JustPaste.it

Niech żyje niepodległość!

Dlaczego świętujemy właśnie tego dnia, nie innego? Polonus tak sobie myśli, że ktoś zrobił hokus-pokus i nastąpiła niepodległość. Wczoraj była podległość, dzisiaj niepodległość.

Dlaczego świętujemy właśnie tego dnia, nie innego? Polonus tak sobie myśli, że ktoś zrobił hokus-pokus i nastąpiła niepodległość. Wczoraj była podległość, dzisiaj niepodległość.

 

Właściwie, to ona nie ma wyjścia – musi żyć. Na dodatek tuż obok podległości. Wiecie, to jest jakby śmieszne, ale podległość idzie łatwo odróżnić, zaś niepodległość – trudno. Prawdę mówiąc, niepodległość idzie odróżnić wyłącznie dzięki podległości. Kiedy się je porówna. Wtedy nawet najgłupszy polityk umie odróżnić: to jest podległość, a to – niepodległość. Należy zresztą przyznać, że politykom takie proste rzeczy jednak też się często mylą, ale spowodowane to jest faktem spędzania przez polityków zbyt długiego czasu przed lustrem.

Niejasne? Jak to, niejasne? Przecież każdy wie, że w lustrze prawe jest lewe i odwrotnie. Przed lustrem politykom zawsze się to miesza. Tak samo niepodległość z podległością się miesza. Trzeba to rozumieć.

Bo polityk przed lustrem spędzać czas musi. On musi wiedzieć, jak wypada w oczach wyborców. Nawet wtedy, kiedy z tych oczów całkiem wypada.

Niepodległość zaś, prócz tego, że musi żyć, musi jeszcze być świętowaną. Bez świętowania każdy Polak mógłby przybierać odświętną minę każdego dnia w roku. Byłoby to niedopuszczalne, aż tylu niepodległości to jednak Polska nie doczekała w swej historii. Kilku jednak doczekała. I aby je odróżnić, należy świętować w dniu odpowiednim.

Kwestia odpowiedniego dnia to jest cholernie ważna sprawa.

Spytajcie zwykłego Polonusa, dlaczego świętujemy właśnie tego dnia, nie innego. Myślicie, że Polonus wie? Za diabła. On tak sobie myśli, że po prostu, ktoś zrobił hokus-pokus i nastąpiła niepodległość. Wczoraj była podległość, dzisiaj niepodległość. Jeżeli mocniej zwykłego Polonusa przyciśniecie, to on jeszcze bąknie, że hokus-pokus Piłsudski zrobił. Na kolejne pytanie można w dziób dostać.

A kiedyś było inaczej. Nie świętowaliśmy niepodległości i słusznie, bośmy jej nie mieli. Świętowaliśmy odrodzenie, cokolwiek miało to znaczyć. Święto kojarzyło się z jakimś manifestem, którego nikt normalny nie czytał. Polonus zresztą myśli, że ten manifest napisany był po rusku.

To wcale nie jest głupia myśl. Wystarczy spytać w IPN-ie.

No, zła czy dobra, sprawa była przynajmniej jasna: ogłosili manifest, nakazali świętować. Ponieważ wtedy wszystko nakazywali, naród się przyzwyczaił. Świętował. A głupich pytań zadawać nie miał kto.

Teraz, ponieważ jest niepodległość, co gorsze zaś, demokracja, a jeszcze gorsze, każdy ma prawo głosu, no to głupich pytań braknąć nie może. Więc ja też, chroniąc trochę swój dziób, zapytam: z jakiego powodu świętujemy właśnie ten dzień, a nie inny?

Jak wynika z historycznych papierków, nieco wcześniej powstała Rada Regencyjna i to ona ogłosiła niepodległość. Okupanci zaś poczęli przekazywać tej Radzie władzę, wojskową i cywilną. Beseler, szef Prusaków, pierwszy - zresztą najważniejszy, bo rządził największym kawałkiem polskiego tortu.

Wypada odrobinę się tu zastanowić. Skoro Rada była Regencyjna, to znaczy, że była Radą dla Królestwa Polskiego. Powinna była przejąć władzę, ustanowić rząd, parlament, no i – wybrać króla. Dla jasności powtórzę: to była Rada Regencyjna dla Królestwa Polskiego.

Z faktami, drodzy bracia idioci, dyskutować nie wolno. Bez względu na to, czy one się podobają, czy nie.

Z jakiego powodu Rada Regencyjna oddała po miesiącu władzę jakiemuś mało znanemu brygadierowi, pośpiesznie awansowanemu później na marszałka, na to pytanie odpowiedzi znaleźć nie można. Jest to, swoją drogą, pierwszy wypadek w historii świata, żeby ktoś zwolniony z więzienia zaraz potem został szefem państwa, zamiast być wyrzucanym z każdej przyzwoitej roboty. Przecież do dziś nie chcą takich przyjmować nawet do tłuczenia kamieni.

Władza dla brygadiera i mianowanie go naczelnikiem państwa oznaczała raz na zawsze pożegnanie Polski z królestwem, natomiast rządy raczej wojskowo dyktatorskie. Piłsudski został wojskowym gubernatorem tego, co dało się naówczas połączyć w jako taką całość.

I znowu: może się to komuś podobać lub nie. Dyskutować nie warto.

W porządku, wiem, że Polak potrafi. Potrafi dyskutować nawet wtedy, kiedy nie warto. Nawet wtedy, kiedy ma rację. Polak, jak już nie ma z kim, sam z sobą będzie się kłócił.

Ale chodzi mi o to, czemu świętujemy ten dzień przekazania władzy brygadierowi. Przecież on w tym dniu żadnej niepodległości nie ogłaszał. Zadowolił się tym, co ogłosiła Rada Regencyjna. Znaczy, to miała być ta sama niepodległość. Znaczy, bez różnicy, królewska czy brygadierska.

No, takie rzeczy też tylko Polak pojąć potrafi. Tyle, że do pojmowania musi się trochę przyłożyć.

Zresztą, po co ja to piszę? Żeby w dziób dostać?