JustPaste.it

USA - "wolny kraj, wolnych ludzi..."

Ameryka wolnym krajem wolnych ludzi? Niesądzę...

Ameryka wolnym krajem wolnych ludzi? Niesądzę...

 

Według ostatniego, do którego udało mi się dotrzeć, raportu amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości 13,6 miliona Amerykanów miało w okresie od 30 czerwca 2007 do 30 czerwca 2008 kontakt ze służbami więziennymi w USA, a więc było doprowadzonych do aresztu, lub też byli na różnego rodzaju warunkowych zwolnieniach, albo posiadało wyroki więzienia w zawieszeniu. Z tej liczby 2,3 miliona osób przebywało w więzieniach, czy to lokalnych, stanowych, czy federalnych!

Międzynarodowe Centrum d/s Studiów Więziennictwa, działające przy King’s College w Londynie, obliczyło, że w USA jest więcej ludzi za kratami niż w którymkolwiek kraju na świecie. Na drugim miejscu plasują się Chiny z 1,5 mln więźniów , a na trzecim Rosja z 870 tysiącami. Trudno oczywiście uznać, czy dane pochodzące z Chin są prawdziwe, nie mniej jednak naród, który ponoć cieszy się największą wolnością na świecie, dość często wolność tą traci. Tymbardziej, że inna klasyfikację, mówiącą o liczbie więźniów przypadających na 100 tys. mieszkańców,  również "wygrywają" Amerykanie wynikiem 737 więźniów, drugie miejsce przypada Rosji z 611 osadzonymi.

Organizacje pomagające więzioniom oraz działające na rzecz liberalizacji rygorystycznego prawa, takie jak  Prisons Activist Resource Center, czy Oberlin Action Against Prisons alarmują społeczeństwo oraz rząd o przerażającym zjawisku wzrostu populacji więziennej. Jeszcze w latach siedemdziesiątych liczba więźniów w Stanach Zjednoczonych spadała średnio o 1% rocznie. W roku 1975 wynosiła zaledwie 380 tysięcy. Dwadzieścia lat później przekroczyła półtora miliona, a na początku obecnego wieku sięgnęła dwóch milionów. Raporty Depertamentu Sprawiedliwości potwierdzają te alrmujące sygnały, a jedynym sukcesem jakim może pochwalić się amerykański wymiar sprawiedliwości jest spadek tempa wzrostu liczby więźniów.
Pomimo iż w USA mieszka zaledwie 5 % ludności świata, siedzi tam 25 % wszystkich więźniów świata! Stany Zjednoczone Ameryki Północnej dzierżą wątpliwy rekord świata jako państwo, które więzi najwięcej swoich obywateli.

Z czego to wynika? Coroczny wzrost liczby mieszkańców USA może i ponosi część winy, ale nie jest głównym "autorem" tego rekordu. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą amerykańscy politycy, którzy w latach 80 ubiegłego wieku wprowadzili bardzo surową politykę karania. Jednym z doradców prezydenta Reagana był profesor, politolog James Q. Wilson. Jako naukowiec, wykładowca Harvardu stworzył on wówczas teorię "zbitych szyb", którą zastosowano w praktyce. Wilson dowodził, iż najlepszą metodą zmniejszenia przestępczości jest reakcja i kara dla sprawców nawet najmniejszych wykroczeń. Nastapiło więc ogólnonarodowe szaleństwo z podwyższaniem kar za wszelkie przestępstwa, od kar za pobicia czy włamania, aż po gwałty czy handel narkotykami. Wiele stanów wprowadziło wówczas zasadę "do trzech razy sztuka" - osoby skazywane po raz trzeci, dostawały dożywocie.

Koszty tej polityki są ogromne. Rząd federalny i poszczególne stany wydają dziś na więziennictwo 55 mld dol. rocznie. Jak podaje centrum badawcze Pew jest to 127 proc. więcej niż 20 lat temu. Tymczasem wzrost nakładów na oświatę wyniósł w tym czasie tylko 21 proc.

Za jakie przestępstwa siedzi w USA najwięcej więźniów? Za narkotyki. Jest to skutek słynnej "war on drugs" - wojny z narkotykami, która ma zmniejszyć dostępność narkotyków na terenie USA. Główna zasada polityki "zero tolerancji dla narkotyków" to oczywiście surowe kary za jakiekolwiek posiadanie, czy handel narkotykami. Surowość przepisów doskonale opisuje historia pewnej czarnoskórej mieszkanki małej miejscowości w stanie Teksas, która za obietnicę pośredniczenia w załatwieniu 1 garma heroiny została skazana na dożywocie! Dla sądu nie miało znaczenia, iż jest samotnie wychowującą 8 letnią córeczkę matką. Ta trzydziestolatka o warunkowe zwolnienie może ubiegać się w 2098 roku...

Zgodnie z wsześniejszym raportem Departamentu Sprawiedliwości, w 2006 roku 2 mln Amerykanów, które miało styczność z wymiarem sprawiedliwości, wpadło w kłopoty z powdu narkotyków, często za jednego skręta. Przestępstwa narkotykowe powodują, że amerykański system więzień jest "zatkany". Polityka wojny z narkotykami nie sprawdza się, co raz więcej krajów na świecie odchodzi od wzorca amerykańskiego i liberalzuje kary za tego typu przestępstwa. Sam James Q. Wilson przyznał po wielu latach, że niektóre kary faktycznie były za ostre, a szef DEA - amerykańskiej agencji do walki z narkotykami, że nie rozumie dlaczego funkcjonuje jeszcze nazwa "wojna z narkotykami". Wojna wg niego ma początek i koniec, a z narkotykami nigdy się nie wygra.

Dlaczego więc USA nie odchodzi od swojej twardej polityki? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Nie wiesz o co chodzi? Chodzi o pieniądze. Powszechnym zjawiskiem w USA jest prywatyzacja służby więziennictwa. W ten sposób amerykański rząd daje zarobić niektórym biznesmenom, a do tego ma tanią siłę roboczą, gdyż więzień nie może odmówić pracy, więc władza ma do dyspozycji rzeszę pracowników do licznych robót publicznych. Tak o to w "wolnej Ameryce" "wolni obywatele" cieszą się swoją demokracją.