JustPaste.it

Świat świrów

Podobno świat jest jednym wielkim domem wariatów, z tą różnicą że nie chodzimy pod kluczem. Czym jest więc ta normalność i gdzie znajdują się jej granice?

Podobno świat jest jednym wielkim domem wariatów, z tą różnicą że nie chodzimy pod kluczem. Czym jest więc ta normalność i gdzie znajdują się jej granice?

 

                                                                                                               

 

Tematów do rozważań jest wiele ,ludziom sprawia trud spojrzenia z góry na swoje odczucia,jednak chyba najtrudniej mówić o tym co oczywiste, leżace w kwestii natychmiastowych odczuć  i normalne, dlatego zdecydowałam się pisać własnie o tym ostatnim. Początki roku bywają różne. Ja miałam okazję złożyć  wizytę w szpitalu psychiatrycznym. Postanowiłam przyjrzeć sie z bliska moim odczuciom.

Przede wszystkim spodziewałam sie po sobie czegoś innego. A tu, było nie było pewnego rodzaju dyskomfort psychiczny, niemalże szok. Prawdziwy lot nad kukułczym gniazdem. Po pierwsze strach , przejść po korytarzu koło "tych" ludzi. Tylko tak na prawdę czego się bałam? Chodzące śmierci osobowości, bezwonne cienie, jakby puste w środku , przytępione L-dopą. Eksnormalne osobowości ze swoimi przemyśleniami , ktore napotkały na problemy które je przerosły.  To były pierwsze myśli. Teraz chodzą pod kluczem, po korytarzu w tą i powrotem, skazanina dojście do nikąd. Bo jedyne co proponuje im nauka,czyli my , to co najwyżej rozjaśnienie wewnętrznego, wykreowanego azylu środkami psychotropowymi,tak by czuli się w nim dobrze, z chemicznie podwyższonym progiem odporności na problemy. Zamiast wyjścia z problemu sponsorujemy im chodzenie po szarym koryrtarzu. Po pewnym czasie oswoiłam się z tą inną formą bytu. Odczucie inności, które wtedy w sobie zweryfikowałam, wywołało we mnie te początkowe odrzucenie.

Kiedy siedziałam juz po drugiej stronie.

Wtedy byłam obiektem zainteresowań, dyskusji może nawet śmiechu, a nawet porządania czyli swierdzić można całkiem normalnych jak na takie miejsce odczuć. „Takie miejsce”moja negatywna ocena pojawia się bez mojej zgody. Zaraz nagle znikłam. U nich tyle się dzieje,niebywałe! Mają swój świat,w którym jednym z większych pojawiających się problemów jest wciśnięcie guzika w windzie.

Kilka godzin później chodzę po hipermarkecie.  Zaczęłam przyglądać sie ludziom, jak zwykle. Te same zachowania ,dokładnie te same dziwne miny i na mój gust odbiegające od normy podejścia do życia, które udało mi się podsłyszeć.Zastanawiam sie w takim razie czemu nie boję sie ich mijać?

Granica normalności

Pytanie gdzie jest daje pewnego rodzaju bezpieczeństwo , bo samo determinuje, że owa istnieje. Ale czy to nie złudzenie ? Jednym z wariantów jest odpowiedź,że jej nie ma ,a najgorszym z możliwych i zarazem najbardziej prowdopodobnym, że dla kazdego inna i do tego bardzo upłynniona i nieuchwytna . Wydaje się, jest zalezna od czasu .Jako, że interesuję się sztuką podam taki przykład:  Tak jak zmieniał się  kanon postrzegania piękna ciała kobiecego . Czym innym było ono w barokowym ujęciu rubensa, czym innym jest obecnie , w porównaniu do dzisiejszego ogólnie pojętego piękna, którekoniecznie musi mieć  BMI poniżej 14.  Jak widać piękno chudnie, niestety paradoksalnie granice normalności również. Wraz z postępem, z którym wszystko dąży do minimalizmu rozmiarów, skrócenia i ułatwieniaczasu wykonywania najprostszych czynności, zasób ludzkich priorytetów, norm moralnych , wytycznych normalności też się uszczupla. Ubogacamy się sztuką, zdobywamy wiedzę, ubolewamy nad dziećmi w Afryce , a uogólniając nasze codzienne czyny mają coraz mniej wspólnego z  normalnymi odruchami co prowadzi do prawdziwych absurdów; budujemy kolejne bomby  żeby czuć się bezpieczniej.

