JustPaste.it

Do RPO - zły kierunek

Czy mamy rzecznika wolnych obywateli, czy przestępców?

Czy mamy rzecznika wolnych obywateli, czy przestępców?

 

bfe9c3c4903c62fa9baccfc347c99a70.jpg

 

RPO zaskarżył to Trybunału Konstytucyjnego przepis Prawa prasowego, który nie daje możliwości odwołania się do sądu od decyzji prokuratury co do ujawniania w mediach danych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie. RPO zarzuca przepisowi zbyt dużą uznaniowość dla prokuratury.

Niestety, działalność Rzecznika w tej problematyce idzie całkiem w złą stronę! Zamiast zarzucać uznaniowość prokuratury (co jest prawdą, wszak jeśli przyznajemy komuś prawo uznaniowe, to jest oczywiste, że będziemy mieli przykłady na dowolność - przecież wszelkie przydziały, promesy, nagrody w dowolnych dziedzinach są obciążone ryzykiem uznaniowości), należałoby po prostu iść najuczciwszą drogą - zlikwidować ochronę danych osobowych wszystkich przestępców a nawet podejrzanych!

 Większość cywilizowanych państw nie ma takiej ochrony! Wystarczy sobie przypomnieć aferę austriackiego pedofila Fritzla, aby zauważyć, że jego dane były nam znane nazajutrz po aresztowaniu, czyli na długo przed zapadnięciem wyroku. U nas jest to niemożliwe, bowiem prawo podejrzanego (nawet o dobrze udokumentowanej przestępczej przeszłości) jest ważniejsze od dobra skrzywdzonych ofiar i od dobra potencjalnych ofiar, których ani zdrowie, ani życie dla polskiego prawa nie przedstawia zbyt dużej wartości. A co z odstraszaniem przestępców? Przecież zamieszczanie danych osobowych jest dolegliwością, którą przyszli szubrawcy zawsze biorą pod uwagę - im więcej danych o nich, tym mniej przestępców!

"Istota tego problemu sprowadza się do braku sądowej kontroli takich rozstrzygnięć, pomimo że w sposób bezpośredni dotyczą one sfery chronionego konstytucyjnie prawa do życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia" - czytamy  w uzasadnieniu wniosku RPO.

Jakiego i czyjego dobrego imienia? Umówmy się, że obywatel schodząc na drogę przestępstwa dobrowolnie rezygnuje ze swojego dobrego imienia. Jeśli okazałoby się, że aresztowano go niesłusznie, to należałoby publicznie ten fakt obwieścić     światu, przeprosić go i ewentualnie wypłacić stosowne odszkodowanie. Każdy Polak, kiedy odbiera dowód osobisty, powinien podpisać oświadczenie, że został zapoznany z dolegliwością polegającą na upublicznieniu jego wizerunku i danych osobowych w przypadku uzyskania statusu podejrzanego lub poszukiwanego. W szkołach należy przeznaczyć kilkanaście godzin na uzmysłowienie młodzieży, że wszelkie przestępstwa będą karane z całą surowością prawa, ich dane będą publikowane i wstydzić się będzie cała rodzina, zaś straty materialne będą pokrywane przez ich opiekunów. Czy ktokolwiek to wyjaśnia młodzieży? Czy programy szkolne zawierają tego typu informacje i przestrogi?

Przepis art. 13 ust. obowiązującego Prawa prasowego z 1984 r. mówi, że mediom nie wolno publikować danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe. Mówi też, że właściwy prokurator lub sąd może zezwolić ze względu na ważny interes społeczny na ujawnienie takich danych.

O czym mowa?! Proszę zajrzeć na przykładowy amerykański portal dotyczący przestępców - http://www.pascosheriff.com/webapps/ims100r.pgm, na którym mamy kartotekę aresztowanych przestępców, a właściwie podejrzanych, bowiem ostatnie dane są sprzed kilku godzin, zatem dotyczą osób formalnie niewinnych, wszak jeszcze nieosądzonych! U nas dopiero po paru latach (po ostatecznym werdykcie) można publikować tego typu dane w mediach i to po uzyskaniu zgody w sądzie.

Panie Rzeczniku - niech Pan więcej czyni dobra dla ofiar, zaś mniej się przejmuje losem podejrzanych. Niech za Pana kadencji powstaną takie portale. Niech Pan również zlikwiduje niekonstytucyjny podział na osoby publiczne i niepubliczne, bowiem istnieje grupa osób, których dane są publikowane bez przeszkód i to z powodu drobnej przestępczości, a na drugim biegunie mamy grupę uprzywilejowaną, której dane są nieujawnialne, choć bywają tam oszuści, pedofile i mordercy, zaś ujawnienie ich danych pomogłoby w przeprowadzeniu szybszego, sprawniejszego, odpowiedniejszego i tańszego śledztwa, natomiast informacje o przestępcach jeszcze nieujętych znakomicie podniosłoby autentyczny poziom bezpieczeństwa w Polsce, jak również zwiększyłyby komfort bycia obywatelem RP.

