JustPaste.it

Chcesz wygrać w LOTTO - płacz i płać (3 złote)!

Od 9 października za jeden zakład LOTTO - teraz jeszcze Dużego Lotka - zapłacimy 3 złote. Czy to głębsze sięganie do naszej kieszeni ma w ogóle jakiś sens?

Od 9 października za jeden zakład LOTTO - teraz jeszcze Dużego Lotka - zapłacimy 3 złote. Czy to głębsze sięganie do naszej kieszeni ma w ogóle jakiś sens?

 

Zmiana obowiązującej stawki z 1,60 na 2,40 złotego, a więc ceny zakładu z dopłatą z 2 na 3 złote, nie jest jedyną zmianą w obecnym Dużym Lotku: od 9 października zmienia on nazwę na LOTTO, oraz zmienia się podział tej części sumy stawek wniesionych przez graczy w edycji, która jest przeznaczona na wypłaty wygranych, czyli ogólnej puli. Ta ogólna pula (przypominam - obecnie i po zmianie wciąż 51 procent sumy stawek) będzie teraz dzielona tak, by jeszcze więcej pieniędzy trafiało do puli "szóstek": dotychczasowy wskaźnik procentowy zmienia się z 36 na 44 procent. Ponieważ jednak bilans musi wyjść na zero - zmniejszy się przydział procentowy na pulę "piątek" z dotychczasowych 15 na 8 procent. Gwarantowana wypłata za trafienie "trójki" wprawdzie wzrośnie, jednak w stosunku do zmieniającej się stawki - zmaleje. Dotychczas przy stawce 1,60 złotego stanowiła 10-krotność stawki, czyli 16 złotych, obecnie przy stawce 2,40 stanowić będzie trochę więcej niż 8-krotność i wyniesie 20 złotych. Z ogólnej puli będzie także najczęściej mniejszy, procentowy przydział na pulę "czwórek" - jednak różnie, w różnych edycjach gry - ponieważ jest zmienny.

Ostatnią istotną zmianą jest zagwarantowanie w edycjach bez kumulacji kwoty wygranej za ewentualną, trafioną "szóstkę" w wysokości 2 milionów złotych. Jest to jednak w dużym stopniu obiecywanie przysłowiowych Niderlandów, ponieważ słusznie liczy zarząd Totalizatora, że ilość zakładów w tych edycjach znowu zmaleje, wobec czego proporcjonalnie mało będzie w nich trafianych "szóstek". Gdyby się jednak zdarzały, a pula "szóstek" nie osiągnęła kwoty 2 milionów - Totalizator dołoży, ale tylko z funduszu nieodebranych wygranych.
Jest tych nieodebranych wygranych co roku pewna ilość, najczęściej drobnych (chociaż zdarzały się też nieodebrane "szóstki") i dobrze, że po długiej przerwie te pieniądze będą wracały do graczy. Po długiej przerwie, ponieważ jeszcze w latach dziewięćdziesiątych Totalizator fundował za nie graczom nagrody rzeczowe w Zakładach Specjalnych, ale później jakoś przestał i pieniądze wpadały w przysłowiową "czarną dziurę". To że obecny Zarząd deklaruje chęć ponownego oddawania ich graczom - to oczywiście plus, tylko z drugiej strony gdyby fundusz się wyczerpał - to tych gwarantowanych 2 milionów złotych za "szóstkę" może jednak nie być.

 

I to wszystkie istotne zmiany - na mój gust zdecydowanie za mało, by szumnie ogłaszać przekształcenie Dużego Lotka w nową grę. Skoro jednak Express Lotek bez ani jednej istotnej zmiany w regulaminie zmienia nazwę na Mini LOTTO - to może opisane zmiany w Dużym Lotku uzasadniają zmianę nazwy. Najważniejsze przecież, by obecny zarząd mógł się pochwalić aż trzema "nowymi" grami (także Multi Lotek, przy równie małych zmianach regulaminowych zmienił nazwę na Multi-Multi). Są to zmiany ewidentnie pijarowskie, tyle że służące do wykazania się przed zwierzchnością - zajęty stoczniami minister Grad nie będzie przecież porównywał regulaminów gier.

No cóż - wypada te zmiany skomentować. To, że będziemy płacić drożej, wobec czego gra stanie się jeszcze mniej dostępna dla uboższych graczy - jest oczywiste. Jest też oczywiste, że pogorszy się pozycja Totalizatora w stosunku do konkurencji: innych podmiotów hazardowych, tym bardziej, że Duży Lotek generuje około 60 procent obrotów Spółki. A udział Totalizatora w polskim, hazardowym torcie wciąż maleje: jeszcze w roku 2005 wynosił 42 procent (cały rynek 5,6 miliarda, obroty TS 2,4 miliarda złotych), a w ubiegłym wobec 3,5 miliarda złotych obrotów Spółki i szacowanego na 17 miliardów całego rynku, wyniósł tych procent około 20.

