JustPaste.it

"Horzy doktorzy"

czyli jak postępować z lekarzami;-)

czyli jak postępować z lekarzami;-)

 

Ostatnio coś tracę zaufanie do lekarzy. Jak grypa – to zaraz antybiotyki przepisują. Zresztą zajmują się głównie pisaniem recept. Diagnozy też nie zawsze trafne. NIE MÓWIĘ O WSZYSTKICH LEKARZACH.

Od dziecka bałam się lekarzy. Ponoć jest to jakaś fobia, nie wiem jak się nazywa.

Miałam chyba z 9 lat, wakacje nad morzem a mnie ząb boli jak fiks. Rodzice zabrali mnie do dentysty. Ja w ryk i taka zaryczana wchodzę a właściwie jestem wciągana przez matkę do gabinetu. Dentysta się uśmiecha, wpycha mnie na fotel. Mam zaciśnięte usta ale on słodkim głosem mówi

- Otwórz buzię dziewczynko, ja tylko zobaczę ząbka

No to ufna otworzyłam, a ten co zrobił? Wielkimi obcęgami dobrał mi się do zęba. Bolało strasznie.

Kolejny ( z 10 lat później) – laryngolog. Bolało mnie ucho, w środku. Nie było to zapalenie, w ogóle nie wiadomo co to było, ale bolało. Rodzice wezwali laryngologa. Leżę na łóżku, telepie mnie, ucho boli, a tu wchodzi starszy siwy zgarbiony pan z teczką. Otwiera teczkę i na stoliku obol łóżka powoli rozkłada białą szmatkę. Pieczołowicie, powolutku rozkłada na niej rozmaite szpikulce , równiutko, pedantycznie (jakaś nerwica natręctw pewnie) jeden obok drugiego. Zdejmuje marynarkę, zakłada wielkie okulary, patrzy na mnie i wzdycha. Ja już w pozycji leżącej zniżam się coraz bardziej a pan sięga po szpikulec i zbliża się do mnie. Nagle moje nogi  – niezależnie od umysłu 0 wykonują kopa i pan doktor frunie na drugi koniec pokoju, zatrzymując się na drzwiach balkonowych.

- Tu trzeba psychiatry, a nie laryngologa!!! – wrzeszczy i jakoś z wigorem, którego przedtem nie miał zbiera wszystko i wybiega. Przysięgam, że nie chciałam kopnąć starszego pana. Moje nogi same to zrobiły. Z przerażenia.

Potem (ileś lat później) pan psychiatra przepisuje mi lek na uspokojenie, bo “nerwowa jestem i spać nie mogę”.

- Tabletki są po to, by leczyć – mówi. Zapomniał tylko dodać, ze nie wolno ich brać dłużej niż 3 miesiące. I tak biorę do dziś.

Boję się bitwy na poduszki  – i ma to związek. Nie znoszę być przyduszana ani przytrzymywana siłą nawet w zabawie. Wpadam wtedy w panikę. A taki fotel dentystyczny (fotel to raczej nieadekwatne określenie) – ruszyć się nie możesz, reflektor w twarz, smród piłowanych zębów, szpikulce na tackach, z góry wisi narzędzie tortur, lekarz zagradza drogę ucieczki. (raz mi się udało uciec). Za każdym razem, gdy muszę iść do dentysty, od razu grzecznie uprzedzam, żeby nie było niespodzianek

- Mam nadwrażliwość na ból, więc bardzo proszę zanim da mi pan zastrzyk znieczulający , najlepiej dwa, to ja bardzo proszę posmarowac mi dziąsła taką maścią znieczulającą, dobrze?

Kiwa głową, widać że nie słucha

- Dobrze, dobrze, oczywicie – jak do wariatki. Nie polecam wizyt u dentystów “pierwszych z brzegu”. Trzeba dobrze wybrać.

Na szczęście dobrzy prywatni lekarze sami proponują tę maść i faktycznie NIC nie boli.

Okulistów też się boję. Pewnej nocy wpadło mi coś do oka, więc wzięłam z kuchni największy gar jaki znalazłam, nalałam zimnej wody i wkładałam do niego łeb do rana płucząc oko, byleby tylko nie wylądować na pogotowiu (tu mnie chyba każdy zrozumie). Wtedy jeszcze nie było całodobowych prywatnych klinik.

A tak serio: IDĘ NA BADANIA. MUSZĘ. W końcu wszyscy się badają, może na mojej mazurskiej wsi gdzie spędzam wakacje  nikt się nie bada a potem się dziwią, ze ktoś kopnął w kalendarz “a tak świetnie się czuł”.

Już się spociłam na samą myśl ( te igły, wbijane w żyłę, uuuuu). Byleby wyniki były dobre. Bo jak będą złe…..to czeka mnie niejedna wizyta u LEKARZA.