JustPaste.it

Zagrzewanie orędziem

Na stronie Prezydenta RP http://www.prezydent.pl/x.node?id=1011848&eventId=28528091 zamieszczono artykuł „Co rząd zamierza zrobić ws. kryzysu?”.

Na stronie Prezydenta RP http://www.prezydent.pl/x.node?id=1011848&eventId=28528091 zamieszczono artykuł „Co rząd zamierza zrobić ws. kryzysu?”.

 

 

b8917c02abf9b9b53c8d04054c452a9a.jpg

 

Jest to relacja i tekst orędzia wygłoszonego 22 maja 2009 przez Prezydenta.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

”Cały świat przeżywa dziś kryzys finansowy i gospodarczy w rozmiarach niespotykanych od dziesięcioleci. Niezależnie od jego dalszego przebiegu, oczywiste jest, że czeka nas okres silnego spowolnienia lub zatrzymania wzrostu gospodarczego – powiedział w sejmowym orędziu Lech Kaczyński”.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

 

 

 

 

Relacja rozpoczyna się całkiem obiektywnie i niewinnie, co może zwieść czytelnika, bo oto już w następnym zdaniu jest wskazanie winnych – „Ich [powinno być ‘i’] choć skutki społeczne kryzysu mogą być bardzo poważne, zdaniem Prezydenta osoby i instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać powagi sytuacji”.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

 

 Zatem początek orędzia jest poprawny - ogólnikowe spostrzeżenie, choć nie wprowadza ożywczego klimatu a nawet przynudza, jest prawidłowo złożonym tekstem odezwy. W dzisiejszych czasach obywatele, którzy przeżyli komunę i 20 lat Nowej Polski nie mają złudzeń, że jakikolwiek apel do społeczeństwa spowoduje jakiekolwiek zmiany na lepsze. Kto będzie poważnie traktował słowa najważniejszych polityków, których współpracownicy mają odprawy ze spółek idące w setki tysięcy złotych albo płace liczone w tysiącach dolarów dziennie? Kto zostanie porwany (ideowo) do walki ze złem, jeśli politycy, zbijający kapitał na krwi robotników, wzbogacili się i mają wielomilionowe interesy, z których zyski powinny być przeznaczane na płace w budżetówce i na emerytury.

 .                                                                                                                                                                                                                                                                                          .

W orędziu można oceniać uwarunkowania zewnętrzne (zagrożenie, czyhanie, intrygi zagranicznych banków lub państw) oraz wewnętrzne (brak procedur, brak ochoty do pracy, wyzysk właścicieli), ale nie można krytykować konkretnych obywateli lub grup społecznych, chyba że jest ogólnonarodowe przyzwolenie w tej sprawie, np. "wyłudzeniom zwolnień lekarskich mówimy NIE!" albo "precz z łapówkarzami!" lub "nie pozwolimy na rozpijanie młodzieży!".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

„W imieniu Polek i Polaków jestem uprawniony i czuje [powinno być ‘czuję’] się zobowiązany, żeby zadać pytanie, jaka jest naprawdę sytuacja gospodarcza (…), co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu - mówił Lech Kaczyński. Jak dodał, nie sposób ignorować coraz liczniejszych sygnałów o zagrażającej Polsce stagnacji, lub nawet recesji".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Prezydent poczuł się uprawniony zapytać w naszym imieniu. I co rząd ma odpowiedzieć, aby zadowolić opozycję i Naród? Kłamać jak na produkcyjnej naradzie, czy powiedzieć prawdę, a to wzmocni opozycję, która może wygrać kolejne wybory i - już jako nowy rząd - będzie dokładnie kręcić a nawet łgać Narodowi w ten sam sposób oraz wysłuchiwać kolejnego złośliwego orędzia, w którym kolejny prezydent beszta rząd jak sztubaka? W imieniu Polek i Polaków? Nam zależy na tym, aby obaj najważniejsi Polacy przestali się kłócić i nie wciągali nas w te tragikomiczne pyskówki. Żeby ograniczyli biurokrację, w tym liczbę urzędników wszystkich szczebli. Aby społem ograniczyli długi wewnętrzne i zagraniczne. Żeby ich podwładni zrezygnowali z wypasionych służbowych samochodów i apartamentów zamiast gabinetów. Aby bezczelnych oszustów pokazywanych codziennie w telewizji natychmiast zamykano w niewygodnych więzieniach. Żeby zrozpaczeni rodzice nie dawali ogłoszeń, w których żebrzą o datki na operację dla swego dziecka.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

