JustPaste.it

Divide Et Impera. Część II

Pierwsza część opowiadała krótko o spectrum motywacji przez poznanie.

Pierwsza część opowiadała krótko o spectrum motywacji przez poznanie.

 

 

Divide Et Impera. Część II

Manager wybierający się wraz ze swoją grupą na tak zwaną „integrację”, niezależnie od jej rodzaju, musi pamiętać, iż dla niego jest to w dalszym ciągu praca, połączenie poligonu z poletkiem doświadczalnym, na którym może obserwować swoich ludzi w warunkach odmiennych od firmowej codzienności. Kilka lub kilkanaście wspólnie spędzonych godzin, zabawa, rozmowy i posiłki pozwalają na dokładne przyjrzenie się pracownikom, przynajmniej częściowe poznanie ich charakterów, sposobu reakcji, czy chociażby poczucia humoru.

Ten kij ma jednakże dwa końce, bowiem podzas takiej imprezy szef jest pod równie baczna obserwacją. Pracownicy też chcą poznać szefa „w cywilu”, zobaczyć jak umie się bawić, jakie dowcipy opowiada, czy usiądzie razem z pracownikami przy jednym stole. Jest to kwestia bardzo istotna, gdyż szef nie może całkowicie zbratać się z grupą, a jednocześnie nie wolno mu się izolować, aby nie podkreślać dystansu, który przy założeniu pełnej integracji, byłby elementem absolutnie niepożądanym i destrukcyjnym.

divide

Dobry manager powinien uzależnić swój udział w planowanych zabawach od własnej sprawności fizycznej i powszechnie obowiązującego modelu kultury korporacyjnej w jego firmie. Bardzo dobry manager zanalizuje te czynniki i tak zaplanuje imprezę, aby rodzaj gier był adekwatny do stopnia jego zaangażowania w zabawę. Jest bowiem oczywiste, że szef z 20-kilogramową nadwagą nie może wziąć udziału w biegach przełajowych, połączonych z przechodzeniem po moście linowym, gdyż spektakularny upadek na oczach pracowników nie jest najlepszą formą zintegrowania się z nimi. Lecz już szef z umiarkowaną nadwagą może sobie pozwolić na biegi i nawet lekką zadyszkę na mecie, dając tym do zrozumienia, że wspólnie biegniemy i wspólnie się męczymy.

Widok zarumienionego z wysiłku i zroszonego potem przełożonego, zwłaszcza takiego, który na co dzień uchodzi za górę lodową, pozwala podwładnym ujrzeć w nim człowieka z krwi i kości. W konkurencjach sprawnościowych szef nie musi, a nawet nie powinien, być najlepszy, ponieważ zwiększyłby w ten sposób dystans i pokazałby pracownikom gdzie ich miejsce”, co jakkolwiek sprawdza się niejednokrotnie w codziennych służbowych zmaganiach, nie jest korzystne przy quasi służbowym umacnianiu więzi. Zagadnienie dystansu jest szalenie istotne, a jednocześnie niezwykle skomplikowane, zwłaszcza w czasie wyjazdu. Nie ma bowiem złotego środka w kwestii zachowania hierarchii obowiązującej w firmie w odniesieniu do imprezy integracyjnej.

Nie można stwierdzić z całą stanowczością, że szef powinien całkowicie się zintegrować, pozwalając sobie na luz i pełną swobodę w kontaktach z personelem. Nie można też powiedzieć, że w żadnym wypadku przełożony nie może zrezygnować z wyższej pozycji w służbowej hierarchii, gdyż musi pamiętać o dystansie, autorytecie, powadze stanowiska, itd., itp. Wybór właściwej metody zależy przede wszystkim od stosunków panujących w danej firmie oraz od osoby managera i tego, jak jest on postrzegany przez podwładnych.
Na co dzień sztywny i nieprzystępny szef nie może nagle podczas imprezy zmienić się w jowialnego brata-łatę, sypiącego pikantnymi dowcipami i pijącego bruderszaft z personelem, gdyż po pierwsze będzie niewiarygodny, a po drugie ryzykuje, iż zbytnie zbratanie może przynieść negatywne skutki w przyszłości. Taki manager, który swoja pozycję w zespole zawdzięcza opinii „żelaznej ręki” i „buldoga”, nie powinien pozwolić sobie na pełny, niczym nie skrępowany udział w imprezie integracyjnej, gdyż pozycja siły, uzyskana niejako za pomocą terroru, nie jest na tyle trwała, aby ryzykować jej utratę przez nagłe odsłonięcie łagodnego oblicza. W takim przypadku lepiej gdy szef zrezygnuje ze wspólnego wyjazdu, pozostawiając pracownikom swobodę i możliwość odpoczynku od krótkiej zazwyczaj smyczy.