JustPaste.it

Cień Świra.

Popularność czasami przydarza się ludziom nie prezentującym żadnych szcze-gólnych talentów, wiedzy ani kompetencji. Zwykle jednak działo się to przypadkiem - teraz jest inaczej.

Popularność czasami przydarza się ludziom nie prezentującym żadnych szcze-gólnych talentów, wiedzy ani kompetencji. Zwykle jednak działo się to przypadkiem - teraz jest inaczej.

 

 

Popularność czasami przydarza się ludziom nie prezentującym żadnych szczególnych  talentów, wiedzy ani kompetencji. Zwykle jednak działo się to przypadkiem. Teraz media rozmyślnie takich osobliwych bohaterów szukają. Wystarczy zrobić z siebie idiotę przed milionami telewidzów.

 

Codziennie rano w okolicach warszawskiego ronda im. Ignacego Daszyńskiego spotkać można wysokiego, szczupłego chłopaka. Ma 26 lat, mieszka z matką i rozdaje gazety, choć twierdzi, że wyuczył się czterech zawodów, a tym fachem trudni się tymczasowo, żeby zarobić na życie. Zanim zdobędzie sławę. Coraz częściej ktoś podejdzie i poprosi o wspólne zdjęcie lub autograf. Rolanda Pieczkowskiego wielu internautów zna lepiej niż polityków albo aktorów, a to dlatego, że miał okazję zaprezentować się milionom  telewidzów w kilku programach rozrywkowych zajmujących się wyszukiwaniem talentów. Zaczęło się od „Szansy na sukces”. Tam Roland został dostrzeżony przez autorkę programu Elżbietę Skrętkowską i zaproszony na występ w odcinku poświęconym piosenkom Bohdana Łazuki. Mimo, że przygoda nie była udana, Roland nie zniechęcił się i wkrótce wystartował w castingach do takich programów, jak „Idol” czy „You Can Dance”. Spróbował również po raz drugi w „Szansie”, gdzie tym razem oprócz wykonania piosenki zdołał wyrecytować fraszkę swojego autorstwa oraz nazwać prowadzącego – Wojciecha Manna – miłym bulbaskiem. Uważa, że jest osobą medialną i utalentowaną, chociaż jurorzy programów - Kuba Wojewódzki czy Michał Piróg - nie szczędzili mu ironii, a nawet pogardy nazywając go  kosmitą.

 

Roland ma długie kędzierzawe włosy, zbyt luźny i zazwyczaj niedobrany strój w postaci skórzanej kurtki i garniturowych spodni; łatwo rzuca się w oczy. Jest pewny siebie, dość wygadany i nie ma żadnych zahamowań. Potrafi kłócić się z jurorami, czasem nawet próbuje z nich żartować. Ma w sobie bardzo wiele narcyzmu i jedno jest pewne - zawsze stara się ze wszystkich sił zrobić show. Publiczność Rolanda zapamiętała, a w Internecie  stał się niekwestionowaną gwiazdą. Są idioci, którzy pochodzą z marginesu publicznego i straszą mnie, że przyjadą na rondo Daszyńskiego, bo ja im się nie podobam. Lecz ja ich nie uznaję.   Bardzo chętnie opowiada też fanom o szczegółach swojego życia; między innymi o tym, że występując w Szansie na sukces  podrywał piosenkarkę Kasię Klich, albo też o problemach z matką, która chce wyrzucić go z mieszkania. Zdradza, jak doszło do tego, że prawie zrobił striptiz na wizji podczas programu stacji 4funTV, kiedy to musiał zatańczyć taniec erotyczny, by otrzymać nagrodę. Roland przyzwyczaił widzów do siebie; wiedzą, że mogą się spodziewać jego udziału w castingach do większości nowych produkcji. W ciągu ostatnich miesięcy chłopak pokazał się w kolejnych programach telewizyjnych, udzielił kilku wywiadów oraz założył własnego videobloga w Internecie.  W efekcie Ewa Drzyzga zaprosiła go do programu „Rozmowy w toku”.  A sieć marketów elektronicznych  - do reklamy z okazji swego dziesięciolecia. Nikt nie ukrywał, że w projekcie spotu chodzi głównie o zabawę kosztem Rolanda.

