JustPaste.it

Pan B.

hmmm... istota o imieniu B.
kim jest??
człowiekiem, mężczyzną... ale czy to nie za mało, na opisanie takiej osoby?? chyba za mało.
Pan B. cudowny, wspaniały, kochany... nieeee, to do Niego nie pasuję, bynajmniej nie zawsze...

Zalety?? owszem posiada... nieliczne.

Wady?? czy nie jest ich za dużo?? Odpowiedź na to pytanie jest trudna.
Bo pan B. jest trudny. Niby tylko mężczyzna a jednak... nie stereotypowy. Teraz wypada napisać, że przecież nikt nie jest do końca stereotypem... oprócz krejzolek, pakerów, kujonów, alkoholików, sportowców... i może to dobry moment, aby się zatrzymać.

Pan B. jest sportowcem z krwi i z kości... piłkarz... dość niespotykana dyscyplina sportowa. Jedyne co o niej wiem to to, że zgodnie z wymogami piłka musi być kulista, taką piłką wskazane jest trafić do bramki przeciwnika. Wszystko może na ludzi działać pozytywnie, np. muzyka, słońce, przyjaciele, pizza nawet burza; i odwrotnie w drugą stronę, czyli negatywnie, np. pusta lodówka, piwo na pół z wodą, nawet profesor z uczelni. Natomiast na Pana B. pozytywnie wpływa morderczy, półtoragodzinny trening (tutaj jest miejsce na motto:"Dzień bez treningu to dzień stracony"), niedzielny mecz, atmosfera na boisku, na którą jako szanujący się piłkarz nie powinien zwracać uwagi, bo ponoć to przeszkadza w skupieniu się na grze, to wszystko sprawia, że Pan B. jako sportowiec oczywiście, ma poczucie własnej wartości nie zawaham się nawet powiedzieć, że jest to swojego rodzaju hedonizm. Jednak jak życie pokazuje nie wszystko jest takie proste i w życiu trzeba cierpieć... Dla Pana B. cierpieniem jest porażka w meczu, czerwona kartka i wszelkiego rodzaju kontuzje, którymi z pewnością jako sportowiec może się pochwalić oraz codzienne nurtujące pytanie "czy utrzymamy się w lidze??"
Ach jakie to cierpienie jest różne dla każdego człowieka...

Na myśl przychodzi mi jedno zdanie... "3/4 życia spędziłem na boisku, resztę zmarnowałem."

Kim jeszcze jest Pan B.?? bo przecież to nie jedyna rola społeczna jaką odgrywa. Miejmy bynajmniej taką nadzieję...
Spośród szerokiego kręgu funkcji jakie pełni jednostka w społeczeństwie możemy, na siłę, ale zawsze to coś, przypisać Panowi B. Zacznijmy więc nasza deliberacje.

Pan B. zasługuje na miano studenta. Student dzienny, co najważniejsze. To wbrew pozorom zaszczytny tytuł, szczególnie w odniesieniu do jego osoby. Bowiem studia dzienne, które w swej istocie zakładają zajęcia odbywające się co najmniej 4 dni w tygodniu a z reguły od poniedziałku do piątku niestety w żaden sposób nie klasyfikują Pana B. ponieważ on swoją osoba zaszczyca uczelnie 2 razy w tygodniu nie więcej niż na dwie godziny jednorazowo,w myśl zasady co za długo to nie zdrowo(zamiennie co za dużo to nie zdrowo). To kryterium wyklucza więc po części Pana B. z kręgu studentów dziennych, do zaocznych nie można go przypisać, bo mimo wszystko jest na dziennych. Udowodnione wpisem na pierwszej stronie w indexie (studia stacjonarne dzienne), więc z papierem się kłócić nie będę. To, że studentem jest, to już wiemy... teraz jakim... Leniwy- cecha nr 1, chociaż może to nie lenistwo tylko wadliwe zarządzanie dystrybucją energii. Nie należy również do tych, którzy mówią: "od jutra się uczę", bo po prostu nie uczy się wcale i nie ma tego w planach. Dla niego sesja to nie wyzwanie ani stres, on jest tam dla formalności, zamiast zastanawiać się nad znaczeniem sentencji "Quae non sunt prohibitia, permissa intelleguntur"on myśli gdzie za pół godziny uderzyć na browara. Cóż student z prawdziwego zdarzenia.

Jako, że jest studentem jest także współlokatorem (flatmat). I oto właśnie kolejna rola społeczna jaką pełni Pan B. Nie gotuje (odgrzewa), brzydzi się przerabianiem martwych roślin i zwierząt na coś nadające się do spożycia, nie sprząta, nie odkurza, czasem umyje ręce zdobywając się na dokopanie do widelca znajdującego się na samym dnie góry brudnych naczyć i skoro już zburzył budowaną przeż 3 dni piramidę postanawia efektywnie wykorzystać nadmiar czasu i dokopać się do jej frundamentów, powoli i dokładnie myjąc każdy element (talerz, szklanke, widelec). W mieszkaniu spędza dość dużo czasu... Na porządku dziennym słyszy się: "Nie wiedziałem, że to twoje piwo", "Nie zjadłem tych parówek". Dobrze, że współlokatorów ma wyrozumiałych... przecież wiedzieli co brali.

Pan B. nie stroni od imprez i alkoholu... hmmm a cóż to jest ten alkohol?? napój przedskokowy, służący przełamaniu lęku, zażyty w odpowiedniej dawce powoduje zdecydowaną poprawę urody otoczenia zażywającego. Taaaak.... ulubionym napojem alkoholowym, oczywiście w zależnosci od dnia i funduszy, jest oczywiście piwo- napój bogów. Pan B. żyje w świadomości, że wszystko zawsze pamięta, bo spożyta ilość alkoholu nie może doprowadzić go do stanu niepamięci... a jednak zawsze dowiaduję się jakiś ciekawych rzeczy jakies 3 godziny po przebudzeniu kiedy to nieoczekiwanie odzwya się telefon... kolejna panienka z pretensjami.... Pan B. wie jednak co to kac... Od rana wesoło podśpiewuje... ja kaca mam silnego i to normalna rzecz... no dobrze, może nmie wesoło, ale zachrypniętym głosem podśpiewuje. W tym czasie... pająki zaczynają nieznośnie tupać, mrówki bardzo głośno oddychają, muchy strasznie często kaszlą (co zwykle im się nie zdarza), pchłom niemiłosiernie skrzypią stawy skokowe a brzęk skrzydeł muszki owocówki brzmi niczym start odrzutowca, słuchany z 40 metrów. Często świat jawi się w barwach których zwykle raczej się nie widuje. Ale mówią, że do wszystkiego da się przyzwyczaić.

bo nie da się opisać uczuć jakie we mnie wywołuje...

Pan B. nie stroni od kobiet... ale co one w nim widzą??
Niby nic, a rydz...
Na ten temat tyle...

Chciałabym, ale więcej nie napisze...
Reasumować nie będę.
Nie potrzebnie.
Zagubiona.
Zbyt wiele a jednak nic.




... musimy mieć możność oddychania.