„Co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu?”. Zapytał, pogrzmiał i... wyszedł. To chciał usłyszeć odpowiedź, czy tylko chciał namieszać.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Obiektywne dane o polskiej gospodarce budzą niepokój (...) spada tempo inwestycji krajowych, rośnie bezrobocie".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Jakie obiektywne dane? Cały świat notuje dramatyczny spadek istotnych wskaźników - toną firmy, zakłady i banki zachodniego świata i z pewnością to nie pomaga Polsce. Wbijanie szpili w rząd w takim momencie to kopanie leżącego pośród innych znajdujących się w jeszcze gorszej sytuacji. Z takim tekstem to mógłby Prezydent jeździć po stolicach Unii Europejskiej oraz po wszystkich stanach USA i karcącym głosem pouczać i zadawać kłopotliwe pytania tamtejszym politykom. Po przemówieniu wyjść z sali i wyrażać oburzenie, jeśli ktokolwiek chciałby zadać pytanie albo (o zgrozo!) polemizować...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Niektóre prognozy mówią, że bezrobocie na koniec roku może osiągnąć nawet 14 proc. Są również prognozy, które mówią o 16 proc. Pracę może stracić prawie milion Polaków w ciągu jednego roku".                                                                                                                                                                                                                                                                                          .                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Prognozy mają to do siebie, że nie ma co nimi przesadnie się przejmować. Kiedyś prognozowano, że jeśli liczba powozów konnych w Europie będzie zwiększać się w dotychczasowym tempie, to za kilkanaście lat siana zabraknie. Ludek to pociągowe konie i trzeba go raczej do roboty namawiać, stosując metodę a to bata (dyktatura), a to marchewki (klub dyskusyjny). Pracownika nie interesują procenty, ale czy on będzie pracować. Cóż z tego, że bezrobocie będzie na poziomie 1% a on będzie bezrobotny. Każdy patrzy swego. Ilu ministrów i szefów partii oraz związków zrezygnowałoby ze swoich posad, gdyby to miało zwiększyć dobrobyt w Polsce? Jeśli już ktoś zdobył lukratywne stanowisko, to sam dobrowolnie nie zrezygnuje z niego, zwłaszcza że jest przekonany o swojej wyjątkowej misji.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Prezydent zaapelował o współpracę, bo – jak powiedział – zaniechania i brak współpracy między najważniejszymi organami państwa może potęgować skutki kryzysu".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

No to, Panie Prezydencie, trzeba się zamknąć w sali posiedzeń z rządem i ze swoimi asystentami i tak długo debatować, aż wymyślicie coś w końcu mądrego dla nas (a przy okazji dla was, ale tylko przy okazji!). Jak dotychczas, to wszelkie dyskusje na dowolny temat społeczno-gospodarczy kończą się zwykle nie rozwiązaniem problemu, ale podwyżkami dla urzędników, powstaniem nowego urzędu i wymianą fur i komór na nowocześniejsze. Za nasze!

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Jednocześnie pytał też, dlaczego tworzenie pakietu antykryzysowego postępuje tak wolno. Zwrócił uwagę, że w Czechach podobny projekt został zaakceptowany prze Izbę Poselską".   A kogo obchodzą Czechy? Mamy budować drugą Japonię, zatem powinien napomknąć o pracowitości narodu trwającego na dalekich wyspach. Także o podobno największej na świecie liczbie „wyprodukowanych” polskich rencistów. A jeśli już bliżej, to może wspomnieć Słowację z walutą nieuwaloną opcjami złodziejskich bankierów?

