takie naprawdę krótkie przemyślenie o długowieczności.
Wiecie dość niedawno, w sumie przed chwilą będąc w mojej kuchni, w moim rodzinnym miasteczku przy robieniu kanapki wtargneła do mojej głowy dziwna myśl.
Wracając do nurtu i głownego tematu- przy robieniu kanapki i przesunięciu się filmu życia o jeden kadr spojrzałem w prawo i ujrzałem zwyczajną jakby się wydaje kromkę chleba.
Tak, tak - zwyczajną kromkę , którą zostawiłem bodajże godzinę temu samej sobie na stole. Była już inna, lekko czerstwa i twarda, widać zmęczona życiem. Ta kromka wyglądała już jak starszy człowiek. Bez wigoru, bez braku świeżości, nie pociągająca i jak już wcześniej pisałem- po prostu czerstwa. I tak się zastanawiam- dlaczego tak się stało? Chleb pod przykryciem wytrzyma kilka dni a kromka pozostawiona na powietrzu w moment i jak na swoją kromkową egzystencję umiera. Kromkę postarzało powietrze. Gdyby porównać kromkę do naszego ludzkiego ciała to czy powietrze nas też tak niszczy? Nie chodzi mi o to żeby nas przez całe życie trzymać w folii ;] ale czy przyczyną naszego procesu starzenia nie jest powieetrze??
Czy np: w kosmosie nie bylibyśmy nieśmiertelni??? Przecież w komosie czas działa inaczej, dokładnie nie wiem ale wylatując na kilka lat w przestrzeń kosmiczną i wracając na naszą kochaną rodzimą planetę minie lat kilkadziesiąt. Hmm...po śmierci mamy żyć wiecznie tam na górze...tak mówi Biblia- może o to chodzi? Może raj to kosmos, a gdyby zacząć intepretować słowa o raju, niebiosach po prostu dosłownie? Czy nieśmiertelność jest tak blisko nas?
CO MYŚLICIE O TAKIM TOKU MYŚLENIA?
Kosmos wygląda na raj, tyle planet i przestrzeni. Może Ziemia to piekło przepełnione
zbrodniami i złem gdzie piękne są tylko chwile? Ograniczone paroma kontynentami?
pozdrawiam : )