Nic co nie ludzkie nie jest mi obce

W takich czasach trudno o wyznaczanie granic normalności, chociaż wewnętrzne poczucie jest takie iż powinny być one nie zmienne. Epoki się zmieniają, otoczenie również ale ludzie na przestrzeni wieków spotykali się dokładnie z takimi samymi problemami, na marginesie może  na tym polega uniwesralność Biblii jeżeli chodzi o jej rozwiązania i rozważania o normalności zachowań,czy w tym przypadku etyce.

Ludzie chodzący na wystawy by obejrzeć martych juz przedstawicieli swojego gatunku w formalinie –normalne? Artysta ktory to wymyslił wariat czy normalny? Moze ci ktorzy sie burzą przeciko temu , że dla nich to profanacja – wariaci?

Im bardziej wgłębiam się w samo znaczenie pojęcia normalność do coraz wiekszych absurdów jestem skazana dojść.I tutaj moglabym zakończyć temat.Jednak pozostaje jeszcze jedno wyjście . Próbując odpowiedzieć sobie na pytanie co jest zaprzeczeniem normalności dochodzę do takiej konkluzji,że wariactwo mało mnie satysfakcjonuje.Wracając pamięcią do powodów mojej wizyty,po przemyśleniach wydaje mi się,że trafniejszym określeniem jest obciążenie.Wariatem może być artysta który po prostu puszcza wodze fantazji, puszcza wodze , to doproadzi go do jakiegoś odkrycia jednak poźniej potrafi je rozumnie złapać i wrócić do rzeczywistości, przynajmniej w to wierzę,w innym przypadku własnie moża by rzec, że jest obciążony.Ci ludzie w tym szpitalu zapewne byli. Obciązeni rzeczywistością , problemami, troskami, z cięzkimi „ja” , które nie pozwalało im normalnie właśnie, normalnie funkcjonować.Nadmiernie obiążeni ,że aż odizolowani od świata.Kolejny raz nasuwa się pytanie, może to też nie jest dobre określenie. Bo idąc za myślą , iż  tak jak statek potrzebuje balastu żeby płynąc tak człowiek potrzebuje balastu trosk i trudnych doświadczeń.  Może lepiej nazwać ich przeciążonymi.  Przeciązeni  a jednak lekkoduchy, może więc istnieje granica ludzkiej wytrzymałości po przekroczeniu której wszystkie obciązenia stają się nieuciązliwymi, kiedy nie ma granic wszystko staje się szaleństwem .Kiedy się już długo leci w dół to i piórko i głaz lecą z tą samą prędkością. Może i ludzka psychika podlega tym samym prawom fizyki?