29 sierpnia 2009 pewien młody kierowca doprowadził do zderzenia z innym autem, w którym zginęło trzech braci. Sprawca nie miał prawa jazdy (zdawał kilkakrotnie), znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość w mieście, uciekł z miejsca wypadku nie udzielając pomocy ofiarom, złożył fałszywe zeznania (o rzekomej kradzieży swego auta) i był pod wpływem alkoholu! Właściwe organy odmawiają podania danych podejrzanego do publicznej wiadomości, choć wstrząśnięte społeczeństwo zna te informacje, a wszelkie próby ujawnienia w internetowych mediach kończą się "szlachetnym" przestrzeganiem prawa, czyli kasowaniem danych przez adminów.

Jeśli Panu istotnie zależy na sprawiedliwości i na walce o prawa obywatelskie, to niech Pan zajmie się raczej niezrozumiałym postępowaniem organów ścigania, które to w niektórych miastach publikują dane pijanych kierowców, zaś w innych miastach taka inicjatywa nie jest znana. Niech Pan oceni - jak to możliwe, aby w na obszarze państwa o jednolitym prawie, stosowano jakże różne formy postępowania zmierzające do walki z pijaństwem na drogach? Oczywiście, jak widać po Pańskich wysiłkach, to raczej Pan zajmie się, niestety, prawem pijanych kierowców do ochrony swoich danych, nie zaś prawem obywateli RP do posiadania informacji o przestępcach zagrażających ich zdrowiu i życiu.

Z czego to wynika, że cały cywilizowany świat idzie w kierunku ujawniania danych, zaś Polska (i może jeszcze parę dziwnych państw) utajnia możliwie długo takie informacje? Kto pierwszy wpadł na takie "szlachetne" podejście do przestępców? Przydałyby się jakieś nazwiska i daty, bowiem to jest kuriozalny i temidowy skandal!

Media mają przekazywać prawdziwe informacje społeczeństwu. Nie zawsze mamy dobre wieści do przekazania, zatem nie zawsze podawane są nazwiska w aspekcie noblowskich nagród, osiągnięć sportowych, czy wielkich wynalazków. Nasze życie bywa przaśne i mamy do czynienia z informacjami negatywnymi, w tym tragicznymi, również o przestępcach. Dlaczego media mogą podawać nazwiska w ujęciu pozytywnym, zaś nie mogą w ujęciu negatywnym? Przecież w życiu jest jak w księgowości - są plusy i minusy. Może zatem zakaże Pan publikowania liczb ujemnych, bo są zbyt negatywne i godzą w godność rozmaitych osób?

Dziennikarz ma obowiązek informowania społeczeństwa o wszystkich problemach. Jeśli za zbrodnią, oszustwem, pedofilią stoją konkretne nazwiska, to społeczeństwo ma prawo do tej wiedzy, zaś media mają obowiązek informowania także w nieprzyjemnych sprawach. Na tym polega bezstronne dziennikarstwo. Jeśli komuś udowodnimy nieuczciwość dziennikarską, to są odpowiednie narzędzia do walki z takim zjawiskiem.

Niech Pan zwróci uwagę na hipokryzję naszego prawa oraz mediów, które podają dane podejrzanych i przestępców zagranicznych (nazwisko i wizerunek nijakiego Fritzla był nam znany tuż po aresztowaniu). Podawane są także pełne dane Polaków popełniających przestępstwa poza Polską. Całkowicie nie są zrozumiałe procedury, które umożliwiają publikowanie danych wybranych osób, zatajanie innych i to pod obowiązującą Konstytucją 1997, która (czyżby?) umożliwia rozmaite podejście do osób w zależności od ich zameldowania, obywatelstwa, stopnia publicznej znajomości... Czy rzeczywiście o to chodziło twórcom Konstytucji RP?

Mamy do czynienia z komicznym efektem interpretacji dziwacznego polskiego prawa - otóż można podawać, że zarzuty postawiono Janowi K., który jest synem ministra Kowalskiego... O, choćby podano pełne dane dziewczyny będącej ofiarą swego ojca pedofila, przy czym podano jedynie imię i pierwszą literę zboczeńca. Pierwsza litera B (w obu przypadkach) ujawniała dane przestępcy, ale wszyscy (w tym zapewne Rzecznik dr Janusz Kochanowski oraz inni wielkoduszni obrońcy danych osobowych wyrzutków społeczeństwa) byli usatysfakcjonowani, choć takie idiotyzmy to chyba tylko są w Polsce! Nieuczciwe wobec innych narodów jest ukuwanie tytyłów typu "Ujęto polskiego Fritzla", bowiem tacy na przykład Austriacy mogą jedynie napisać "Mamy autriackiego B.".

Innym dowodem na dewiację naszego prawa jest i to, że polskie media podają jedynie inicjały, zaś zagraniczne portale podają pełne dane naszych łotrów - częstokroć wystarczy w innym języku podać charakterystyczne słowa i uzyskać  wszystkie dane skrzętnie ukrywane w Polsce. Kabaret ma się dobrze także po upadku komuny!