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, kryzys zachwiał polskim systemem finansowym".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Oj zachwiał, a jakże! Ale to wiedza powszechna; nie trzeba być prezydentem i profesorem, choć ten naukowy tytuł obligowałby może w końcu do wymyślenia jakiegoś rewelacyjnego pomysłu... Może trzeba było wspomnieć o statkach rozchwianych wiosennym sztormem? Bywają zjawiska, w tym szkodliwe, ale taka tęga głowa powinna mieć jakiś pomysł, nie zaś tylko psioczyć.   "Wraz ze spadkiem aktywności gospodarczej - zaznaczył Prezydent - rośnie niestety także inflacja. Jak podkreślił, jeszcze w styczniu wynosiła ona 2,8 proc., a w kwietniu osiągnęła już 4 proc".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Cóż za dokładność. A te 4% to 4,0, czy w przybliżeniu cztery? Gomułka godzinami potrafił wzmiankować o wzrostach i procentach, choć premiował zapatrzonych słuchaczy wstawkami o amerykańskim imperializmie i o niemieckim szowinizmie. Jednak mamy polepszenie jakości mówców, choć po paru dniach przyczepiono się (PiS) do odgrzewanej niemieckiej kwestii wypędzeń. A było już spokojnie...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Dobrze się stało, że pan minister finansów przyznał w końcu, że w tej chwili ścieżka szybkiego przyjmowania euro jest nierealistyczna. Było to oczywiste od samego początku".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .
Pewnie, że dobrze, iż przyznał w końcu, choć mógłby na początku i miałby spokój. Teraz z europami możemy się cmoknąć i gapić z zazdrością na Słowację. Trzeba było mądrze i szybko wprowadzić parę lat temu, kiedy w euforii Bruksela może by przymknęła oko na pewne odchylenia od sztywnych ustaleń. A jak to się stało, że Słowacy nas wyprzedzili, choć zwykle ciągnęli się za nami, to powinna zbadać kolejna komisja sejmowa...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Lech Kaczyński przyznał, że kryzys odbił się na kursie złotego ale - jak zaznaczył - słaby złoty pomaga polskim eksporterom".                                                                                                                                                                                                                                                                                          .                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Oczywiście, że pomaga - sprzedają swoje wyroby za niższe ceny (licząc w światowych walutach) i mogą na świecie mniej za to kupić, choć na papierze wygląda to optymistycznie. Równie dobrze można byłoby mieć mocną walutę i obniżyć ceny towarów w złotych i trochę może pensje (także w światowej walucie), ale tu związki zaczęłyby taniec z oponami w dymie. Gdyby były europy, to nie byłoby dyskusji - musielibyśmy obniżyć ceny, aby nie wypaść z rynku. A teraz wszystkie importowane towary, w tym paliwa, są coraz droższe i poziom życia Zachodu znowu nam niknie we mgle kryzysu...                                                                                                                                                                                                                                                                                          .                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Prezydent przypomniał także, że Polska nie spożytkowała w 2008 roku bezzwrotnych środków unijnych na sumę 20 miliardów złotych". 

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

A nie zadał fundamentalnego pytania - może nie potrzebujemy, skoro nie spożytkowaliśmy? No i nie ma tego złego, co na dobre nie wyszło - więcej zostanie forsy w kasie Unii, zatem wykorzystamy ją potem albo uczynią to państwa z lepszymi wodzami i bardziej potrzebujące, co jest rozumowaniem jednak chrześcijańskim i... komunistycznym - każdemu według potrzeb. Nie potrzebujemy - nie wyciągamy łapy. Ile środków marnujemy na zbędne inwestycje? Może dzięki temu mniej zaprzepaścimy wspólnych pieniędzy unijnych.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .                                                                                                                                                                                                                                                                                      "Jak podkreślił, rząd - dla przezwyciężenia kryzysu - powinien zabiegać o to, aby fundusze unijne przydzielone nam na lata 2011- 2013 trafiały do nas jak najwcześniej".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Oczywiście - niech zabiega! Do biegania za środkami mile widziany minister sportowiec. Przedostatni chłepce cienkie zupki za okienkiem z wmurowanym solidnym grylem.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"W jaki sposób rząd zamierza wypełnić dziurę budżetową? Dodał, że stan budżetu państwa i finansów publicznych jest szczególnie niepokojący i niejasny".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Fachowcami w Totku i PZU byli lekarze, muzycy są szefami w branży paliwowej; może zapytać jakiegoś stomatologa? Niemal każdy Polak wykształcony w społecznie użytecznej branży marzy, aby wybić się w polityce i w wielkim biznesie - wystarczy takiego zatrudnić a nagarnie dla siebie ile się da i zrujnuje naszą gospodarkę także na tyle... Wszystkich niepokoi niejasny stan finansów Ojczyzny. Najpierw nam Ją zrujnowali zaborcy, potem okupanci, także komuniści (a to siepacze, a to marzyciele) i teraz patrioci ze styropianu. Wszyscy Ją doją na różne sposoby, a robotnikom płacą po parę złotych za godzinę... I to orędzie ma zmobilizować do wytężonej roboty? Przecież po takiej proklamacji (w wielu kulturalnych językach „orędzie” to „proklamacja”) ręce opadają i robić się nie chce! Nawet głosować się nie chce! .                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

