JustPaste.it

Wychowanie czy Hodowla Dzieci?

Temat tabu na szczycie szklanej góry. Jednak do tej pory tak mało powszechnie wiadomo co, jak, gdzie i kiedy?

Temat tabu na szczycie szklanej góry. Jednak do tej pory tak mało powszechnie wiadomo co, jak, gdzie i kiedy?

 

Gdy się rodzimy cały wszechświat stoi przed nami otworem. Jest jedynym światem jaki znamy, czy aby na pewno? Najprościej zobaczyć to można na przykładzie dziecka z rodziny patologicznej. Brak zainteresowania, wsparcia, wprowadzenia w życie i nauczycieli, tych którzy naprawdę uczą rozwiązań. Co właściwie kształtuje młodego człowieka? Na myśl przychodzi najpowszechniejsze zdanie:" ulica". Ulica to ludzie, okolica i... mentalność, zachowania, decyzje, a wszystko to dzieci obserwują. Często mówi się o wiedzy, wiedzy teoretycznej, tej którą możemy nabyć np. w szkole. Jednak czego tam się uczy dzieci? Decyzji w dorosłym życiu? Definicji dorosłego życia? Pytań może być tak wiele jak ludzi, pomnożonych przez każdą myśl, która się pojawi w głowach tych ludzi.

Ja np. doświadczyłem życia w rodzinie w której ważniejsza była wódka i libacje, zamiast skupienia się na mnie, wtedy...

Teraz mam 36 lat i ponad 10 lat szukania przyczyn mojego życia i odpowiedzi na pytania, na które nikt i nigdy mi nie odpowiedział. Cała ta lekcja życiowa(bo tak wolę to nazwać), zmusza do myślenia w kategoriach "przyczyna-skutek". Żyjemy w świecie, który dosłownie, wprost pod nos podsuwa nowe rozwiązania technologiczne "ułatwiające życie", jednak tak niewiele sensownych rozwiązań życia emocjonalnego, uczuciowego, Brak ich powoduje wieczne szukanie szczęścia, jednak tak naprawdę zawsze chodzi o zaspokojenie tego co wewnątrz człowieka. Jak wspomniałem, wychowałem się w rodzinie alkoholików i cierpienie z jakim musiałem się borykać wynikało z niewiedzy mojej, moich rodziców, ich rodziców itp, itd. Żyjemy w systemie opierającym się na przesłankach publicznych, jednak nie każdego satysfakcjonuje życie publiczne,a jednak do niego lgniemy, nie zastanawiając się nad sensem własnych decyzji. Ostatnio przypomniało mi się jak kiedyś usłyszałem od mojej mamy odpowiedź, gdy poruszałem temat mojego przeżywania tego co ona robi:" a inni tak mają i żyją". Wtedy już nie pytałem dlaczego w takim razie tak bardzo boli ta odpowiedź, jednak do dnia dzisiejszego nie mogę zrozumieć tej niewiedzy jaka panuje wśród ludzi,a szczególnie rodziców. W pewnym momencie życia uważają(rodzice), że są dorośli i powinni jak najszybciej dorosnąć, jednak czym jest ta dorosłość? Mmmm? Fundamentem życie społecznego, które znaczy tyle w dzisiejszych czasach co przystosowanie się do systemu i granie razem z nim na nerwach tych, którzy "muszą" ponosić konsekwencje najbardziej ze wszystkich. Niewiedza stosowana w szkołach, jest niczym innym jak publikowaniem czystych kartek papieru na tle czerwonego tła przeznaczenia, wtłaczanego nam od dzieciństwa. Skąd ta walka w dzieciach, skąd ten entuzjazm w dzieciach gdy jeszcze nie zdały sobie sprawy z reżimu w jakim żyjemy? Tradycja pokoleń tylko gruntuje systemy gospodarcze z względu na przynależność jaką nam się wpaja od dzieciństwa. To łączy wszystkie systemy i ludzi, którzy w nich egzystują, jesteśmy po prostu przyzwyczajeni do "dawania nam życia". Jednak gdy coś idzie nie tak, wtedy powstaje bunt, a może tak wcześniej ruszyć własny tyłek (za przeproszeniem) i niejako zmusić się o doskonalenie własnego światopoglądu? Jaki by nie był MY Rodzice, zawsze mamy prawo wyboru. Nie ważne pod jaką presją społeczną byśmy żyli i ile byśmy się starali w życiu zmienić, zawsze, ale to zawsze, tam w środku wiemy co jest dobre a co złe. Tylko czasami jest problem w rozróżnieniem tego co własne, a co wpojone, ale to już inna sprawa...

Więc, wracając do tytułu artykułu, hodujemy dzieci, czy je wychowujemy? Wiadomo, że na ziemi jest miejsca na wiele możliwości, jednak lekceważenie "upierdliwości" dziecka własną niewiedzą, jest otwarciem drzwi do przedsionka "piekła". Umysł dziecka to gąbka, która wsiąka szczególnie to co podawane jest przez najbliższych i już z samego ustawienia w takim wychowawczym układzie, obowiązkiem jest nauka, dalsza nauka. Ktoś kiedy powiedział:"Nie doświadczysz, nie nauczysz się". Ja, jak i wiele dzieci podobnych mnie, jest z "hodowli dzieci". Dodatkowo tacy jak ja, żyją z tym urazem musząc radzić sobie w życiu "społecznym". Szczęśliwcom uda się dowiedzieć na tyle by wiedzieć, że ich rodzice też mieli podobnie a ten wątek, ciągnięty jest od pokoleń, bez wiedzy, bez wsparcia. Wydawanych jest wiele książek na temat wychowania i ich różnorakich sposobów, jednak tak niewiele jest wiedzy ogólnie dostępnej, takich jak czymś oczywistym jest szkoła. Ten wątek kształtujący całe narody, jest jednym wielkim powijakiem. Spełniamy swoje emocjonalne braki kosztem dzieci, kosztem rozwoju emocjonalnego, a wiedzy jak nie było widać tak brak jej nadal jest dostateczny. 

Temat tabu to życie wewnętrzne każdego człowieka. Podchodzi się do niego z dużym dystansem publicznie, ponieważ tak niewiele jest "pewników". Tak powszechnie lekceważone są potrzeby dzieci i znów wynika to z braku wiedzy na tematy życia wewnętrznego. Patrząc wstecz i na to co widzę teraz, wiem że dzieci są najnormalniejszymi istotami na ziemi, jeszcze nie zmanipulowane, zaszczute czy po prostu zlekceważone. Ktoś kiedyś powiedział:"Ten system pożera dzieci już od urodzenia" i trudno się nie zgodzić, widząc cały galimatias z którego staramy się uciec. Jeżeli takich dzieci jak ja, są tysiące, jak nie setki tysięcy, i Ci którzy powinni te dzieci prowadzić, sami potrzebują pomocy to nasuwa się istotne pytanie:To jest "Wychowywanie czy hodowla dzieci?".