JustPaste.it

Moda na tolerancję - nowy koń trojański

Miejmy na uwadze powiedzenie popularne pośród koni: daj kopyto, to po całą nogę sięgnie.

Miejmy na uwadze powiedzenie popularne pośród koni: daj kopyto, to po całą nogę sięgnie.

 

 2b9c247634de8538f9ca7840a09069ed.jpg

Parę dni temu światowe agencje podały, że 50-letni Rodell Vereen został oskarżony o zoofilię, po tym jak uprawiając w stajni seks z koniem, został złapany przez jego właścicielkę, czego nie mogły przecież przeoczyć media. Przez wieki konie i farmerzy uprawiali rolę i w końcu co poniektórzy zerwali z tym stereotypem i zachciało im się pouprawiać coś bardziej emocjonującego. Dlaczego współuprawa roli przez parę ssaków jest legalna, zaś współuprawianie przez nią seksu już nie?

W naszych mediach dane polskiego podejrzanego to świętość, ale tym razem skwapliwie podano pełne dane owego zoofila i zamieszczono jego wizerunek, ponieważ to cudzoziemiec i nie podlega polskiemu prawu (albo dziennikarze błędnie interpretują przepis o ochronie danych; u nas tabloidy podają imię i tylko pierwszą literę nazwiska, co dotyczy nie tylko podejrzanych, ale nawet prawomocnie skazanych), ale to nie wszystko. Wyjawiono imię i nazwisko pani, jednak ukryto jej wiek (co w przypadku dojrzałych dam jest zrozumiałe i eleganckie). Dopuszczono się również podania imienia owego konia, a przecież ani właścicielce, ani jej koniowi, zapewne nie zależało aż na takim rozgłosie w tak delikatnym temacie. Dziennikarze nie rozmawiali z sympatycznym nieparzystokopytnym i nie uzyskali jego zgody, zatem ujawnienie jego danych (21 lat, Sugar - Cukier) jest bezprawne.

Media nie ujawniły, czy to był pan koń, czy może pani konina i nie podano, czy igrce odbyły się za obopólną zgodą. Amerykańscy policjanci aresztowali biednego zoofila, który już był notowany nie tylko za taki sam niegodny czyn, ale okazało się, że ów dżentelmen jest stały w uczuciach - już wcześniej interesował się okołoogonowymi okolicami tego samego zwierzęcia. Cukierka zaś nie aresztowano, mimo recydywy, bowiem amerykańskie cele nie są zbyt przestronne, a obrońcy praw zwierząt już tylko czekali z kamerami, aby udokumentować niehumanitarne upychanie za kratami zakochanego zwierza.

Właścicielka zauważyła wcześniej, że jej koń dziwnie się zachowuje i ma jakąś infekcję, co oznacza, że jeden stracił głowę, zaś drugi łeb i nie stosowali żadnych środków sprzedawanych w postępowych państwach (podobno już w automatach na szkolnych korytarzach).

Przedmioty, które leżały w stajni, w dziwny sposób zmieniły swoje miejsce, np. bele siana zostały przeniesione bliżej konia i ułożono je w stertę, co oznacza ni mniej, ni więcej, że kochankowie pospołu chcieli sobie kulturalnie pościelić przed chędożeniem.

Podejrzliwa pani założyła kamerę i po paronocnych czuwaniach przyłapała w końcu zoofila, którego przekazała policji wraz z nagraniami. Konia jednak nie zdała do depozytu, bowiem zauważyła niezdrowe zainteresowanie funkcjonariuszy owym zwierzakiem (nie bez kozery ma aż takie słodkie imię).

Mężczyzna próbował właścicielkę przekonywać, że nie zrobili nic złego, ale gdy mu powiedziała, że ma wszystko nagrane, przeprosił ją, choć to konia przecież powinien przeprosić, gdyby faktycznie onże czuł się spostponowany. Jeśli nie, to obaj powinni rzucić się do nóg pani i przekonać ją, że niczego niewłaściwego nie uczynili (wszak jeszcze 40 lat temu amerykańscy policjanci potrafili wpaść z niezapowiedzianą wizytą do prywatnego domu i aresztować panów, którzy mieli się zbyt dosłownie ku sobie), zatem o co właściwie tutaj prawnikom chodzi a nawet galopuje?

Po latach poglądy się zmieniły (w końcu ludzie i konie to nie krowy) - niektóre dewiacje skreślono z medycznej i policyjnej listy, co nie oznacza, że to ostateczny wykaz. Być może owa, coraz bardziej znana para, właśnie wytycza kolejne trendy i niebawem światowe organizacje poszerzą pole tolerancji o sprawy przez nas (czyli szczególnie przez konserwatywnych Polaków) dzisiaj wszakże całkowicie nieakceptowalne. Po nawoływaniu do tolerancji wobec panów mających się ku sobie (także pań wolących siebie), należy być równie przychylnym w stosunku do mieszanej pary ssaków (człowiek - zwierzę), jeśli skłonności są wzajemne a pieszczoty serwowane są za obopólną zgodą. Fachowcy twierdzą nawet, że człowiek także należy do świata zwierząt, zatem formalne przeszkody są już dawno zlikwidowane.

Nieznana jest płeć konia, zatem trudno powiedzieć, czy oboje (albo obaj) byli hetero (czy jednak homo), zatem czy popełniali pojedynczy grzech, czy grzeszyli w dwójnasób. W przypadku zdwojonego występku, do wyjaśnienia pozostają relacje pomiędzy bohaterami historyjki - kto aktywnie dopuścił się (nazwijmy to umownie a dyskretnie) rękoczynów lub kopytoczynów, a kto był tylko biernym uczestnikiem sekscesów. Czworonóg milczy, zatem jest niewykluczone, że to on uwiódł dwunoga w swym obejściu, natomiast nie jest oczywiste - kto kogo dosiadał i zapewne to pozostanie ich słodką tajemnicą (to przecież ich prywatna sprawa!).

Trudno zrozumieć dlaczego funkcjonariusze byli aż tak zasadniczy, wszak mogli przeprowadzić z ową parą kolejną rozmowę pouczającą i dyscyplinującą.

W dobie powszechnego wy/uzda/nia, w naszym języku zapewne nieprzypadkowo mamy związek ludzkiej nieobyczajności z końską uzdą.

Jeśli ktokolwiek jest oburzony albo obrażony związkiem opisanej pary, proszę przemóc się i przestrzegać modnej od paru lat postawy zwanej tolerancją. Że jeszcze świat aż takiej tolerancji od nas nie żąda? Spoko! Kiedyś sobie zażyczy, zatem w ramach intelektualnych ćwiczeń już można potrenować wyrozumiałość wobec innych, aby nam postępowe narody znowu zacofania nie zarzucały, niczym lasso na szyję konia i abyśmy nie byli zanadto spętani ciemnotą.

Po zaangażowaniu mediów w sprawę, widać, że śledztwo pary mającej się ku sobie, lada dzień ostro ruszy z kopyta...

Moda na sukces jest raczej dla zamożnych obywateli, natomiast moda na tolerancję ma większy zasięg - nie zależy od zamożności, zatem wipi od wszystkich wymagają tolerancji, w przeciwieństwie do sukcesu.

Cukier ma szansę zostać kolejnym koniem trojańskim. Miejmy także na uwadze powiedzenie popularne w stadninach: daj kopyto, to po całą nogę sięgnie.