JustPaste.it

Mniejsze i wieksze klamstewka...

Kto mówi, ze nigdy nie skłamał, ten kłamie...

Kto mówi, ze nigdy nie skłamał, ten kłamie...

 

 

b218720a70b6fa002ab6b5b45d2d2bcb.jpg

Do napisania tego artykułu zabierałam się już na początku stycznia, jeszcze przed seminarium z Aspektologii, z którego wróciłam tydzień temu.  Jednak czegoś mi ciągle brakowało... chyba ostatniej kropki nad " i " ?

 Ta kropkę dodał mi jeden z kłamców, wczoraj wieczorem wystawiając mnie do wiatru i dziękuję mu za to z całego serca. Jest on dobry w tym co robi.  Daje mi w każdym bądź razie niesamowite lekcje.  A może to są moje sprawdziany, jak daleko przestałam się okłamywać ?  Na ile jestem zintegrowana w prawdzie ?

 Tak, coś w tym jest,  tym bardziej, ze o kłamstwie chciałam już pisać dawno, a jakoś mi się nie układało. No w każdym bądź razie wczoraj musiałam dostać niezłego kopa, skoro wywaliło mnie dziś nad ranem z ciepłego łóżeczka.

 Obudziłam się o 4:30, a w mojej głowie huczało od słowa "kłamstwo", trochę z nim pochodziłam po mieszkaniu, odwiedziłam toaletę i właściwie chciałam iść dalej spać.

 Nie dało rady,  w mojej głowie dalej huczało: dlaczego kłamiemy ? i dlaczego tak lubimy wierzyć w kłamstwa ?  A wiec  wstałam, zapaliłam papierosa, otworzyłam sobie piwko (zostało jakieś po odwiedzinach mojego syna), co u mnie jest jakąś anomalią bo nie lubię piwa, zapaliłam świeczkę, odpaliłam kompa i w pierwszym odruchu chciałam poszukać definicji kłamstwa, żeby ją tu przytoczyć.  Jednak czy potrzebujemy naukowego wyjaśnienia co to jest kłamstwo ? Nie wierze !

 Zresztą czy naukowcom można tak do końca wierzyć, przecież oni tez tak często kłamią, ze zdam się w tym wypadku na swoje własne doświadczenie kłamstwa.  Naukowcy potrafią z każdego kłamstwa zrobić prawdę i jeszcze poprzeć to tytułem naukowym np. Dr.

 Oj, a mam doświadczenie...

 Wiem, tak jak i wszyscy co to jest kłamstwo, przecież siedzimy i żyjemy zagłębieni w nim po uszy ! A może nawet po czubki głowy ?Jest to tak potężne, ze ci co mówią prawdę są niesłyszalni, w moim wyobrażeniu widzę ich jako małe piszczące myszki, sama się tak czuje kiedy mowie prawdę. Bo kiedy mówimy prawdę to, mówimy ja po cichu z niepewnością w glosie, patrząc jak zareagują inni, albo z której strony poleci cios lub nisko wibracyjne słowo, a kiedy kłamiemy robimy to głosem zdecydowanym i z pełnym przekonaniem.

 Wystarczy posłuchać polityków jacy są przekonywujący w swoim kłamstwie, a my... wierzymy. My chcemy wierzyć, my chcemy w naszej naiwności im wierzyć, choć wiemy dokładnie w naszych sercach, ze to wszystko kłamstwo.

 Tylko kto dziś się kieruje sercem? Kto słucha tego co mówi serce?

To są jednostki, szare myszki,  które muszą uważać na każde słowo, aby nie zostać zmiażdżone przez ogrom klamstwa otaczającego nas i wspieranego jeszcze przez nas i to z wielkim sukcesem, jak pokazuje otaczający nas zakłamany świat.

 Ktoś mądry powiedział (chyba Einstein, ale nie jestem pewna, już ktoś mnie poprawi ),  ze kłamstwo powtórzone 1000x staje się prawdą!  Posługiwał się tym powiedzeniem Goebbels i to z ogromnym skutkiem, jak wszyscy wiemy.

 Czasami nie potrzeba czegoś powtarzać 1000x, a wystarczy raz, aby większość uwierzyła.

Dlaczego tak jest?  Dlaczego my sami nadajemy kłamstwo taka Moc?

Co nas do tego skłania? Czy naprawdę mamy taki wielki strach przed prawdą?

 Tyle się mówi i pisze o prawdzie! Jakiej prawdzie ? Czyjej prawdzie?

 Przecież my nie chcemy prawdy !!!

My kochamy kłamstwo, już dzieci uczymy kłamać. Sama jako dziecko kłamałam ile wlezie, bo w kłamstwo mi wierzono - w prawdę - niestety nie.

Prawda była, nieprawdopodobna, nie do uwierzenia, wiec po którymś razie wysłuchawszy: 

- Dziecko, powiedz prawdę !!!   Skłamałam i wszyscy byli zadowoleni.