Czego tak na prawde się bałam

Bałam się, że te puste niezdefiniowane spojrzenie odbije się podczas patrzenia i utrwali się we mnie. Kilka dni poźniej  odnajdywałam w sobie takie myśli kontrolne, czy ja jestem normalna. Bardzo nieuchwytne wrażenie ale chyba udało mi się je złapać , tę moją definicję normalności , jedną z sześciu milionów definicji na świecie. Normalna czyli no właśnie jaka. Po moich róznorodnych przeżyciach życiowych sprowadza się ta normalność do wewnętrznego poczucia dobra i zła. Wiem co jest czym ,cały wszechświat w około cicho tym wybrzmiewa,  więc czuję się normalna. Skoro on żle robi ,a ja wiem że to jest złe, to ja jestem normalna ,a on nie. Jeśli dodatkowo próby wytłumaczenia  nie skutkują, bo tego „wiedzenia” nie można od nikogo skopiować, to trzeba mieć w środku i spotykam się z wieką ścianą, od której wszystkie słowa i myśli normalności się odbijają, to wszystko prowadzi do oceny : obciążony. Oczywiście nie mam tu na myśli relacji rodzic małe dziecko czy dziecko świat, bo nie da się zaprzeczyć temu j jakim jesteśmy odciskiem tego wszystkiego co uslyszeliśmy i zobaczyliśmy ale ten kanon normalności czlowiek kształtować musi również świadomie sam w sobie . Sam ze sobą musi nad tym rozważać . Jeżeli chodzi o doświadczenie, zdobywanie wiedzy i jak to się ma do naszego postępowania. Uważam że trafnym jest stwierdzenie , że jeśli człowiek nauczył się czegoś w życiu, to jest możliwość oduczenia się tego i nauczenia jeszcze raz. W tym jest cała nadzieja . Inaczej szpitale nie byłyby potrzebne, bo wystarczyłyby same więzienia.

Przedefiniowanie

Zastanawiałam się tak a żeby odwrócić świat rolami. Może to oni za tymi drzwiami są na prawdę wolni?To my zamknięci pod kluczem, ci dziwni śpieszą cy się gdzieś zawsze , pędzący za bzdurnymi przemiającymi wartościami materialnymi, tak naprawdę, bezwartościowymi. Może to oni są  na prawdę normalni, bo uwolnieni od potrzeby doścignięcia czegoś niesiągalnego-wygody życiowej i świętego spokoju. Przez to stajemy się coraz bardziej niespokojni ,a w biegu życie jest coraz mniej wygodne.  Oni mieli to wyrysowane na twarzy- brak troski , czysta radość  może nawet kosztem pewnego rodzaju regresu.Ci ludzie nie czują się gorsi czy cofnięci i to jest właśnie te szaleństwo. Zacząć żyć w swoim wnętrzu, zacząć spędzać życie nad myśleniem o nim, oto jest sens. Nawet jeśli dla obserwatora taka postawa wydaje się beztroska, i budzi to w nim uczucie ulecenia osobowości z takiego ciała, to może własnie oni najmocniej chodzą po ziemi, lepszym określeniem  zamiast mocniej być może prawdziwiej.Czuć siebie od środka ,być w sobie , być wrażliwym na rzeczywistość– może to jest lepszy sposób na życie. A tego nie da rady osiągnąć po tej drugiej stronie drzwi- normalności? Drzwi stają się ochroną przed materializmem i światem który przez napastowanie zewsząd bzdurami atakuje ludzkie ja od środka  zabijając je powoli, ludzie stają się tak obciążeni wszystkim, ta wielka góra zbudowana z „muszę”, „potrzebuję” w środku zabiera miejsce na wewnętrzne bycie , jednocześnie zaslaniając od zewnątrz wiele tematów i obrazów które można byłoby przemyśleć, buduje wąską drogę widzenia ukierunkowaną na to co przemijające i niepotrzebne.

Drzwi stają się granicą, za którą problemy stają się lekkie i przestają  wywołowywać uczucie iż muszą być rozwiązane.  Może te drzwi chronią ich przed naszym zepsuciem i wariactem, kto wie.

W  tą i spowrotem.

Sądzenie i opiniowanie o tym tak na prawdę ma swoje źródło i jest pojmowane w kontekscie odczuć, a te jak wiadomo są bardzo osobiste i zależą od wielu czynników zarowno zewnętrznych jak rownież wewnętrznych dlatego koło się zamyka. Można na ten temat wiele debatować  i wypowiedzieć jeszcze wiele słów, ale moim zdaniem sprawa nigdy nie zostanie rozstrzygnięta, bo nawet jeśli porównamy odczucia większości co do tego która strona drzwi jest normalna i co to właściwie znaczy  i będą się one pokrywać, to kogóż większego możemy spośród nas wyłonić aby zaopiniował, że większość nie jest omylna?