W orędziu Prezydent bardziej zdecydowanie to ujął - "Pytam: w jaki sposób rząd zamierza wypełnić powstającą dziurę budżetową?". O co chodzi? Jeśli ktoś stawia pytanie (zakończone pytajnikiem) i wzmacnia je zapowiedzią :”pytam”, to oczekuje na odpowiedź, czy nie chce jej usłyszeć? Może szkoły zbyt mały nacisk kładą na logikę? Zdaje się, że matematyce zbyt mało uwagi się poświęca. To Prezydent wie, że po orędziu nie można dyskutować i odpowiadać na pytania, a jednak pyta? Prowokuje do złamania Konstytucji? A może zapytać Brukselę? Może oni mają jakieś pomysły? Zanim wodzów Unii ochrzanią tamtejsi prezydenci wzorujący się na naszym Lechu Walecznym, to może oni coś nam mądrego doradzą.                                                                                                                                                                                                                                                                                      .                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"W jego opinii, jeszcze większy znak zapytania wisi nad stanem finansów publicznych jako całości, a rząd wysyła niespójne sygnały nie tylko do własnych obywateli, lecz także do ważnych instytucji zewnętrznych, takich jak Komisja Europejska".   Wiszą same pytajniki. Cząstkowe i największy jako całościowy. I to nad całym światowym systemem naczyń połączonych. Może pogadać z radioamatorami i opracować system wysyłania bardziej spójnych sygnałów. No, Marconi to by coś poradził na to...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Prezydent upomniał się też o właściwy ład informacyjny w społeczeństwie. - Demokracja potrzebuje prawdy, wyjątkowo u nas skądinąd deficytowego towaru - powiedział".   O tak, demokracja to sama prawda – wiemy o tym od obalenia komuny. Zatem - jakie pytania by zadał Prezydent, gdyby premierem był poprzednik p. Tuska? Demokratyczny lud chce wiedzieć – ile już w życiu zarobił szef prezydenckiej kancelarii? Aby z większym zapałem ruszyć do kolejnych wyzwań rzucanych przez Prezydenta, dobrze byłoby zadbać o właściwy ład w informacji... W demokratycznym zaprzęgu konie powinny wiedzieć, ile mają woźnice nawołujący do zwiększenia tempa.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .
"Siła gospodarki bierze się z ludzkiej pracy, to ona prowadzi do dobrobytu. Nie wolno dokonywać cięć wydatków, jeśli efektem tego staje się wzrost bezrobocia, spadek produkcji i dekapitalizacja majątku".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Prawie jak Lenin i Gomułka. Przecież teraz nawet dzieci wiedzą, że dobrobyt nie bierze się z ludzkiej pracy. Wystarczy przejrzeć stany majątkowe naszych polityków. Czyj dobrobyt powstał z ludzkiej pracy? No chyba że mamy na myśli pracę wszystkich frajerów, którzy nie mają koneksji, nie należą do partii, nie mają bogatych rodziców, zaś sami także geniuszami nie są. Dobrobyt można także osiągnąć uczestnicząc w loteriach albo w oszustwach, ale nie uczciwie pracując. Owszem, siła gospodarki opiera się na wysiłku, ale milionów frajerów, którzy tyrają na naszych polskich i unijnych dyskutantów. To dzięki takim pracusiom wodzowie mogą sobie przydzielać wysokie pensje, premie i bonusy. Ludek nie ma żadnego wpływu na podział majątku wypracowanego przezeń, chyba że na papierze, w teorii.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Nie możemy sobie pozwolić na ograniczenie nakładów na infrastrukturę, naukę, zdrowie i bezpieczeństwo Polski, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Zaiste - nie możemy, ale tak uczynimy, wszak nie ograniczymy wydatków na urzędników (w kryzysie mają większe premie niż w przemyśle). Najprościej będzie znowu zaniedbać autostrady, szkoły, szpitale oraz armię. Z budownictwem jest mniej kłopotów i nie trzeba tam ograniczać środków - samo z siebie upada... Póki co urzędników nam ciągle przybywa, choć rozwój komputeryzacji miał znakomicie zahamować to ekonomicznie zabójcze, dla naszego zadłużenia, zjawisko.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Praktycznie wszystkie państwa zachodnioeuropejskie, a także Stany Zjednoczone bardzo aktywnie od wielu miesięcy usiłują ożywić procesy rozwojowe poprzez stymulowanie popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego. Natomiast rząd polski postępuje jakby odwrotnie. Taka polityka prowadzi do spowolnienia naszej gospodarki".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

