JustPaste.it

PKP i dyskryminacja

Wiele napisano już o PKP. I mnie przyszło zmierzyć się z tą instytucją. Chcę opisać ją z punktu widzenia palacza.

Wiele napisano już o PKP. I mnie przyszło zmierzyć się z tą instytucją. Chcę opisać ją z punktu widzenia palacza.

 

Jestem (niestety) człowiekiem obarczonym nałogiem palenia papierosów. Jednak doceniam, chylę czoła i popieram wysiłki przeciwników palenia walce o swoje prawa. Dodajmy – skuteczną walkę. Szanuję to, tym bardziej, że w swojej determinacji, jak dotychczas, pozostawiają margines tolerancji dla palaczy. A to jakieś pomieszczenie dla palących, a to przymykanie oczu na palenie w miejscach do tego nie przeznaczonych (np. w szpitalach, w miejscach nieuczęszczanych), a to jakiś przedział w pociągu. Nawet wielu palących wie, jakie to ważne dla palacza.

Niedawno odbyłem długa podróż pociągiem. Kraków – Szczecin, ładnych parę godzin jazdy. W całym pociągu jeden (!) przedział dla palących. Na samym początku składu. Biegnę więc po peronie na sam początek, żeby zdążyć zanim pociąg ruszy. Lepsze to, niż przeciskanie się przez kolejne wagony z wielką torbą. Ładuję się już do „swojego” przedziału a tu… niespodzianka. Dwie kobiety, na moje oko matka z córką i dwoje malutkich dzieci.

- Przepraszam, jestem palący. Można?

Panie, wyraźnie zdegustowane spojrzały po sobie nic nie odpowiadając.

- Zaraz tu zapalę – mówię paniom jeszcze nie wszedłszy, widząc brak jakiejkolwiek reakcji.

Panie dalej nic.

- Przy dzieciach nie za bardzo. Pociąg jest dość pustawy. Kilka przedziałów dalej jest zupełnie pusto. Może by się panie przesiadły.

-  Ja byłam tu pierwsza i nigdzie się nie przesiadam – wreszcie odezwała się młodsza z pań – ja też palę.

- No tak, ale jak obydwoje zapalimy sobie przy dzieciach, to… A niech się jeszcze ktoś dosiądzie…

Nie kończyłem. Nie miałem zamiaru się kłócić. Poszedłem do kierownika pociągu i wyłuszczam mu sprawę.

- Nie rozumiem. A dlaczego przychodzi pan z tym do mnie? – pyta kierownik (pociągu).

- A gdzie mam iść, przepraszam. Przecież pan tu pracuje.

- Ale ta pani wybrała sobie ten przedział i nic mi do tego.

Z jego słów, miny, zdziwienia o co mi chodzi wywnioskowałem, że po prostu powinienem pójść sobie tam usiąść, zapalić i… z głowy. Nie jestem jednak na tyle bezduszny, żeby dusi dzieci. Tym bardziej, że o częstszym wietrzeniu nie mogło by mowy ze względu na temperaturę.

Usiadłem sobie grzecznie w zajętym przez jednego pana przedziale i… chodziłem sobie do toalety. Siusiu tak sobie chodziłem. I przypomniały mi się słowa rzecznika prasowego PKP na temat zimnych pociągów. Otóż ten pan stwierdził, że zimne pociągi to wina pasażerów. Chodzą sobie tacy pasażerowie do toalety, palą papieroski, okna nie zamkną i… wyziębiają pociąg. W „mojej toalecie” okno było otwarte, bo… nie dało się go zamknąć. Próbowałem wiele razy. Ale co najciekawsze, mimo otwartego okna w toalecie, w pociągu było… ciepło. Zaczarowany pociąg czy co? A może rzecznik myśli, że mówi do małp, nie do inteligentnych ludzi.

 Jakiś czas późnie odwiedził mnie kierownik (pociągu).

- I co?

- I nic. Poradzę sobie. Próbowałem jeszcze raz, ale nie zostałem wpuszczony do przedziału, bo jedna z pań przytrzymywała uchwyt, a szarpać się nie będę – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Po chwili znowu się zjawił.

- Te panie twierdzą, że nie trzymały drzwi, ale pan otwierał w drugą stronę (?). Zapraszają pana do przedziału.

- Ale tam są dzieci! Jak pan to sobie wyobraża?

- A pan sobie życzy przedziału dla palących, tak?

- Tak – odpowiedziałem, chociaż było mi to już zupełnie obojętne.

- Spróbuję panu jakoś pomóc – stwierdził, ruszając na przegląd składu. A po kilku minutach – naprawdę nie wiem jak panu pomóc – w jego oczach i głosie widziałem: „człowieku, daj mi już spokój. Idź sobie do kibla i z głowy”.

Moi drodzy, przy tak minimalnym marginesie tolerancji dla palaczy (sądzę, że ten przedział stanowił jakieś jeden procent składu), jeszcze musimy walczy o reszkę pozostawionego nam prawa, i to wałczyć zawsze ze skutkiem wiadomym – przegranym. Latem bowiem, na przedział dla palących absolutnie nikt nie zwraca uwagi. Dla matek z dziećmi, zakonnic, starszych, niepalących kobiet oznaczenie przedziału jako ten jest dla palących, nie ma najmniejszego znaczenia. Wiem, bo latem sporo jeździłem.

W swojej walce niepalący, posługują się, i słusznie, argumentem upokorzenia i nietolerancji ze strony palących. Tyle tylko, że w swoim pędzie po słuszne prawo bezwzględnie, bez najmniejszych skrupułów deptają prawa i godność tych, którzy nałogiem są obciążeni.