzadko słychać, jest także rybie łówstwo, o którym nie słychać wcale. Czym one się różnią? Tym samym, czym ryba od urzędnika: ryba rzadziej bierze.

Inne różnice też są. Kiedy bierze ryba, koniec z nią, patelnia. Kiedy bierze urzędnik, to jest dopiero początek. Poza tym, oczywiście, ryba nie za bardzo tuczy się na braniu, natomiast urzędnik właśnie.

Stąd biorą się różnice w braniu.

Do ryb i urzędników mam zastarzałą awersję. Spędziłem trochę czasu na morzu i ryby nie to, że mi się przejadły, ile mi prześmierdły. To coś znacznie gorszego niźli przejedzenie. Gdyby wam kiedy przyszło obwąchać sztokfisza w trzy miesiące po jego nagłej śmierci, nie mielibyście ochoty nawet na jesiotra w postaci przedembrionalnej.

Z urzędnikami jest inaczej. Zaczęło się jeszcze w jaskini, kiedy pierwszy małpolud obiecał: „ja to dla was załatwię”. Był protoplastą urzędników. Stado zaś, zamiast natychmiast urwać mu łeb, opłaciło go zdrowym połciem mięcha. Tak się zaczęło nieszczęście, z którego nawet demokracja nie umie nas wyzwolić.

Pomyśleć, że w jaskini zabójstwo nie było jeszcze karalne…

Omijam ich, jak mogę, ale to nic nie daje. Uparci są, cholera, upierdliwi, pozbawieni wstydu. Siedzą nie tylko za biurkami w urzędach, oni nawet przy naszych stołach siedzą, nasz obiad żrą, cholera. Śniadanie też, jakby się kto pytał. W przeciwieństwie do ryb, oni nie są łowni, oni łowią sami.

Jeden znajomy biznesmen to nawet mi zazdrości. Powiada, że nie mam żadnego pojęcia o zjawisku brania. Zresztą w ogóle o życiu. O tym, kogo branie dotyczy. Kto komu i jak daje. Powiada, że ja sobie żyję w błogiej nieświadomości. Wiecie, to nawet możliwe. Samodzielnie doszedłem do tego, że szczęśliwym człowiekiem może być tylko nieświadomy. Tylko i wyłącznie.

Więc najpierw o dawaniu. Ten znajomy powiada, że dawanie to sprawa nie taka znowu prosta. To nie jest zwykła transakcja coś za coś, niby ty dajesz, więc ci załatwiają. To było proste w jaskini, teraz się bardzo skomplikowało. Takie rzeczy są skrajnie niebezpieczne, najwięcej na tym wpadek. Dlatego tak się utarło.

Prawdziwe dawanie polega na czymś innym. Nie na tym, by coś załatwić. Urzędów od załatwiania jest wyjątkowo mało. Najwięcej jest urzędów od pilnowania, tu właśnie jest Hund bergraben. Te urzędy pilnują, żeby dawać według rangi i żeby bezpiecznie. Znaczy, żeby nie przeszkadzać. Zaś w razie potrzeby, dawać cynk. Cynk niezbędny do chwilowego stopu.

Teraz rozumiecie? Jaśniej naprawdę nie mogę.

Na zwykłe niedawanie może sobie pozwolić taksówkarz, szewc, czasami lekarz, przeważnie prawnik z kancelarią. Też nie zawsze. Bo jeśli ma interes do tych, co są od pilnowania, nie ma wyjątku ani zmiłuj się. Trzeba dać.

Ten znajomek powiedział,  że forsa, która przepływa przez tych od pilnowania, przekracza kilka razy wysokość PKB (nie wiem, co to znaczy, kojarzy mi się z koleją).  Natomiast zawartość kopert rozśmiesza nawet krasnoludka. Ale za koperty najwięcej przecież biją.

Znajomy twierdzi, że wyłącznie za koperty. Szczególnie za szczupłe.

Powiedział, że powołali nawet specjalny super urząd od super pilnowania. Dodał, że tam biorą więcej niż papież wziął od piekarzy za ten chleb w paciorku. Że przedsiębiorczość w Polsce rośnie dlatego, że biją tylko za te koperty, reszta hula bez zgrzytu, jak każda rzecz dobrze smarowana.