To może na ministrów powołać zachodnich fachowców? Wiedzą jak stymulować popyt. Bodaj połowa naszych ministrów poprzedniego rządu siedzi po więzieniach albo procesuje się z poprzednim premierem. Takiego przypadku świat nie zna, chyba że w bananowych republikach. A ile kosztują nas teraz komisje sejmowe i ile z tym śmiechu? Zatem - i drogo, i śmiesznie. Stymulacja to nam wychodzi chyba już tylko poza sferą gospodarczą, ale i tak orłami nie jesteśmy...   I co znaczy „jakby”? Wszyscy ożywiają procesy, a nasz rząd „jakby odwrotnie”? Znowu jakby przytyk do rządu? No w ten sposób nie zachowuje się głowa państwa, która powinna choć udawać apolityczność i brak związku z partią prowadzoną (na manowce) przez osobę jakże podobną ongiś do Prezydenta. I to w orędziu?!

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .
"Potrzebujemy poważnej dyskusji o polskim modelu kapitalizmu. Kryzys pokazuje, że nieskrępowany żadnymi regułami rynek nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy. (...) Wolność i solidarność powinny się nawzajem wspierać".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

To teraz dopiero chcecie dyskutować o modelu polskiego kapitalizmu?! O takim modelu trzeba było rozmawiać już w 1989, a nawet wcześniej, kiedy obalano jeden nieudany system. Ponieważ skupiono się na rozwalaniu i na swoich karierach, to po dwudziestu latach dojrzewamy do dyskusji o polskim modelu kapitalizmu? Jedno pokolenie w plecy? Zresztą - co jak co, ale w modelarstwie to nam zawsze jakoś wychodziło. Gorzej było z konkretną i seryjną produkcją...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Czy prace nad nowelizacją budżetu zostały rozpoczęte? Ani mnie, ani opinii publicznej nic o tym nie wiadomo".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Do zadawania kłopotliwych pytań, to nagle opinia publiczna się przydaje. A jak płacić prezesom spółek i członkom zarządów bajońskie pensje i odprawy, to opinię publiczną mamy poniżej pleców? To może zapytajmy tę, nagle potrzebną, opinię o wynagrodzenia fundowane przez nią przedstawicielom europarlamentu? Przecież nikt nie radził się w tych sprawach opinii ani publicznej, ani prywatnej. Ale jak orędzie albo wybory, to nagle przydaje się gawiedź zwana elegancko opinią...

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          ..

