Wiersze duszą pisane...
dziwna...
jest obojętność
chłód i milczenie
twarz zastygła w bezruchu
jeziora piasek i dzieci
dziwne słowa
niezrozumiałe
krążą po niematerialnym ciele
dziwna...
jestem gdy patrzę
i milczę bo słów tak wiele
że wypowiedzieć nie zdołam
(zieleń zieleń dookoła)
nie wiem ile
zgłosek wypluję
----------------
nie pamiętaj złego
one są
są płodne ciepłe lekkie
ociekające winem czerwonym
są pikantne jak ser pleśniowy
biały jak szpitalna pościel
małe
żółte
kolorowe
migają z prędkością dat w kalendarzu
jak miłość
co trzyma za dłonie w chwili śmierci
pachnące
zielone
są jak blat stołu
na którym siedzę na ogrodzie
- twarde
- myśli
Twarze
akwarelowe twarze rozpłynęły się
na papierze zmarszczonym
wiekiem
utrwalę je westchnieniem
na szybie metra
najlepiej dłonią lepką od tęsknoty
pozwolę bezkarnie
wystrzępionym paznokciom wystukiwać
rytm barokowych dźwięków
wyszperam nadzwyczjność
w zużytym bilecie
pochowaj mnie w spojrzeniu
kiedy pędzel ostatni raz
uderzy w martwe płótno
efekt wychodzenia
śledzisz mnie we śnie
drogami podążasz gubiąc własne ślady
na skraju marzeń
efekt wychodzenia
bolesny się staje
gdy sen się zamyka
a Ty w nim nie zostajesz
the body of christ
modlitwa bez ruchu warg
klei się jak miód
do podniebienia
słodka jest dla jego uszu
kiedy zza ołtarza
dym kadzideł pnie się w górę
skrzeczą metalowym jękiem
kadzielnice
wpatrzony ślepo tłum
smakuje boskie ciało
mało
mało
mało
bóg ujęty w dłonie
cicho śpi
to tylko godzina
rozejdą się ludzie by w codziennym ferworze
niszczyć słowem
inne stworzenia boże
bóg cicho śpi
modlitw wysłuchał
teraz szepcze
sumieniem do ludzkiego ucha
mało
mało
mało
człowieczeństwa w człowieku