Na pewno zmniejszy się ilość zawieranych zakładów - są na to dowody, chociażby to, co zdarzyło się po ostatniej podwyżce w lipcu 2006. Jeszcze w 2005 roku zostało zawartych około 1. 323.085 tysięcy zakładów, a w 2006 ich ilość zmalała do około 998.277 tysięcy, a w 2007 nawet do około 952.508 tysięcy zakładów. Nie pomogło wprowadzenie na przełomie sierpnia i września 2007 roku trzech edycji gry w tygodniu. Nawet w ubiegłym, rekordowym (pod względem ilości dużych, zachęcających do gry kumulacji) roku, ilość zawartych zakładów nie przebiła tej z 2005 roku - było ich około 1.288.602 tysiące czyli jakieś 43 miliony mniej. Jest więc tak, że z jednej strony wzrost ceny wpływa na zwiększenie wolumenu obrotów, z drugiej zmniejszenie ilości zawieranych zakładów te obroty redukuje. To czy saldo podwyżki będzie dodatnie - zależy od stopnia jej akceptacji przez klientelę Totalizatora. Biorąc pod uwagę to, że cena staje się powoli zaporowa - może być różnie, czego przykład daje to, co stało się z obrotami w Multi Lotku i Multi Lotku Plus po podwyżce jesienią 2007 roku ceny zakładów o 100 procent, z 1,25 na 2,50 złotego. Już w roku 2008 w stosunku do roku 2007 nieco zmalały, kształtując się na poziomie około 981 milionów złotych. W roku bieżącym gracze tej podwyżki definitywnie nie wytrzymują, spadła ilość zawieranych zakładów i zaczęły spadać obroty. Nie pomogło przekształcenie 15 czerwca tych dwóch gier w jedną (Multi-Multi) i wprowadzenie 2 losowań dziennie - monitoring obrotów wskazuje na to, że prawdopodobnie będą one mniejsze, niż w roku ubiegłym, o jakieś 200 milionów złotych.

Jak ostatecznie będzie teraz, po podwyżce w Dużym Lotku - pokaże oczywiście czas, ale zapowiedzi trwania kryzysu także w roku 2010, spadku zatrudnienia, stagnacji płac muszą studzić ewentualny optymizm. Na pewno zdziwienie budzi to, że obecny zarząd Totalizatora, którego członkami są ludzie z tytułami naukowymi przed nazwiskiem, zna tylko dwa kroki w tym tańcu, o już nawet nie poprawę, lecz przynajmniej utrzymanie pozycji Spółki na polskim rynku hazardu: podwyżki cen zakładów i zwiększanie częstotliwości losowań.
A czy są możliwe inne kroki? - oczywiście są. Już krótko po uformowaniu się obecnego zarządu Spółki złożyłem temu zarządowi nie tylko projekty naprawdę nowych gier, ale także liftingów "starych", zwiększających ich atrakcyjność. Wprawdzie zupełnie nie podzielam głębokiego (acz wynikającego z braku własnych doświadczeń) przeświadczenia członków zarządu, iż tylko odpowiednia wysokość pul na wygrane motywuje do gry, bo świetnie wiem, że wielu graczy woli mniejsze, za to częstsze, bardziej regularne wygrane (stąd np. popularność gry na 3 liczby w Multi Lotku), ale wiedząc o tym niesłusznym przeświadczeniu wyszedłem naprzeciw, proponując wprowadzenie do Dużego Lotka drugiej, dodatkowej stawki (przy wtedy obowiązującej stawce w wysokości 1 złoty proponowałem dodatkową w wysokości 60 groszy). W sumie gra na obie stawki kosztowałaby tyle, ile kosztuje jeszcze obecnie - 2 złote (stawka podstawowa 1 zł + dodatkowa 60 groszy + dopłata do obu 40 groszy). Zawarcie zakładu z dodatkową stawką nie byłoby obowiązkowe, wobec czego gracze z chudym portfelem mogliby grać nadal tanio - tylko za stawkę podstawową.
Obie stawki tworzyłyby odrębne pule: podstawowa (1 zł) pulę podstawową i dodatkowa (0,60 zł) - dodatkową. Pula podstawowa byłaby dzielona tak, jak jest cały czas - na pule: "szóstek", "piątek", "czwórek" i "trójek" i każdy gracz z wygrywającym zakładem otrzymywałby wygraną - jak poprzednio. Natomiast pula dodatkowa nie byłaby dzielona pomiędzy pule niższych wygranych i była w całości przeznaczona na wygrane "szóstki". Kupony obu tych opcji gry różniłyby się tylko ceną: 1.25, lub 2 złote.
Gracz, który trafiłby "szóstkę" w zakładzie zawartym tylko ze stawką podstawową otrzymywałby wygraną również tylko z puli podstawowej. Za "szóstkę" w zakładzie z obiema stawkami otrzymywałby natomiast wypłatę z obu pul.

