JustPaste.it

Lewica czy prawica?

Polak może głosować na prawicę, ale sprawy woli załatwiać na lewo.

Zaznaczam zaraz na wstępie, że to bardzo poważne pytanie. Byle głupek nie udzieli odpowiedzi, najwyżej bełkotu udzieli. Ponieważ jednak ostatnio bełkot stał się nagminną formą wypowiedzi, nawet publicznych, a może przede wszystkim publicznych, trudno będzie odróżnić, czy odpowiedzi udzielił człowiek mądry, czy byle głupek udzielił bełkotu.

Chwilowo nie chodzi mi o wybór pomiędzy lewicą a prawicą. Odpowiedź to teoria, wybór to praktyka. Jak wszędzie, tak i tutaj, praktyka nie wypływa z teorii, nawet bym powiedział, że one nie mają ze sobą żadnego związku. Dowód? Bardzo prosty. Polak może głosować na prawicę, ale sprawy woli załatwiać na lewo. Nasza władza dokładnie tego pilnuje: załatwianie na prawo kosztuje sporo pisaniny, co przekracza umiejętności wielkiej liczby Polaków. Wymaga też długich kilometrów łażenia, na koniec czasu, który wszędzie, tylko nie w Polsce, przeliczalny jest na pieniądze. Załatwianie na lewo to rzecz najprostsza z możliwych, byle człowiek wiedział, skąd wziąć na to pieniądze.

W ogóle to wiadomo, że najprostsze są sprawy, za które można zapłacić. Na przykład w sklepie. Bierzesz, co chcesz, płacisz i sobie idziesz. Czy by nie można tak w urzędach? Tam też wszystko powinno leżeć na półkach, z podaną ceną. Cholera, jak by to uprościło nam życie!

Niestety, lewica preferuje ustrój dla ludzi bez pieniędzy, czego nikt normalny nie lubi. Ten lewicowy ustrój najpierw puszcza ludzi z torbami, dokładnie ich oskubując, potem pomaga im zasiłkami z powodów humanitarnych.

Ale ten lewicowy ustrój wcale nie działa według systemu wymyślonego przez Robina Hooda. Po prostu nie może. Bo jeśli w tym ustroju bywają ludzie bogaci, to oni się bardzo maskują. W rezultacie lewicowy ustrój obdziera biedaków i biedakom rozdaje. Nawet szeregowy głupek uznaje, że jest to proceder głupszy od jego osobistej głupoty. Taki ustrój w normalnym świecie może działać najwyżej cztery lata, czyli do kolejnych wyborów. Działać dłużej też może, ale pod warunkiem znalezienia sponsora z Ameryki. Choćby Południowej.

To dlatego byle głupek na lewicę nie zagłosuje, musi mieć co najmniej maturę. Sporo jest nawet profesorów. Fiutów i Filutów. Ale najwięcej tych, którzy liczą na zwiększenie zasiłków. Tutaj także kłania się teoria i praktyka. Im więcej ktoś ma tej matury, tym więcej kocha teorię, tej lewej praktyki nie zaniedbując.

Pytanie „lewica, czy prawica?”, zadawane przed każdymi wyborami, też jest w ogóle głupie. To całkiem tak, jak gdyby rzeczywiście można było wybierać totalnie. Wybieramy lewicę – prawica na suchą gałąź. Wybieramy prawicę – na suchą gałąź lewica.

Nawiasem, sucha gałąź wcale nie jest po to, żeby kogoś powiesić na śmierć. Ona sucha jest po to, żeby typek podyndał i przeżył, najlepiej wstrząs, spadając. Bo po takim wstrząsie jest szansa, że typek się nawróci. Na wiarę jedynie słuszną.

A dla Polaka jedynie słuszną wiarą jest bardzo głośny katolicyzm i bardzo cichutki socjalizm.

Więc takiego pytania zadawać nie należy. To zupełnie tak samo, jakby ktoś musiał wybierać między ucięciem prawej albo lewej ręki. Normalny człowiek pracuje obiema rękami i nie bardzo pamięta, co robił lewą, co prawą. Potrzebne są mu obie. No, oczywiście pamięta, która ręka służy do podcierania, która do trzymania pączka. Tak czy owak, obie należy potem umyć.

Fakt, niektórzy wylizują.

Co do lewicy i prawicy, to pytanie obowiązuje wyłącznie przed wyborami, potem staje się mało albo nie całkiem ważne. Pomiędzy wyborami nikt go nie zadaje. Dopiero, kiedy kolejne wybory zbliżają się, pytanie robi się aktualne. Pomiędzy wyborami zaś ci wybrani, co prawda, głosują lewą albo prawą ręką w zależności od tego, jak im się opłaca, lecz piją jednakowo. A najważniejsze, że piją zgodnie.

Co do lewicy i prawicy, to przypomina mi się jeden kawał, co prawda stary, ale za to jary. On będzie jary tak długo, jak długo w Polsce nie zabraknie wódki, to znaczy, zawsze będzie jary. Kawał też jest o wódce, albo jeśli ktoś woli, o aferze wódczanej, czyli alkoholowej.

Ukradła lewica wódkę. Całą cysternę, cholera. To mogła być nawet cysterna spirytusu, ale na całą Warszawę, niestety, nie starczyło. Ci, dla których zbrakło, zamknęli lewicę do aresztu. Wydobywczego. No i wydobywali:

- Ukradliście wódkę?

- No, ukradli.

- Komuście sprzedali?

- Prawicy.

- Dostaliście pieniądze?

- No, dostali.

- Gdzie te pieniądze?

- Jak to gdzie? Przepili!

Nie ma z czego się śmiać. U nas co cztery lata kradną cysternę gorzoły, może nawet kilka cystern. Lewica sprzedaje prawicy, prawica lewicy. Wciąż te same cysterny, zgadzają się nawet numery.

A prawidłowe pytanie brzmi tak: za co oni piją?

Prawidłowa odpowiedź: za frajerów.