Żenujący jest brak odwagi naszych mediów - nie jest znany przypadek (nie licząc jakichś osobistych pyskówek i porachunków dziennikarza), kiedy to odważny potomek naszych rycerzy (lub powstańców warszawskich albo stoczniowców Wybrzeża) podał pełne dane domniemanego lub prawdziwego sprawcy i został ukarany. Nawet nie  wiadomo, w jaki sposób Temida to sobie wyobraża - utrata pracy, dotkliwa kara finansowa? Jako syn odważnego narodu, ciągle czekam na pierwszego bohatera takiej sprawy, szkoda że bezskutecznie...

Przykłady niesprawiedliwego (niekonstytucyjnego) podejścia do podejrzanych mamy niemal codziennie. Oto 13 września media donoszą -
"Zatrzymano w Ostródzie 50-letniego mężczyznę, który przyznał się do zamordowania 25-letniego sąsiada. Zmasakrowane zwłoki ofiary w sobotę odnalazł wędkarz. Zatrzymany mężczyzna przyznał się do winy i wyjaśnił, jak doszło do zabójstwa - ofiara i sprawca, mieszkańcy jednego osiedla, wdali się w sprzeczkę. Obaj byli pod wpływem alkoholu. Sprawca twierdzi, że okładał ofiarę drewnianym kołkiem. Bił po plecach i po brzuchu tak, że ofierze pękła wątroba - to było raną śmiertelną. Następnie sprawca zadał ciosy nożem w głowę. Na koniec zmasakrowane zwłoki ostały wrzucone do jeziora, w którym odnalazł je wędkarz. Śledczy przyznali, że tak brutalnego zabójstwa od lat nie notowano w tej okolicy".

I przykład zza oceanu (z tego samego dnia) -
"Szok w Pensylwanii: zgwałcił mężczyznę na wózku. Policja w USA aresztowała w przytułku dla bezdomnych 54-latniego Briana Parksa, który dokonał przestępstwa, które amerykańskie media zgodnie nazywają 'odrażającym'.  Przykuty do wózka mężczyzna przebywał w łazience dla inwalidów w centrum handlowym. Parks, znany policji z powodu także innych wykroczeń, zamknął się z nim w łazience i zgwałcił go".

Czy widzi Pan różnicę w traktowaniu obywateli w zależności od geografii? Nie czuje Pan dyskomfortu prawnego? Nazwiska Polaka nie podano, choć przyznał się, zaś dane Amerykanina ujawniono, choć popełnił przestępstwo cokolwiek niższej rangi i to na drugim końcu świata oraz nie wyraził zgody na publikację swoich danych. Jak Pan sądzi - czy dane Amerykanina są dla nas ważniejsze od danych rodaka - tu i teraz? Ujawnienie czyich danych zwiększyłoby poziom naszego bezpieczeństwa i ułatwiłoby śledztwo? Czyżby tych amerykańskich?

Na pewnym amerykańskim filmie, występne dziewczę pyta swego adwokata, czy w mediach zostaną ujawnione jej dane, zaś on ją informuje - nie, ponieważ jest niepełnoletnia. Niech to będzie dla Pana wskazówką podczas rozpatrywania zakresu udzielania przez polskie media informacji dotyczących podejrzanych, poszukiwanych i osądzonych osób. Niech Pan nie rozważa dowolności ujawniania danych, ale niech Pan dąży do likwidacji bezsensownych przepisów przesadnie dbających o dobro podejrzanych i przestępców oraz niech Pan zajmie się prawem społeczeństwa do posiadania możliwie szerokich informacji na temat konkretnych podejrzanych i przestępców: kiedy ich aresztowano i za co oraz okresy przebywania na przepustkach i datę wyjścia z więzienia.

Jeśli Pan tego nie dokona podczas swojej kadencji, to nadzieją społeczeństwa polskiego będzie kolejny RPO, który zajmie się poważnym traktowaniem bezpieczeństwa obywateli RP oraz nie będzie zajmował się mało istotnymi działaniami i to nie na korzyść społeczeństwa.

 PS  Informacja sprzed chwili (14 września) -
"Policjanci z Zambrowa musieli użyć broni, aby zatrzymać po pościgu i obezwładnić 26-letniego kierowcę poloneza. Jak się okazało, mężczyzna był pijany (w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu), a ponadto miał także sądowy zakaz prowadzenia pojazdów właśnie za jazdę pod wpływem alkoholu".

 Nie sądzi Pan, że ów obywatel powinien mieć ujawnione dane podczas poprzedniej jazdy po pijanemu, zaś w powyższej notatce bezwzględnie powinny pojawić się jego dane? Bez czekania na zgodę sądu - po prostu na odpowiedzialność rozumnych policjantów. No i może Pan swój cenny czas i wrodzoną uczciwość poświęci raczej na opracowanie spójnej a sprawiedliwej procedury dotyczącej dotkliwej finansowej kary oraz sposobu uniemożliwiającego (lub choćby znacznie utrudniającego) kierowanie pojazdem przez pijaną osobę, w szczególności ujętą już wcześniej na takim przestępstwie.