 - Dziecko, byłaś w kościele?  

Choć przed msza awantura na 100 fajerek, ze nie będę tam chodzić, do tego ponuractwa i wrzeszczącego z ambony o ogniach piekielnych księdza, przypominającego Smoka ziejącego ogniem nienawiści. Dziś przepraszam wszystkie Smoki, za to porównanie z młodości. Nie chciałam obrażać, tych tak wspaniałych i potężnych Istot. Bo bardziej by pasował do niego sam obraz tego diabla, o którym z taka miłością wrzeszczał ksiądz.

 Po takich mszach miałam problemy z zaśnięciem, bo z każdego kata wyłaziły potwory, a spod łóżka potężne czarne łapy, które chciały mnie porwać. Eh, ile nocy spędziłam z głową pod pierzyna, pocąc i trzęsąc się ze strachu.Jednak, nikt mi w to nie wierzył. Zostałam wyśmiana.  A ja jeszcze jako dorosła kobieta, bo do niedawna bałam się całkowitej ciemności.

 Dlatego, bardzo grzecznie zaczęłam chodzić do "obok" kościoła, czyli na spacer nad wodę, podziwiać latające mewy, słuchać szumu fal i szeptu wiatru. Tam było miło i przyjemnie. A w domu miałam spokój, a i zdrowie na godzinnym spacerku tylko zyskiwało.

Ze kłamałam, hmm a kogo to obchodziło ?

 Doszłam, wiec do wniosku, jak i wielu z was, ze z kłamstwem lepiej iść przez życie za rękę.  Jednak było to bardzo męczące dla mnie, wiec,  żeby uciec od świata kłamstw, którym byłam otoczona, a jednocześnie dla tak zwanego „świętego spokoju” uciekłam w świat książek. Tam było bezpiecznie, nie trzeba było kłamać i martwic się, ze kłamstwo wyjdzie na jaw, albo ciągle się pilnować, aby powtarzać to samo kłamstwo.

 Oj, to było dla mnie najtrudniejsze, bo jak się kłamie, trzeba dobrze pamiętać co się kłamało. A ja, sierota, zawsze się wypaplałam, prędzej czy później.  W końcu się obrywało za kłamstwo, choć w prawdę i tak nie wierzyli.  To takie moje doświadczenia z dzieciństwa i młodości.

Książki dawały mi to, czego nie dawała rodzina, a na pewno już nie szkoła, zakłamana po uszy. Tam to dopiero się odbywały cyrki. Wypaczenie totalne, chory system nauczania, który zatrudnia chorych nauczycieli. To moje zdanie i mam do tego prawo, to tak na wszelki wypadek, jakby ktoś mnie chciał walnąć po łbie.

 Wiem, ze są wyjątki, ze są nauczyciele z prawdziwego zdarzenia, tylko,  nie mają siły przebicia się przez morze klamstwa i rywalizacji.  Z lekcji religii nagminnie uciekałam, szukając swojego Boga.  Boga, który by mnie kochał, zamiast straszył!

 Na pewno są tez księża z prawdziwym powołaniem, choć ja nie dostąpiłam jeszcze zaszczytu poznania takiego. Widocznie tak ma być, zostanę wiec, wierną sobie samej owieczką, rozwijającą miłość w swoim sercu i bardzo to dobrze, przynajmniej mi z tym jest dobrze. Na pewno są tez i tacy politycy, jednak szybko pożerani przez starych doświadczonych pożeraczy.

 Co mnie w życiu uratowało, żeby nie utonąć w kłamstwie do końca to właśnie książki, które kocham czytać.

 Moją pierwsza książkę otrzymałam jak miałam 7 lat i chorowałam na żółtaczkę mechaniczna. „Opowieści z zaczarowanego lasu” Nathaniel Hawthorne  - Mity greckie, do dziś mam wielka sympatie do mitologii greckiej. Są to opowiadania takie jak, „ Głowa meduzy” „Minotaur” „Zeby smoka” czy „ Złote runo”. Najbardziej lubiłam mit o królu Midasie. Do dziś się śmieje, jak chciwość potrafi ludzi zaślepić.

Jestem wdzięczna mojej mamie, choć nieświadomie, to otworzyła mi inny świat. Świat, w którym się zamknęłam na długie lata. Świat książek. Czytałam wszystko i wszędzie, przy jedzeniu, w toalecie, nocami w łóżku. Nocki odsypiałam na lekcjach, które i tak były bezwartościowe, bo niczego mądrego nie uczyły. Jak mi mama wykręcała korki od prądu, a latarki zostały pochowane, to czytałam przy świecach, nawet pod kołdrą. No, to się mama wystraszyła, ze mogę spalić cały domek i dała mi spokój.