 

Luntek napisał ostatnio w swoim blogu: „Z ogromną zajebistością ogłaszam wszystkim, że spodobałem się na castingu i co za tym idzie wystąpię w 2 edycji mega popularnego programu Mam Talent!”. We wrześniu będzie go można zobaczyć, jak  robi show do piosenki Britney Spears. Naprawdę Lunetek nazywa się Paweł Pszczyński, ma 19 lat i pochodzi z Gdańska, a popularność zdobył dzięki założeniu internetowego bloga. Zamieszcza tam filmy, na których - często przebrany za kobietę - śpiewa czy też apeluje o tolerancję dla gejów i lesbijek. - Chciałem się ujawnić, by pokazać, że w naszym kraju żyją różni ludzie, mający swój indywidualny styl i poglądy. Luntek zauważa, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na tak barwne i odważne postacie, jak on. W Polsce mało kto potrafi być sobą, co jest przykre. Każdy kto publicznie ośmieli się odejść od z góry ustalonego schematu spotyka się z  wielką falą krytyki. Ale to działa w sumie na korzyść takich postaci, jak ja, ponieważ ludzie chcą się wtedy czegoś więcej o nas dowiedzieć. A właśnie o popularność nam chodzi. Jesteśmy jak narkotyk, uzależniamy – mówi Luntek. Po występie w programie Mam talent nie widzi potrzeby dalszych starań o popularność. – Myślę, że ona  z dnia na dzień będzie tylko rosła za sprawą coraz częstszych propozycji. Tak naprawdę niewiele muszę robić, by utrzymać zainteresowanie moją osobą. Musze po prostu być i od czasu do czasu o sobie przypominać.                                                                                                      

 

Popularność, rozumiana jako „po prostu być”, stała się celem wielu młodych ludzi po tym, jak Jola Rutowicz – nikomu wcześniej nieznana dziewczyna wygrała program Big Brother i zaczęła robić karierę w mediach. Jej ukoronowaniem był występ w programie Gwiazdy Tańczą na lodzie i pojawienie się na rozkładówce magazynu dla panów CKM. W krótkim czasie zamieniła ona pluszowego różowego konia - maskotkę,  który był jej znakiem rozpoznawalnym, na kilkaset koni mechanicznych pod maską Ferrari  - auto otrzymała od organizatorów targów erotycznych za firmowanie imprezy swoim wizerunkiem. Fani nazywają Jolę polską królową kiczu. Ona i Luntek zostali wyróżnieni w tegorocznej edycji plebiscytu Świry, organizowanego przez studentów Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej im. Wojciecha Korfantego w Katowicach. Głosowanie odbywa się przez Internet; na podium Jola i Lunetek stanęli obok takich osób jak Tomasz Karolak, Kuba Wojewódzki lub Szymon Majewski. Widać więc, że ich status w mediach systematycznie rośnie.

 

Często ludzie zajmujący się produkcją programów rozrywkowych odrzucają naprawdę utalentowanych uczestników, żeby zrobić miejsce przyciągającym uwagę publiczności dziwakom, żeby nie powiedzieć - świrom. Realizatorzy rozmyślnie  nadają im status kuriozum programu. - Przed wyborem odpowiedniego typu widowiska, a następnie jego  uczestników zawsze prowadzone są badania opinii publicznej, mające sprawdzić czego widz oczekuje i co się najlepiej sprzeda. Nie jesteśmy skazani na taki typ rozrywki, ale raczej mamy taki typ, jakiego oczekujemy - mówi dr Krzysztof Nowakowski, socjolog mediów z Uniwersytetu Warszawskiego. Można się zastanawiać, czy Jola, Rolad albo Luntek są tak głupi, by robić z siebie pośmiewisko. Czy też może przeciwnie - do tego stopnia inteligentni, że potrafią przyciągając uwagę na swój oryginalny sposób. Co myślą na ich temat  internauci? Większość poprzestaje na komentarzach typu: „wyglądasz jak frajer i karykatura mężczyzny”; „śmierdzisz pedałem”, „jak taki pustak może zrobić karierę.