"Potrzebna jest nowa jakość współpracy, działanie łagodzące skutki kryzysu, chroniące grupy, które znajdą się w najtrudniejszej sytuacji, działania dobrze przygotowane, ale i przejrzyście, jasno przedstawione opinii publicznej".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

O, tak - opinii należy jasno przedstawić nową jakość, chroniącą grupy znajdujące się w trudnej sytuacji. Czy przekroczenie o parę złotych urzędowo ustalonego limitu spowoduje wstrzymanie pomocy społecznej? Czy podniesienie najniższych płac spowoduje wzrost płac innych pracowników? Czy zostaną podniesione zasiłki na dzieci, jednak z premiowaniem rodzin niepatologicznych? Czy nieprzyjęcie chorego obywatela do szpitala i przepychanie go po okolicznych instytucjach "opieki zdrowotnej" spowoduje natychmiastowe zwolnienie osoby odpowiedzialnej za skandal i wypłacenie odszkodowania pacjentowi (albo, niestety, rodzinie)? Czy nazwiska podejrzanych (a nawet już skazanych) o udział w przekrętach będą nadal ukrywane pod inicjałami? Czy pijani kierowcy będą skazywani w końcu na wieloletnie więzienia? Czy źle zarządzający prezesi będą odsuwani od szkodliwej działalności i zaniknie komunistyczny zwyczaj mianowania w ramach karuzeli stanowisk? Może na ważne dla Państwa funkcje będziemy powoływać rodaków według umiejętności (konkursy), nie zaś według partyjnego uznania? O jakiej nowej jakości mowa, Panie Prezydencie? Nic się nie zmieni! Raz, że nie ma za co, dwa - wykonawcy nowych rewolucyjnych zaleceń żyją w epoce lat 80. To tylko takie propagandowe oświadczenia (stosowane zresztą przez wszystkich mówców) przed wyborami i na użytek walczących o stoły i stołki.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

"Kryzys to próba, z którą musi my się zmierzyć, łącząc siły i pomysły. Potrzebna jest nam solidarność na te trudne czasy".

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Wystarczy przejrzeć pomysły napływające do różnych komisji i do redakcji, aby ocenić, że większość rozwiązań wyrzucanych jest do kosza. Kiedy wysyłam pomysły do rozmaitych redakcji, to odpisują, że nie życzą sobie słania tekstów, których nie chcą nawet czytać, a cóż dopiero analizować. Kogo obchodzą propozycje zgłaszane przez szeregowych obywateli? Co innego - pomysły obywateli z warstwy notabli. A to peron jakiś otworzymy. A to stadion gdzieś zbudujemy, który nigdy na siebie nie zarobi, ale jakie wrażenia zapewni... A to spracowanym urzędnikom damy wielkie pieniądze jako premie, których robotnik nie zarobi w ciągu całego roku swojej ciężkiej pracy. A to jako konkurencję (dla samych Szwajcarów!) zbudujemy wytwórnię leków (niszczeje, bo ktoś nie dopilnował oszustów). A to budujemy pałace i gabinety odnowy dla ciężko pracujących a oddanych sprawie urzędników ZUS (ale to podobno nie z kasy emerytów - ciekawe z czyjej kasy?).

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Nie, Panie Prezydencie - solidarność i nasze pomysły są potrzebne jedynie na czas wyborów i to głównie dla was, wipów. A ludek nabiera się na takie hasła od dziesiątków lat. Polski Naród jest irytowany przez naszych polityków, którzy zajmują mu miliony godzin traconych na wysłuchiwanie rozdyskutowanych głów, z czego dla Narodu niewiele wynika, zaś Europa i świat się z nas śmieje. Instytucja orędzia (podobnie jak żałoby narodowej) jest ustawicznie dewaluowana i coraz trudniej będzie uzyskać zamierzony efekt (narodowy zryw do czegokolwiek) kolejnymi orędziami.

.                                                                                                                                                                                                                                                                                          . .

Może wypowiedzą się fachowcy – czy przemówienie wygłoszone 22 maja 2009 przez Prezydenta RP było istotnie orędziem? Według mnie to nie było orędzie! W ten sposób nie zagrzewa się do walki z zewnętrznym wrogiem, lecz co najwyżej do utarczki i do awantur pomiędzy obywatelami RP.