Jednak została mi naklejona nalepka "ta inna", przez co najpierw długo cierpiałam, potem byłam wręcz zadowolona, bo "tej innej" można było mówić różne dziwne i robić dziwne rzeczy. Nikt się już specjalnie nie dziwił. To jak z wariatami, o których się mówi, ze są normalni inaczej. Taaak to było fajne. W książkach szukałam odpowiedzi na otaczający mnie świat. Świat kłamstwa i oszustwa. Do dziś zresztą szukam i szukam. Oduczyłam się klamstwa, choć prawda boli, to ma ona wielka wartość, przynajmniej dla mnie!

 Oj ma, kiedyś powiedziałam mojemu ex-mężowi, ze najgorsza prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo. Jak mi wtedy pojechał z całą prawdą to myślałam, ze dostane zawalu. Pierwszą myślą było, ze wolałam jak kłamał, bo nie miałam pojęcia co zrobić z tą całą prawdą. Co robić z kłamstwem wiedziałam, jednak co zrobić z prawdą i to taką ... prawdziwą prawdą!!! Uratowała mnie przy ówczesnym braku wiedzy moja kochana intuicja, doszłam do wniosku, ze on chce mi powiedzieć "czas się rozstać".

 Jestem mu wdzięczną za tyle odwagi, aby się do tylu rzeczy przyznać, po to, aby mi powiedzieć  " Dziewczyno, co ja jeszcze mam zrobić, żebyś zrozumiała, ze masz odejść odemnie, czym jeszcze cie zranić". Bo przecież ja uparcie chciałam bronic świętej instytucji rodziny i o mało sama bym nie straciła życia, a i mój partner tez. Dziś ma swoją nową rodzinę i nowe życie i ciesze się z tego.

My mieliśmy po prostu tylko kawałek życia iść razem.

No, taka to jest prawda...Tylko kto nam ją mówi... nikt, a naszych serc nie słuchamy, a wtedy nasze umysły robią z nas wariatów do kwadratu hehe Trzeba do prawdy dochodzić długo i cierpliwie, kłamstwo jest w nas tak zakorzenione, ze nawet nie wiemy, ze się sami  perfekcyjnie okłamujemy i to jest ciekawe zjawisko. A potrafimy sobie wmówić najpiękniejsze klamstwa. Wiem coś o tym!

Ciężko mieli moi synowie, ponieważ miałam doświadczenie w kłamstwie, trudno im było mnie okłamać. Po za tym, chciałam, aby nauczyli się mówić prawdę i starałam się wierzyć w prawdę, którą mówili. Dziś po latach, widzę, ze poszło naszej trójce całkiem dobrze. Mówimy sobie prawdę, nawet jak boli. Bo ból przechodzi, zresztą ból to tez tylko gra umysłu...

A prawda to po porostu prawda, ani zła ani dobra.

Jak zaczęłam odkrywać prawdę o sobie, przy pomocy wspanialej i mądrej osoby, która nie miała litości mi pokazać, co jest kłamstwem, a co może być prawdą o mnie samej, zaczęło się łykanie żab, a czasem to i solidnych ropuch. Mowie wam, nie były to łatwe do łyknięcia żaby, oj nie !!  Naga prawda!!  Dziś się z tego śmieje, choć ogrom i potęga kłamstwa jeszcze bardziej mnie przeraża i jeszcze bardziej jest zauważalna.

 Szukamy prawdy na zewnątrz, zamiast zacząć od siebie samych.

Zresztą tak jest tez z większością rzeczy i spraw w naszym życiu. Zaczynamy od innych zamiast od siebie samych i już kolejne kłamstewko się rodzi. Bo to przecież ten inny ma się zmienić,  ja nie muszę...

 Niech się zmienia świat, ja nie muszę...

I tak, kochani, w ten sposób wszystko zostaje po staremu! Kłamstwo dalej rządzi światem i nami samymi. Bo nie zmieniając siebie, nie jesteśmy w stanie nic zmienić, nic i nikogo.

Każdy ma swoja prawdę? Nie, na dzisiejszy dzień chyba niewielu - na dziś powiedziałabym - każdy ma swoje kłamstewko.

Siedzę, myślę i się zastanawiam, czy ja już widzę prawdę o człowieku, który mnie wystawił? Czy jeszcze chce być okłamywana i nie widzieć co mi pokazuje, a jest to właśnie kłamstwo, oszustwo i brak szacunku do siebie i innych. Sama ciekawa jestem jak to się rozwinie, bo ponowna nauka prawdy jest długim procesem, w świecie, gdzie kłamstwo jest naszym chlebem powszednim.

Dostałam i dałam sama  w życiu tyle lekcji klamstwa, ze  rzygać mi się  chce ta zabawa. Myślę, ze najadłam się po uszy.

 Z mojego świata do Waszego z cala Miłością Serca.

 Hanna  (Hanuta)