 

Dr Nowakowski tłumaczy:  - Tacy ludzie jak Jola Rutowicz czy Roland Pieczkowski pozwalają nam odreagować stresy i zapomnieć o własnych niepowodzeniach. Można powiedzieć, że stanowią one swego rodzaju psychiczne katharsis dla widza. Oglądając osoby uważane przez nas za mniej wartościowe, czy - mówiąc wprost - głupsze od nas samych, staramy się podnieść swoją samoocenę i poprawić samopoczucie. Dzięki temu w  przestrzeni wirtualnej każdy może zrobić karierę, a my – bogowie sieci w komentarzach - takiego człowieka możemy wyśmiać, obrzucić wyzwiskami. I właśnie po to są nam potrzebne takie pseudogwiazdy.

Czy na dłużej znajdą one sobie  miejsce w show-biznesie? Czy może staną się symbolami popkultury? Czy też pozostaną tylko kukiełkami w przelotnie modnym widowisku? Czy zyski z osobliwej sławy zrównoważą psychiczne koszty bycia symbolicznym  świrem? Oni sami takich pytań na razie sobie nie zadają. Mówią, że są jak narkotyk, ale też wydają się znarkotyzowani swoją sławą. Sławą która w przyszłości może im sprawić wiele problemów bo ktoś na pewno przypomni sobie za parę lat że ten miły starszy człowiek był kiedyś pośmiewiskiem telewidzów.

 

Serwisy plotkarskie i tabloidy prześcigają się w doniesieniach o kolejnych produkcjach z udziałem Joli Rutowicz, o jej nowych romansach, skandalach i jej opiniach na różne tematy (niedawno stwierdziła, że jeśli by chciała, wygrałaby w wyborach do europarleamentu). I mimo, że opinia publiczna huczy od obelżywych i agresywnych wypowiedzi pod adresem Jolanty, ona  wydaje się całkowicie usatysfakcjonowana, gdyż zdobyła to na czym jej najbardziej zależało – sławę i pieniądze. 

Roland też dostaje trochę pieniędzy, choćby za udział w reklamie. A oprócz tego pogardę wielu ludzi, którzy artykuły i filmy z jego udziałem okraszają słowami takimi jak: „ Jezuu, ale skrzywienie, kwalifikuje się do poważnego leczenia psychiatrycznego. Masakra, szkoda mi gościa, ani to już nie śmieszne ani nie żałosne.” Wielu osobom jest go żal, część zabawia się jego kosztem, ale dla niego to  żadna przeszkoda w dalszych staraniach o rozgłos. Uważa, że nie musi się zmieniać i mówi o sobie: - Jestem uczciwy, mam własne poglądy. Jestem szalony. Zdanie innych mnie nie obchodzi.

Dość podobnie to wszystko wygląda w przypadku Luntka. Setki komentarzy, z których duża część to wyzwiska typu: frajer, pedał, idiota – które pokazują że takie osoby nie są widzowi obojętne prawdopodobnie zachęcą jakiegoś producenta do wykorzystania postaci Luntka w celach marketingowych. Luntek przyznaje, że ze względu na swój styl zniewieściały, infantylny styl  od zawsze na podwórku i w szkole spotykał się z krytyką i drwinami, więc zdążył się już na nie uodpornić. Bo w gruncie rzeczy to inteligentny i rzeczowy człowiek, z którym całkiem przyjemnie się rozmawia