Ten sam mechanizm cenowy można było zastosować obecnie: zamiast jednolitej stawki 2,40 zł i tym samym ceny 3 złotych za zakład - zaproponować graczom dodatkową stawkę 0,80 zł, która wraz z dopłatą 0,20 zł dałaby cenę zakładu z obiema stawkami - 3 złote. Ponieważ obecnemu zarządowi bardzo zależało, by jak największa część stawki wnoszonej przez graczy trafiała do puli "szóstek", przyjrzyjmy się, ile będzie trafiać do tej puli wg pomysłu zarządu, a ile trafiałoby wg mojego:

 Pomysł zarządu TS:Pomysł mój:
Jedna stawkaStawka
podstawowa
Stawka
dodatkowa
Stawki w zł:2,401,600,80
51% odpis na ogólne
pule wygranych w zł:
1,2240,8160,408
Odpis z puli ogólnej
na pulę "szóstek" %/zł:
44%
0,53856 zł
36%
0,29376 zł
100%
0,408 zł
Razem trafi (trafiłoby)
do puli na "szóstki" zł:
0,540,70

Jak widać, każdy gracz, zawierający zakład za 3 złote dołoży (wg pomysłu zarządu TS) do puli "szóstek" 54 grosze, wg mojego pomysłu dołożyłby 70 groszy i to bez zmieniania procentowego przydziału do tej puli z 36 na 44 procent. Oczywiście można tą propozycję skontrować natychmiast tym, że nie każdy gracz zagra za obie stawki. Mam na to równie natychmiastową rekontrę: po pierwsze za 2 złote w ogóle zagra, a za 3 - już niekoniecznie: zredukuje ilość zakładów, lub całkiem odpuści część edycji. Po drugie: bardzo dobrze, że nie zagra. Jeżeli zakładów zawartych na obie stawki będzie mniej, niż tylko z podstawową, to proporcjonalnie rzadziej, w obrębie stawki dodatkowej, będą inkasowane wygrane za "szóstki" - rozbita pula podstawowa nie zawsze oznaczać będzie rozbitą dodatkową, a ta będzie nadal kusić do gry i to na obie stawki - za 3 złote. Krótko mówiąc częściej będą do wygrania większe pieniądze, a przecież Panu Prezesowi Dudzińskiemu o to podobno chodzi. Cytuję ze strony www.lotto.pl:

""Wprowadzenie nowej gry Lotto ma przede wszystkim sprawić, że gracze będą więcej wygrywali. A przecież o to chodzi!" - powiedział Sławomir Dudziński, Prezes Zarządu Totalizatora Sportowego" - koniec cytatu.

Szkoda zatem, że zabrakło mu wyobraźni, by tą ideę wcielić w życie bez zmuszania graczy (którzy tego zmuszania bardzo nie lubią) do zapłacenia najpierw wyższego, obowiązkowego haraczu. Za to podziw budzi, jak gładko przeszła mu przez usta półprawda o "nowości" gry.

No i na koniec: będąca inspiracją tego tekstu podwyżka ceny zakładów Dużego Lotka zbiegła się w czasie z obecną "aferą hazardową" i być może nie jest to zbieżność przypadkowa. Zarówno obecny, jak i poprzednie dwa zarządy Totalizatora zabiegały o wyrównanie obciążeń podatkowych, wszystkich obecnych na hazardowym rynku podmiotów. Totalizator ma te obciążenia najwcześniej nałożone i największe, podobno nawet 4-krotnie większe od innych podmiotów, przy czym w znacznym stopniu obciążające także graczy. Trzeba uczciwie przyznać, że to też jest powód słabnącej pozycji Totalizatora na rynku hazardu i sprawiedliwie byłoby te obciążenia wyrównać. Tym bardziej, że np. biznes automatów ("jednorękich bandytów"), to jak się dowiedzieliśmy w czwartek (1 października 2009), w programie Jana Pospieszalskiego ("Warto rozmawiać"), zdarza się, iż jest ewidentną pralnią "brudnych pieniędzy" świata przestępczego. To rzeczywiście fakt, że nikt (poza oczywiście prowadzącym taki biznes) nie kontroluje obrotów poszczególnych "salonów" z automatami, a podatek od nich jest zryczałtowany, niezależny od tych obrotów, co umożliwia legalizację praktycznie każdej gotówki.

 

Obecny, z nadania Platformy Obywatelskiej, zarząd Totalizatora na pewno monitorował przebieg prac nad nowelizacją ustawy i być może liczył, że pewne wyrównanie cen na rynku dzięki wprowadzeniu dopłat w hazardzie prowadzonym przez podmioty prywatne, ułatwi akceptację podwyżki ceny zakładów przez klientelę Totalizatora. Być może w ogóle podwyżka ma miejsce z założeniem, że dopłaty będą obowiązywały wszystkie podmioty. Działania posła Chlebowskiego (blokowanie dopłat), niezależnie od tego, czy korupcyjne, czy też nie (np. wynikające z jego przekonań) - stały temu na przeszkodzie. Być może zatem nie jest to takie oczywiste, kto i dlaczego rozpętał "aferę hazardową", czy też kto spowodował przecieki informacji o niej do mediów - nie tylko konkurencji politycznej Platformy Obywatelskiej mogło na tym zależeć. Równie dobrze mogła to być wewnętrzna rozgrywka wewnątrz rządzącej aktualnie partii. Ale szansa na to, że szybko dowiemy się dokładnie i do końca jak było - jest mniej więcej równa szansie trafienia "szóstki" w LOTTO.

Krzysztof Płocharz